wtorek, 22 lipca 2014

TATUŁAŻE



W miniony weekend mieliśmy okazję zaliczyć dość niecodzienne wydarzenie. Był to konwent tatuażu w Gdańsku. Ostrzyliśmy sobie zęby na ten konwent już od hmm może nawet 3 lat? Bo ogólnie to wiedzieliśmy, że taka inicjatywa się tam odbywa, że tatuaże robią sobie na prawo i lewo, że wszyscy tak wydziarani, że ten koleś z Prison Break to przy nich wygląda jak przedszkolak co się długopisem wymazał. Tylko że zwykle termin był dla nas fortunny no i dopiero w tym roku udało nam się na Cropp Tattoo Konwent pojawić. Pierwszy raz w takim miejscu, w takich dziarskich klimatach więc trzeba o tym coś więcej napisać.



Wykupiliśmy sobie karnet na dwa dni. Stwierdziliśmy, że nie ma się co dziadować, tym bardziej że bilet dwudniowy kosztował tylko dwie dyszki więcej niż jeden dzień. Konwent dział się w rewelacyjnym otoczeniu, były to stare budynki należące do stoczni gdańskiej. Bardzo fajnie chociażby z tego powodu, że jak dla mnie same tatuaże mocno związane są jakimś niewidzialnym sznurem ze statkami, marynarzami i całą tą morską otoczką. Kumacie - najbardziej tradycyjny motyw świata czyli tatuaż - kotwica to ciągle żywy znak i jest to opcja jak najbardziej na czasie. A poza tym teren stoczni tworzy jakąś taką na wpół mroczno-groteskową, na pół widmowo-oldschoolową przestrzeń. A w tle niczym stalowe giganty stoją tam wzbijające się ponad dachy budynków stoczniowe żurawie. Wyglądają teraz jak olbrzymie maszynki do robienia tatuaży!
A w środku to niczym na Heweliuszu
czy titanicu!
Mówili: szampańska zabawa
Czyli miejscówka pierwsza klasa i lepiej być nie mogło. Organizatorzy zadbali nawet o to żeby zrobić na terenie tego byłego zakładu mini plażę i był to strzał w dziesiątkę. Pełno leżaków, hamaków siedzisk i foremek do piasku pozwoliły poczuć się jak na miami beach. A już w ogóle jak DJe puścili dobre bity, to można było wyciągnąć nogi i pobawić się palemką w drinkach. Tak lajtowo. Też nie wszyscy dje nam odpowiadali ale jeden rozłożył nas na łopatki. Był to w zasadzie duet Drum set DJ, tak się chyba nazywali i ziomki przygotowali taki performence, że wszystkim klapki i japonki pospadały bo świat zawirował, a razem z nim my i plażowe mikroziarenka piasku. Dobra zabawa była!

O tu są nasi, się wygłupiają na leżakach.
A tu wygłupy w stylu Dembków.
Klasyka.
Koncerty też były. Gwóźdź programu to oczywiście występ szoł Everlasta, którego zapowiadali tutaj jako przybycie legendy. Ale on był amełrykański na maksa! Nawet tak mówił jakby rapował, z taką amerykańską manierą jak w amerykańskich serialach. A zagrał bardzo luzacko, bez spiny, na wesoło i ludzie też się nawet zaczęli bujać do jego gitary. Oceniliśmy ten występ jako przyjemny i sympatyczny. Ale nieźli byli kolesie z jakiegoś takiego bandu co darli ryja i nie wiadomo w sumie było co grają, czemu i o co im chodzi w tym graniu. Chyba tylko oni wiedzieli bo na koniec coś gości targnęło i wokalista rąbnął gitarą o ziemię. Pierwszy raz coś takiego widziałem, aż mnie żebra zabolały widząc jak koleś nie szanuje takiego sprzęciora! Chyba za dobrze miał albo co! Ale kto takich czubków zrozumie? To było super śmieszne.

O tu sobie zakupy robimy
Okej ale przejdźmy do tatuaży bo przecież po to żeśmy się tutaj wszyscy zebrali żeby celebrować taką formę sztuki. Bo tak to trzeba nazwać. Dużo osób ze starszego pokolenia twierdzi że tatuaże to mają złoczyńcy, popaprańcy i wszystkie inne elementy kryminalne które swoje odsiedziały za kratkami. Pewnie kiedyś tak było jak jeszcze dinozaury chodziły po ziemii. No ale od kiedy ta kometa huknęła w ziemię, a kobiety też noszą spodnie to sporo się pozmieniało. Dzisiaj zrobiło się to wielce popularne i kurde no gdzie się nie spojrzysz to ktoś ma tatuaż. Sporo jest oczywiście wykonanych tak kiszkowato jakby rzeczywiście robiono je jakąś maszynką sklejoną z gumki recepturki, obudowy od długopisu i mini silniczka od suszarki do włosów (nie wiem z czego to się tam robi). Ale kurde takie tatuaże jak robili tutaj na konwencie to szczena opada aż do piwnicy bo no jeny. Weź człowieku wykonaj taki rysunek na kartce, a co dopiero na żywym ciele! Artyści przez duże A, ludzie awangardy tacy ekscentryczni tacy odjechani.

Aż się chce wylegiwać!
Wyglądało to więc tak. Było gdzieś tak ze 150 wystawców. Tyle studiów tatuażu się tam prezentowało. Byli też goście od kolczykowania ale o tym za chwilę. No i wchodzimy do środka, tam już na wejściu odgłos tych mini silniczków i gdzie nie spojrzysz panie, tam się ludzie tatuują! Ha! Tam ktoś robi nogę, po lewej ktoś sobie na palcu księżyc robi, tam ktoś pirata na plecach sobie wymarzył, a tu goła babka na bicepsie jakiegoś łysego drania. Wszędzie wokół ludzie z grymasami no bo boli przecież, a uwzględniając to, że byli tam tacy którzy dziarali się przez pół bożego dnia to musi boleć tym bardziej. Ale taką zajawkę mają ludzie i tym żyją! Tak to sobie wymyślili i takie miejsce we wszechświecie znaleźli. Nie tam żadna banda zbirów tylko goście, którzy uwielbiają mieć na ciele obrazki. I tam zjechało się ich od groma, a niektórzy z nich wytatuowani aż po dziurki w nosie. 

Welcome to Jamrock he he.
Bolec inspiracją
My się tam kręciliśmy wśród tych wszystkich kolorowych ludzi. Się tak kręciliśmy i oczy nam na wierzch wychodziły nie raz bo takie dzieła tam co lepsi tworzyli. Poważnie. Takie grafiki, że chylę czoła. Mają ludzie talenty. Ale pomimo, że już były takie zajawki żeby coś tam sobie wytatuować to jednak nie skorzystaliśmy. Nie tym razem. Zresztą niektórzy z naszej paki obecnej tam, mogą się pochwalić tatuażami. Zamiast tatuaży dziewczyny zaszalały, poniosła ich morska fala i zrobiły sobie kolczyki. A ILE EMOCJI BYŁO ŁUUUUUUU! 

Tylko teraz nie kichaj!
Trochę śmiechu, trochę gwizdu, trochę bólu łez no i kolczyki są! Radocha z tego jest więc spoko, tak być powinno. A jeśli chodzi o Beatę i o mnie to nawet my lansowaliśmy się naszymi tatuażami. Kupiliśmy sobie w Tesco za piątaka takie na wodę i wyglądaliśmy srogo jak twardziele z bronxu haha!

Jimmy Bottle to jest mocarz!
Inne emocje wzbudzały atrakcje, które tam się rozgrywały. Jedne były ciekawe. Na przykład pokaz podwieszania się na hakach. Była tam taka ekstrawagancka paczka przyjaciół, którzy od tak sobie dla zabawy wymyślili że powbijają sobie haki w skórę i będą na nich wisieć i sobie dyndać. Przy okazji zrobią z tego horror szoł co to się śni w najczarniejszych snach. Fuuuu, że są tacy którzy czerpią z tego przyjemność to ja nie wiem. No ale co kto lubi. Ja dotrwałem do końca pokazu, stojąc zupełnie przy scenie jak zahipnotyzowany czarami, czarna magia jakaś. Ale widok wbijanych haków w skórę do najprzyjemniejszych nie należy, dobrze że ta krew lejąca się strużkami po ciele nie chlapała bo to już w ogóle nie byłoby wesoło. Inne atrakcje takie średnio udane: pokaz barmański ale chyba koleś nie złapał formy na ten dzień bo ciągle mu kubki spadały. Potem pokaz jakiś lalek, tzn kobitki się przebrały za takie laleczki grozy, się tam wypindrzyły i potem prezentowały wszystkim swoje obwisłe niekiedy tyłki. To nawet nie była średniawa, no to było słabe. Potem pokaz burleski czyli taki striptease tylko, że w klimacie chyba międzywojennym. Czyli niby z nieco większą klasą, no szału też na nas nie zrobiło ale bylo spoko. Przynajmniej fajne fotki Beata zrobiła. Ale nie mogliśmy z faceta, który się tam prezentował, wystilizował się na siłacza, zakręcił wąsa i prężył przed ludźmi muskuły. Tyle śmiechu, pełna sympatia dla Jimmiego! Można też było sobie zobaczyć jak to jest tatuować i zrobić tatuaż na skórce od banana :) Albo trochę takich starych autek rodem z amerykańskiej Road 66 tam stało, wszystko w klimacie rockendrolla jak najbardziej. Grafitti tam wszędzie też robili, no po prostu taka friwolność ziomalska. PRO
Everlast pełną gembą. Jump Around! hej hej
Takie autko to jest CZAD. A na masce czy to nie czasem
Dżony Daniels???
Czyli atrakcje tam były ale największe z nich to oczywiście tatuaże na żywo. SIĘ WYTATUOWAĆ to największy cyrk. Ale my z tego nie skorzystaliśmy więc te emocje nie były nam dane. Pewnie innym razem! Tak czy siak było warto się tam pojawić bo klimacik konwentu był na prawdę sympatyczny, te wytatuowane potwory demony i córy szatana nas tam nie zadźgali, reptilianów też żadnych nie było więc wyjazd zaliczamy do udanych! JOŁ JOŁ

po prostu joł joł ze stoczni

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets