niedziela, 1 września 2013

This is Balkans! Śniadzi chłopcy planują akcję!


Niekiedy ludzie dziwią się, że my sobie od tak jeździmy na stopa. Mówią "a wy się nie boicie? Nigdy nie wiesz do kogo wsiadasz" Jest to oczywiście prawda. Taki jeden czech powiedział nam gdy z nim jechaliśmy "autostop to sport dla odważnych" po czym po chwili dodał "i to dla obu stron" I tu znowu trzeba się zgodzić, bo z jednej strony nie wiesz kto do ciebie wsiada, z drugiej strony ty nie wiesz do kogo wsiadasz. My wormsy mamy jednak takie powiedzonko, które trzyma się nas już X lat i nadal świetnie funkcjonuje "nie ma ryzyka nie ma zabawy"

I tak jak zawsze miewaliśmy same miłe, wesołe przygody podczas autostopu. Tak tym razem przytrafił nam się mały dreszczowiec bo oto będąc w Austrii wsiedliśmy do samochodu pewnego świra psychopaty. 


Dzisiaj troszkę dłuższa opowieść ale motyw jest na prawdę warty uwagi! Było tak: łapaliśmy stopa w Austrii. Wybitnie nam nie szło. Przez 5h staliśmy w jakimś totalnie beznadziejnym miejscu, słońce niemiłosiernie paliło, istna patelnia! A Austryjacy patrzą na nas jak na kosmitów. W końcu wysuszeni od słońca i zdołowani całą tą sytuacją decydujemy się jechać pociągiem aż pod Słoweńską granicę - tam pójdzie już lepiej.

To sobie popsuliśmy humory! 8 euro trzeba było dać na pociąg, ale nie mieliśmy wyjścia, kanary czaiły się na każdym kroku. Mieliśmy jednak nadzieję, że teraz los się odwróci! Jesteśmy może z 2,3km od granicy Słoweńskiej, a tam to sobie odbijemy nasze niepowodzenie. Stanęliśmy za takim rondem w stronę Słowenii. Ruch jest, samochody rozjeżdżają sie w każdym kierunku, ktoś tam nam macha - jest dobrze. To była maleńka wiocha, zaledwie kilka domków, jakaś tam wiejska knajpa dla kierowców zatrzymujących się żeby wszamać coś podczas długiej jazdy. Stoimy sobie i nadjeżdża kurde Jaguar. I to jaki! Jak z obrazka, świecił się jak złoto, nadjechał niczym poduszkowiec. Paczymy... Polskie tablice! Łohoho to się wożą rodacy! Jaguar zwalnia przy nas, objeżdża dookoła rondo... i zatrzymuje się przy nas!




To my od razu po Polsku do niego szprechamy: 
- jedzie pan do Słowenii?
- ooooo Polacy!
- nooo
- Ale w życiu, nie no na Słowenię to ja nie jadę. Nie nie hehehe nie ma mowy. Gdzie chcecie jechać?
No i mówimy mu co i jak. Że do Chorwacji chcemy. Gościu kręci głową i się nam dziwi. "Do Chorwacji? Na stopa do Chorwacji? A wy wiecie że to niebezpieczne jest? Wiecie że tam są gangi i wojny? Nikt was nie uświadomił przed wyjazdem? I co wy chcecie przez Słowenię jechać? Haha przecież to jest mafia!"
Patrzymy się na siebie z Beatą i nie wiemy o co kaman. Co on nam tu teraz za wykłady daje? Dogadujemy się z nim "to co weźmie nas pan czy jak?"
- Słuchajcie ja przez Słowenię nie pojadę na pewno. Chcę wyjść z tego żywy, czy wy wiecie co tam się dzieje? Ten kraj to jest mafia, sami cyganie i starzy wojskowi. Widzicie tych tam gości pod barem? Jak was obserwują? Wiecie co się dzieje, tu się na was akcja szykuje! ha! Już was mają! Nie no ja was stąd wydostanę ale na pewno nie pojedziemy przez Słowenię, przecież oni nas tam zabiją. Jeszcze tym samochodem? To już jest po nas! Jedna ciężąrówka z drugą nas zablokują na autostradzie i sie nie wydostaniemy!"
Tłumaczymy kolesiowi że przecież tą jego furą to śmigniemy przez Słowenię jak odrzutowiec te głupie 100km! Ale nie, on jest nieugięty i dalej ciągnie swoje.
- Dobra wsiadajcie. Niech pan tam spojrzy na mapę czy jest jakaś inna droga do Chorwacji, ja was podrzucę ale na pewno nie przez Słowenię. 
Sytuacja wyglądała tak. Staliśmy z gościem przy ulicy. Od 10min dyskutujemy zawzięcie. Byliśmy na granicy Słoweńsko austryjackiej. Do Chorwacji mieliśmy ok. 100km autostradą. Pół godziny drogi tą jego limuzyną. Ale gościu koniecznie chciał objechać Słowenię bo tam już będzie po nas. Najkrótsza droga prowadziła więc przez Węgry.
- A Węgry? Hmm no dobra, tam jest w miarę bezpiecznie, już tam byłem kilka razy. Na pewno są bardziej cywylizowani niż Słoweńcy bo to jest pfff haha jakieś ja nie wiem, kto ich w ogóle przyjął do Unii europejskiej to ja nie wiem?! To jest jakiś dziki kraj!

taaaaaka fura!
Robimy miejsce w aucie bo pełno śmieci. Koleś gubi gdzieś kluczyki. Tzn taki pilocik. Szukamy, mija kolejne 10min. W końcu odjeżdżamy. Ja go ciągle przekonuje, że przecież to jest kawałek drogi i jesteśmy w Chorwacji! A przez te Węgry to nam zejdzie tyle czasu! Ale nie. Nie i koniec, on chce ujść z życiem i jak najdalej spieprzać od Słowenii. 

W końcu ruszamy. Jedziemy najpierw w 80 km w kierunku Grazu czyli... miejsca z którego przyjechaliśmy pociągiem. Jestem wsciekły. Ale koleś nic niewzruszony dalej prowadzi swój wykład:
- To was nikt nie uświadomił przed wyjazdem? To nie są ludzie to są bestie! To są właśnie ci cwani ŚNIADZI CHŁOPCY, tak tak śniadzi chłopcy którzy knują swoje ciemne interesy! O widzicie tego dziadka na przejściu dla pieszych? Widzicie jak uniósł rękę? To jest ZNAK! On daje sygnał swoim ludziom, tym śniadym chłopcom że odwołuje akcję. Bo tu już się szykowała akcja na was. Dobrze że ja was stąd zgarnąłem bo ja nie wiem co by to z wami było. Teraz oni na razie tylko sie przypatrywali, skąd jesteście, co tu robicie. Ale jak już by się ściemniło... nie no ja wolę nie mówić. Kto wie, może by was tylko skroili. Tak w najlepszym przypadku. Wzięli by dokumenty,  trochę pieniędzy. Przede wszystkim im na dokumentach zależy bo wtedy jesteście uwięzieni, bez dokumentów. Ale mogłoby być gorzej. Pana to by zostawili w portkach, walnęli w łeb i byś się pan obudził nie wiadomo gdzie. Goły i wesoły. Ale pani? Czy wy nie wiecie że w Słowenii co drugi dom to jest burdel? Do którego trafiają właśnie takie dziewczyny jak pani. Tak tak tu się proszę nie śmiać. Tu są same domy publiczne. Wy myślicie że to był bar? Tam gdzie ci śniadzi chłopcy siedzieli? hahaha. To jest przykrywka, to był burdel prosze pani, burdel. Stamtąd już się nie idzie wydostać to jest koniec.

I nawija. Taki monolog walnął że bój się boga. My siedzimy cicho i tylko patrzymy się na siebie co jest grane? A ON JEDZIE AUTOSTRADĄ 50km/h swoim Jaguarem za 300tys złotych!!!!!!!

Po jakichś 40min jazdy i monologu właśnie w takim stylu zjeżdżamy na stację. Mamy się naradzić co dalej i wybrać najkrótszą drogę do Chorwacji. Wysiadamy, mówię do Beaty, że to jakiś świr paranoik schizofrenik i że wysiadamy i to natychmiast! Bo nie wiadomo gdzie ten czubek nas weźmie. Już teraz mówił że zawiezie nas do Budapesztu bo tam jest bezpiecznie i jemu to po drodze. To kto wie, może mu po drodze odbije i wysadzi nas nie wiadomo gdzie? Aż mi się łapy trzęsły z tych nerwów, dosłownie myślałem że wyjdę z siebie tak mnie koleś wnerwiał sobą, swoją jazdą a przede wszystkim tą paplaniną. Ale Beata mówiła, że spoko, jakoś to się da i zawiezie nad do Chorwacji i będzie spoko. A jak tu wysiądziemy to jesteśmy znowu w Austrii i weź się stąd wydostań. Cały naburmuszony i nadal gotujący się z nerwów zgodziłem się. Jedziemy dalej.

Zaraz po tym jak wyszliśmy ze stacji kolo kontynuuje wykład. Tym razem coś mu palnęło do głowy, że niby w butelkach są trucizny jakieś. I że mamy uważać i kupować tylko takie butelki z takim smoczkiem bo tam jest mniejsza szansa że ktoś coś dosypał. A tak normalnie to tam sypią jak chcą. Tak samo w barach mamy uważać i zawsze sami sobie wlewać i w ogóle. Bo nas skroją, zgwałcą a Beata trafi do burdelu. Jeszcze co lepsze. Gościu uważał że na stacjach paliwa są trefne. Tzn że trzeba wyczaić bo można zatankować takie paliwo że odjedziesz 20km a potem samochód ci stanie i dalej nie pojedzie. A wtedy to wiecie co nie, nadjeżdża ekipa śniadych chłopców i cię kroją aż wióry lecą! Takie numery! Na szczęście nasz świr potrafił odróżnić dobrą benzynę od złej i dzięki temu jechaliśmy dalej!

Dalej 50km/h.....

Okej, co się okazało? Schizol bo tak go nazwaliśmy był z.... Chojnic! Ha ale akcja co? Koleś wnet koło nas mieszkał, ale jaja. Mówił że jest lekarzem ale teraz musiał sobie zrobić przerwę od pracy i... tak sobie objeżdża po krajach europejskich, patrzy co się zmieniło, patrzy GDZIE JEST BEZPIECZNIE bo chce się przeprowadzić. Nieźle. I ON SOBIE TAK PO PROSTU JEŹDZIŁ!!! Ale jaki nadziany był, no ja nie mogę Kwakfeller dosłownie, portfel pełen sałaty. Aż się nie domykał.


Wreszcie wjechaliśmy do Węgier. Nieco się uspokoiłem. Po tak długim czasie spędzonym z tym czubkiem nieco wyluzowaliśmy. Już mieliśmy gościa na tacy - podręcznikowy przykład paranoika. Wszystkiego się boi, wszędzie węszy spiski i wydaje mu się że wszystkich potrafi przechytrzyć. OTO NASZ ŚWIR. Więc poczuliśmy się dużo bezpieczniej, dziwne że nas się nie bał. Ale w sumie pomyśleliśmy, że skoro on tak przed wszystkim ucieka to i z nami może czuć się nie do końca bezpiecznie. Wyluzowaliśmy. 

A on dalej swoje!!! O burdelach to okrągłą godzinę nawijał, japa mu się nie zamykała. W temacie burdeli jesteśmy teraz obcykani jak mało kto! Znamy mechanizmy, wszystkie ich nieczyste zagrywki i inne takie. Od podszewki dosłownie. Potem koleś nam dał wykład co robić jak nas skroją. Że hotele to też mafia, że policja to jest mafia i dosłownie wszędzie jest mafia i tylko czyha żeby nas skroić a potem do burdelu. I że homosie też są w burdelach, a homo to wiadomo to jest choroba to są świry jakieś! Bla bla bla to nie miało końca!

Jedziemy przez Węgry. Same wiochy i pola. jedziemy 50km/h. Za nami sznur samochodów a on na to: "co oni kombinują, ale co oni kombinują??? czemu tak za nami jadą.. Nie wydaje się wam to podejrzane?" I skręca w jakąś uliczkę żeby ich zgubić bo się szykuje akcja na nas. A innym razem zjechał na pobocze i każdy na nas patrzy jak na debili co tu się dzieje na tej drodze teraz?? NO JA CIĘ KWACZE! Jedzie samochód z naprzeciwka, spryskał szyby i włączył wycieraczki. A schizol na to "WIDZIELIŚCIE JAKI ZNAK??!?!?! Spieprzamy stąd on dawał znak tym jadącym za nami tu będzie akcja zaraz" I dał w końcu w rurę, żeby ich zgubić oczywiście. Przejeżdżamy przez wiochę, późno już było. A on że tu nie ma ludzi, co tu się dzieje, o co tu chodzi co z tymi ludźmi gdzie oni są? Noooo ale przecież! Jesteśmy blisko granicy ze Słowenią, tutaj mało kto chce mieszkać bo wiadomo o co chodzi haha! PRZEJRZAŁ ICH NA WYLOT! Następna wiocha a on każe Beacie liczyć światła w domach żebyśmy się przekonali że tu wszystkich ludzi wywiało. Beata naliczyła sporo, ale Schizol stwierdził że jej się pomyliło i to reflektory jego samochodu odbijają się w szybach. No masz, on wie swoje!

Zatrzymuje się przy knajpie. Hehehe smieje się bo on wie, to nie jest knajpa - to jest BURDEL! No wiadomo przecież! Wioseczka miała z 30 domów, no i oczywiście ta knajpa to przykrywka, to jest burdel! ha! Nie ma co dał w rurę, bo już się na nas dziwnie patrzyli. A JAK SIĘ MIELI PACZYĆ? Jakiś kolo na zagranicznych tablicach podjeżdża pod knajpę i patrzy spode łba na okolicę. To się paczą, o co chodzi. No ale Schizol krzyczy SPIEPRZAMY STĄD!!! I gaz do dechy. A potem znowu 50km/h.


Na przystanku autobusowym stoi chłopak z dziewczyną. Przytulają się itd. Taka sytuacja, NORMALNA. A schizol zwariował wtedy i krzyczy śmiejąc się jak głupi do sera "HAHAHA WIDZICIE TO??? TO JEST GRA! ONI TYLKO UDAJĄ PRAWDZIWE ŻYCIE HAHAHA!!!" Jaki koleś........

No i tak kulamy się i kulamy. Zrobiło się późno. Miał nas wysadzić na stacji benzynowej na autostradzie w Węgrzech. Ha! I tu wyszło nasze cwaniactwo niczym u śniadych chłopców! Na stacji benzynowej będąc jeszcze w Austrii sprawdziłem że na Węgrzech, tam gdzie jedziemy to tam nie będzie żadnej stacji! hahah! Więc jak wjedziemy na autostradę to pojedzie z nami aż do granicy z Chorwacją! Trochę to było ryzykowne ale.. udało się :)
Od słuchania tego to aż głowa pęka
Jedziemy. Ciemno jak w studni. MROK. Koleś ciągle zadaje pytanie "hm no jeszcze żadnej stacji nie było dziwne" cały czas trzymając bezpieczny dystans od tira jadącego przed nami (bo ewidentnie coś kombinował). Dojeżdżamy do granicy. To się zdziwił! I teraz on do nas hmmmm no że chyba nas tu musi zostawić. Ale przegadaliśmy go że przecież tutaj nic nie złapiemy i jakaś stacja powinna być zaraz po stronie Chorwackiej. Zgodził się! Kulamy się dalej! I tu druga część planu! Wiedzieliśmy też że cały kawał w Chorwacji też nie ma żadnej stacji haha! To jeszcze trochę pojedziemy!

Gościu trochę się skonsternował, no co jest. To gdzie on się ma zatrzymać teraz? Co jest??? I TEN KSIĘŻYC JESZCZE DODAJE DRAMATURGII TEGO WSZYSTKIEGO stwierdza nasz nowy kumpel! hahaha to pocisnął! Teraz zaczął nadawać że tu jest tak ciemno jak nigdzie indziej, że coś tu jest nie tak. Nie ma świateł ani nic. No i kolejna akcja teraz "Słuchajcie to jest szalone ale... mam propozycję. Mam jeszcze trochę czasu więc proponuje żebyśmy razem jeździli po chorwacji. 5 dni. Pojedziemy wszędzie tam gdzie chcecie, ja będę spał w hotelach wy tam gdzie chcecie. Ja was tak tu nie zostawię, to możemy razem pojeździć. Co myślicie?" WOW to zaskoczył. Dobra mieliśmy naradzić się na stacji benzynowej bo w końcu jakaś musi być. A potem się mnie pytał czy mam prawko bo jemu się nie będzie chciało tyle kilosów jeździć. Najpierw mieliśmy razem jechać nad Jeziora Plitwickie czyli dokładnie tam gdzie chcieliśmy trafić :)

 O jest w końcu stacja! Przejechaliśmy chyba z 70km i w końcu jest! Naradzamy się. Stwierdzamy że idziemy na ten układ. Będzie nas woził po Chorwacji za free, nie musimy łapać stopa, możemy zostawić u niego bagaże. Gorzej będzie wytrzymać to jego towarzystwo no ale przebolejemy. Beata poszła do toalety. Pomimo że psycho uprzedzał że to jest niebezpieczne i może już stamtąd nie wrócić. Zgaśnie światło, drzwi się zamkną i witaj świecie burdelów! No ale Beata ZARYZYKOWAŁA i wróciła cała. I TERAZ UWAGA BĘDZIE AKCJA JAK Z PSYCHOPATYCZNEGO DRESZCZOWCA!!!

Idziemy do samochodu. On chce już jechać. Ale jeszcze coś chciałem z bagażnika wziąć. Idę na tył samochodu z Beatą. Patrzymy. A TAM JEST NASRANE!!! O DO STU DIABŁÓW KUMACIE TO???? TEN KOLEŚ POSZEDŁ ZA BAGAŻNIK I SIĘ ZESRAŁ!! NO CENTRALNIE SIĘ ZESRAŁ PSYCHOPATA JEDEN!!!

Sory za słownictwo ale tu się inaczej nie da. Oł siet ale gruby motyw. Patrzymy na siebie, aż nas dreszcze przeszły. To jest na prawdę psychopata!

Ale jedziemy dalej. I teraz akcent humorystyczny. Kawałek za stacją przekraczamy most na rzece. Rzeka nazywała się KUPA.

hahahaaaa

Wtedy niewzruszony schizol wpadł w kolejną fazę. Że mu się soczewki wysuszają. I teraz od czego to może być. Klimatyzację wykluczył od razu, a jak! Stwierdził, po bardzo długim śledztwie monologu że TO PRZEZ KWAŚNE DESZCZE! A skąd w Chorwacji kwaśne deszcze spytacie? Jest na to odpowiedź: Śniadzi chłopcy nocami pracują w nielegalnych fabrykach siarki i stąd takie coś. ha! No kto by na to wpadł? 

Godzina 3 w nocy. Beata śpi. Zjeżdżamy z autostrady na krajówkę prowadzącą do jezior. Jakieś 60km od celu. Wjeżdżamy w krajówkę a on krzyczy że NIE MA MOWY on tu nie pojedzie, tu nas obrabują za pierwszym zakrętem. Takie ciemności, to będzie już po nas, nie wyjdziemy z tego cało! I zawraca! Ej no co jest, nie tak się umawialiśmy! Schizol wymyślił że jedźmy lepiej do Zadaru i tam znajdziemy hotel, będzie bezpieczniej (300km drogi to było!). To ja mu mówie, ze chyba oszalał nie tak się umawialiśmy! Ile on chce jeszcze jeździć? Całą noc? A potem co, w dzień będziemy spali? A on na mnie z pyskiem: ale przynajmniej będziemy żywi i cali!!!

Budzę Beatę ze snu, biedna nie wie co się dzieje. Mówie co jest grane i że wysiadamy. A on mówi: No pan jak chce to niech pan idzie nad jeziora, może przeżyję. Ale pani to chyba z nim pojedzie bo przecież to niebezpiecznie jest. Beata oczywiście KATEGORYCZNIE ODMÓWIŁA. Wysiadamy.

Koleś przy bramkach nie wie co się dzieje. Stoimy na środku drogi. Kłócimy się. Jest trzecia w nocy. Bierzemy swoje wielkie plecaki. Wkurzeni na maksa. Idziemy na pobliskie pole i tam rozbijamy namiot.

Łapiemy stopa nad jeziora

Następnego dnia spędziliśmy wspaniale czas nad jeziorami Plitwickimi. Było bajecznie przepysznie!



PODSUMOWANIE. Przez cały eurotrip tylko raz poczuliśmy że jest coś nie halo. Że o kurde, jest niebezpiecznie. Okazało się, że na bałkanach nie było wcale jakiegoś zagrożenia: Bośniacy są bardzo sympatyczni, Chorwaci to fajne luzaki, Czarnogórcy to niezłe ziomy, Turasi są super mili itd itd. A największym czubem okazał się nasz krajan, z Chojnic, którego spotkaliśmy w Austrii.




O tu sobie spaliśmy tamtej felernej nocy

Ciekawe co on potem zrobił. Co się z nim działo. Szkoda że numerów nie spisaliśmy albo nie podpytaliśmy o jego tożsamość bo by się wyśledziło co to za jeden.





W każdym razie ŻYJEMY NADAL i dzięki niemu mamy całkiem niezłą przygodę do opowiadania :) CIAO!








A to główny bohater dzisiejszego wpisu. Niewyraźny taki..

4 komentarze :

  1. No historia naprawdę jak z melodramatu. Tak można by w cudzym słowie powiedzieć - że jakby was porwał, bo jeździł z wami tam gdzie nie chcieliście. Tutaj szczęście w nieszczęściu, że trafiliście na takiego, bo by mogło być tak, że by was porwał i co? Dwóch Wormsów mniej, a to by było bebe. Najważniejsze, że następny dzień wynagrodziły wam jeziora Plitwickie i w końcu luzik.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna historia i dobrze opisana! :) Największy wariatuńcio z jakim jechałem to też był Polak :) Jechał do Berlina, wziął mnie spod Wrocławia. Popijał piersióweczkę (byłem młody i głupi to nie reagowałem) a na granicy stwierdził, że shandluje to co ma - wywalił z bagażnika jakieś śrubki, stare bandaże, batoniki chyba jeszcze z komuny i inne takie śmiecie i chodził po celnikach i próbował opchnąć :D Ogólnie miał niesamowite teorie na świat. Do Berlina nie dojechałem z nim bo na stacji benzynowej na której byliśmy na chwile (palił szluga na KAŻDEJ stacji - bo musi palić a w samochodzie nie chce), bo się rozmyślił, że autostopowicz to jednak nie jest dobry pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Akcja niezła.. ;)
    A opis kierowcy to dokładnie jakbym czytała o swoich pacjentach z oddziału psychiatrycznego. Bardzo możliwe że ten człowiek chorował na schizofrenie.. mam nadzieję bez uszczerbku na swoim zdrowiu szybko od tamtej podróży z Wami jakoś trafił do szpitala na leczenie.

    Że jednak nie baliście się z nim jechać.. hm hm ;)

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets