poniedziałek, 17 września 2012

pre Harpagan 44

Na rynku w Chojnicach, oczywiście przy fontannie.
Jak się chce mieć wyniki to trzeba trenować. A tak się akurat składa, że myślimy o dobrych wynikach na zbliżającym się harpaganie 44 i jak sami dobrze wiemy - sukces nie przyjdzie sam. Trzeba sobie na niego zapracować. W związku z powyższym od jakiegoś czasu trenujemy i się hartujemy na ten rajd, a ostatni, taki większy sprawdzian miał miejsce właśnie w ten weekend.


Mapy nie ma to jakoś trzeba sobie radzić.
Postanowiliśmy nieco zaszaleć i przejść dłuższy dystans. A że Krzysiek jest pasjonatem zaliczania szlaków w województwie pomorskim to też udaliśmy się tym razem do Chojnic żeby przemaszerować się szlakiem czerwonym. Nie do końca wiedzieliśmy ile to kilosów. Jak się okazało w pociągu, nie do końca wiedzieliśmy nawet jak prowadzić będzie trasa bo... nie mieliśmy map. Zapowiadało to dobry początek wariacji, które można powiedzieć trwały do samego rana. 

Na moście w Mięcikale zwanym przez nas Mięcielem.
Było nas trzech: Krzysiek, Kosa i ja. Zaczęliśmy chwilkę przed godziną 21 w Chojnicach. Skończyć mieliśmy we Wielu, nad ranem. I tak szliśmy całą noc. Trzeba przyznać, że trening był wyjątkowo udany. Pogoda całkiem nieźle nam dopisała, chwilami trochę padało ale to tam się dało jakoś. Szlak był świetnie oznaczony. Wariacje były. Mogliśmy wreszcie przetestować znowu nasze możliwości na dłuższym dystansie i wyciągnąć pewne wnioski. Krzysiek przyjrzał się wariacjom Kosy, który poddany jest wielokilometrowemu marszu. I Kosa jak to Kosa chyba z dwie godziny przeistoczył się w metalowy zespół o nazwie THE SNACKES i tak nam nadawał przez dłuuuugi odcinek. Momentami jednak nawet to nam nie pomagało i muliło nas ostro, czasem łapał też kryzys. Ja np. miałem dwa takie kryzysy. Jeden na 5km asfaltowym odcinku (non stop prosto i ciemno jak w tunelu jakimś). Tam myślałem, że zasnę i wszyscy tam byliśmy jak zombie. A potem przed 50km nie wiem co się działo bo chyba zasnąłem w drodze. Nie pamiętam tego odcinka trasy, nie zarejestrowałem go. Pamiętam tylko, że szedłem i śniło mi się że mijamy znaki drogowe Cieciorka 3km/Chojnice 17km i że Kosa się ciągle schylał bo albo grzyby zbierał albo buty zawiązywał. Nie wiem co się działo, czy to jest możliwe żeby iść i spać?

Kosa w kryzysie, reszta w śmiechu.
W każdym razie świt dał nam nadzieję i mocno nas rozbudził. Jakoś po 50km nawet trochę pobiegaliśmy, tak się ożywiliśmy. A więc jest to oznaka całkiem przyzwoitej formy. Nie mniej jednak na sam koniec znowu złapał nas kryzys. Doszliśmy do celu czyli Wiela, a potem mieliśmy kierować się na Czersk. Jak się okazało z Wiela to aż 18km i ta informacja zdołowała nas totalnie i wyczerpała ostatecznie z sił. Jakoś dokulaliśmy się jeszcze do Karsina - wioski jednoulicowej a długiej jak całe trójmiasto. O zgrozo mają tam jedną ulice o nazwie... Długa. Kosa miał tam gorszy kryzys niż na całym świecie panuje. Co chwila stawał, siadał i wyzywał na czym świat stoi. 

Z Karsina ruszyliśmy pociągiem na Czersk. Musieliśmy jeszcze tam czekać na PKP ponad godzinę ale się przekimaliśmy pod murem i było spoko. Potem już tylko Czersk i dom. 

Takie oto zwłoki można było zaobserwować w niedzielny
poranek w Karsinie.
No i tak ogólnie to trzeba przyznać, że nie ma to jak powłóczyć się w środku nocy po lasach i haszczach. Godzina trzecia w nocy, a my gdzieś pod jednodomową wiochą o nazwie Giełdon wżeramy buły i lecimy dalej po kamienistej drodze. To trzeba lubić! Albo jedna dobra akcja była. Byliśmy w miejscowości Funka, na terenie jakiegoś ośrodku wypoczynkowego. Głośna muza, volare kantaree oooo o oo o i te sprawy czyli weselicho tam mieli. Widok trzech brudnych dziadów z lasu, ze światłami na czole musiał ich nieźle zdziwić. A mogliśmy tam iść za maszków, jeszcze byśmy dostali jakieś fanty na drogę! :)

Sprawdzian wypadł bardzo okazale. Przeszliśmy jakieś 65km i jest to obiecujący prognostyk przed H44. Ale treningi nie ustają. Trenujemy nadal, żeby wypaść jak najlepiej!

6 komentarzy :

  1. Ej, ale to spanie i chodzenie jednocześnie jest możliwe ;P
    Pamiętam jak kiedyś Plichcik tak robił na I (chyba I) Wygońcu. Mówiliśmy do niego przez długi czas a on nie dawał znaków życia, tylko szedł :O

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze powiedziawszy, to też dla mnie ten trening udany był. Jednak niestety mam takie coś, że jak jestem zmęczony, to wyzywam na odległość wtedy i w ogóle mi nic nie pasuje. Z drugiej zaś strony wariację wyczerpałem w momencie, gdy byłem wokalistą THE SNACKES i wytwórnia o nazwie Piekarnia chleba Records nie podpisała kontastu z nami i się wkurzyłem. No a wracając do samego treningu, to szczerze mówiąc nie widzę siebie w roli marszownika na Harpaganie, dlatego będę szukał siębie w roli biegacza. Mam nadzieję, że razem z Krzyśkiem stworzymy Core 2 Duo i będzie nam się świetnie biegało. Żeby chociaż maraton przebiec tego Harpagana, a reszta może być marszem. W sumie chciałbym, żeby zresztą większą część trasy przebiec. Nie chciałbym zawieźć ciebie Krzysiek. Wolałbym żebyśmy biegali od początku do końca. Natomiast pozostałym dwóm Wormsom, czyli Dżeki tobie oraz Zidkowi, życzę jak najlepszego wyniku, bo oni jednak pójdą oddzielnie. W sumie sami sobie też poradzą, bo dobrze nawigują. A ja jestem tylko kondycyjnie dobry. Chociaż Dżeki jest lepszy ode mnie w tego typu zawodach jak Harpagan.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja muszę powiedzieć, że nigdy w życiu nie szedłem w tak mocnym tempie tak długiego odcinka. Tempo było naprawdę zawrotne i mimo, że w tym roku robiłem już dłuższe marsze, to tak bardzo nie byłem na nich wykończony.
    Też mam nadzieję, że biegając na Harpie damy sobie z Kosą lepiej radę, bo treningów biegowych mamy mnóstwo, a marszowych mało. Szogun pokazał, że w marszu jest diabelnie mocny.
    Kosa faktycznie na końcu strasznie wysiadł, też myślę, że to dlatego, że Piekarnia Chleba Records zerwała kontrakt z The Snackes z powodu niskiej sprzedaży płyt. Mimo, że Ninja, kumpel Kosy się zemścił za tą ewidentną obrazę, spalił piekarnię i wytłukł obsługę to na pewno poczucie niesprawiedliwości pozostało i to miało wpływ na formę marszową wokalisty. Czas jednak leczy rany Kosa, i kolejna płyta na pewno sprzeda się w milionowych nakładach, a następne wytwórnie będą rozmawiać z wami bardziej potulnie, czyli tak jak się godzi.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets