niedziela, 9 września 2012

22 Półmaraton Philipsa Piła

Dzisiaj (tj. 09.09.2012) odbył się w Pile półmaraton. Ten dzień miał być wyjątkowy, bo miałem tutaj pobić swój rekord, tym bardziej, że nie było górek. Jednak stało się inaczej. A dlaczego tak? Już wyjaśniam. 



Wstając rano normalnie jak wstaję do pracy, to dzisiaj też wstałem. Wyszedłem sobie dosyć szybko bo o 06:20, gdzie pociąg miałem o 06:45, czyli spoko, ale już jak byłem na berlince ze szkolnej, to musiałem się cofnąć, bo leku na astmę nie wziąłem. No i już tutaj było wiadomo, że coś nie tak, bo drugi raz wyszedłem o 06:27. Kawałeczek musiałem pobiec, żeby zdążyć. Potem spokojnie szedłem. Gdy już byłem blisko dworca, to jeszcze troszkę pobiegłem. Gdy doszedłem już, to pociąg już było widać, więc nie czekałem długo. Only one minut. Gdy już pociąg się zatrzymał, to wsiadłem do niego i po chwili kupiłem bilet. Chwilę porozmawiałem sobie z konduktorką, bo była bardzo miła pani i pytałem ile by kosztował bilet do Poznania orientacyjnie, a ta miła pani mi obliczyła nawet. No i wyszło, że do Poznania bilet kosztuje tylko 30 zł, więc to mnie ucieszyło, bo jak pojadę na maraton, do Poznania, to będę wiedział ile muszę kasy przeznaczyć na podróż. Jeszcze tam pytałem o liczbę km do Poznania i mi powiedziała, że z Piły jest 95 km, bo przecież z Bytoni do Piły wiem ile, dlatego pytałem tylko z Piły do Poznania. No i czas jakoś tak leciał dobrze w pociągu i po około 20 minutach później zbliżaliśmy się do Chojnic i gdy dotarliśmy do tej stacji docelowej, to pociąg do Piły już stał na miejscu i pożegnałem się z tą panią w kultularny sposób życząc miłego dnia. 

Następnie wsiadłem do tego pociągu, który już czekał na miejscu i wsiadłem do niego. Po 11 minutach odjeżdżaliśmy. W tym pociągu mnie zastanawiało jak będzie daleko ze stacji do biura maratonu. No i ogółem myślałem o tym biegu. Już w pociągu czułem, że coś nie tak, bo jakiś dziwny ten dzień był. No. ale nic jakoś to się dało. Tutaj podróż wydawała się dłuższa, bo z nikim nie rozmawiałem i po godzinnej jeździe pociąg zatrzymał się w Pile i tam wysiadłem. Była już godzina 09:07. 

Po wyjściu z pociągu szukałem jakiegoś miejsca do miasta i po chwili jeden koleś też szukał tego miejsca, to go zgadałem i od tego momentu razem współpracowaliśmy i razem szukaliśmy tego miejsca. Z początku nie wiedzieliśmy co i jak. Wtedy zagadaliśmy jedną kobietę i spytaliśmy, którędy wyjść do miasta. Powiedziała, że mamy iść przez drzwi, które prowadzą do miasta. I szliśmy jak nam powiedziała. Gdy wyszliśmy z dworca, to i tak nam to za wiele nie pomogło, bo trzeba przecież znaleźć tę ulicę, gdzie jest biuro zawodów. Jednak trafiło się nam szczęście, bo na przystanku autobusu miejskiego siedziała starsza kobieta, która w tych miejscach była obcykana i wsiedliśmy z nią do autobusu, który jechał po 10 minutach, czyli już była godzina 09:28. A więc mało już wtedy było czasu. Gdy wysiedliśmy na przystanku, to powiedziała w jakim mamy iść kierunku. Poszliśmy z początku na spokojnie i po chwili nam coś się nie zgadzało, bo pytaliśmy innych ludzi, którędy na Aleję Piastów. Powiedzieli nam, że idziemy źle. I poszliśmy inną, ulicą, równoległą, ale szliśmy :niby" w dobrym kierunku. Jednak spotkaliśmy policjantów i pytaliśmy ich, czy idziemy dobrze, ale i oni sami nie wiedzieli, to sami poszliśmy w innym kierunku i jakoś udało się dotrzeć na miejsce, ale jeszcze pytaliśmy dokąd do biura zawodów. Właśnie w tym momencie zapytałem Kenijczyka, którędy do bazy i powiedział, że w tym kierunku. No i w końcu doszliśmy na miejsce i już było lepiej. Co prawda nie wiem, czy było tak lepiej, bo od momentu, gdy rozstaliśmy się z tą starszą panią, to właściwie cały czas biegaliśmy. 

No, ale na szczęście dotarliśmy na miejsce i odebraliśmy swoje pakiety startowe i poszliśmy na stadion i tradycyjnie do toalety, która przed każdymi zawodami ma największe powodzenie. Ci co biegają na zawodach wiedzą o tym najlepiej. Po chwili poszedłem na stadion, bo szukałem Jurka, ale go nie widziałem. I było już 20 minut przed startem i potem poszliśmy do miejsca startu jakieś 500 m od tego miejsca, ale już na spokojnie. Od tego momentu z tym kolesiem się rozstaliśmy ustawiając się na starcie. Ja poszedłem do przodu (gdzieś w 3 linia), w miejsce, gdzie się ustawiali zawodnicy, którzy szli na czas 01:30, a ja tam się też ustawiłem i nikt nic nie miał przeciwko, więc spokojnie mogłem tutaj sobie zaczynać. Do startu pozostało 5 minut, a zrobiło się tak gorąco, że temperatura w słońcu wynosiła jakieś 30*C. A więc warunki były za gorące. 

Po wybiciu godziny "0", czyli o godzinie 11:00, był huk i zaczął się 22 Półmaraton Philipsa. Początek zaczął się obiecująco, bo byłem lepszy niż w pierwszej setce, czyli wystartowałem bardzo szybko. No i biegałem tak przez około jednego km, potem zaczęli mnie wyprzedzać inni zawodnicy i już wiedziałem, że coś jest źle, a jakby tego było mało, to przed 4 km, złapał mnie już pierwszy kryzys. Niestety. Biegałem już słabo. Coraz więcej mnie ludzi wyprzedzało i na dodatek już przy 5 km musiałem wziąć wodę do picia, bo już siły słabły. Jednak nie poddawałem się, ale biegłem dalej. Za każdym razem, gdy brałem co 5 km, coś do picia, to siły przez chwilę przybywały, ale co z tego, skoro przy spieszałem i nawet wyprzedzałem kilku zawodników, ale po chwili to co odzyskałem, to zaraz straciłem, bo sił brakowało. A na dodatek jeszcze bardziej traciłem, bo mnie jeszcze więcej ludzi wyprzedzało. Tak się ciągnęło do 13 km. Potem biegnąc pod wiatr zrobiło mi się lepiej i przez jakiś czas miałem szybkie dosyć tempo i nawet równe, ale niestety i to było na próżno, bo przy 17 km, znowu kolejny kryzys i już biegałem aby ukończyć, bo nawet nie miałem sił przy spieszać. Gdy zbliżałem się do mety, to przebiegłem sprint, podobnie jak w Gdańsku i tutaj wyprzedziłem kilku zawodników, ale tym razem miejsca już nie straciłem. 

Jednak podobnie jak w Gdańsku na maratonie tutaj na mecie padałem, ale ratownik mnie w porę złapał i po chwili usiadłem, a on mi mówił, czy chcę nosze. Ja odmówiłem, ale powiedziałem, że pić mi się chce. I dostałem wodę. Po chwili powiedział do mnie, że lepiej będzie jak wstanę, bo to będzie gorzej. Gdy już wstałem, to poszedłem, gdzie rozdawali medale i pomyślałem sobie, że poczekam na Jurka. Poczekałem sobie na niego, bo do pociągu było daleko, więc miałem sporo czasu. No i po chwili zobaczyłem jego brata, który już na mecie się pojawił. Po około minucie później był i Jurek. 

Od razu mi za proponował, że będę mógł z nimi wrócić autokarem do domu. No i zgodziłem się na to. Następnie poszliśmy po jedzenie czekając chwilę czasu. Najpierw czekaliśmy na miejscu, gdzie była kolejka do masarzu, bo rozgadaliśmy się z jedną dziewczyną i ona po chwili powiedziała, że czeka tutaj na masarz, to my poszliśmy, gdzie już rozdawali jedzonko, ale zobaczyliśmy, że w jednym miejscu ludzie za czymś czekają. Jurek z początku myślał, że tam rozdają kawę, ale ja mu powiedziałem, że tutaj są wyniki, to powiedział jednemu panu, żeby nam kolejkę zajął. No i wtedy znalazłem siebie. Z góry wiedziałem, że dobrze nie jest, więc nie łudziłem się, że coś będzie dobrze. Potem z tego wszystkiego zapominałem swojego czasu, więc poszedłem jeszcze raz. 

Wynik, który zrobiłem nie zadowalał mnie. No i od razu określiłem go jako porażkę, bo 01:41:45, jest czasem bardzo słabym, tym bardziej, że miejsce było bardzo dalekie, bo dopiero 609 na 2403. Następnie poszliśmy do miejsca gdzie trzymano dla nas miejsce i odebraliśmy swoje jedzenie w postaci makaronu. Tym razem nie rzygałem na szczęście. Byłem bardzo głodny i jadło się dobrze. Następnie szliśmy w kierunku autokaru i po drodze rozdawali kawę. Wzięliśmy po kubku i poszliśmy dalej. A Jurek oczywiście zagadywał innych biegaczy, ale to spoko, bo gdy doszliśmy do autokaru, to na jednego gościa czekaliśmy prawię godzinę. Między czasie zadzwonił do mnie Krzysiek i pytał jak poszło. No niestety musiałem powiedzieć jak było, bo niestety ten bieg do udanych jak dla mnie nie należał. 

Gdy już wrócił ten koleś, to po chwili wyruszyliśmy i już wiedzieliśmy, że w Człuchowie się zatrzymujemy, bo chłopaki i dziewczyny (z klubu "Grupa Malbork") zamawiali obiad i ogółem jedzonko nad Jeziorem. Ja też sobie coś zamówiłem - pizzę Capri oraz frytki i do picia Neste'a Tea. Po zjedzeniu się zebraliśmy i na koniec zrobiliśmy sobie zdjęcie wspólne z grupą Malbork. Co prawda ja nie byłem sam tym "obcym" z poza klubu, bo była jeszcze fajna dziewczyna ze Starogardu, która mi "pożyczyła" swój wygrany puchar (za zajęcie dobrego miejsca w kategorii studentów za zwycięstwo w tej kategorii z czasem 01:25:) do zdjęcia wspólnego. Nawet mi sama za proponowała, czy chcę ten puchar do zdjęcia. Najpierw Jurek mi go wziął, potem dał mi. Następna osoba z poza grupy był koleś z Tczewa, to właśnie ten, który się spóźnił. Po wspólnych zdjęciach pojechaliśmy wszyscy autokarem do domu. Po drodze jeszcze z Jurkiem żartowaliśmy i pośmialiśmy się. Zresztą w tym autokarze była miła atmosfera od czasu wyjazdu z Piły. Pytałem wszystkich jakie czasy wykręcili. Niektórzy byli gorsi, a niektórzy lepsi. No i gdy wracaliśmy do domu, to jeszcze chwilowy postój mięliśmy w Złotowie na stacji na odlewkę. Po 15 minutach wyjechaliśmy i mnie wysadzili jak kierowcy pokazałem gdzie. 

Pożegnałem się ze wszystkimi i odjechali. Na koniec pokiwałem im wszystkim. I tak dobiegł końca mój 3 półmaraton, który tym razem uważam, za niedosyt, ale z myślą, że będzie lepiej i jak to w piłce nożnej brzmią słowa kibiców - Polacy nic się nie stało! No mam nadzieję, że to tylko był taki głupi dzień, bo przed zawodami, żeby biuro znaleźć, to sporo się nałaziłem, a raczej nabiegałem i to było pewnego rodzaju wytrącenie z równowagi, bo na starcie nie mogłem się uregulować.

3 komentarze :

  1. Czępa, gratulacje! 609 miejsce to dobry wynik, nie myśl o tym że przed Tobą dobiegło 608 ludzi, pomyśl, że za Tobą było 1794 którzy mieli gorszy wynik albo nie dobiegli!
    Powodzenia w następnych startach!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za wsparcie Dawid. Ci powiem, że przemyślałem sobie i zanalizowałem sobie ten wynik i doszedłem do wniosku, że faktycznie, to jest dobry wynik, bo jakby nie patrząc - było dużo tych lepszych ode mnie. No, ale nie ukrywam, że nie jest to za udany bieg, bo za szybko wystartowałem i źle na tym wyszedłem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z biegu na bieg będzie lepiej!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets