niedziela, 3 czerwca 2012

XXXII Półmaraton Gochów


Dzisiaj 02.06.2012 odbył się XXXII Półmaraton Gochów. Dla mnie to był drugi występ na tych zawodach i po raz drugi w tym miejscu, czyli w Bytowie. Dzisiaj jechałem z Jackiem na te zawody i wyjechaliśmy dosyć szybko, bo już o 11:30. A z racji, że mięliśmy dosyć blisko, to na miejsce dotarliśmy już po 13. Pogoda dzisiejsza nie napawała optymizmem, bo co chwilę padało, a za chwilę słońce świeciło i tak na zmianę. Chwilami padało ulewnie i było wiadomo, że w taką pogodę trzeba ubrać się ciepło. Dlatego nie zastanawiałem się długo i wziąłem swój nowy dres eco, który niedawno kupiłem. Po tym jak dojechaliśmy do Bytowa trochę się gubiliśmy i rozmawialiśmy przez telefon z Jurkiem i jego synem – Markiem. Marek nam wytłumaczył jak mamy dojechać do parkingu zawodów. Po chwilowym błądzeniu w końcu trafiliśmy na właściwą drogę. Tam zastaliśmy już Jurka i Marka. Gdy się przywitaliśmy itd., to następnie poszliśmy do szkoły żeby się zapisać. Tam było małe zamieszanie, bo nie spojrzeliśmy, że już jesteśmy zapisani, a podeszliśmy do okienka niezgłoszonych. Chwilę później już wszystko było ok i poszlśmy sobie na miasto, bo Jacek chciał koniecznie szukać sklepu sportowego, żeby kupić sobie spodnie takie obcisłe tzw. „opływówki”. Dlatego dzisiaj nie trenowaliśmy przed zawodami, ale bawiliśmy się w szukanie sklepu sportowego, gdy już poszukaliśmy, to się okazało, że niestety nie było to czego Jacek szukał, a dodatkowo dowiedzieliśmy się, że nie ma już żadnego w pobliżu sklepu sportowego i w końcu sobie już odpuściliśmy. Następnie udaliśmy się do baru, gdzie wypiliśmy herbatę z cytryną i się tam ogrzaliśmy, bo zimno nam było jak diabli. Pogoda dzisiaj sprawiała wrażenie, jakby dzisiaj był pierwszy dzień jesieni. Do zawodów pozostało nam jeszcze około godziny i sobie poszliśmy do szkoły. Tam sobie pogadaliśmy z tymi, co znaliśmy i tymi co nie znaliśmy. Czasami jest tak, że niektórych się kojarzy z jakiś zawodów, więc tych ludzi jest coraz więcej, bo coraz więcej zawodów zaliczamy. Gdy została już niecała godzina, to poszliśmy do samochodów i przebraliśmy się już na zawody. Zimno było strasznie i nie byłem do końca pewien, czy mam w bluzie od dresu biegać, czy nie. Podjąłem twardą decyzję i w końcu ją zdjąłem. A że zostało kilka minut do staru, to po przebraniu się i małej rozgrzewce, poszliśmy do startu zawodów, który tym razem był na rynku. Tam właśnie po chwili zaczyna się start. Tutaj start, zaczął się od chwili wyrzucenia pocisku w powietrze przez rycerzy. I zaczęło się. Czas był liczony od miejsca, gdzie się przekroczyło punkt PZLA, czyli matę pomiarową czasów. A więc my tradycyjnie ustawiliśmy się w środku stawki i poszliśmy. Do pierwszego km biegaliśmy dosyć szybko, bo zrobiliśmy go w czasie 00:05:02. Tutaj było widać, że Jurek nałożył tempo około 5 min/km. Ja byłem zadowolony z tego, bo lubię biec szybko. Chwilę później troszkę jeszcze przyspieszyliśmy i drugi km wynosił 00:04:45 chyba. Kolejne km mierzyłem stoperem i wszystko było ok. Gdy dobiegłem już do 13 km, czyli powyżej już połowy, to spojrzałem na czas i wynosił on dokładnie 00:59:52. Bardzo się zdziwiłem i miałem złe przeczucie, że mogę nie ukończyć. A jakby tego było mało, to już od 8 km zaczęły mnie plecy boleć i jak zobaczyłem właśnie ten czas na 13 km, to byłem w szoku i jeszcze bardziej chciałem biec i trzymać się tego tempa. Biegnąc przez kolejne 4 km dawałem jeszcze radę. No i tutaj podjąłem szybką decyzję, albo lecę tym tempem, albo zwalniam, bo mnie plecy zaczęły boleć, że spowodowało to kilku sekundowe straty na kolejnym km-trze. Jednak nie oznaczało, to, że spadam do powyżej 5 min/km, ale spadek, do 00:04:48. Ostatnie 3 km, udało się zrobić też poniżej 5 min/km, ale zbliżone były już do piątki. Gdy już zrobiłem 20 km, to był najgorszy okres i tempo tak spadło, że 21 km zrobiłem w czasie 00:04:58. Mało brakowało, a by się okazało, że ostatni czas by był najgorszy. Już nie wspomnę o tym, że wyprzedziło mnie kilka osób, ale to było na zasadzie oni mnie doganiali, a ja tych z przodu, więc nie traciłem aż tak miejsca, bo jeszcze wyprzedzałem. No i gdy już dobiegałem ostatnie metry, to zdążyła mnie 3-osobowa grupka wyprzedzić i to było 97 metrów przed metą. Jeden znajomy z poprzednich zawodów mówił do mnie – i co miała być życiówka. Ja mu odpowiedziałem na to, że i tak pomimo wszystko jest już. Po chwili, gdy wbiegłem już na metę od razu oddałem chip, który był do zwrotu i usiadłem na ławce bo byłem taki zamroczony, że przez chwilę nikogo nie widziałem. Jakbym przez chwilę stracił przytomność. Jednak po chwili się ocknąłem i poszedłem do Marka, który mnie podziwiał za osiągnięty czas. Aha jeszcze, zanim wbiegłem na metę, to w momencie, jak zatrzymałem stoper, to na ekraniku pojawił się jakiś błąd i wszystkie zapisane czasy szlak trafił. Nie miałem już sił żeby się wkurzać i dałem sobie z tym spokój. Razem z Markiem poczekaliśmy na Jurka, który przybiegł po kilku minutach po mnie, a w zasadzie kilkunastu. Wtedy poszliśmy z powrotem do mety i tam Jurek z Jackiem czekali na jedzenie. Ja nie miałem ochoty nic już jeść, ale wcześniej zanim dobiegł Jurek, to wypiłem dwie kawy Idee Cafe. Wtedy odnaleźliśmy Jacka i Jurka, którzy oczekiwali na jedzenie. Jurek zapytał mnie jaki czas zrobiłem. Ja powiedziałem, że poniżej 01:40, bo nie wiedziałem dokładnie, gdyż mi stoper padł. Chwilę potem Marek poszedł nam z samochodów przynieść nasze rzeczy, bo było bardzo zimno. Jak już wrócił, to pobyliśmy przez chwilę na dziedzińcu zamku i w końcu po chwili też i ja zjadłem kiełbaskę z chlebem. A chwilę później poszliśmy do tablicy z wynikami i szukałem swojego wyniku. Ku zdziwieniu i zaskoczeniu zająłem 108 miejsce w klasyfikacji generalnej i 23 w kategorii wiekowej M18, oraz 104 miejsce w kategorii mężczyzn z czasem 01:38:41. Na prawdę to co dzisiaj zrobiłem przerosło samego mnie. Rok temu zrobiłem tę odległość w 01:56:10 i zająłem 212 miejsce w klasyfikacji generalnej. A więc poprawiłem się o 104 miejsc. Następnie poszliśmy do samochodu, żeby trochę sobie odpocząć i wtedy poszliśmy na losowanie nagród. Nagród było dużo i dużo też się nie pojawiło. Dlatego losowanie odbyło się troszkę dłużej. Jednak tym razem nie udało z nas się nic wylosować. A po losowaniu wszyscy się zebrali i pojechali w swoje strony. Do Zblewa Marek z Jurkiem jechali za nami, wtedy w Zblewie my jechaliśmy w stronę Chojnic, a Marek z Jurkiem na Malbork. Po drodze pogadaliśmy z Jackiem o naszych słabościach na trasie i swoich czasach. Wcześniej nie podałem czasu Jacka, ale poszło mu bardzo dobrze i zrobił półmaraton w dobrym czasie, bo w 01:48:57. Natomiast Jurek w czasie 01:51:32 i zajął miejsce 227 w klasyfikacji generalnej, a w swojej kategorii wiekowej M60 zajął 12/19. Zaś w klasyfikacji mężczyzn zajął 211 miejsce. Jacek zajął dobre, bo 207 miejsce w klasyfikacji generalnej oraz w swojej kategorii M30 zajął 61 miejsce. A w klasyfikacji mężczyzn zajął dwusetne miejsce. No i w ten sposób to tak wyglądało. Planowane kolejne zawody, na których chcę brać udział odbędą się w Gdyni 07.07.2012, czyli Nocny Bieg Świętojański na 10 km. Od tamtego czasu po tych zawodach, będę robił treningi na dłuższą odległość niż preferuję obecnie. Nawet mogę dojść do momentu zrobienia ponad 30 km w jednym dniu, ale zobaczę jak to się ułoży. W każdym bądź razie będę trenował ostro i będę starał się wyciągnąć na 10 km, jeszcze lepszy czas niż w Kwidzyniu. A więc ten dzisiejszy dzień uważam za bardzo udany i pokazałem dzisiaj, że nie ma ze mną żartów, bo chociaż się zrzygałbym, a zrobię półmaraton w dobrym czasie. Dzisiaj udowodniłem, że stać mnie naprawdę na więcej niż sam się mogę tego spodziewać. Ten dzień długo pozostanie w mojej pamięci i jeżeli chodzi o półmaraton Gochów, to zażartowałem do Jurka i Jacka, że za rok będę na pudle. Chociaż kto wie? Może akurat się poprawię i będzie pierwsze w historii, moje pierwsze podium. Dożyjemy zobaczymy.

5 komentarzy :

  1. Brawo Czępa! Widać, że ostre treningi owocują! Tak trzymać! Ten czas na półmaratonie to jest fantastyczny wynik!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki dzięki Dżejk. Na prawdę wczoraj sam w to niewierzyłem, że można tak pocisnąć. Kurde toć to był czas średni gorszy tylko o 10 sekund niż w Kwidzynie. A odległość ponad 2x dłuższa. A na mecie myślałem, że na prawdę wykituję.

    OdpowiedzUsuń
  3. W ogóle dzięki wszystkim, którzy mi dopingujecie. Na prawdę jestem tak wczuty w to bieganie, że aż mało mnie widać. Kolejne zawody 07.07.2012 na 10 km. Tutaj chcę zaszaleć jeszcze bardziej i zrobić to w 40 minut. Jak będzie to się okaże, ale wszystko przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja Cię kuzyn za kilka lat na olimpiadzie chcę zobaczyć!!:)

    RaFi

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jeżdże na zawody by się sprawdzić na szybką wytrzymałość a nie na olimpiadę. A więc wydaje mi się, że powoli zaczynam łapać wiatr w żagle i nie raz zamieszam w czołówce. Oby?.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets