Dzisiaj nietypowy tekst bo napiszę coś tutaj o butach. W niejednych butach przyszło już nam biegać, w nogach mamy już teraz tysiące kilometrów, a boso nie biegaliśmy (jako ciekawostkę podam, że jest w Polsce taki koleś, niektórzy go kojarzą, który zwie się "Bosy biegacz" i wszystkie maratony, treningi nawet te zimowe biega... boso. Tak sobie wymyślił, zakręcony gościu). No więc wiele już butów przetestowaliśmy i nadal lubimy sprawdzać nowości i mieć coś nowego na nogach, żeby szukać sobie coraz to lepszy i wygodniejszych dla nas butów. Dość istotna sprawa. Po tylu kilometrach mamy też już swoich faworytów w tym aspekcie.
Teraz biegamy głównie w butach Salomona. W salomonach biegam ja, identyczny model ma Pondżol, Kubuś też biega w salomonach ale już w innym modelu, a od zeszłego roku z tej marki zrezygnował Kosa i lata teraz w Brooksach. Ze względów finansowych biegamy zazwyczaj w butach tak długo aż po prostu się nie rozpadną. Ponoć po 1000km buty tracą już swoje właściwości - te wszystkie pianki, żele jakieś duperele i inne bajery którymi je reklamują po prostu tracą żywotność. A że my nie leżymy na pieniądzach no to cóż, latamy tak długo aż nam się nie rozpadną na nogach. Pamiętam, że rok temu miałem takie dziury w butach, że wyrżnąłem raz palcami w korzeń i potem chyba z tydzień nie biegałem bo tak sobie palce porozwalałem. Albo jak Kosa raz po skończonym marszu na orientację (to było na Helu :) ) zwyczajnie wyrzucił buty do kosza bo zrobiły się z nich laczkinsy haha.
No to kolejno. Salomon to zawsze był taki mega pewniak i uznana firma. Ja w salomonach ukończyłem pierwszy harpagan. Salomon Aero coś tam, tak się te buty zwały i były mega wygodne i na prawdę wytrzymałe. Rok temu w kwietniu, zaraz po maratonie znowu sięgnąłem po Salomony model XA pro czy jakoś tak. Jak dla mnie z początku strzał w dziesiątkę. Leciutke, fajnie usztywnione bo też można w nich fajnie po górach latać i przede wszystkim super wygodne! Aż chcesz w nich chodzić cały czas i tak też często robiłem :) Dopóki ich nie zajechałem. Ogólnie to jestem z nich względnie zadowolony. Kupiłem za 350zł chyba niecałe, ze zwykłą siatką, czyli bez membrany gore tex. Już po tysiącu kilometrów ta siateczka zaczęła się pruć. Dziś mam w tych butach przebiegnięte jakieś 2600km, siatka w obu butach praktycznie rozpruła się już na całej długości. Podeszwa też strasznie się już zryła, jest już totalnie płaska i jak tak dalej pójdzie to w podeszwie będę miał dziury. Czyli generalnie fajne były te buty ale oczekiwałem od nich więcej. Zdecydowanie zbyt szybko zaczęły się sypać bo co to jest tysiąc kilometrów? Wiadomo, że pomimo dziur nadal da się biegać ale gdy się rusza gdzieś w tych butach w świat to troszkę wstyd.
Nie wiem, mi się wydaje, że po prostu chyba buty z membraną wytrzymują troszkę więcej. Ten materiał jest chyba bardziej wytrzymały. Bo nigdy jeszcze nie miałem butów z goretexem i zawsze pierwsze co się rozwalało to ta siateczka. Tym razem kupował będe z gore texem. Wiem, że Pondżol też z tych salomonów jest średnio zadowolony. Z początku to w ogóle mu się rozklejały i do gwarancji oddał. Teraz po jakimś czasie już je wylatał i mówi że biega się w nich ekstra, a z początku narzekał że coś niewygodne. Pamiętam, że Kosa też kiedyś miał Salomony XA pro ultra 3D czy jakoś tam :) i też z początku narzekał, że niewygodne. Widocznie może niektórym dopiero po czasie dopasowują się do stopy.
W salomonach biega też teraz Kuba i o ile się nie mylę to jest tam na liczniku ponad 1000km i salomony mission ciągle prezentują się niemal jak nówki. Ciągle wygodne i dobrze się spisują. Z tymże większość km Kuba robił w nich po asfaltach więc to troszkę inaczej.
No i wcześniej Kosa biegał w Salomonach i chwalił je sobie. Jakieś 3500km w nich zrobił i potem właśnie one poszły do kosza. U Kosy te buty starczyły na rok ale u przeciętnego śmiertelnika taki kilometraż może wystarczyć nawet na kilka lat.
Czyli ogólnie salomon to są buty, które zazwyczaj polecamy chociaż uważam, że firma robi drogie produkty. Też wydaje mi się, że jeśli chcesz aby te buty faktycznie wytrzymały dużo to trzeba kupić te z najwyższej cenowo półki. Bo te za 3 stówki to nie to samo.
Słowo o asicsach, te niebieskie które są na zdjęciu. Robiłem w nich maraton w Warszawie. Może razem z trzysta km w nich zrobiłem? I już zaczęły się pruć... Totalna porażka. Ale... buty kupowałem za jakieś 130zł? Coś takiego, z przeceny, więc można się było spodziewać że gdzieś tu jest haczyk. Z początku było ekstra bo są z przeznaczeniem na asfalt i biegało się na prawdę leciutko i jak na sprężynach ale również te właściwości w butach szybko zanikły. Nie twierdzę, że asics to słaba firma, uważam że robią świetne rzeczy ale za tą cenę to się nic dobrego nie dostanie.
A jeszcze, żeby było jasne bo tego nie napisałem. Wiadomo, że da się biegać we wszystkim. My też kiedyś zaczynaliśmy biegać w trampkach haha i jakoś się dało. Wiadomo, że nie trzeba mieć od razu butów za 400zł i równie dobrze można biegać w pierwszych lepszych "adidasach" z lidla. No ale. Uważam, że jeśli zamierza się sporo startować i kręcić tysiące kilometrów to warto zainwestować. Warto zrobić to dobrze i moim zdaniem trochę kasy trzeba jednak wyłożyć aby być w pełni zadowolonym. A różnica jest, zdecydowanie jest.
Na koniec ostatni wynalazek Mariuszka czyli legendarne w światku biegaczy buty Brooks Cascadia. Zaprojektowane przy współpracy z samym idolem Kosy czyli Scottem Jurkiem. Przeznaczone do ekstramalnie długich dystansów po trudnym terenie czyli to czego potrzebuje Kosa! Jak się sprawdziły? Po nieco ponad roku są do wyrzucenia. Zobaczcie na fotki, dziury takiej wielkości jak czarne dziury w kosmosie. Ale pomyślcie tylko o tym, że... Kosa przebiegł w nich dokładnie (bo Mariuszek prowadzi mega dokładne statystyki!) 4909,16km!!!!! To jest gigantyczna liczba! W jednych butach! W ogóle Kosa przynajmniej dla mnie często był wyznacznikiem jakości butów. Po prostu Kosa jakby to kolokwialnie powiedzieć, nie pieprzy się i skoro buty są do ekstramalnych szlaków to w taki sposób używa je Kosa. Więc jeśli jest kałuża na środku drogi to on jej nie wyminie tylko się w nią specjalnie wpieprzy. W takim wypadku jeśli przy użytkowaniu Kosy te buty wytrzymują 5000km to znaczy że ich wykonanie to klasa światowa! Co prawda cena jest wysoka bo on kupował je za 500zł (teraz są tańsze bo wszedł model z numerem 10) ale warto. Warto kupować brooksy.
Jeszcze słowo o butach Inov8. Fajnie wyglądają, miejscami mocno je reklamują ale te modele które ja widziałem w akcji nie sprawdzały się. Razu pewnego kupił je Zidek za niemal 500zł chyba? Coś w ten deseń i dość szybko zaczęły się rozklejać, ogólnie wykonanie ich było średnie. Kosa też miał Inovy, w których przebiegł niecałe 2500km kompletnie je zajeżdżając. Też były strasznie słabe.
Teraz nasze buty wyglądają już koszmarnie ale wiadomo jak to jest z kasą - zawsze jej brakuje. Więc znowu skazani jesteśmy na to aby zajechać je do końca. Najpierw zrobią się z nich laczki do biegania, a potem to już tylko do kosza z nimi. No chyba, że i my zdecydujemy się kiedyś na bieganie boso!
Ja sobie obiecuję, że chciałbym jakiś maraton przebiec na boso, a bynajmniej tylko na skarpetach i zobaczyć jak się biega i czy wynik będzie lepszy. A co do butów, to z pewnością można śmiało polecić Brooks Cascadia, bo jak widać ze statystyk, to są genialne.
OdpowiedzUsuńWitajcie
OdpowiedzUsuńJa dodam tylko kilka słów :)
Zajeździłem dwie pary butów Adidas Trail Canadia GTX ( z goretex) serii 3 i 4. Obie pary straciły siateczkę już po kilkunastu może dwudziestu kilku ostrych treningach bez oszczędzania- Goretex raz zalany traci właściwości niemal nieodwracalnie. Przy moich malutkich wojażach ( a było to dawno) buty nadrabiają jedynie tym że sa wygodne dla pronatorów i to chyba tyle.
Miałem też Inov8 za 4 stówki- buty fajne ale jak dla mnie tamten goretex wogóle nie spełniał swojej roli już po kilku mokrych przebieżkach.
Buty z Lidla- tzw. Crivity :)- buty jakby zasysają energię którą wkładasz w bieg i czułem się jakbym biegał z obciążnikami na nogach- do chodzenia jak najbardziej- do biegania chyba tylko dla wytrwalszych :)
pozdrawiam Was Mistrzowie gorąco :)
marian