niedziela, 31 października 2010

Relacja z koncertu Acid Drinkers

Te bazgroły pod spodem to dedykacja
dla SW4 od Jankiela. Od Ślimaka też mamy

Ostatnio jest tak, że Star Wormsy mało jeżdżą na koncerty, bynajmniej takie większe. Jednak kiedyś trzeba złą passę przerwać. No i to się stało 30 października 2010 roku, kiedy to właściwie na ostatnie dni się dowiedzieliśmy, że w Chojnicach będzie koncert Acid Drinker. No i pomimo tego iż, że nie planowaliśmy, to postanowiliśmy podjąć decyzję i jechać na koncert. Skład SW4 na koncert był 3 osobowy, bo jechali: Czępa, Dżeki i Beata. Na koncert wyjechaliśmy kilka minut po 17. Ja byłem jeszcze trochę połamany i się zastanawiałem czy jechać, bo bałem się, że nie dam rady poszaleć, bo przecież jak
Acid grają, to jest nawalanka więc nie jak to ze mną będzie. No, ale w końcu się namyśliłem i jechaliśmy. Na miejscu byliśmy około 18, więc była jeszcze godzinka czasu. Dżeki z Beatą poszli po skrzynkę, która była w pobliżu, ja natomiast nabierałem sił przed koncertem i postanowiłem się zdżemnąć w samochodzie. Po chwili jak wrócili, to poszliśmy na miejsce, gdzie ma się koncert zacząć i czekaliśmy na otwarcie. Przed koncertem się dowiedziałem, że przed Acidami będzie grał zespół Mouga. Wcześniej nie znałem tego zespołu. No i zanim zaczęli grać, to trochę długo trwało rozstawienie sprzętu i po około pół godziny zaczęli grać. Niestety nie wiem nawet jakie utwory owy zespół grał, ale ja powiem tyle, że grali na prawdę fajnie, tym bardziej, że po nich zaczną grać Acidzi. Muzycznie pokazali się z dobrej strony, bo mieli na prawdę fajne kawałki i też było widać, że perkusista jest już bardziej zaawansowany technicznie, bo potrafił nawet w jednym kawałku uderzyć w kociołek i podbić pałeczkę, że ona po prostu mu się obróciła i grał dalej. Na prawdę, gdy się takie coś widzi i można sobie porównać, ile trzeba grać żeby takie tricki robić. To już jest wyższa szkoła jazdy. A odciągnąć się na chwilę od tekstu, dla przypomnienia, my też mamy zamiar kiedyś założyć zespół, ale ja mam najgorzej, bo nie mam sprzętu. No ale myślę, że kiedyś mi się uda i w końcu zacznę grać. Dżeki natomiast już na basiku sobie gra więc ma o wiele lepiej. Ba - nawet trochę pogrywa sobie w zespole Kingsize. A wracając do koncertu, to też muszę to wspomnieć, że ostatnio weszła moda, na małe talerzyki splash, bo często perkusiści mają je założone na talerzach, dzięki temu mają one krótkie i selektywne brzmienie. To jest taki trochę stylowo podobne granie do old school death metal, z tym, że Mouga, grali własśnie pod Haevy Metal. No i gdy trochę czasu grali, to niektórzy już zaczęli krzyczeć wypierdalać. No dla mnie to jest nie fer, gdyż każdy zespół powinien być witany i żegnany brawami. Ja na przykład nie krytykuję zespołów, którzy nie są znani, bo zawsze można poznać i sprawdzić ich muzykę. Według mnie zespół pozostawił po sobie dobre wrażenie, bo na prawdę się postarali i grali fajnie. No i gdy skończyli, to zaczęli zwijać swój sprzęt i przygotowywać zaczął się zespoł Acid Drinkers. Rozstawianie sprzętu zajęło też około pół godziny więc wszystkim się dłużyło i zaczęli wszyscy krzyczeć kurwa mać Acid grać. Tekst już znany z tego chociażby, że byliśmy już z Dżekim na koncercie, gdzie grali Acid Drinkers we Wrocławiu. No i gdy na scenę już wychodzili Acidzi, to zaczęło się robić ciasno z przodu, bo my wszyscy byliśmy z przodu, żeby chociażby przybić łapę im. No i już gdy weszli na scenę, to dostaliśmy rękę od Titusa,a beatę pocałował w ręke. To jest właśnie, to jaki z niego dżentelmen, gdyż mało się takie rzeczy widzi., to było super wejście. Na samo wejście z utworem Ring of Fire z nowej płyty - My name is Dick Utwór ten jest coverem Jonny Casha. Fish Dick, było ostro. Zaczęło się pogo i wszyscy pchali się do przodu. Co prawda zbytnio nie rozumiałem tego co Titus śpiewa, bo trochę jednak wokal był słabo słyszeć, ale zaczęliśmy wszyscy szaleć. Drugi utwór też był z tej płyty czyli Hit the Road Jack. Utwór ten jest też coverem Ray Charlesa. Też było bardzo ostro i już było wiadomo, że koncert będzie bardzo ciekawy. Następna piosenka też była fajna, bo z płyty Infernal Connection pt. Hiperenigmatic Stuff of Mr. Nothing. Utwór też był mocny i było ostro. Następnie zanim zagrali kolejny kawałem, to Kolejna piosenka była z nowej płyty pt. Bring It on Home zawierająca cover Led Zeppelin. Utwór też świetny tym bardziej, że to był cover Led Zeppelin. To się wszystkim podobało. Następny utwór był z płyty High Proof Cosmic Milk pt. Rattlesnake Blues. Też było super. Kolejną piosenką była piosenka z płyty Strip Tease pt. Poplin Twist. Każdą piosenkę jaką zagrali, to była super. Wykonanie świetne.
Następnie zagrali piosenkę z nowej płyty pt. Bad Reputation będąca coverem Thin Lizzy'ego, która też świetnie brzmiała. Kolejna piosenka jest też coverem, jest to cover Red Hot Chili Peppers pt. Blood Sugar Sex Magik. Kolejny utwór to utwór z płyty Verses of Steel pt. In a Black Sail Wrapped, który był jeszcze mocniejszy niż poprzednie utwóry, tutaj było ostro. Następnie zagrali znaną piosenkę z płyty Are you Rebel? pt. Barmy Army, który też był super i też było ostro. Kolejna piosenka była też coverem, jest to cover Joe'go Dassina pt. Et si tu n'existais pas. Tutaj było zaskoczenie, gdyż tę piosenkę śpiewał Ślimak, a na perkusję zasiadł Titus. To było też świetne. Co prawda piosenka spokojniejsza, ale też super zagrana. Kolejna piosenka była z albumu Broken Head pt. A Rubber Hammer and a Broken Head. Tym razem na wokal powrócił Titus, a Ślimak na perkusję. Następnie ja zacząłem szaleć z taką jedną fajną dziewczyną, z którą wyciągaliśmy ręce do Acidów i się świetnie bawiliśmy. Kolejna piosenka była piosenką z albumu The State Of Mind Report pt. Pump The Plastic Heart. Następnie wszyscy domagali się piosenki Drug Dealer. No i zanim zaczęli ją grać, to Titus powiedział takie słowa: Słyszałem, że ktoś sprzedaje hasz. No i było wiadomo, że zagrają tę piosenkę. piosenka jest z płyty Infernal Connection. Tutaj to była nawalanka, że aż wszyscy coraz bardziej się pchali do przodu, a jeden gość wpadł na scenę. Kolejna piosenka jaką zagrali, to była piosenka też z albumu nfernal Connection The Joker. No i tutaj też było ostro, tym bardziej, że kolejnego gościa chcieli wrzucić na scenę, a Titus powiedział tak: Jak on się rozbije, to nie będę go zbierał. Po prostu luzak jak nikt.
Następnie zagrali kolejną piosenkę z nowej płyty pt. Hot Stuff będąca coverem Donny Sumera. Jeśli chodzi o te piosenki z nowej płyty, to za bardzo ich nie znam, ale na koncercie super wykonane. Następnie zagrali piosenkę też z nowej płyty pt. New York, New York będąca też coverem, cover Franka Sinatry. Po tej piosence wszyscy wyciągaliśmy ręce, a najwidoczniej Titus Beacie przypadł do gustu i ją rozczuchrał. To jest na prawdę klasa światowa, gdy wokalista jest do ludzi i się nie ma za jakiegoś gwiazdora. Jednak i tak zespół jest wielką gwiazdą. Następnie zagrali piosenkę pt. Pizza Driver piosenka z płyty Vile Vicious Vision.Po tej piosence zespół już chciał zakończyć grać, jednak wszyscy się domagali się żeby jeszcze grali. No i po chwilowej przerwie weszli ponownie na scenę i Titus powiedział tak: Widzę, że macie państwo jeszcze ochotę. Dla takiej wspaniałej publiczności aż chce się grać. No i zagrali jeszcze jedną i ostatnią piosenkę z nowej płyty pt. Love Shack jest to cover The B-52s. No i tym razem już to był koniec i pięknie podziękowaliśmy za tak wspaniały koncert. To było potężne uderzenie jakby się oberwało z granata. Wszystkie utwory przygniatały w ziemię i człowiek stał się rozmiaru mrówki. Zawsze człowiek sobie myśli jak można tak wspaniale grać. No i są takie zespoły, które robią to dla przyjemności i publiczności. No i gdy już koncert się skończył, to postanowiliśmy poczekać, gdyż mieli się pojawić i chcieliśmy za wszelką cenę mieć z nimi zdjęcia. Poczekaliśmy kilkanaście minut i poszliśmy na zaplecze, gdzie się dowiedzieliśmy, że można z nimi zrobić sobie zdjęcia. Jesteśmy super gośćmi, gdyż mamy z nimi zdjęcia, co prawda nie z całym zespołem, ale mamy ze Ślimakiem oraz z Jankielem. Bo Titus i Popcorn już poszli spać, gdyż jeszcze mają grać w Bydgoszczy. Po prostu to był piękny i wspaniały dzień, bo rzadko kto ma okazję mieć zdjęcia z takimi wielkimi gwiazdami jak Acid Drinkers. Po prostu to był wspaniały koncert i świetnie się na nim bawiliśmy. Gdy już mieliśmy zdjęcia, to jeszcze się chwilę tam kręciliśmy i potem pojechaliśmy do domu, ale tknęło nas żeby wjechać do Czerska na pizzę. Gdy czekaliśmy na pizzę, to se wspominaliśmy koncert i po prostu tego dnia dla nas było wszystko super. Gdy dostaliśmy pizzę, to ją zjedliśmy i pojechaliśmy do domu, zakończając ten wspaniały dzień. Oby takich więcej.

Zdjęcia z koncertu (nie tylko naszego autorstwa ale chyba za to że dorzuciliśmy je do galerii nikt nas do sądu nie poda) możecie obejrzeć tutaj. (dop.Dżeki)

1 komentarz :

  1. Ja też muszę tutaj nieco dodać od siebie.

    To był najlepszy (a na pewno jeden z najlepszych) koncertów na jakim byliśmy. A złożyło się na to kilka czynników.

    Choćby samo to, że to przecież grają Kwasy! Już samo to powoduje, że coś w człowieku wrzy i drży. Z zasady kwasy wywołują takie emocje.

    Tutaj na tym koncercie wszystko było kapitalne. Nawet to, że nas tak cisnęli. I cisnęli nas do samego końca. Ale co tam, grunt że my wciśneliśmy się na sam przód. Metr od acidów.

    Acid za to nie wciskali kitu ale wcisnęli nas w ziemię. Chociaż z samego początku Titus zrobił na nas (w szczególności na Beacie) takie wrażenie, że omal nie unieśliśmy się w powietrze jak baloniki. Bo oto ni stąd ni z owąd, taki kwasożłop, brutal, twardziel i bezczelny typ okazał się gentelmenem pierwszej klasy i szarmancko z całą dostojnością ucałował Beatę w rękę. Obyczaje szlacheckie wróciły na salony, a Beata tym samym została pierwszą damą Acid.

    I była nią przez cały koncert, po koncercie. I nadal nią jest.

    Bo nie tylko u Titusa Beata miała wyjątkowe względy. Popcorn niby strzelał jakieś tam miny ale co chwila patrzył czule w stronę Beaty.

    Potem niejednokrotnie unosiliśmy się w powietrze. Taki tam był ścisk, że momentami nogi wisiały nam w powietrzu. Grawitacja przy kwasach nie działa tak jak powinna.

    A koncert trwał w najlepsze. Niektóre kawałki robiły z nas taką mokrą, lepką, miazgę. Te wszystkie pieśni ze starych płyt nadal rządzą. No i był drug dealer, to był prawdziwy dopalacz na scenie! A numery z nowej płyty też świetnie się sprawdziły, bawiliśmy się doskonale. Fajnym momentem była zmiana ról. Ślimak pojawił się na wokalu i aż tak jakoś rozczulająco się zrobiło! Klasa! U Acid widać, że oni bawią się swoją grą, tą muzyką. Te wszystkie improwizacje powalają na kolana.

    Jakby tego było mało, nasza dama otrzymała od acidów wodę. Taką kwasową. Ktoś chwycił za butelkę, nagle wyrósł las rąk ale butelkę dostała akurat nasza szczęściara. To się nazywa urodzić pod szczęśliwą gwiazdą. Gwiazdą którą nazywamy star worms!

    Ale aż tak różowo to nie było. Tzn różowo pewnie też bo różne światła tam puszczali ale wiecie chodzi o to, że momentami było ciężko. I jak w życiu, trzeba było walczyć o swoje, walczyć o pozycję. Drapali nas, pchali się, wciskali łokcie ale my do samego końca byliśmy nieugięci (chociaż w pozycji ugiętej i naChylonej byliśmy wiele razy) i wytrwaliśmy na samym przodzie. Nie raz trzeba było komuś pociągnąć w żebra, ryknąć i zionąć ogniem ale udało się, byliśmy z przodu do samego końca.

    Ale to nie koniec przygód, które tym razem gwarantowała nam Beata. Najwyraźniej zatwardziałym metalom mięknie serce (innym pewnie drętwieje) w kontaktach z naszą acid damą. Bo gdy Beata udała się prosić o bilet, to czym prędzej z pełnym przejęciem zaopiekowało się nią kilka skórowców. I tym sposobem Beata wkręciła nas na zaplecze (my w tym czasie wyczekiwaliśmy na dworzu, marznąc, z myślą że może wyjdą i zapolujemy na autograf).

    Na szczęście nasza dama, zaznajomiona już z acidami osobiście, wprowadziła na zaplecze również i nas. Dlatego też udało nam się trochę z gwiazdami pogadać.

    I tu był największy dla nas wszystkich szok. Bo takie wielkie gwiazdy jak oni, momentami wydawało się jakby bił od nich majestatyczny blask, okazały się super luzakami! Szczeny opadają, to jest prawdziwa klasa. I jeszcze z jaką troską i dbałością oni podchodzą do fanów! Mieliśmy tego żywy dowód kiedy Beata spytała się Jankiela czy może się do niego przytulić (na potrzeby foty, żeby było jasne) a w odpowiedzi usłyszała: ale ja jestem cały mokry!

    I tym sposobem dostaliśmy od acids dedykację:)

    Więcej takich koncertów, więcej acid! Dzięki za ten koncert!

    A po koncercie mieliśmy oczywiście zaKwasy. A może raczej poKwasy? No wiecie, taki stan który wywołują acid drinkers.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets