wtorek, 30 kwietnia 2013

Biegowy rachunek sumienia - kwiecień 2013

Kwiecień był miesiącem wielkich zmian, wielkich sukcesów i wielkich rzeczy niemożliwych. Ten miesiąc pokazał, że chcieć to nie znaczy wszystko, ale chcieć i zrobić coś wielkiego - to jest dopiero prawdziwy sukces. Wielka walka i motywacja sprawiły, że wszyscy mogliśmy odczuć radość, gdy już na dobre stopniały w błyskawicznym tempie śniegi.

Ja z Krzyśkiem toczyliśmy swoje boje w startach przed zawodami. Krzysiek intensywnie trenował do Harpagana ja natomiast do 3 startów w maratonie. No i to było tak:

Pojechałem na maraton do Dębna mając motywację i wielką determinację, że mogę zrobić coś wielkiego. Jednak było troszkę inaczej, bo miałem czas 03h 43m 06s. Pomimo tego byłem bardzo zadowolony, bo ucieszył mnie kolejny ukończony maraton, tym bardziej, że biegało mi się go bardzo lajtowo. Wtedy przyszła mi myśl żeby jechać na Orlen Warsaw Marathon. Też tak zrobiłem opłaciłem szybko wpisowe i jechałem. Tutaj zrobiłem coś czego nikt się nie spodziewał, nawet ja sam tego nie spodziewałem się. Pobiłem swój rekord życiowy o ponad 10 minut! - Powiem lepiej udało mi się nawet o kilka sekund pobić również rekord Krzyśka! Nawet to jego zdziwiło, bo sam nie spodziewałem się, że tak mi dobrze pójdzie. Jednak zanim cieszyłem się z pobicia rekordu, to Krzysiek dzielnie walczył na Harpaganie o zwycięstwo. Gdy akurat siedziałem w pociągu, to mniej więcej około godziny chyba 15 dzwoniłem do niego jak mu poszło. Powiedział, że jest czwarty i stracił do lidera pół godziny. Kurde tym wynikiem bardzo mnie zaskoczył i swoją postawą. Normalnie zrobił coś co jest niemożliwe i ciągle trzyma się czołówki i dużo nie brakuje by pokonać swoich rywali. A najlepsze jest to w jakim czasie ukończył Harpagan - 15h 03m, czyli o ponad godzinę lepiej teraz na tym wyszedł, a więc jest moc i oby tak dalej. Dżeki biega troszkę inaczej, bo zajmuje się innymi sprawami poza bieganiem, dlatego tylko tak jakby ja z Krzyśkiem prowadzimy bój o rekordy maratonów i ogółem wszystkich rekordów. No i wygląda to w statystykach tak:

Krzysiek jest jako pierwszy do odstrzału i jego statystyki wyglądają tak:
Krzysiek w tym miesiącu przebiegł 263 km oraz maszerował 100 km. Gdyby nie harpagan, to pewnie tych km byłoby więcej, ale za to jest sukces, który można zapisać do historii. No i ten miesiąc dla Krzyśka może być raczej udany, ale niestety po harpaganie Krzyś doznał kontuzji i tego biegania jest mniej.

W moim przypadku jest wręcz przeciwnie - jestem na fali i trzaskam kolejne rekordy. Jak pisałem na początku miesiąca w poprzednim rachunku sumienia biegowego, że kwiecień będzie należeć do mnie - to też tak się stało. Już od początku miesiąca zaledwie kilka dni przed maratonem już wyrabiałem sobie przewagę. Jednak nie chodzi o to, że Krzysiek odpuszczał, ale przygotowywał się na harpagan, więc nie jest to jakaś strata, bo ona zaprocentowała świetnym wynikiem. No i ja mam w tym miesiącu 3 rekordy - rekord tygodnia, rekord miesiąca i życiówka w harpaganie. Poprzedni rekord tygodnia ustanowiłem w lutym wynosząc 108.4 km. W kwietniu pobijałem ten rekord 2x. Pierwszy raz w pierwszym tygodniu i drugi raz w ostatnim tygodniu od 22-28 kwietnia. Pierwszy raz pobiłem o 3.595 km. Drugi pobiłem o 5.8 km. Nie pamiętam kiedy ostatnio biłem rekord dwa razy w miesiącu jeśli chodzi o odległość tygodnia. Ten miesiąc na prawdę pokazał, że idzie zrobić coś niemożliwego i dowodem tego jest też to, że pobiłem rekord życiowy w maratonie uzyskując czas 03h 22m 12s. Poprzednim czasem był odległy maraton solidarności, gdzie właśnie tam Krzysiek dokopał mi o 10m i 06s, ja miałem czas 03h 32m 46s, a Krzysiek uzyskał czas 03h 22m 40s. Teraz to ja byłem minimalnie lepszy i pomimo nie rywalizowaliśmy bezpośrednio, bo ja byłem sam na tym maratonie, to jednak udało mi się go pobić o zaledwie 28s. No i wreszcie został rekord miesiąca. Tutaj to normalnie dałem popis i zrobiłem to w wielkim stylu osiągając odległość 445.985 km. Dla porównania mój poprzedni rekord wynosił w lutym i było to 337.4 km, a więc spora różnica, bo aż o ponad 100 km, czyli dokładnie o 108.585 km. Pobiłem także Krzyśka rekord, który wynosił w marcu, gdzie ja byłem dnem i mułem wodorostów, 354 km. Tutaj różnica wynosi o 91.985 km. Ogółem jeśli chodzi o nasze km, to Krzysiek łącznie w tym roku ma 1267 km. Natomiast ja mam tych km 1336.79 km. No i Krzyśkowi uciekłem aż o 69.79 km. Z tego tekstu na pierwszy rzut oka można wywnioskować, że Dżeki tak jakby się tutaj nie liczył, ale oczywiście tak nie jest, bo właśnie my z Krzyśkiem trzaskamy tyle km, że Dżeki by musiał sporo popracować nad kondycją żeby nas dogonić. Nie że jest słaby - o nie! Ale po prostu biega mniej od nas i też mu to wystarczy, tym bardziej, że robi jeszcze inne rzeczy prócz biegania. Natomiast dla mnie i Krzyśka poza bieganiem nie liczy się nic innego. No i jeśli chodzi o Dżekiego, to nasz Worms Szo Gun ma tych kilometrów 107 w tym miesiącu, czyli też całkiem spoko, tym bardziej, że dużo czasu poświęca nad Wormsakiem.

A więc miesiąc ten był bardzo udany dla nas wszystkich. Szczególnie my z Krzyśkiem możemy jeszcze bardziej być zadowoleni, bo odnieśliśmy swoje sukcesy. Krzyś miał dobre czwarte miejsce w harpaganie. Natomiast ja biłem rekordy. No i Dżeki po raz kolejny przekroczył 100 km w miesiącu. Jestem ciekaw co przyniesie maj, bo tutaj pragnę pobić życiówkę na 10 km biegając ją poniżej 40 minut. Motywacja jest, ale pytanie, czy sił wystarczy, to się okaże 11 maja. No i właśnie też tego dnia reszta Wormsów będzie organizatorami kolejnej edycji Wormsaka. Będę sercem i duchem z Wami, gdy będę biegł w Gdyni, żeby wszystko było ok i żeby na prawdę po raz kolejny była to wspaniała impreza historią pisana. Życzę sukcesu w Wormsaku i do zobaczenia w następnej relacji.

1 komentarz :

  1. Bardzo dobre podsumowanie miesiąca! Kwiecień był w wykonaniu wormsów fantastyczny!

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets