środa, 15 kwietnia 2015

bieg szpęgawski


W minioną sobotę wzięliśmy udział w biegu szpęgawskim. Z początku nie planowałem tam startować bo w zasadzie nie interesują mnie tak krótkie dystanse. Nie jestem jakimś sprinterem pędziwiatrem i raczej wolę te dłuższe biegi. Co się w takim razie stało takiego, że jednak zaliczyłem Szpęgawsk? Coś co jak dla mnie przejdzie do pięknej historii, może nawet spełnienie jakiegoś takiego małego marzenia, po prostu coś bardzo fajnego. Razem ze mną w biegu wystartowała moja mama!


Zawsze trochę zazdrościłem startującym razem rodziną. Są takie przypadki, np. pozdro dla ekipy Fryca czy też FF & JF! :) z marszy na orientację. Na MnO to często chodzą całe rodziny, na biegach czasem jest podobnie. Syn startuje z ojcem, czasami jest też i mama. Nie wiem, może jeśli uczestnik jest młodszy to wolałby startować bez rodzica i może nawet ktoś taki twierdzi, że to obciach startować z tatą. Może tak. Ale ja mam już tyle wiosen na karku, że wiem że takie wspólne starty to jest coś pięknego! No i chciałem tez w końcu coś takiego zaliczyć. Dlatego też namówiłem moją mamę do startu :)

wesoło przed biegiem
Mama zawsze była aktywna sportowo ale jakoś tak w tamtym roku zaczęła biegać. Dość dużo i regularnie. Więcej, dalej i więcej. Aż w końcu przyszły takie dni, że moja mama biegała nawet po 7 km dziennie! Po cztery czy pięć razy w tygodniu! Aż mi czasem było wstyd, że ja się lenie i nie chce mi się biegać albo że dziś luzuję i biegam tylko dychę, a tymczasem moja mama tak ostro ciśnie po 7km. Mało tego w bieganie wkręciła też naszą sąsiadkę i często wspólnie pokonywały kilometry. To się działo! Zresztą tu u nas w domu to bieganie jest jednym z naszych najczęstszych tematów. Ciekawe w ilu domach tak jest?

Potem przyszła zima, forma mamy nieco spadła ale... już jak tylko w lutym nieco się wypogodziło to już ruszyła na szlaki budować formę! Do tego stopnia, że udało jej się już nawet pokonywać dystanse ponad 8kilometrowe!!! Wtedy padł pomysł "a może by tak mamę zapisać na zawody?" Z początku sceptycznie do tego podeszła ale udało mi się ją zachęcić. W ten oto sposób 11 kwietnia razem stanęliśmy do startu!

Tu już niemal końcówka. W tle spalony młyn, fest.
A tu mama nie daje za wygraną na końcowych metrach!

Oboje w nowych butach, mama nowy strój bo przecież trzeba się prezentować. Było trochę emocji przed startem, może więcej niż trochę. Ale wszystkie pozytywne! Co to będzie, jak to będzie wyglądało, jak się będzie biegło. Przecież dla mojej mamy był to debiut. Ale chciałem żeby i ona zasmakowała tych pozytywnych emocji które towarzyszą biegom tego typu. Pojawiają się super fajni ludzie, atmosfera jest świetna, a bieg potrafi dać sporo satysfakcji. Tak właśnie było.

Ruszyliśmy z miejscowości Szpęgawsk. Tam zawsze jest start. Na starcie nieco ponad 500 ludzi. Było bardzo gorąco, co za ciepły dzień - ponad 26 stopni! Na starcie wielki ścisk, wszyscy ustawili się na przedzie. Ciężko będzie się z początku przecisnąć. Mama razem z sąsiadką ustawiły się z tyłu, nie będą forsowały tempa, przecież nie przyjechały tu bić rekordy ale po fajną zabawę. Ja nieco bardziej z przodu. Przed startem znajduje mnie Jacek, z którym swego czasu pracował Kosa. Trochę gadamy. Potem odnajduję pana Zbyszka Świerczyńskiego. Zastanawiałem się czy nie trzymać się blisko niego bo on zawsze trzyma świetne tempo. Zrobiłem jednak inaczej i chyba wyszedłem z tym średnio.

Ten kciuk to taka ściema, że pocisnę jeszcze.
Start! Ścisk fatalny! Ktoś tam prawie się przewrócił, są przepychanki. Ci wolniejsi już zostają z tyłu, na pierwszych metrach. Ci dalej ustawieni próbują się przebić. Po kilkuset metrach cała stawka rozciąga się niczym długi wąż na asfaltowej drodze. Można podkręcić tempo. Zacząłem szybko i jak się potem okazało zbyt szybko. Chciałem w końcu złamać 4 minuty na kilometr, to by było fajne tempo. Nie udało mi się jednak, zabrakło nieco. Przede wszystkim zabrakło mocy na końcówkę. Jestem przyzwyczajony do podbiegów, ten jednak mocno dał w kość. No i ten upał! Sucho w gardle. Zastanawiam się jak tam idzie mamie, czy wszystko wporzo. Sam będąc jakieś półtora kilosa przed metą zdaję sobie sprawę, że już nie pocisnę. Że pewnie będę finiszował na oparach. Tak niestety było. Uzyskałem czas 23:41 na 5,8km co daje 4:04min na kilometr. Tak sobie. Ale coś czułem przed startem, że to nie będzie mój dzień. Zresztą, przecież nawet nie planowałem startować. Liczy się dobra zabawa mojej mamy.

ja medal dostałem.

Wbiegając na stadion otrzymuję wielki doping od Beaty, Beci oraz Kuby. Strzelają fotki i głośno mi kibicują, to było ekstra. Jakoś tam dobiegam do mety, dostaję medal. Potem czym prędzej pędzimy żeby ustawić się w dogodnym miejscu do dopingowania mamie! Po kilku minutach widzimy ją! Wygląda świetnie, jest uśmiechnięta i my kibicujemy z całych sił! Wbiegam na stadion i ostatnie 300 metrów biegnę razem z nią żeby jeszcze ją zdopingować. Na końcówce mama oczywiście jeszcze przyśpiesza! Czyli finiszuje lepiej ode mnie! Uzyskuje wspaniały czas, najlepszy dla niej jak dotąd - 36min!!! Jest super!

mama na finiszu!!!
Dobra do tego momentu wszytko było elegancko. Teraz pojawiają się minusy. Mama nie dostaje medalu na mecie. Bo zabrakło. Tam gdzieś w regulaminie było napisane, że ileś tam osób dostaje medale no ale... to jest po prostu słabe. Moja mama bardzo liczyła na ten medal, że na mecie ktoś założy jej go na szyję, wywalczyła go sobie ciężkimi treningami i super biegiem, a tu nagle okazuje się że teraz go nie dostanie. Bo nie ma. Każdemu należy się medal! Każdy na niego liczy i go oczekuje, tym bardziej debiutant! Tym bardziej osoby które startują rzadko oraz osoby które pokonują swoje przeciwności i biegną żeby to właśnie je pokonać, a nie być szybszym od innych uczestników czy bić rekordy! Tym osobom na końcu stawki medale należą się tak samo jak zwycięzcą i kurde do diabła cholernie byłem wkurzony, że mama go nie dostała. Oczywiście oddałem jej swój ale to już nie było to samo. 
Wpisowe na bieg wynosiło 30 zł. Nie wiem ile kosztuje cała organizacja. Blokada drogi pewnie sporo. No ale są też sponsorzy i w ogóle. Nie pojmuje że zabrakło im medali. 

stadion bardzo fajny taki
Druga sprawa. Mama przybiega na metę, a ja szybko lecę jej po wodę. No i kobieta mi mówi, że już nie ma wody tylko herbata jest. JAK MOŻE ZABRAKNĄĆ WODY NA ZAWODACH BIEGOWYCH???????? To dopiero pozostanie dla mnie zagadką. No ludzie litości, zabrakło WODY. Zwyklej, zwyczajnej wody. Żeby napić się zaraz po wysiłku. Co prawda dano nam wszystkim butelkę wody przy zapisach ale co z tego skoro przy stoisku gdzie można było się napoić tej wody zabrakło? Dopeiro potem zobaczyłem, że donieśli tam wodę.

W międzyczasie poszliśmy do Idee Cafee po kawkę. A tam podobna sytuacja - nie ma już kawy. Pierwszy raz jestem na zawodach gdzie na stoisku Idee Cafee zabrakło kawy. Tego jeszcze nie było. To po co oni przyjechali?


Ostatni sprint do mety!
Czwarta bardzo słaba sprawa to rozdawanie nagród na zakończeniu. Chodzi o to jakie nagrody dostawały kobiety i jakie do tego dorzucano komentarze. Oczywiście nie można dać się zwariować z feminizmem równouprawnieniem i tymi tematami ale dziwna sprawa, że kobiety dostawały nagrody typu nie wiem mikser czy koc. Plus komentarze spikerów, że dobre bieganie to się bierze również z kuchni. Czy jakoś tak. Generalnie wyszło, że kobiety to jednak do garów po zawodach, a potem to pod koc. Albo może my tak to odebraliśmy, nie wiem.

A i jeszcze numerki startowe! Ja wiem że to może pierdół ale ja tam akurat lubię jak wszystko jest dopięte na ostatni guzik bo diabeł tkwi w szczegółach. A my tutaj z mamą dostaliśmy numerki startowe z napisem - bieg kociewski. Hee??? To oni nam dają stare numery startowe? To nie mogli druknąć po prostu nowych numerów?

Mama podsumowała organizację biegu jako mocno średnią. A startowała pierwszy raz. Ja mam porównanie. Chociażby do zawodów w Wojtalu, dwa tygodnie temu. Dycha wpisowego, wszyscy dostali koszulkę(!), medal. Na mecie jedzonko dla każdego w ilości ogromnej, darmowa woda, herbata, kawa, pepsi fanty i inne fanty :) Do woli. Da się? Da. Nie wiem jak tu z finansami w Szpęgawsku ale Wojtal zorganizowany znacznie lepiej.

Szczęśliwi po biegu!
Podsumowując to był to wspaniały dzień. Wspaniały! Pierwszy raz z mamą na zawodach i... nie ostatni! Mamie podobało się bardzo, bardzo i jestem szczęśliwy, że wzięła w tym udział razem ze mną. To była dla nas świetna zabawa i te głupie incydenty nam tego nie przysłoniły. No to byle do następnych zawodów! Biegacze na start!

1 komentarz :

  1. Bardzo fajnie opisane i widać te pozytywne emocje. W ogóle, to wy z mamą jesteście pozytywni i mam nadzieję, że jeszcze ja też z Wami wystartuję w jakiś zawodach i tym razem bez niespodzianek. Oczywiście ogromne gratulacje dla Twojej mamy za taki wynik, no i za radość na uśmiechu. Brawo, brawo.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets