wtorek, 19 czerwca 2012

Pięknie Nad Wdą!


Wreszcie po dłuuugim, dłuuugim, zdecydowanie zbyt długim, czasie pojawiliśmy się na marszu z cyklu PBT. I jak my to mamy w zwyczaju - takie nasze powroty zawsze są bardzo owocne. I nie inaczej było tym razem  Nad Wdą. Jest to impreza, na której zawsze pojawiamy się bardzo chętnie z kilku powodów. Po pierwsze primo rewelacyjne tereny, po drugie primo zawsze wzorowa organizacja, po trzecie primo koniec czerwca to zwykle bardzo fajny czas na InO. A teraz tak większą ekipą nie byliśmy już dawno więc długo nie zastanawialiśmy się nad wyjazdem do Tlenia.


Nasz skład wyglądał tym razem imponująco - robali było aż pięciu! Co warte odnotowania do naszych robaczych kronik swój debiut pod szyldem Star Worms odnotował Krzysiek. A my tym samym mamy zawodnika, który walczy w czołówce. hje hje, takie to było cwane z naszej strony! Tak więc debiut Krzyśka bardzo nas cieszy i oby tych startów było jak najwięcej. Powrócił też Kosa, który w PBT nie startował od eeee to było chyba jeszcze w czasach gdy dinozaury chodziły po Ziemi. Czyli Kosa też zalicza fajny start. No i Beata, której no też nie było już dłuuuugo. Skład dopełniają Zidosław oraz Dżeks i tym samym było nas jak wcześniej wspomniałem pięciu!

Przejdźmy do sedna relacji. O drodze nie ma co wspominać. Dziury, hopki, od rana ciepło, lasy, stówa na liczniku i led zeppelin w głośnikach. I to jest jazda. Potem już w Tleniu nie mogliśmy się skumać gdzie w końcu jest ta baza więc poczekaliśmy na lukspolowiczów, którzy akurat przybyli pociągiem i poszliśmy razem z nimi (żeby nie gubić się już przed startem). A Tleń ogólnie zrobił fajne wrażenie, fajna miejscówa, wydawało nam się jakby to było takie turystyczno-górskie miasteczko w południowym Łiskonsin. Takie przyjemne wrażenie robiło. 

Zabójcze wrażenie zrobiła na nas baza. Ośrodek wypoczynkowy nad pięknym jeziorem, super widoki, takie fajne ławeczki do posiedzenia gdzieniegdzie tu i ówdzie i tu i tam, namioty z jedzonkiem oraz namiot do zapisów, kajaki. I ogólnie to na prawdę eksluzywnie jak nad morzem w Ustce. Bardzo fajne miejsce, moim zdaniem chyba jedna z lepszych baz w historii naszego pucharu. No fajowo!

Wśród uczestników odnaleźliśmy Krzyśka. Nastąpiło uroczyste rozpoczęcie, a u nas z kolei omówienie taktyki na dzisiejszy dzień. Zidek razem z Krzyśkiem walczą w TZ, reszta bandy relaxuje się na trasie TD, a potem robaczy panowie dygają na kajaki, a Beata wypoczywa sobie w ośrodku. Ok, wszystko jasne. 

Na start trasy TD zawiózł nas bus. Ta kategoria była szalenie mocno obsadzona bo wystartowało w niej aż 18 drużyn! Czyli rywalizacja zapowiadała się elektryzująco. A na starcie TD jak zwykle znajome, jakże miłe twarze - ekipa kulawych kojotów, państwo Nikonowicz i inni równie fajni goście. Ale odłóżmy na bok sympatie i sentymenty - porywalizujmy! Po pół godzinnym wyczekiwaniu ruszyliśmy. Prowadzi Beata. Prosto w chaszcze, glonojady i pokrzywy, taki był nasz początek. Ale nie była to wtopa - tak właśnie zaczynała się trasa TD. Co z tego, że drużynówka - nie ma zmiłuj, nie ma litości. Punktów było aż 20! Sporo. Ale szło nam się bardzo fajnie. Tereny na prawdę ciekawe i co najlepsze nieznane. Trasa również ciekawa, po fajnych zakątkach i nie taka znowu prosta. Bo chwilami nieco podstępna i podchwytliwa! A my oczywiście daliśmy się w pewnym momencie nabrać i ominęliśmy jeden punkt. A już szło nam tak dobrze, a tu klapa. No trudno, czasu było niewiele i nie mieliśmy zamiaru się wracać - ta trasa nie wybaczała błędów. Śmigaliśmy dalej, upał dawał się we znaki, a my łosie nawet nic do picia nie wzięliśmy. Postanowiliśmy więc jeszcze bardziej wyluzować i odpuścić sobie PK14 (później żałowaliśmy). Resztę zaliczyliśmy bez problemu, łapiąc jeszcze stowarzysza po drodze (ale to przez nieuwagę bo Beata z Kosą non stop rozmawiali ze sobą po angielsku i się wszystko pokićkało wtedy). I tak oto w fajnych nastrojach, po bardzo przyjemnym spacerze doszliśmy do mety! To była z naszej strony dobra decyzja aby iść na TD bo trasa była całkiem wymagająca, znakomicie przygotowana i bawiliśmy się na niej wesoło. I nawet na końcu okazało się, że wykręciliśmy swoim wynikiem czwarte miejsce! No wow i lol! Kto by się spodziewał! Aż szkoda, że nie stanęliśmy na pudle ale zapłaciliśmy w ten sposób za swoje lenistwo. Nie mniej jednak TD na wielki dodatni pluszzzzzzzz!

W tym samym czasie druga nasza ekipa dzielnie walczyła na trasie zaawansowanej. Chłopaki rozwalili choinkę ale (już nie pamiętaj jak i co) coś im tam się w końcu pokręciło i ostatecznie skończyli na 5 miejscu co jest równie eleganckim wynikiem! A więc jak na razie bardzo udanie!

Potem czekały nas kajaki. Ale zanim wyruszyliśmy wszamaliśmy tyle jedzonka ile się tylko dało. Drożdżówek to chyba z 15 razem zjedliśmy, a na tym menu Nad Wdą się nie kończyło! Stół cały czas był bardzo syto zastawiony, a to zawsze nastraja pozytywnie. Wiadomo przecież, przez żołądek do serca. 

Kiedy już nie mogliśmy nic w siebie wdusić postanowiliśmy potem udać się w rejs po tym wielkim jeziorze. Beata została na lądzie, a stare wilki morskie, dwójka kajakarska Kosa i Szogun ruszyli na niezgłębione głębiny tego wspaniałego jeziorka. Założenie od początku było twarde - walczymy o zwycięstwo i wiosłujemy jak perszingi. I co jak co ale jak my się zmobilizujemy to na prawdę potrafimy! Razem z Kosą narzuciliśmy takie tempo, że istniało ryzyko iż wytworzy się tam tsunami na tym jeziorze. W kilka małych chwil podbijaliśmy już pierwszy punkt, wiosłując i krzycząc do siebie prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, lewa, lewa eeee skręcamy, prawa, prawa! Udało nam się zschynchronizować od samego początku i dlatego noga nam z gazu nie schodziła, tzn. wiosła z łapy. No to chlapiemy po zwycięstwo! 

Wszystko szło dobrze do pewnego czasu. Tzn bardzo krótko szło dobrze. Bo już przy trzecim punkcie (punktowanym za 5pkt) wpakowaliśmy się w taki muł, że nie widzieliśmy już nadziei na wykaraskanie się. Mało tego - brnęliśmy w ten muł jeszcze dalej. Aż takie koryto wyryliśmy. Potem Krzysiek relacjonował, że widział w tej okolicy jakiś dziwnie nienaturalnie wyryty rów. To nasza robota. Tak się wwierciliśmy, że jeszcze trochę a byśmy może się tam do złóż ropy dokopali. Ale nie po to tyle wiosłowaliśmy! Wydostanie się z tamtego bagnistego koryta kosztowało nas sporo sił oraz kąpiel błotną (dodatkowa atrakcja!) ale do diabła jasnego, my byśmy się stamtąd nie wydostali?! Nieco nas to wkurzyło więc dobiliśmy do brzegu i po pokrzywach, chwastach, cierniach, kaktusach i co tam jeszcze najgorszego było, lądem odnaleźliśmy to czarostwo zwane lampionem! Ahoj kapitanie! Wracamy na pokład i wiosłujemy ile fabryka dała. 

Zwiększyliśmy tempo. Potem to już płynęliśmy jak po sznurku ale niestety mieliśmy już na starcie gdzieś tak 20-25min stratę. Następne PK podbijaliśmy już bez problemu. No prawie bo przy PK2 Kosa prawie nadział się na żmiję, sporej grubości. Jakaś anakonda czy co. O mały włos, a by się wgryzła w jego paluchy! A jakiego speeda wtedy dostaliśmy! Nic tak nie napędza jak adrenalina!

Ta sytuacja z anakondą chyba nam trochę w żołądkach poprzewracała bo chwilę po tym spotkaniu schrzaniliśmy sobie taktykę. Niestety. Zamiast brać wyżej punktowany lampion to wzięliśmy dwa niżej punktowane. I jeszcze zajęło nam to więcej czasu. Chcieliśmy jeszcze zabrać lampiony za 3 i 5 punktów ale źle sobie oszacowaliśmy czas. Okazało się, że nie mamy jeszcze godziny do końca tylko pół godziny i po raz kolejny trzeba było zasuwać. Byliśmy niczym motorówka i w te pół godziny oblecieliśmy z końca jeziora aż do mety! 

Wygrać nam się jednak nie udało bo wygrał Filip z Czarnym. Z tego miejsca  gratulacje dla nich bo nawet nie zdążyliśmy pogadać podczas imprezy. Następnym razem stare wilki morskie tak tanio wam skóry nie sprzedadzą, pamiętajcie! Ahoj!

Jeśli chodzi o trasę kajakową to był to majstersztyk. Jezioro cudowne i przewspaniałe! Punkty fajnie rozstawione. Wysepki na jeziorze jak z bajki. Górki, dołki, polany, jakieś fajowe drzewa i krzakory, nawet ten punkt gdzie się tak wryliśmy był rewelacyjny. Tamte tereny są po prostu stworzone do takich imprez! Za rok muszą, po prostu muszą być kajaki raz jeszcze! My jesteśmy chętni już teraz!

I zwierzaki na trasie. Oprócz tej anakondy Kosa miał też bliskie spotkanie z...
Kosa - O KU**A!!!
Szogun - co?!
Kosa - ZAJĄC!

Podsumowując Nad Wdą to było tak, że:
Były emocje, były wariacje, była bardzo fajna i przyjemna trasa TD, były genialne kajaki, były przepiękne tereny, była angielska (ale i tak fajna) pogoda, było peeeeełno jedzenia, były nagrody, były ekspresowe wynik, była znakomita baza. Było wszystko co powinna mieć wzorowo zorganizowana impreza. I taka też była impreza Nad Wdą. A nawet jeszcze lepsza! Brawa, wielkie brawa! Chylimy czoła bo to była full profesjonalna impreza w pełnym tego słowa znaczeniu! Dzięki!

PS.
A potem jak zwykle wariacyjny powrót. Szybki przepak i jazda do Gdańska do strefy kibica na mecz. Ale o tym to już pisał nie będę. Bo nie ma o czym pisać.

Ahoj!

2 komentarze :

  1. No ma prawdę jeżeli chodzi o tę imprezę, to na prawdę szacunek panie Józku. Zrobiliście na prawdę świetną imprezę. Ta impreza pokazała, że można się bawić w tle rywalizacji i o to chodzi. Na prawdę szacunek dla pana, panie Józku, oraz oczywiście reszcie ekipy, przecież też gratulacje za zbudowanie trasy kajakowej dla pana Sławomira Szulty. Wymieniłem tylko dwie osoby, ale na prawdę całą ekipę darzę szacunkiem. Dziękujemy za wspaniałą imprezę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dołączam się do zachwytów pod adresem organizatorów. Impreza przeprowadzona wzorowo! Kilka słów o moich i Zidka wyczynach na TZ - do 11 punktu (a było ich na trasie 20) szło nam świetnie, ale potem źle obróciliśmy jeden trójkącik i... wszystko się rypło. Czasem jeden błąd zaważa na całych zawodach. Zidek, muszę posypać głowę popiołem, bo jednak to D, które spisałem, było stowarzyszem. W konsekwencji cała LOP-ka też okazała się stowarzyszona no i jak po sznurku następny punkt też stowarzysz. I tu miałeś nosa, bo proponowałeś, żeby wpisać tam H, a ja się uparłem na E, no i to ty miałeś rację...

    Pozdr
    KN

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets