czwartek, 16 października 2014

Sukces na XXI jesiennych InO

blask tryumfu!
W miniony weekend wystartowałem w XXI jesiennych zawodach na Orientację, które odbyły się w Stawiskach. Już dawno nie byłem na żadnym InO, oj już bardzo dawno! Planowałem więc już od jakiegoś czasu start w zawodach. Najpierw myślałem o Rajdzie z Kompasem, potem o Tułaczu ale z różnych względów te starty przeszły mi koło nosa. Na całe szczęście są jeszcze rok rocznie odbywające się jesienne zawody, które gdzieś tam zawsze w kaszubskich lasach się odbywają. Zawsze w fajnym terminie i muszę powiedzieć, że zaskakująco często pojawiamy się na tych zawodach. Tym razem był to start już numer cztery. Co najważniejsze, z każdym startem wiążą się fajne historie i wspomnienia dlatego też miło się na te zawody jeździ. 


Teraz też, żeby było trochę inaczej i ciekawiej wybrałem się do Stawisk rowerem. To 31km drogi od mojego domu więc całkiem fajny dystans w dwie strony. Początkowo miał ze mną jechać Kosa ale Mariuszek się rozchorował niestety więc zmuszony byłem wyruszyć samotnie w tą wyprawę. Z rana padał deszcz i jesienna szaruga opadła na okoliczne lasy i pola ale ani trochę nie ostudziło to mojego entuzjazmu. Tak bardzo polubiłem przecież ostatnio moje rowerowe wypady, że nie mogłem sobie odpuścić!

Na miejsce dotarłem o 11 i w bazie czekał już na mnie RowerOWCA Tomek Plicht - bohater najświeższych rozkładówek w lokalnej, kaszubskiej prasie. To wszystko za sprawą jego rowerowej wyprawy do Turcji. Razem z Tomkiem mieliśmy więc sporo czasu żeby o wyprawach sobie pogadać więc był to super spędzony czas.

słowiański przykuc

Wystartowaliśmy na trasie tzw Ambitnej (świetna nazwa! dla mnie to zawsze powód do mini dumy:) ) która miała pi razy drzwi 22km. My zrobiliśmy troszkę więcej, niecałe 25 co oznacza, że... poszliśmy bardzo dobrze! W istocie tak było bo wywalczyliśmy drugie miejsce przegrywając tylko nieznacznie czasem bo o zaledwie 12 minut Podejrzewam, że gdybyśmy nie tracili czasu na robienie zdjęć to wywalczylibyśmy to pierwsze miejsce :) No ale fotki też ważne, muszą być! 

Sama trasa była na prawdę przyjemna. Widoczki jak zwykle o tej porze roku pierwsza klasa, las jest tak wielką kolorową mozaiką, że ciężko skupić wzrok. Taka jesień to jest na prawdę czad i taka jesień mnie sobą odurza. Ale mimo to jakoś mapę dało się ogarniać i nawigacja pomimo tej inowskiej abstynencji szła na prawdę wyśmienicie. Nie złapaliśmy żadnego stowarzysza choć kilka miejsc było mocno nadzianych stowarzyszami i pułapkami, niektóre miejsca na mapie to były niezłe łamigłówki i cały czas byliśmy czujni i ostrożni. Oczy dookoła głowy. 




Super, ten mały sukcesik bardzo nas ucieszył. Fajnie w końcu zająć tak dobre miejsce. Ogólnie to był super dzionek i za zaledwie 15zł wpisowego mieliśmy cały dzień wrażeń. Bo przecież dojazd rowerem, ponad 4godzinny marsz, rozmowy z ludźmi, potem powrót rowerem już po ciemku. To fajna przygoda i będę fajnie to wspominał. Fajnie też że jest ten kontakt z Rowerowcami bo dobrze mieć ze sobą kontakty. Jak widać same plusy! 


To fajny akcent na zakończenie. Bo prawdopodobnie to ostatnie InO dla mnie w tym roku...

1 komentarz :

  1. Można powiedzieć - finał z przytupem. Obyśmy się jeszcze zobaczyli, w przyszłości, na jakiejś imprezie InO, czy biegowej i znowu stworzyli szalony team, jak na Harpie w Czarnej Wodzie, czy na "deszczowo-bagiennym" Rajdzie z Kompasem.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets