niedziela, 22 lipca 2012

pre maraton



Jak wiadomo Star Worms sportem stoi. Kiedyś szaleliśmy na piłkarskich boiskach (czy tam kartofliskach) i ganialiśmy za piłką aż się kurzyło. Potem przyszły lata startów w InO, w których zawsze walczyliśmy do końca o jak największe wariacje no i gubiliśmy się tam gdzie nikt inny by nie dał rady. Do futbolu planujemy wrócić, InO ostatnio troszeczkę odpuściliśmy ale na jesień będzie więcej startów. Nooo i teraz pewna część robaków SW przestawiła się mocno na bieganie. Mowa tutaj o dwóch super kolesiach Kosie i Krzyśku oczywiście. Ci dwaj teraz popylają aż miło i nie straszne im upały, deszcze, wiatry, górki, dołki, przeszkody na drodze typu czołg i takie tam inne rzeczy. Nie straszne są im też wielkie odległości i dlatego właśnie chłopaki postanowili wziąć udział w maratonie, który odbędzie się już 15 sierpnia.

A dziś chłopaki zaplanowali sobie taki generalny trening żeby sprawdzić swoje umiejętności na zbliżonym dystansie. Ja w tym momencie jestem cieńki bolek albo jeszcze cieńszy ale ale, postanowiłem im towarzyszyć i zrobić chociaż te 12km. Dla mnie w tym momencie to było coś a dla Kosy i Krzyśka 12km to była... 1/3 trasy! Jeśli ktoś ma trudności z liczeniem to dopowiem tylko, że oni planowali dziś zrobić 36km!  36km! Zobaczcie o jakich dystansach my tu mówimy!

Mamy tu z Kosą taką trasę. Kosa nazwał ją Dżejk Sztrasen chyba na moją cześć albo część lub coś takiego. Bo ja tą trasę opracowałem (no powiedzmy - raz tam pobiegłem i spodobało się nam na tyle, że teraz dla Kosy ta droga to codzienność). Całkiem spoko tam nawet jest: trochę góreczek, z górki też kilka razy można zasuwać, są pola, lasy, drogi leśne i asfalt. Mieszanka wybuchowa. No i na dzień dzisiejszy dwa robale postanowiły przebiec tą pętle trzy razy. Hardcore! 


Dzień był ciepły ale oczywiście musiało też padać bo takie mamy w tym roku zakręcone lato. A chłopaki biegli. Ja pierwszą pętle razem z nimi. Napiszę jeszcze tylko, że tą dwunastkę zrobiłem i radochę nawet miałem. Ale nie o mnie tu miało być. Mocarnie i potężnie jak dla nas zaprezentował się Krzysiek, który finalnie zrobił te trzy pętle! I tutaj nie ma się co cykać - Krzysiek może wykręcić na tym maratonie na prawdę ostry jak czili i tequili czas! Będziemy trzymać kciuki! Na drugim biegunie zaś znajdował się dziś Kosa, który trafił chyba na jakiś felerny dzień, paskudną formę jakąś bo zrobił tyle samo co ja czyli te 12km po czym padł na ziemie jakby go snajper ustrzelił. Potem jeszcze Kosa próbował trochę biec ale po kilkuset metrach ostatecznie zrezygnował z grymasem na twarzy i lekką podłamką. Ale to nic bo po to są treningi żeby trenować prawda? Tak, tak. No i czasem przychodzi słabszy dzień i nie ma się co tym w ogóle przejmować. Ważne żeby doszlifować formę na ten dzień sądu ostatecznego jakim będzie dla Kosy i Krzyśka 15 sierpnia.

Trzymamy kciuki, ewrybady!!!


4 komentarze :

  1. Na prawdę dzisiaj to wszystko było zupełnie inne. Przecież w czerwcu biegałem 30 km, bez większego zmęczenia. Nie powiem, że nie byłem zmęczony, ale na pewno nie tak jak dzisiaj po tej "parszywej dwunastce". Poczułem się najgorzej jak tylko mogłem. Jakby ktoś mi moją energię wziął. Tyle o tym mówiłem, że zrobię te 36 km i uda się to osiągnąć. Pobiję rekord dnia oraz tygodnia. Myślałem, że uda się, a tutaj co - wielka porażka - tylko 12 km. Czuję naprawdę niedosyt, wielki niedosyt i czuję się zawiedziony. Tyle czasu biegam. Mało kiedy przychodzi taki dzień. Ostatnio miałem takie coś w grudniu chyba. Natomiast dzisiaj no nie wiem co to było. Mam nadzieję, że maraton dam radę zrobić, bo jak nie, to żegnam się z długim bieganiem. Nie będę biegł w maratonach. Będę biegł na krótkich dystansach. Może tam mi lepiej pójdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zresztą powiem inaczej. Trafiłem wczoraj zły dzień. Dzisiaj czuję się dobrze, czyli po prostu wczoraj było coś nie tak. Jednak jak wczoraj napisałem, że nie będe startował w długich dystansach, to chyba to pisałem z nerwów. Jednak przecież 9 września mam kolejny w tym roku półmaraton, więc jak coś pójdzie źle na maratonie, to uwierzcie mi tam mogę zaszaleć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się cieszę i jestem Wam bardzo wdzięczny, że mogłem pobiegać z Wami. Takie wspólne treningi bardzo motywują. Samemu na pewno by mi się nie chciało zrobić takiego dystansu. Było śmiechowo i fajnie widokowo. Ostateczna próba, tak jak napisał Szogun, wypadnie na maratonie, jak na treningu coś nie pójdzie to żaden dramat, ale tam nie będzie już "przebacz", ani "zmiłuj się":)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje dla obu panów
    szkoda że nie daliście znać :)
    chętnie zobaczył bym się z Panem Krzyśkiem :)
    pobiegać bym raczej nie pobiegał bo mam problemy z kontuzją kolana i nawet z psem na spacerze mi ciężko ale ...
    pozdrawiam
    i wierzę w wasz sukces oraz będę trzymał kciuki za obu Panów 15sierpnia

    marian- najprawdziwszy :)

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets