Historyczna chwila - Pondżol na podium! |
Po raz drugi udało nam się wystartować w maratonie Gockim w Wojtalu. W zeszłym roku zawody odbywały się jesienią, teraz organizatorzy postanowili przesunąć je już na marzec. Ma to swoje tzw plusy dodatnie i ujemne - we wrześniu pogoda była fajniejsza ale z pogodą to nigdy nie da się przewidzieć no i we wrześniu jest już niemal po sezonie, a w marcu to dopiero wchodzimy w to wszystko. Dobra co by nie było pogoda się oczywiście musiała schrzanić ale nie przeszkodziło to w zorganizowaniu po raz kolejny wspaniałych zawodów!
Kiedy tak biegaliśmy sobie w styczniu i lutym po naszych lasach i w głowach mieliśmy już start w Wojtalu to wyobrażaliśmy sobie to tak: Będzie już całkiem niezła forma i słoneczko pewnie przyświeci bo to już ta pora. Będzie fajny piknik. Tymczasem było wiatrzysko i zimno. Dobrze że nie padało. Co z tego skoro i tak zawody ściągnęły do siebie około setki uczestników! To chyba niemal dwa razy więcej jak na pierwszej edycji! Wow wow. Będzie rywalizacja! Większa niż we wrześniu.
Bulbazaur |
Pondżol i ja postanowiliśmy wystartować w półmaratonie. Kosa się już w półmaratony nie bawi i oczywiście z grubej rury postanowił zapisać się na maraton. Pomimo że w tym miesiącu w nogach miał już... 400km! Ale to jest właśnie Mariuszek.
Jak to zwykle z nami bywa przed zawodami była jedna wielka niewiadoma. Stawialiśmy, że Pondżol będzie bił się o najwyższe laury, ja sam nie wiedziałem na co mnie stać - chciałem poprawić wrześniowy wynik, a Kosa to zawsze największa zagadka wszechświata. Podczas rozgrzewki spotykamy Grzegorza, który wyczytał o nas... w internetach! A to za sprawą artykułu, który niedawno ukazał się o naszym bieganiu. haha śmiechowo! Czyli jest wesoło, z głośników płynie lekko niczym na wiosennej chmurce muzyka Demisa Roussosa, kolejka do zapisów wije się niczym olbrzymi węgorz i jest na prawdę sympatycznie. Do startu pozostało niewiele.
Wiraż |
Zapisujemy się i jest super zaskoczka bo za dychę wpisowego każdy z uczestników otrzymuję wypasioną koszulkę! Biała super koszulka z napisem maraton Gocki, no baja! Nam się to bardzo spodobało, biała koszulka no prawie jak do krawata haha. Super i to za dychę.
Idziemy się przebierać. W głośnikach Grechuta śpiewa wiosna wiosna ach to ty, justa ach to ty, dalej jest śmiechowo i nawet z tych szarych chmur prześwituje lekko słońce. Kosa ocenia sytuację "będzie dobrze" a, że ten chłopak zjadł zęby na zawodach tego typu to wierzymy mu w ciemno.
Jest start. Z lekkim poślizgiem, coś tam po 9 rano ruszamy!!! Pierwszy kilometr szybko, wszyscy wyrwali. Patrzę gdzie są moi ludzie. Zupełnie na samym przedzie sunie Pondżol, wyrwał jak pendolino! Ooo to zapowiada się duży ogień, tak jak chciał Pawełek! Przede mną nie ma Kosy, też dobrze! Rok temu wystrzelił jak szalony koń, a teraz przy tej formie i jego perypetiach zluzował i postanowił chyba pobiec to na miękko. Jest dobrze. Patrzę na moje tempo, na pierwszym km jest 4:25 a czuję jakbym truchtał czyli znowu myślę - no jest dobrze!
Bulbazaur na ostatnich metrach! |
O samym biegu co tu pisać. Było trochę podbiegów. Z początku i na końcówce bo tak skonstruowana jest trasa. Na szczęście nam podbiegi nie straszne bo na treningach wzniesień nie unikamy i stawiamy im czoła. To jak się okazuje procentuje i na górkach sporo zyskujemy. Gdzieś na 8 km biegu zatrzymuję się samochód, a w nim siedzi ekipa naszych kibiców czyli rodzina Pablito! Fan club o nazwie jak to ochrzcił ich Kosa "Hermani"! Jest szalony doping i momentalnie w nogach czuję przypływ energii, a na twarzy oczywiście pojawia się wielki uśmiech! To jest to wsparcie! Za kilka chwil widzę przed sobą wóz strażacki, który jedzie tuż przed pierwszymi biegaczami. Jest tam grupka czterech osób, a wśród nich Pondżol rakietowiec!!!! Uśmiechnięty i sprężystym krokiem pokonuje szybko kolejne metry! Jest super dobrze! Krzyczymy coś do siebie i wiemy, że będą fajne wyniki. Na dyszce mam fajny czas - 45min. Naturalną sprawą będzie teraz, że na drugiej dyszce trzeba przyśpieszyć ale hulający na polach wiatr, jak pięść w twarz, szybko mi ten pomysł z głowy wywiewa. Biegniemy razem z Grzegorzem, fajna współpraca niemal na całej trasie. Trzymamy tempo. Mijam na wietrznych polach Mariuszka, jest jak the muppet szoł, rozczochrany, podskakujący lekko i uśmiechnięty, ultra żółta koszulka już z daleka bije mi po oczach. Już na pierwszy rzut oka widzę, że świetnie bawi się tym biegiem i truchta sobie na luzaku.
Super sajan przemiana!!!! |
Lecimy dalej, zaczynają się podbiegi. Kluczowy moment bo do końca jakieś 6km a będzie trochę pod górkę. Ale nie szarpię, wolę przeczekać te górki równym tempem. Potem już końcówka, wbiegamy tuż przy mecie ale przed nami jeszcze dwa km. Domyślam się że Pondżol jest już na mecie, na pewno jest, ciekawe jaki ma czas? Teraz pora na mnie! Znowu jest doping rodzinki Pondżola, Ola cyka fotki, jest z górki więc robię pokazówkę (określenie zaczerpnięte z recenzji Klocucha) i depnąłem. Ale potem znowu spory podbieg i końcówka jest ciężka. Nawrót na malutkim rondzie i teraz już tylko jakiś km do mety! Ostatnie metry i jest! Życiówka 1:34;34! Jeszcze nie wyhamowałem a już dostałem medal, podbiega Pablito i gratuluje! Podobno blady byłem jak ta biała koszulka, zdyszany pytam Pondżola jak tam u niego? Jest drugi z czasem takim że laczki spadają - 1:19:47!!! Drugi na półmaratonie!!!!!!!! Jest wielki sukces i jest wielka euforia, zrobił to, zrobił to!!!!
Radość z biegu! |
Teraz tylko czekamy na naszego Mariuszka. Dobiega, widzi nas i też strzela pokazówkę! Zacisnął pięści poczuł się jak super sajan z dragon balla i walnął takiego sprinta, że włosy zjerzyły nam się na głowach!!! Co za szaleniec! Ale potem na szczęście przyhamował bo z taką prędkością to by chyba wleciał do tych stawów i z karpiami pływał. Potem znowu wszedł w swoje spokojne tempo. Nie zazdrościliśmy mu bo zrobić jeszcze kolejne 21km to trzeba mieć twardy tyłek, tym bardziej że tam tak wieje.
Kaio - ken w wykonaniu Kosy! |
Okej, teraz czas dla nas na jedzonko, herbatkę, kawkę. Wszystko jest elegancko, pierwsza klasa. Szkoda tylko, że tak zimno ale ciepłe drinki ratują sytuację. Cieszymy się ze swoich wyników, dzielimy wrażeniami. Kosa dalej biegnie więc postanawiamy ruszyć w trasę i wspomóc go dopingiem!
Grymasy na trasie |
Jedziemy na 15km trasy, tam wyczekujemy. Czekamy długo, dłuuugo ale w końcu się pojawia! Podbiega pod górkę, jest zmęczony, na twarzy słynny grymas, sylwetka lekko przechylona w lewo czyli klasyka w jego wykonaniu kiedy to dzielnie walczy sam ze sobą! To jest to! Krzyczymy do niego, staramy się ponieść go dopingiem, Kosa ma jeszcze siły żeby sobie zażartować więc jest z nim na prawdę świetnie. Biegnie powolutku ale biegnie i... dogania jeszcze kolejnego uczestnika! To niesie go jeszcze bardziej! Do końca już tylko km, przemieszczamy się razem z nim, ostatni wykańczający podbieg i jest!!!! Kosa wbiega na metę z czasem 3h i 48 minut! To jego najgorszy czas na maratonie ale jest zwycięzcą!!! Mariuszek jest zadowolony a my wraz z nim! Piękny dzień, Kosa dopełnił całości!
It's good! |
Potem czekamy dość długo na ostatniego maratończyka. Jest super atmosferka, rozmawiamy z biegaczami, wszyscy zadowoleni. Czekamy na wręczenie nagród bo przecież Pablito jest drugi! Potem miła niespodzianka - puchary będzie wręczać pani Jolanta Fierek! Super fajny moment, nasz człowiek ze star wormsów Pondżol odbiera puchar z rąk pani Jolanty i kurde jest wielka radość! Pondżol pocisnął i wspaniale jest widzieć tego gościa na drugim stopniu podium!!!! Tym bardziej że... to jego debiut na tym dystansie!!! Łapiemy się wszyscy za głowę, że jest z niego taka rakieta ale taki jest właśnie nasz Pondżol! Strzelamy fotki i wszyscy razem się cieszymy!
Star wormsowe biegowe trio! |
Okej na zakończenie krótko podsumowując - kolejny wspaniały dzień! Wspaniałe były nasze starty i wyniki. Zawody świetnie zorganizowane, atmosfera znowu fantastyczna. Czego chcieć więcej? A przecież to dopiero początek sezonu! Do zobaczyska na kolejnych zawodach!
Wszyscy razem na podium! |
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)