poniedziałek, 6 września 2010

LATInO II - podsumowanie


Nadszedł koniec wakacji, słońce też już nie grzeje mocno tylko blado przyświeca zza chmur, pełną gębą czuć już zbliżającą się jesień. Dlatego też najwyższa już pora na podsumowanie wakacyjnego pucharu LATInO, który rozgrywał się przez cały wakacyjny okres. 

Właściwie to puchar rozpoczął się jeszcze przed wakacjami ale też w gorącym okresie co dla niektórych łosi i leniwców. Bo zwykle ostatnie dni przed wakacjami są czasem wytężonej pracy dla tych, którzy sobie bąbelkowali cały rok i teraz muszą zaliczać wszystko bo są zagrożeni kiblowaniem. Być może z tego powodu frekwencja na pierwszym MnO Moczary była tak niewielka. No ale jak to mówią: trzeba się było uczyć. Na marszu rozgrywanym w okolicach Starej Kiszewy stawiło się 9 uczestników (no w sumie to była taka frekwencja w stylu LATInO, choć można było liczyć na więcej). O samym marszu można powiedzieć, że był w stylu old school - pełne czarno-białe mapy, brak kombinacji, całkiem długa trasa, ognicho. Więcej o marszu można poczytać w relacji Czępy. Z pewnością można tutaj czuć spory niedosyt... Była nawet trasa kajakowa przygotowana i tylko chętnych nie było... A szkoda... Aaa i zdjęcia mamy z Moczarów nawet.

Drugim marszem była Baja. Początkowo to Baja miała otwierać puchar ale jak widać wyszło inaczej. Tak więc Kosa (główny organizator tego melanżu z mapą) miał nieco więcej czasu aby marsz był zapięty na ostatni guzik. Okazało się, że Baja na ostatni guzik dopięta na pewno nie była (no ale Kosa lubi w rozpiętej koszuli chodzić), a po małym zamieszaniu w związku z wynikami można było nawet sądzić, że kolejne guziki z tej koszuli są wciąż rozpinane. O marszu można nawet powiedzieć, że był całkiem udany. Choć my wormsy nie byliśmy dumni z organizacji jaką zaprezentował Kosa... Ale to już pozostanie tajemnicą w naszych szeregach. Znowu były perskie klimaty, znowu odczytywanie historii, był nawet wymysł Kosy - obszar obowiązkowego przebycia. Nie było za to wzorcówki (bo Kosa zapomniał), nie było wyników zaraz po marszu, nie było też takich wariacji jak przed rokiem... Ale to może dlatego że Kosę noga bolała, stękał i kulał. Baja wywołała w nas mieszane uczucia, choć można ją zaliczyć raczej na plus. Za rok przekonamy się jakie wnioski wysunął Mariusz. Najbardziej zadowalająca była bez wątpienia frekwencja, udział wzięło aż 18 osób. Tutaj znajdziecie krótką relację autorstwa Kosy. A tutaj zdjęcia.

Tydzień po Baji zobaczyliśmy jak powinien zostać zorganizowany wzorowy marsz. Mam tu na myśli Monopoly organizowane przez Natalię, Oliwię, Piotra i Filipa. Był to marsz z najwyższej półki, takiej niedostępnej dla innych. Takiej półki gdzie to najlepsze smakołyki tam się mieszczą i nijak nie idzie do tej półki dosięgnąć. My robale jesteśmy zgodni co do tego, że był to najlepszy MnO w tej edycji LATInO, a bez cienia przesady można też pokusić się o stwierdzenie, że był to jeden z najlepszych marszy w jakich w ogóle mieliśmy przyjemność wziąć udział. Perfekcja aż zwalała z nóg. A co zresztą będę pisał, już raz pisałem relację, nie będę się powtarzał. To nie jest wiersz żeby tu powtórzenia stosować. Monopoly będziemy też pamiętać również dlatego, że poszliśmy tam z buta. W taki sposób na marsz jeszcze nigdy się nie dostaliśmy. I fajnie było, to był bardzo wakacyjny weekend. W Monopoly wystartowało aż 20 osób i był to najlepszy wynik w LATInO. Pod tym linkiem znajdziecie foty z imprezy.

To łażenie na piechotę spodobało się nam do tego stopnia, że w następnym tygodniu postanowiliśmy po raz kolejny iść z buta. Tym razem w przeciwnym kierunku, do Skrzyni aby wziąć udział w nowym marszu sióstr Danielewicz o jakże tajemniczo dziwacznie brzmiącej nazwie - Sellrow. Sama nasza wyprawa była niezwykle śmiechowa i pełna wariacji. Razem z nami szedł również Filip. Nocny marsz, świetliki, Kosa zaklinowany w moście, Kosa jako geokret, szukanie skrzynek, nocleg nad jeziorem, kąpiele we Wdzie. Warto było. A marsz jak to zwykle u sióstr Danielewicz bywa, stał na wysokim poziomie. Tego się można było spodziewać. Fajny motyw główny (istoty pozaziemskie i kręgi w zbożu), kręcący się gdzieś w pobliżu obcy, nienaganne wykonanie map w Ocadzie, sielska atmosfera. Kolejny wspaniały marsz. W Sellrow wzięło udział 11 osób. Relacji z marszu niestety nie ma bo Kosie nie chciało się pisać... Ale mamy przynajmniej zdjęcia upamiętniające przybycie obcych do Skrzyni.

Na kolejny marsz ponownie udaliśmy się do Czerska. Tym razem na inowską bitwę Grunwaldzką organizowaną przez braci Witkowskich. Tak jak i u sióstr, tak również u braci Witkowskich poziom jak zwykle jest wysoki. A rzekłbym nawet, że te Wicina są coraz to lepsze. W ogóle to te rodzinne marsze dobrze wychodzą. Może też wciągnę siostrę do następnego Wormsaka to wtedy może lepiej wyjdzie. Nasz start na WicInO 1410 przemilczymy bo do udanych z pewnością nie należał. Chyba najlepiej ten występ podsumowały słowa Kosy, który stanowczo zwrócił się do mnie gdy myślałem nad mapą "nie kombinuj Dżeki" Tak właściwie to były chyba najlepsze mapki jak dotąd na WicInO. No a my uzbieraliśmy prawie 1410 punktów karnych... W marszu wzięło udział 15 osób co było satysfakcjonującym wynikiem. Relacji znowu nie ma, znowu miał zająć się nią Kosa, i znowu mu się nie chciało... Dobrze, że mamy chociaż kilka zdjęć.

Kolejnym marszem były Wąsy Szlachcia. Ależ to było zaskoczenie! Wszystko tu było zaskakujące! Organizator, nazwa, miejsce, sam marsz, mapki! Ale co lepsze - wszystko to wypadło rewelacyjnie! Ten marsz był czarnym koniem LATInO! Znowu tutaj nie będę się rozpisywał bo napisałem relacje (ja się nie lenie). Ale powiadam wam panie i panowie, toż to był jeden z lepszych marszy w tym roku! Rybak zaliczył prawdziwe wejście smoka (a może wyjście smoka z jaskini?). Relacja jest tutaj (tam jest taka relacja w relacji, to się połapiecie w tym) a kilka zdjęć znajdziecie tutaj bo nasza autostopowa "podróż życia" miała swój początek właśnie na Wąsach. No, a w marszu tym wystartowało 10 osób.

Potem był marsz Gromusia, który przełożył termin swojego marszu. Nas na tym marszu zabrakło bo byliśmy wtedy gdzieś hen daleko, ale z relacji dziewczyn wynika że było niezwykle sympatycznie! I Gromuś nawet gofry zrobił! O ile się nie mylę marszu wzięło udział 8 osób (ale nie wszystkie wzięły udział w dwóch etapach). Tutaj znajdziecie wyniki i krótką relację (też Mini tak jak nazwa marszu). A zdjęcia Mini Rajdu Mieszanego są tutaj.

Następnym marszem (zaraz po naszym powrocie) było RaFInO organizowane w naszej rodzinnej Bytoni. Frekwencja znowu niestety była słaba. Zaledwie 6 osób wystartowało. Był to najsłabszy wynik w tej edycji Pucharu. Sam marsz był dobry, bez rewelacji, ale też bez żadnych wpadek. Dobrze wykonana mapa w Ocadzie, przyjemna trasa. Wszystko tak jak należy. Tutaj krótko napisałem coś o tym marszu. Zdjęcia są tutaj.

Ostatnim, kończącym zarówno puchar jak i wakacje marszem było organizowane przez SW4 Bongo. Tym razem organizacją zajęła się Beata w mojej skromnej asyście. I Beata nawet rogaliki zrobiła! Marsz również bez większej pompy, na luzie, bez szału. Frekwencja znowu malutka - tylko 8 osób. Nie ma co za dużo pisać bo przecież niedawno napisałem krótko o Bongo. I tam też jest link do zdjęć.

W ten sposób puchar dobiegł końca. Pod tym linkiem znajdziecie wyniki. Wyniki również dzięki Jr prezentujemy poniżej.



Gratulujemy zwycięzcy - Filipowi, który okazał się najlepszy. Co warte podkreślenia wziął on udział w aż 8 marszach! Jak widać obecność i konsekwencja popłacają. Po piętach deptał mu od pewnego czasu Gromuś, który wystartował zaledwie w pięciu marszach i zdołał zdobyć aż 49 na 50 możliwych punktów! Ostatnie miejsce na podium zajął leniwy, acz regularnie startujący Czępa. 

Brawa dla najlepszych ale również brawa dla pozostałych osób, które wzięły udział w LATInO II. Mamy nadzieję, że świetnie się bawiliście tymi marszami. W całym LATInO II wzięło udział 60 osób, co jest na prawdę niezłym wynikiem. W roku ubiegłym uczestników było 34 więc w tym roku wynik polepszył się o prawie 50%! Marszy również było więcej niż rok temu bo aż 9. Sam puchar również trwał dłużej bo rozgrywał się od 12 czerwca aż do 28 sierpnia. 

Najwyższą frekwencją mogą pochwalić się organizatorzy Monopoly (20 uczestników), najsłabiej wyglądało to na RaFInO (6 osób). 

Najważniejsze w całym LATInO jest to że coś w te wakacje się działo! Wystarczyło tylko ruszyć tyłek aby móc nieźle się pobawić z mapką w lesie. My robale wspaniale wspominamy drugą edycję LATInO, to była przepyszna zabawa i mamy nadzieję że również wam się podobało.

Podsumowując: druga edycja LATInO, tak samo jak edycja poprzednia okazała się sukcesem. I z tego trzeba się cieszyć!

To w takim razie do zobaczenia na kolejnej edycji LATInO, która prawdopodobnie już za rok! (o ile będą chętni).

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets