poniedziałek, 10 marca 2014

Biegowy rachunek sumienia - luty


Co prawda mamy już marzec i wiosna w pełni to wróćmy jednak pamięcią do lutego. Zróbmy podsumowanie miesiąca, akurat jest dzień wypłaty to my tu podsumujemy miesiąc. Bo jest co podsumowywać. Kolejny miesiąc przygotowań do Orlen maratonu za nami. Ten miesiąc był krótszy, jak to luty. Zaledwie 28 dni ale depnęliśmy jak trzeba!

Wraz z wiosennym słońcem, wiatrem i całą świeżą aurą która spadła na nas z błękitnego nieba, nadeszła super dobra forma. I to już tak szybko! Prawdziwy zastrzyk energii prosto w tętniące biegiem żyły, coś a'la dopalacze, które pozwoliły nam w lutym niemal latać jak na skrzydłach po leśnych duktach. No to tak w skrócie.


Najwięcej, najszybciej znowu Pondżol. Kipiał energią, aż wreszcie wybuchł jak rozjarzona blaskiem żarówka. Tyle mocy w nogach! Pondżo razu pewnego w miesiącu lutym biegał nawet 15km w tempie 3:55 na kilosa. Poważnie zastanawiamy się czy to aby nie jest jakiś wybladzony kenijczyk. Kilometraż też imponujący bo 349km to jakieś niemal 30godzin w biegu. Wychodzi nieco ponad godzinę dziennie. To teraz sobie powiedźcie szczerze jak na spowiedzi co wy robiliście w tym czasie? Trening czyni miszcza i widzimy, że robimy teraz postępy w zawrotnym tempie. Na prawdę żyjemy tym od rana do wieczora, a nad nami wisi ogromny zegar odliczający dni do orlen maratonu. Świetnie się tym bawimy, te przygotowania do wielkie wyzwanie ale i znakomita zabawa, frajda i czysta przyjemność, którą czerpiemy z każdego kolejnego kroku. Skoku, susu! SUSU!!! Rozkołysane ramiona, świeżość jak serek almette, radość na twarzy - tak biega krzepki i dynamiczny Pondżol! 

Robiliśmy nawet w lutym 30km. Sprawdzian wyszedł zadowalająco - 2:25h na przełajach to czas dający duże nadzieje. 

Również ja hasałem w zaroślach jak dziki zwierz i mocno podkręciłem swoje tempo w tym miesiącu. Nie tylko zwiększyłem kilometraż w stosunku do stycznia (w lutym zrobiłem 331km czyli więcej niż w styczniu) ale też wyraźnie depnąłem i poczułem wiatr w żaglach, który unosił mnie nad szyszkami i liściami. Tak udeptanymi przez nas w ostatnim czasie. Zyskałem nie tylko cenne minuty ale i pewność siebie przed kwietniowymi zawodami. Wcześniej jawiły mi się one jak wielka żelazna twierdza, którą będę musiał zawojować szabelką i nawet walnąć w ten mur z dynki jak będzie trzeba. Bo dobrze wiem, że napotkam gdzieś na 30km na tzw. ścianę. Ale wiem, że skruszę ją jak tur bo w lutym uzbroiłem się w zdecydowanie bardziej drapieżny oręż. Żywcem mnie nie wezmą. 

Dla nas luty wybuchł entuzjazmem. Nową siłą. Wykluły się jajka i ptaki śpiewają głośno niosąc po lesie radosną pieśń. ŻE JEST FORMA!!! I oby tylko ją utrzymać, podkręcić, podszlifować do kwietnia!

Zdecydowanie gorszy ten miesiąc był dla naszego ultrasa Kosy. 297km, huśtawka nastrojów, smęty zrywy upadki i wysokie skoki. Takie to były zawiłe dni dla Mariusza, który nam się zgubił i odnaleźć nie potrafił. A tymczasem każdy ma swoją ścieżkę. Kosa po tym miesiącu postanowił przycisnąć w marcu i zobaczymy co z tego będzie, czy znowu klops czy znowu ewenement, niedowierzanie i gorzki śmiech. 

No i nasz Krzyś co to z harpaganem będzie się bił i wgryzał w bestie zęby. Choróbsko, 275km na karku w lutym plus niezmordowane nocne wojaże, stąpając po cieńkim lśniącym lodzie, w półmroku nocy z nieodłącznym towarzyszem powiernikiem księżycem, pośród czarnych i posępnych drzew. 125km takich nocnych marszy sobie Krzyś zrobił. A harpagan w Bożym polu tuż tuż i niech się dzieje wola boża. My tu obstawiamy, że tym razem to będzie przebłysk Krzyśka i fanfary zagrają kiedy ów stawi się na najwyższym stopniu podium.

Tymczasem w nasze drzwi zapukał już marzec. Ostatni miesiąc przygotowań, takich ostrych. Potem luzujemy, łapiemy świeżość, oddech, masujemy nogi i jesteśmy leciutcy jak miękka pianka. Tak ma być. A w marcu dalej robimy swoje, tak samo jak w lutym. JEST SUPER DOBRZE!!!

2 komentarze :

  1. Ze mną jest tak formę mam gdy biegam swoim tempem. Gdy przyspieszę, to wiesz co jest nie Dżeki? Tak właśnie! Nienawidzę szybkich treningów, bo wiem, że dla mnie źle one się skończą. Wolę przebiec 20 km w czasie około 5:20/km i wiem, że ukończę niż się szarpać i nie dać rady. Powtórzę jeszcze raz coś. Maraton, to dla mnie nie priorytet, ale biegi ultra.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chłopaki życzę powodzenia i wytrwałości- dacie czadu
    pozdrawiam

    marian :)

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets