poniedziałek, 12 sierpnia 2013

This is Balkans! Historii kilka na dziś


Mamy jeszcze tyle do opowiedzenia, a ostatnio stanęliśmy z naszą bałkańską relacją. No to na dzisiaj serwujemy Wam kilka historyjek z naszej autostopowej wyprawy po Bałkanach. A do tego dorzucimy jeszcze trochę zdjęć, żeby było bardziej barwnie i kolorowo. Opowiadamy tak jak poprzednio - na wyrywki, takie porozrzucane historie i anegdoty. Okej to dzisiaj opowiemy wam:



ku mojej radości całkiem sporą popularnością cieszył się mój plecak! Tzn. jechaliśmy raz z takim wojskowym i na sam koniec koleś mówi mi że mam super ekstra plecak. A sam miał podobny - gościu musiał mieć więc całkiem niezły gust. A co lepsze, przed wyjazdem dokupiłem sobie jeszcze mały 20litrowy plecak i cały czas nosiłem go przytroczonego do tego większego. Trzymałem w nim nasze pierdołki i jedzenie. Przydał się ogólnie i był super, polecam Szogun. Byliśmy w takiej chorwackiej mieścinie Skradin, stamtąd wziął nas były wojskowy który zachwycony był moim bagażem. Mówił że już dziś takich nie robią, skąd ten plecak, ile kosztuje, ciągle o niego wypytywał. Byłem w temacie więc nieco mu opowiedziałem, a na sam koniec dałem mu ulotkę firmy robiącej te plecaki (bo cały czas nie wyjąłem jej z plecaka). Jakby nie patrzeć zwerbowałem Wisportowi klienta!
Przyznajcie sami, że jest co podziwiać!
Tak samo w Czechach, jechaliśmy z takim Polakiem i okazało się że chociaż jest z pod Krakowa to będzie budował jakieś domki w Gdańsku. No to dałem mu namiary na tartak, w którym pracuje. Kręci się ten biznes!

Jak wiadomo świat jest mały. A czasem okazuje się, że jest jeszcze mniejszy. Już wracając, do Wrocławia zabrał nas pewien Kuba (nawiasem mówiąc już jednego autostopowicza ze sobą wiózł, pozdro Antek!). Kuba zaprosił nas do siebie i była to na prawdę miła wizyta, nawet proponował nocleg ale chcieliśmy jechać. No i ten Kuba przed tygodniem robił filmy oraz zdjęcia na biegu górskim, w którym startował Kosa. Nie był pewien ale chyba miał gdzieś go w swoich materiałach.

Tak wyglądają ulice w Tivacie
W Chorwacji byliśmy świadkami wypadku samochodowego! Ale to była akcja! W ogóle jak ci ludzie tam jeżdżą to jest jakiś cyrk! Nie raz nam mózg eksplodował, a serce stawało w przełyku bo robiło się tak gorąco na drodze. No i razu pewnego bum. Stoimy sobie na stacji. Ruch był spory. Miejsce było mocne pokręcone bo był zjazd i wyjazd ze stacji, po drugiej stronie warzywniak, zaraz niego droga do jakiejś wsi a niedaleko jeszcze jedna droga. A wszystko to na długiej prostej gdzie każdy śmigał eno wiatr. No i stało się. Łapiemy sobie stopa i paczymy, a tam taki dziadek jakimś starym retro gratem coś kombinuje na jezdni. Ni to skręca, ni to chyba wsteczny wrzuca. Beata zdążyła tylko powiedzieć "co ten dziadek kombinuje" a tu huk, krew, szkło na jezdni i wielkie BOOM KABOOM! Z naprzeciwka jechała rozpędzona jak ciuchcia dwójka rowerzystów. Nie wiedzieli co ten dziadek wyczynia i w ostatniej chwili zaczęli hamować. Jeden przyhamował tak ostro że przekoziołkował przez kierownicę, zakręcił się w powietrzu jak latawiec i uderzył wprost w samochód dziadka. Ale się działo! Drugi też się tam potem wybaranił. My z Beatą od razu akcja ratunkowa! Beata bierze apteczkę (w końcu się do czegoś przyda!) i biegniemy na pomoc! A rowerzysta był chyba w takim szoku, że z początku nawet nic nie poczuł bo tylko wrzeszczał na dziadka, a dziadzia skonsternowany nie wiedział co się teraz dzieje. Zbiegło się pełno ludzi. Beata psikała poszkodowanych spiritusem (tak tak to my Polacy!). Ten co wpadł pod samochód mocno krwawił i miał powbijane pełno szkieł. Rower powyginał się jakby był z plasteliny. Ogólnie wyglądało to nie za ciekawie. Co najlepsze - chwile po tym wydarzeniu obok wypadku przejeżdżała policja, spojrzała się tylko i pojechała dalej! Ha! No takie coś?! Ale za to karetka była tam już po trzech minutach! Na szczęście chwilę po tym zdarzeniu wydostaliśmy się bo miejsce cały czas nie wydawało się bezpieczne do łapania.

Akcja ratunkowa!
A takie fury tam jeżdżą. Chociaż to chyba golf?
Jednego dnia złapaliśmy na stopa autobus:) I to jaki duży! Jaki wypasiony! Taki duży wycieczkowy, full wypas taki! No i całkowicie pusty! Tylko kierowca tam siedział! Mieliśmy cały autobus dla siebie, jakbyśmy wykupili sobie wycieczkę autobusem za friko:) Tzn Beata go złapała. A akurat staliśmy na przystanku i ja paczę "ej co jest, Beata do autobusu wsiada? Przecież nie mamy kasy na busa" A za chwileczkę Beata woła mnie "Dżeki, złapałam autobus! autobus!" Ale mieliśmy frajdę!
Jazda autobusem w tak pięknych okolicznościach!
Była kiedyś taka genialna scena w jakże kultowym dla nas wormsów filmie "Głupi i głupszy" Tutaj sobie ją obejrzcie, a film polecamy! My coś podobnego zrobiliśmy. Znaleźliśmy się w Pradze, wycackali nas tacy młodzi czesi - mieli nas zawieźć pod granicę Polską ale gdzieś tam w środku Pragi nagle mówią do nas "sory, zmiana planów" I nas wysadzili bez sensu w bardzo głupim miejscu. Ale się wkurzyliśmy wtedy, no poracha! Ale nic, łapiemy bo co nam zostało. Po chwili zatrzymuje się nam bus "jadę do Berlina, wsiadacie?" A ja tak patrzę na niego i mówię "nie nie my do Polski chcemy wrócić" No niby spoko tylko że: MY OD DWÓCH DNI ŁAPALIŚMY STOPA NA BERLIN! A jak się już ktoś zatrzymał to w ogóle się nie skumaliśmy że to tam gdzie chcieliśmy jechać! AAa AAaAaAA!!! Jak tylko odjechał to się skumaliśmy i z rozpaczy zacząłem walić pięścią w ziemię "głupi głupi glupi!!!" Zobaczcie, jadąc na Berlin mielibyśmy 400km do domu. A od granicy Polsko czeskiej ponad 700... No ale i tak się jakoś dostaliśmy więc spoko, ale człowiek to jednak głupie zwierze.

Tivat nocą. Łaaaaa
To jest nasz kemping. Wygląda spoko nie?
Beata miała jeszcze jedną akcję ratunkową. Będąc na campingu w miejscowości Tivat w Zatoce Kotorskiej jakieś dziadki sobie tam imprezowały. Serbowie jacyś. Ciemno było, a camping mieścił się w takim lasku to też jedna babka gdy tak szła w tych ciemnościach ostro się wyrżnęła. Zdarła tym samym kolano. Beata oczywiście pośpieszyła z pomocą :) Była jeszcze szybciej niż tamta karetka w Chorwacji! to się goście zdziwili. W nagrodę chcieli nam browary stawiać nazajutrz ale my zmywaliśmy się stamtąd szybko rano.

Na jednej z ulic w Tivacie
Kąpiel przy świetle księżyca, no
ahhhh!
Temperatury na bałkanach to jest ja nie wiem, jakby się na słońcu stanęło albo siedziało w skórze niedźwiedzia w solarium. Nie do wytrzymania! Takie upały, tak gorąco że dosłownie wypala z ciebie całą wodę, całą energię i dosłownie zamieniasz się na końcu w suchy proszek. I jak my się tam opaliliśmy, jak śniadzi chłopcy wyglądaliśmy. Zobaczcie to, hahaha

opalenizna dżekiego. Na kwadrat.
Słońce pali aż do nocy!
Jeszcze tak wracając do Skradinu. Była to taka miejscowość leżąca na skraju parku narodowego Krka. Główną atrakcją tego parku jest wielkie jezioro i wodospady które na nim powstały. Najfajniejsze jest to, że można tam sobie pływać przy tych wodospadach! No i są tam takie atrakcje jak pływanie statkiem, zwiedzanie jakiejś wyspy z klasztorem. Chcieliśmy tam wbić do tego parku ale w końcu stwierdziliśmy, że za drogo. Poza tym po tym jak zwiedziliśmy jeziora Plitwickie to ten park wydawał nam się dużo uboższy. I tak w istocie było. Tak czy siak spędziliśmy tam fajny dzionek. Pokręciliśmy się po fajnej wiosce, taka mała rybacka przystań, bardzo sympatyczne miejsce z wąskimi uliczkami i starymi kamienicami. Ale aż takiego szału nie było, w Chorwacji co druga wioska tak wygląda. Natomiast jeziorko było bardzo fajne ale zdecydowanie nie tak czyste jak byśmy tego chcieli. To pewnie przez te statki które tam cumowały. No ale że myć się trzeba było to zaliczyliśmy tam wesołą nocną kąpiel przy świetle księżyca, na prawdę super:)
Panoramka Skradina
Na stacjach benzynowych w Niemczech wykombinowaliśmy fajny sposób na zarobienie paru groszy! W sytuacjach kryzysowych jak znalazł! Wygląda to następująco. Toalety są tam płatne, to koszt 70centów. To za tyle jest się w stanie jeden dzień przeżyć na eurotripie! No i przed toaletami są bramki, tak jak w supermarketach. Wrzuca się tam drobniaki i dostaje paragon. I teraz akcja animacja: wystarczy chwilę tam postać, grzebać w swoim portfelu i udawać, że nie ma się żadnych drobniaków to prędzej czy później znajdzie się jakiś dobroczynny Niemiec, który rzuci groszem i zasponsoruje bądź dorzuci się do toalety! No, a jak chcesz zarobić to wystarczy tą kasę schować do kieszeni i czekać na kolejnego pomocnego Niemca :) Zawsze bardzo lubiłem ten naród, super uprzejmi ludzie. I tylko ci Polacy tacy cwani.... haha!

Skradin raz jeszcze
Jeden z domków tamże
Byliśmy ciekawi jak te domki wyglądają w środku.
jest klimacik nie?
Ta podróż nie była tak luksusowa jak rok temu. Tym razem każdą noc spędziliśmy w namiocie, niestety nikt nas nie przenocował. Szkoooooda!
Fota z cyklu zając w namiocie
No a co do tego campingu w Tivacie to co to było ludzie! 5 euro za osobę daliśmy a warunki sanitarne jak w jakimś tajlandzkim więzieniu! Kran niemal odpadał i woda z niego śmierdziała, a toaleta przystosowana do pozycji na małysza. No jezzzzzzzny, takie coś?! Wiemy że to nie hotel Hilton no ale te kible chociaż by jakoś mogli zrobić. A pfu!

1 komentarz :

  1. To jest w podróżach fajne, że nie wiesz co cię spotka i też nie zawsze będzie super ekstra, ale po tym wtedy można spodziewać się lepszych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets