niedziela, 18 stycznia 2009

Kurs organizatora InO w Osieku (part 2)

Tak jak pisałem wcześniej 10-11 stycznia 2009 roku w Osieku odbywały się kursy Organizatorów InO prowadzone przez ludzi z Neptuna. Nas oczywiście nie mogło tam zabraknąć. Czas na krótką relację z tych dni.


My robaki jechaliśmy we trzech w następującym składzie: Dżeki - kierowca (bombowca), Czępa - pilot (od telewizora), RaFi - (8) pasażer (nostromo). Misiek nie jechał bo miał klasowe zawody w piłkę nożną. I muszę w tym miejscu to napisać: miał chłopaczek nadzieję, że uda im się wygrać, a tymczasem dostali baty od mojej klasy 6-2. No ale tak to się kończy gdy wzoruje się na żelusiu czy innym ptysiu. To nie jest playstation. A, że mieliśmy jedno miejsce wolne to zdziebko zmieniliśmy kurs i pojechaliśmy do Czerska po Sprintera. Do Osieka przemieszczaliśmy się stosunkowo powoli z racji na fatalne warunki pogodowe. Jechaliśmy przez jakieś lasy, pipiduły, kaczogrody, znowu lasy zasłonięte częściowo przez drzewa. Trasa nie należała do najprostszych. Nawierzchnia była ośnieżona, wilgotna, śliska i niestety zdradziecka. Między innymi właśnie przez to na trasie Śliwice - "jakieś tam zadupie" a dokładniej na tzw. "lustrzanym zakręcie śmierci" doszło do wypadku. Jadący z "szybkością, która nie była szybka" (słowa Czępy) bolid Lanos teamu STAR WORMS wpadł w niekontrolowany poślizg i zderzył się z jadącym na przeciwko bolidem Zółty Matiz. Na szczęście nic się nikomu nie stało ale emocje były. Nasz niezawodny Lanos wyszedł z tego praktycznie bez szwanku (stłuczone lusterko) natomiast z Matizem było nieco gorzej ale i tak nieźle. Oto fragment wypowiedzi kierowcy teamu STAR WORMS:
- Już od początku miałem problemy z trakcją. Bolid nie reagował prawidłowo. Silnik nie sprawował się najlepiej, będąc w boxie mówiłem o tym moim mechanikom. Dodatkowo doszły problemy z układem elektronicznym spowodowane problemami z zawieszeniem. Sporym utrudnieniem była jazda na startych już, miękkich oponach, które nie są przygotowane na tego typu nawierzchnię oraz warunki pogodowe. Wyszło jak wyszło i cóż mogę powiedzieć. Jestem rozczarowany, nie mniej jednak dotarłem na metę.

Przyjechaliśmy spóźnieni o jakieś pół godz. ale mieliśmy przecież usprawiedliwienie. Qbacki i Sadek rozpoczęli kursy. Panowie mówili, my z uwagą słuchaliśmy. W szkoleniach tak na oko na maroko uczestniczyło ok. 20 osób (w tym m.in. nasi starzy znajomi Kuba oraz Michał Ch. z 1.KDH). Nie będę tu się rozpisywał co dokładnie było omawiane na kursach bo po co? Jak ktoś jest ciekaw to niech się na szkolenia zapisze. Może po krótce wymienie tylko co niektóre tematy szkolenia: Historia InO, podstawy terenoznawstwa, organizacjia InO, trasa - budowa, przygotowanie, koncepcja, przykłady, sędziowanie, regulaminy itp. Kto był ten wie (jeśli słuchał). Trzeba przyznać że wykłady były wyczerpujące (psychicznie, fizycznie jak i tematycznie) bo trwały dosyć długo (10:30 - 20:30 z przerwami). Wiele spraw było już nam znanych ale dowiedzieliśmy się też kilka ciekawostek i cennych rad, z których na pewno skorzystamy przy organizacji naszych marszy. Muszę też wspomnieć o znakomitym przygotowaniu wykładowców do kursów oraz o całej masie materiałów, które otrzymaliśmy. Trochę tych kartek na ksero poszło. Nie wiem kto się tym zajmował ale szacunek za tą robotę. To się nazywa profesjonalne podejście do tematu. A na tych materiałach można znaleźć było praktycznie wszystko: przykłady map, znaki i symbole topograficzne, punktacje, słowniczek, pojęcia, budowa kompasu, różne zadanka, przykłady, wzory pism, karty startowe, przepisy, regulaminy itd. itd. Brakowało chyba jeszcze tylko przepisu na jakiś dobry kuch. Bez wątpienia przydadzą się nam te materiały.

Pierwszy dzień kursów skończył się ok. 20:30, a potem mieliśmy już czas wolny, który zamierzaliśmy dobrze wykorzystać. Poszliśmy do drugiego budynku w szkole gdzie się zakwaterowaliśmy razem z chłopakami z 1.KDH, nowym kumplem Piotrem (z Gdańska bodajże) oraz Sprinterem. Najpierw chłopaki pouzupełniali książeczki inowskie żeby mieć to już z głowy. Ja w tym czasie układałem z Markiem puzzle (księżniczka i 7 krasnoludków składające się ze 160(!) elementów). No ale... Wariacje czas zacząć. Nikogo chyba nie ździwi jak napiszę kto udzielał się najbardziej - nasz wodzirej Czępa oczywiście.
Najpierw zaczęło się od czytania jego słynnej już powieści, bestsellera już przed ukończniem czyli "Nitos Salivi". Jak dotąd tylko ja byłem jedynym człowiekiem znającym treść tej książki, a więc dla pozostałych była to nie lada atrakcja. Czytał sam autor co było dodatkowym rarytasem. Nawet Natalia z Neptuna przyszła posłuchać choć pewnie tak do końca nie wiedziała czy tu wszyscy są na prochach czy to ona ma jakieś filmy. Tak jak przypuszczałem z Czępą - książka (choć jeszcze nie ukończona) okazała się wielkim sukcesem. Słuchacze byli wprost zachywceni i z miejsca stali się fanami prozy Czępińskiego. No ale co tu się dziwić, książka powala na kolana swoją zawiłą treścią, rozbudowaną fabułą, wartką akcją, budową napięcia i żywymi wręcz postaciami. Następnie Mariuszek przeczytał, a później i tak opowiedział swoje kolejne teksty m.in. Historię (a właściwie to już legendę) z Basią Palbach. Kolejnym popisem oratorskich popisów Kosy było opowiadanie o lekkim zabarwieniu erotycznym na temat jego mezaliansu z niejaką Monicą. Historie z życia wzięte, które poruszają słuchaczy, wzruszają, czasem powodują uśmiech, pouczają, dają do myślenia... Kiedy już wszyscy jakoś pozbierali się z podłogi po której pokładali się ze śmiechu Czępa rozpoczął drugą część występu - karaoke bez karaoke czyli śpiew w jego wykonaniu. Tradycyjnie już śpiewany kilkakrotnie motyw z desperado, następnie trochę na ostro czyli nóż, na luzie, kły z repertuaru Ilużyn. Później było voyage, voyage, myslovitz, wilki, budka suflera, nawet toccata. Prawdziwe wokalne tornado. Za gitarę, mikrofon i diabeł wie co jeszcze służył cyrkiel oraz ekierka. Czępa dawał czadu, zrobił się z niego prawdziwy hardkorowiec. Tym występem Mariuszek po raz kolejny udowodnił że w stwarzaniu wariacji nie ma sobie równych. Później przyszedł Sadek, który "takiego czegoś jeszcze nie widział". Po części drugiej występu nadeszła część trzecia czyli matematyka z geniuszem którego nikt nie rozumie. Czępa na tablicy starał się nam przekazać swoją wiedzę z zakresu matematyki. Wątpie czy ktokolwiek coś z tego zrozumiał ale trzeba przyznać, że wszelkie działania, równania, wzory tworzone przez Mariusza były bardzo skomplikowane. Było wesoło na całego. I tak do późnych godzin. Sadek i Natalia poszli na dół. My też powoli zbieraliśmy się do spania. Przed spaniem pośpiewaliśmy jeszcze sobie kolędy, a co tam. Każdy rzucił się w swój kąt i wtedy postanowiliśmy, że pójdziemy sprawdzić, o której jutro jest msza. Poszliśmy w środku nocy pod kościół nucąc kolędy. Msza o 8 rano, za długo więc nie pośpaliśmy. Wstaliśmy jakoś tak za 5 czy za 3 ósma i poszliśmy. Nie do końca wybudzeni ale byliśmy. Ksiądz na koniec skarżył się na kolęde u jednej z rodzin przy ulicy Partyzantów Kociewskich. Tyle zapamiętałem z tej mszy. Rozbawiły nas te jego teksty.

Nazajutrz kursy odbywały się w sali informatycznej. Bawiliśmy się w ocadzie i tworzyliśmy mapki. Nic trudnego w sumie. Wystarczy znać kilka funkcji tego programiku i można robić już mapkę. Najważniejszy jest w tym wszystkim sam pomysł. Dostaliśmy też zadanie domowe (fuck!) - wykonać mapki w ocadzie. Po ok. 2 czy 3 godzinach przy ocadzie była krótka przerwa na obiad i znowu szliśmy na wykłady. Tym razem sprawdzaliśmy karty startowe, które były pełne błędów. Można się przy tym nieźle zakręcić - tu 10 za zmianę kolejności, tu 90 za bpk, 25 za stowarzysza... punktacja zakręcona niczym polskie prawo. Jakoś przez to przebrnęliśmy. Czępa był już wyraźnie zniechęcony, a dla Marka to był pikuś. Zajęcia skończyły się coś tak po 16. Zbieraliśmy się do powrotu. Pogadaliśmy jeszcze chwilę z Arturem i dowiedzieliśmy się, że panowie z Osia zrobią imprezę w PBT. Świetna wiadomość! Mamy już 8 imprez. Z powrotem jechaliśmy drogą przez Lubichowo itd. Wzieliśmy ze sobą Piotra, który śpieszył się na pociąg. Podwieźliśmy go do Zblewa. Potem jechaliśmy z Markiem do Czerska i szybko wróciliśmy do Bytoni by zdążyć jeszcze na MU-Chelsea (3-0!!! Oł jeeee!!!). Teraz pozostaje tylko pouczyć się do egzaminów i odrobić zadanko. Do zobaczenia na następnych kursach!

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets