niedziela, 15 grudnia 2013

Biegamy paradoksalnie



Znowu teraz dużo biegamy. Dużo to znaczy, że biegamy często, biegamy nawet spore dystanse no i biegamy znacznie szybciej niż jeszcze nie tak dawno. To jest taki skok jakościowy w górę. Zrobiliśmy to w pięknym stylu, prawdziwy szybki prosty prosto w twarz bo wiecie jak teraz jest. Listopad "na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści" takie powiedzonko jest. A tu dupa blada, bo drzewa to same wiechecie teraz na chłodnym wietrze, nic tam nie wisi, ani jeden listek ani komuniści ani nic. 

A do tego drogi przeobraziły się w jakąś breję, czarną błotnistą magmę wylewającą się z głębin ziemii. Mokro, zimno, wieje, pada, ciemno jak nie powiem gdzie i po prostu no jest CIĘŻKO. Kurde to jest taki czas, że potrafi przygwoździć człowieka na amen i zrobić z niego flaka. 

Ale paradoksalnie! Zobaczcie na ten filmik bo widać tu pewne podobieństwo. Myślę, że ten ważniak z tego wywiadu wie o co biega. 





To jest właśnie ten haczyk! Podam go na moim przykładzie. Jak jest wiosna radosna, powietrze pachnie kwiatkami i świeżością, po błękitnym niebie fruwają wesoło ćwierkające ptaszki, a słońce rodzi nowe życie to wtedy.. (tutaj mówię o mojej osobie) SIĘ CZŁOWIEK ROZLENIWIA. No nie wiem co ze mną jest, LENISTWO WYCHODZI bokami i mam milion innych zajęć, a bieganie schodzi do podziemii i odstawiam je na kiedy indziej. A na kiedy? NO PARADOKSALNIE! Paradoksalnie właśnie jak wichry drą z człowieka łachy, szarówa robi z mózgu kisiel, zęby zgrzytają głośno to wtedy najczęściej przemoczony jak kaczka jak CZŁOWIEK SZLAM brnę w błocie i przeskakuje między kałużami. TO SĄ PARADOKSY.

Zamiast ładnie sobie hasać w słoneczku po zielonych łąkach, lasach i wzgórzach to katuje się w czarnym zimowym piekle. W tym roku sytuacja rozwijała się w sposób identyczny jak zawsze aleeeeee... pojawił się promyk nadziei i kurde ludzie jest taki power czad, że nie straszne żadne śniegi, czarne noce wichury diabły i inne zmory. Jest ekypa!!!

Po kolei. Życie pisze różne scenariusze. Czasami to są dramaty jak z serialów na polsacie. A czasami to są wielkie powroty. My mamy do czynienia z tym drugim bo do Bytoni powrócił Pondżol!! I od razu z biegu wrócił na nasze szlaki biegowe i wprowadził nową jakość w nasze bieganie. No normalnie koleś podskoczył jak pantera i zawiesił nam poprzeczkę cholernie wysoko. I tego było nam trzeba, takiego powera. Jest teraz taka szarża jakiej nie było, a w nasze bieganie wprowadzamy coraz to nowe elementy które dają nam tą moc: jest sila, masa dynamika szarża i kurde bele przede wszystkim TEAM SPIRIT WARIACJE I WIELKA MOTYWACJA!!!

Innymi słowy jest ekypa biegowa. W takim składzie to można góry przenosić, rewolucje wzniecać i wygrywać wojny. Ale my akurat postawiliśmy sobie inny cel - CHCEMY WYSTARTOWAĆ W WARSAW ORLEN MARATHON  W KWIETNIU. Odliczamy czas. Trenujemy ostro. Motywujemy się. Jesteśmy na dobrej drodze!


Zostało nam jakieś niecałe 5 miesięcy do tego startu i jak dalej pójdzie tak jak teraz to zdobędziemy warszawę jak trzej muszkieterzy. Przygotowania idą pełną parą, a najbardziej zdumiewa nas Pondżol który po prostu wali takie susy na trasie, niemal jakby unosił się kilka centymetrów nad ziemią. I robi to piekielnie szybko. Jak ktoś myśli, że jest super biegaczem to niech pobiega trochę z Pondżolem, ten sprowadzi go do parteru niczym wytrawny bokser. Kosa i ja próbujemy dotrzymywać kroku i wyciągamy nogi jak antylopy uciekające przed guźcami afrykańskimi bo taka petarda to jest! Przecieramy oczy ze zdumienia i z całych sił kibicujemy Pondżolowi, który tu jak Filip z konopii wyrósł na naszego lidera biegania i dyktuje olimpijskie tempo. BRAWO PAWEŁEK!!!! DUMA BYTONI!!!!

Co wydawało się niemożliwe - nawet Kosa miał w listopadzie mniej kilosów od Pondżola, który zaczął od tak sobie biegać po 20kilosów i mu wyszło w całym miesiącu ponad 300. Od tak sobie, wystrzelił. Na nas działa to motywująco. Kosa już zapowiada ostre treningi i co by nie mówić - ten koleś zdolny jest do wszystkiego. Jego drugie imię to Zaskoczenie, on zawsze będzie nieodgadnioną zagadką, Dżungla w głowie power w nogach. Kosa ma największe biegowe doświadczenie i dobrze wie jak smakuje maraton. Przyda nam się to jego doświadczenie. Zresztą, z pośród nas trzech Czępa to największy pewniak bo życie może się walić, pioruny trzaskać, a na ziemię może siedem plag egipskich spaść a Kosa i tak przebiegnie swoje. Bo taki z niego robot, kiedyś sobie gdzieś dyskietkę wepchnął, zaprogramował się na bieganie. Jakiegoś Biegowego DOS systema wgrał i wirus opanował całe ciało. 

No i jestem też ja. Z lekka się obawiam co to będzie, bo patrzę na chłopaków i widzę w nich takie dwie rakiety nie do powstrzymania. Ale i ja mam szabelkę i też będę walczył do ostatniej kropli krwi, bo dzięki harpaganom uzbroiłem się w stalową tarczę. Będzie dobrze, kurde wszyscy to wiemy. Z jednej strony czasu jest mało, trenujemy jak szaleni, a z drugiej strony to już teraz chciałoby się pobiec.

Tym bardziej w takich sprzęciorach co sobie ostatnio pokupowaliśmy :) Idą święta to się robi świąteczne zakupy. My też zrobiliśmy tylko że sami sobie :) No kto bogatemu zabroni??? hahaha! I co wam powiem to wam powiem - bielizna termoaktywna i czapka nie zrobią z ciebie ultrasa, Scotta Jurka czy innego takiego bo sprzęt nie biega. ALE! Taki super sprzęcior to jest +10 do komfortu oraz +15 do satysfakcji. A to już jest bardzo dużo.

Teraz pozostaje nam dalej dużo trenować. Ale w takiej szlachetnej paczce biegaczy to jest czysta przyjemność, tak skakać po kałużach i trzepać kilometry. 




Czymajcie kciuki za wormsaków biegaczy!

5 komentarzy :

  1. Tak jest power utrzymuje się u nas i oby nas nie opuścił w Warszawie. Czy po raz kolejny zaskoczymy czymś wyjątkowym? Czy jeszcze będę w stanie dogonić Krzyśka w maratonie? Czy to już koniec mojej szybkości, a może to coś czeka na ten moment i zbliży mnie do granicy 3 jak 3, czyli maraton w 3 godziny? Rok temu pokazałem, że na prawdę jak trafi się moc, to będzie wielki power. Pondżol swoimi wynikami wymiata i oby zdmuchnął Kenijczyków w pył. Dżeki doświadczył tego co ja na ultra - będzie szybki, bo ukończył w pięknym stylu harpagan. Także zagadką będzie, kto z nas będzie najlepszy na Orlen Warsaw Maraton - wg mnie - wszyscy będziemy zwycięzcami.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja myślę, że z tym rozleniwianiem jest tak...(na moim przykładzie polecę oczywiście;) Z winogrona grona znajomych którzy wymiatają są dynamiczni i kreatywni myyhyy paradoksalnie jest wielu leniuchów mówiąc delikatnie. Jak widzą za oknem deszcz, śnieg, szare miraże, cykady na Cykladach odpuszczają w skrócie. No i w tym zimowym okresie nie wodzą tak na pokuszenie jak wiosną czy latem, wtedy to budzą się z tego letargu zimowego i brakuje im "przygód"...szukają ekyypy na ogniska, jaziorka, dzikie plaże na których zbierają bursztyny, grille Chile itp. no i Pawełek często i gęsto ulega, treningi już nie są tak regularne a kondycha dostaje po dupce. Myśle jednak, że jakiś tam odpoczynek, luz blus tez musi być, nie ma tego złego jak to mówią...bolą jednak te powroty kiedy chcesz wrócić znowu do satysfakcjonującego cię poziomu, no...;O ale jak jest ekipa, ludzie którzy łapią na twoich falach to idzie się jak burza AMEN
    P.Pondżol

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze powiedziane Pawełek. Ja jeszcze dodam o dziwo troszkę o moim przykładzie. Jest normalny spoko dzionek w miarę ciepło pochmurno i nie pada, to mam mniejszą mobilizację. Natomiast kiedy warunki stawiają się naprawdę niesprzyjające, to mi świta tylko jedno - w Badwater Ultramarathon nie będzie tak kolorowo. Ok ciepło będzie, ale to będzie 55*C. Mariuszek jest po prostu taki, że lubi biegać, gdy jest ulewa, gdy jest upał i gdy pada śnieg, także prawdziwy biegać nie patrzy na warunki. Jednak zaletą tego jest to, że na maratonach, niektórzy ludzie padają jak muchy, a Mariuszek biegnie jak sarenka. Moim marzeniem nie jest zwyciężyć zawodów typu maraton, bo dążę do tego, że maraton, to mój trening, a ultra, to jest wyzwanie. Marzy mi się start w najcięższym ultra maratonie świata [Badwater Ultramarathon] jak dobrze pójdzie, to bieg 7 szczytów będzie moją kwalifikacją na te zawody, ale, ale... to niestety nie wszystko. Muszę jeszcze kilka biegów ultra zaliczyć. Być może od roku 2015 kończę z biegami typu 10 km i zaczynam same maratony. Jednak jeszcze zobaczę co będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he, he, widzę, że ekipa się mocno mobilizuje:) Każdy z tych trzech muszkieterów ma swoje atuty, swoje asy w rękawie i jestem ciekaw jak to będzie na warszawskim maratonie. Obgryzając z nerwów paznokcie będę śledził Wasz start w necie... A póki co, nie zasypiam gruszek w popiele i też idę zaraz biegać. Plan na dziś ambitny - 30 km, ale co z tego wyjdzie, jeszcze nie wiem. Słyszałem jakie tempo astronomiczne wykręcacie na treningach, aż włos się jeży na głowie...

      Usuń
  4. No bo to jest tak Krzysiek, że do nas dołączył Pawełek i sporo zamieszał - oczywiście pozytywnie - i to nam daje tego powera. Po prostu taki człek spadł nam jak grom z jasnego nieba. Pamiętam naszą rywalizację na maratonach i też pamiętam, że do ciebie nie mam szans. Jednak robię wszystko żeby te szanse się zwiększyły. Plan na rok 2014 - 3 ultra maratony - Szczecin-Kołobrzeg 147 km, Bieg 7 Szczytów 240 km (Spartathlon ma jednak 247 km, a nie jak mówiłem 237 - przyp. tłum.) oraz Bieg 7 Dolin 100 km. Prawdopodobnie po raz ostatni GP Gdyni zaliczę no i 3 maratony oraz być może 2 półmaratony i może Kierat. Na hardcora mogę jeszcze spróbować Beskidy Ultra Trail 220 km. Wszystko jest zależne od kasy i od pracy. Jeżeli będę miał pracę, to i będę brał udział w tych podanych wyżej zawodach.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets