wtorek, 4 stycznia 2011

Podsumowanie roku 2010

Za nami kolejny rok. Wierzyć się nie chce, że ten czas tak śmiga. Już po raz trzeci, rok zaczynamy podsumowaniem ubiegłego roku. Działo się jak zwykle dużo, a może i nawet jeszcze więcej niż kiedykolwiek. 2010 rok był dla nas ekscytującym czasem, bardzo intensywnym, w wieloma wariacjami oraz zaskakującymi zwrotami akcji. Czas aby podsumować ostatnie 12 miesięcy, miesiąc po mięsiącu wymieniając najważniejsze wydarzenia. A na koniec zobaczymy ile postanowień noworocznych udało nam się wcielić w życie i je zrealizować choćby w jakimś tam stopniu. No to zaczynamy.

W styczniu na dobrą sprawę nie działo się nic ciekawego. Puchar ZIMnO trwał w najlepsze, a my bardzo ładnie w nim uczestniczyliśmy. W samym tylko styczniu wystartowaliśmy w trzech marszach z czego najlepiej wspominamy diabelsko mroźne i lodowate Rubikowanie. A takie Sunday InO to nawet udało nam się wygrać. Styczeń to również problemy egzystencjalne Czępy, które przez praktycznie cały okres zimowy trwożyły resztę ekipy. Na szczęscie jakoś wraz z końcem zimy Czępa wyszedł z tego egzystencjalnego kryzysu. A no i jeszcze w styczniu dopięliśmy do końca kalendarz PBT, który liczył sobie aż 11 imprez. To był udany początek roku.

Luty był tak trochę okresem stegnacji. Chyba byliśmy już trochę zmęczeni zimą i brodzeniem w śniegu. Z ważniejszych wydarzeń w tym miesiącu wymienię dwa: koncert Turbo w Chojnicach (na którym byłem z Radkiem i był to jeden z lepszych koncertów na jakich byłem) oraz WalentInO, które odbyło się dzień później. Jest to ciągle jeden z najbardziej wariacyjnych występów w naszej historii. Duża w tym zasługa Pondżola dla którego był to niestety jedyny marsz w tym roku.
Rozpoczęliśmy również prace nad KKInO czyli marszem, który organizowaliśmy w kolaboracji z 1.KDH. Co ważne w lutym ruszyła również oficjalna stronka PBT.

W marcu byliśmy już nieco aktywniejsi. Korzystając z ferii wybraliśmy się nawet na keszowanie po Chojnicach, po którym mieliśmy mieszane uczucia. Potem dalej skupiliśmy się na organizacji KKInO i w sumie wypadło nieźle choć nie tak jak chcieliśmy. Swój wielki sukces osiągnął Pondżol, który zakwalifikował się na Mistrzowstwa Polski w biegach przełajowych. Zachęceni sukcesami Pondżola również i my (Kosa i ja) zaczęliśmy znowu biegać. Poza tym ja wystartowałem w Bielowszczaku i tym samym był to pierwszy występ członka SW4 w tej edycji PBT. Oprócz tego zająłem się również rysowaniem czego efekty możecie od czasu do czasu oglądać na blogu. Rozpoczęliśmy też prace nad IV Wormsakiem. Beata jakoś w marcu wstąpiła do KDH i od tego czasu od czasu do czasu wyjeżdżała na biwaki, obozy i inne akcje.

W kwietniu, co oczywiste, prace nad Wormsakiem nabrały rozpędu. I było świetnie bo jeszcze nigdy tak fajnie nie bawiliśmy się przy organizacji marszu. Kwiecień to przede wszystkim czas, w którym kombinujemy nad Wormsakiem. Załatwiamy sponsorów, robimy filmiki itd. itp. Wystartowaliśmy również w dwóch marszach PBT. Podprowadzono nam rowery. Zaliczyliśmy koncert Holy Smoke w Czersku. Nadal biegaliśmy, coraz więcej i lepiej. Wystartowaliśmy nawet w Biegu Trzeźwościowym. Pondżol udanie wystąpił na Mistrzostwach Polski i zajął 66 miejsce. Ogólnie to w kwietniu nabieraliśmy rozpędu i rozkręcaliśmy się coraz mocniej. Ważnym wydarzeniem w kwietniu była przeprowadzka Czępy do przyczepy. Od tego momentu Kosa zyskał nowy, szalony dom, a my bywaliśmy tam niezwykle często. Kilku naszych przyjaciół również odwiedziło "przyczepę flamenco" co bardzo nas cieszyło.

Maj to dla nas przede wszystkim czas Wormsaka. Tym razem udało nam się zorganizować dobry marsz i jesteśmy bardzo zadowoleni. Przez prawie cały maj ciągle żyliśmy Wormsakiem. Założyliśmy również swojego pierwszego kesza związanego właśnie z Wormsakiem. W ogóle maj był dla nas bardzo fajny, byliśmy z siebie dumni, że tak nam się udało oraz z tego że wszystkie wormsy tak fajnie pracowały nad wormsakiem. Kosa i ja ciągle biegaliśmy i w maju osiągnęliśmy apogeum. Pobiliśmy nasz rekord - 7km w 30min po czym... przestaliśmy biegać. Za bardzo daliśmy sobie w palnik i się przemęczyliśmy niestety. Ale już wiemy przynajmniej, że się tak nie robi. W ostatni weekend maja tradycyjnie wzięliśmy udział w X już Borowiackim MnO. Rozpoczęliśmy też zapisy do drugiej edycji LATInO. Było dobrze, ba, nawet bardzo dobrze.

W czerwcu dopięliśmy do końca kalendarz LATInO, w którym znalazło się tym razem 9 imprez. Czępa zaliczył też pierwszy marsz w LATInO czyli Moczary i razem z kumplami z LuksPolu wywalczył pierwsze miejsce. Oprócz tego wystartowaliśmy też w Lecie nad Wdą. Sami również zorganizowaliśmy Baję, nad którą miał czuwać Czępa. Marsz średnio się udał i nie miał polotu do pierwszej Baji no ale cóż. Zawsze to jakieś doświadczenie. Razem z dziewczynami byłem na Lednicy i było fajowo. Do dziś siedzi mi w głowie piosenka "tak, tak panie" Byliśmy też na koncercie Comy ale Coma jest do bani. Przebąkiwaliśmy również o tym, żeby w te wakacje ruszyć gdzieś na jakąś wycieczkę. Bo jak nie teraz to kiedy? Byliśmy również na koncercie w Czarnej Wodzie i co cieszy byliśmy tam w czwórkę. A te wypady, na których jest nas więcej cieszą najbardziej. Zmieniliśmy też z lekka wygląd stronki żeby było ładniej.

Genialny w naszym wykonaniu był lipiec. Gosia wybrała się na konwent japonistyczny. My zaczęliśmy jeździć stopem i wkręciliśmy się na całego. Gdzie tylko się dało, śmigaliśmy właśnie stopem. Zaczęliśmy robić sobie piesze wędrówki (na Monopoly oraz Sellrow), wybraliśmy się na pamiętną wyprawę keszową do Grudziądza, założyliśmy tam kesza. Obchodziliśmy również siódmą rocznicę SW4. Zaliczyliśmy cztery rewelacyjne marsze w LATInO. Korzystaliśmy z lata ile tylko wlezie. Aż wreszcie 31 lipca Czępa oraz ja, zaraz po Wąsach Szlachcica udaliśmy się w (jak dotąd) podróż życia autostopem. Do samego końca nie wiedzieliśmy czy nam się uda z wielu powodów ale w końcu na dwa dni przed wyjazdem decyzja zapadła. I udało się!

Kolejnym wspaniałym miesiącem był sierpień. My do prawie połowy sierpnia krążyliśmy po Europie. Odwiedziliśmy pięć krajów, łaziliśmy po górach, spaliśmy gdzie się da. Przeżyliśmy wspaniałą przygodę. Dziewczyny w tym czasie były nawet samodzielnie na marszu z czego byliśmy bardzo dumni. Potem Beata wybrała się na biwak pieszy z KDH i to taki fest długi. Gosia przez całe wakacje to ogólnie sporo pewnie balowała i imprezowała. Zaliczyła też masę koncertów, najwięcej z nas wszystkich. Zidek pracował i wstawiał okna. Pondżol był na truskawkach i obozie takim na którym się biegało. Po naszym powrocie staraliśmy się wrócić do rzeczywistości. Ja zacząłem pisać relację (jeszcze jej nie skończyłem, aż mi wstyd. Ale w końcu to skończę). Wystartowaliśmy jeszcze w jednym marszu LATInO. Sami zorganizowaliśmy Bongo. Tak na szybko, taki tam marsz bez historii. W końcu pojawił się Zidek dla którego był to pierwszy marsz w LATInO. Tym samym skończyliśmy kolejną udaną edycję LATInO. Oprócz tego zaraz po naszym powrocie zostałem wciągnięty do bandu. Padła propozycja żeby stworzyć jakiś metalowy zespół. Także od połowy sierpnia gram i idzie coraz lepiej. Po raz kolejny zacząłem biegać, tym razem sam.

We wrześniu Beata była KDH na mistrzostwach polski instruktorów kajakarskich i pomagała w organizacji. Ja ostro grałem na basie. Wrzesień minął mi pod znakiem nieustannych prób. Kosa poszedł do roboty i cały dzień miał praktycznie zawsze z głowy. Wystartowaliśmy w bardzo fajnym marszu BłędzInO. Ja dostałem powołanie aby reprezentować drużynę PBT na DMPach w Czersku. Impreza choć nie była wolna od błędów to i tak była świetna. Wraz z wrześniem rozpocząłem też przygotowania do harpagana polegające na pieszych wędrówkach. A raz to nawet zrobiliśmy jedną pętlę z harpagana w Bytoni.

Kolejnym intensywnym miesiącem był październik. Ja dalej przygotowywałem się do harpagana i biegałem. Kosa pracował. Beata w październiku zdała kursy na ratownika ZHP, a więc tym samym czujemy się bezpieczniej w star worms. W tym miesiącu zaliczyliśmy 3 marsze i każdy wspominamy bardzo fajnie.  Oprócz tego zaraz na początku miesiąca Zidek i Dżeki wystartowali w Powiatowych BnO w Osieku.  Tam odnieśliśmy sukcesy - Dżeki został mistrzem powiatu! Rozpoczęliśmy drugą edycję ZIMnO, bardzo szybko tym razem. I na inaugurację udało nam się zwyciężyć. Ważnym wydarzeniem był dla nas harpagan, na którym każdy z nas poprawił swój wynik, a ja nawet zostałem harpaganem i spełniłem swoje marzenie. Był to dla nas wielki sukces. Dzięki dobremu sercu Daniela z JED team mogłem również wziać udział w spotkaniu keszowym pod Łodzią, które wspaniale wspominam. W trójkę zaliczyliśmy też najlepszy koncert (najlepszy w ogóle) czyli Acid Drinkers na którym to Beata była prawdziwym pupilem chyba wszystkich. Założyliśmy też grupę dyskusyjną, w której omawiamy sprawy związane z SW4. To był kolejny wspaniały dla nas miesiąc. W październiku szeregi Star Worms opuścił Baczagi. Za porozumieniem stron. Nie informowaliśmy o tym ale od tego miesiąca SW4 liczy sobie 6 członków.

Nikt nie spodziewał się tych rzeczy, które działy się w listpoadzie. Mam tu na myśli smutne wydarzenie jakim było odejście Kosy ze Star Worms, któremu towarzyszyło sporo emocji. Na szczęście rozbrat ze swoimi braćmi trwał zaledwie cztery dni, wszystko sobie wyjaśniliśmy i teraz jest tak jak być powinno z czego jesteśmy szczęśliwi. Z tą właśnie aferą będzie kojarzył nam się niestety listopad. Oprócz tego zaliczyliśmy również trzy marsze (Wygoniec, Szago oraz GromInO). Dopięliśmy do końca kalendarz ZIMnO. Zmieniliśmy swoje logo.

Dużo spokojniejszym miesiącem był grudzień. I dobrze. Byliśmy na koncercie Majestic i fajnie go wspominamy (szczególnie dziewczyny). Wystartowaliśmy w dwóch marszach - fajowym Astrum gdzie cieszył nas nasz skład jak i zwycięstwo oraz jak zwykle świetnym WicInO gdzie sobie powariowaliśmy.

Ok tak właśnie wyglądał miesiąc po miesiącu w roku 2010.

Teraz troche o innych sukcesach, wydarzeniach, trochę statystyk.

Najpierw stronka. W tym momencie nasz blog ma już dwa lata. W roku 2010 nastukaliśmy aż 180 postów! To jest praktycznie 1 post na dwa dni! Poprawiliśmy tym samym wynik sprzed roku gdzie nabiliśmy 153 posty. To co cieszy to to, że kilka tekstów napisała również Gosia, czasem Zidek coś odwalił. Fajnie też, że podczas gdy my jeździliśmy po Europie dziewczyny pięknie zajmowały się stronką. To bardzo nas ucieszyło.
Zapełniliśmy nawet całą naszą galerię i musieliśmy utworzyć nową. W tym roku dalej mamy zamiar pstrykać foty ile wlezie. Bo przecież każdy lubi pooglądać tzw szneki i inne takie. Poza tym teraz Gosia ma taki sprzęcior, że powinniśmy lepiej wychodzić na tych zdjęciach.
Nasz blog robi się coraz popularniejszy. W roku 2009 stronkę odwiedziło jakieś 1700 użytkowników.  Stronkę w roku 2010 odwiedziło ok. 2700 użytkowników! To jest nasz wielki sukces bo dzięki stronce propagujemy imprezy na orientację.
W październiku zanotowaliśmy rekord oglądalności. Stronkę odwiedziło wówczas aż 490 użytkowników. Cieszy nas również stale powiększające się grono osób, które regularnie nas czytają. W grudniu np. stronkę odwiedziło aż 82 użytkowników powracających.
Średnio dziennie odwiedza nas 34 użytkowników, tygodniowo 135, miesięcznie natomiast  292. Liczby te stale rosną.
Dziękujemy wszystkim osobom, które odwiedzają naszą stronkę. Również tym, którzy niekoniecznie czytają teksty. Bez was stronka nie istniałaby. Dziękujemy również za wszystkie pozostawione na stronie komentarze. Ja ogromnie dziękuję wszystkim osobom, które osobiście chwaliły nas za nasze teksty. Jest to szalenie motywujące i miłe zarazem. Wielkie dzięki!

A tu jeszcze trochę zobrazowanych statystyk. Bo większość ludzi to wzrokowcy. Szczególnie faceci o czym niejedna kobieta się przekonała.




To był całkiem niezły rok jeśli chodzi o keszowanie. Tzn. jeśli wziąc pod uwagę ilość keszy. Bo dni spędzonych na keszowaniu było niewiele. Najwięcej zebrałem ja, potem Kosa. Reszta wormsów nie była w tym zbyt aktywna. Podziękowań nigdy za wiele dlatego Kosa i ja bardzo dziękujemy kolejno ekipie JONF oraz Danielowi z Jed Team za możliwość wspólnego keszowania.

Jeśli chodzi o nasze bieganie to hmm... Średnio jesteśmy zadowoleni. Kosa przebiegł jakieś 150km chyba w całym roku. Ja przebiegłem trochę ponad 400km. Biegaliśmy nieregularnie i przyznajemy się - jesteśmy dętkami. Ale poprawimy się.

Teraz trochę o marszach. W PBT było odlotowo. Pisałem już podsumowanie PBT więc nie będę się powtarzał. LATInO i ZIMnO zyskują coraz większą popularność no i jest superancko. O to chodzi. To kolejny sukces. Naszego Wormsaka również zaliczamy jako nasz wielki sukces. Może nie będę tutaj za dużo o marszach pisał i zobrazuję to wszystko tabelką. Ogólnie to był to najlepszy marszowy rok w naszym wykonaniu. Star Worms było reprezentowane na aż 31 marszach!!! Szalony wynik!




Koncertowo było trochę gorzej niż w 2009. Ale i tak było nieźle. Najlepszy koncert to zdecydowanie Acid. A poza tym to najlepsze koncerty to te na które wybieramy się w liczniejszym gronie. Nie będę ich tu wyliczał bo nie było ich na tyle aby to robić. Wymienię tylko niektóre zespoły, które mieliśmy okazję zobaczyć na żywo: Turbo, Holy Smoke, Coma, MDR, USB, Jordan, Acid Drinkers, Majestic.

Na koniec jeszcze tylko dodam, że jestem dumny z siebie, że wziąłem się za czytanie książek i przeczytałem 28 pozycji. I czuję się yntelygentny dzięki temu.

Wypadałoby też odnieść się do naszych planów z roku 2010. Ile z nich udało nam się zrealizować. Chyba wszystkie prócz półmaratonu. Bo tak jest w Star Worms - tu się przechodzi od słów do czynów! a nie!
Dobra, czas zakończyć to podsumowanie i pisać kolejnego posta z planami na rok 2011! A tych będzie sporo.

Ten rok przebił chyba wszystkie poprzednie w historii Star Worms. Tyle rzeczy nam się udało. Na tylu marszach byliśmy. Przeżyliśmy wiele przygód. Byliśmy na wielkiej wycieczce. Zaliczyliśmy świetne koncerty. Ja gram w zespole. Ukończyłem harpagan. Zorganizowaliśmy świetnego Wormsaka i kilka mniejszych marszy. Keszowaliśmy. Sami założyliśmy dwa kesze. Poznaliśmy nowych ludzi, zacieśniliśmy przyjaźnie, odkryliśmy nowe miejsca, stwarzaliśmy wariacje, rozpropagowaliśmy blog, propagowaliśmy inicjatywę, udawało nam się praktycznie wszystko. Były też upadki, małe i większe ale podnosiliśmy się z nich jeszcze silniejsi. Zrobiliśmy kilka kroków na przód, ciągle ciągniemy do przodu.

Tak właśnie było, to był rok jeszcze lepszy od tego poprzedniego, a więc... Był to najlepszy nasz rok:)

Obyśmy jeszcze dalej poszli do przodu! Oby rok 2011 był jeszcze lepszy od tego!


Dzięki jeszcze raz przyjaciele! Ten rok był taki również dzięki wam!

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets