Nasz blog ma już 4 lata! To się w pale nie mieści, czwarty rok istnienia tego bloga zaczął się wraz z początkiem stycznia. A nam (raz mniej, raz bardziej) cały czas chce się go tworzyć i spisywać wszystkie wydarzenia, historie, relacje i inne akcje związane ze star worms. I to już czwarty rok!
Stworzyliśmy sobie tutaj niezły pamiętnik, którym nieustannie dzielimy się z naszymi przyjaciółmi czyli wami - to również dzięki wam ten blog istnieje, to wy dajecie nam pałera do pisania i pracy nad tym blogiem. I po stokroć wam dzięki za każde miłe słowo na temat bloga, każde w zasadzie napomknięcie na temat naszej stronki jak i również po stokroć dzięki za wszystkie komentarze pod postami, które zawsze wprowadzają sporo ożywienia. Dzięki ludzie!
Okej, to w takim razie tak jak to mamy w tradycji, trzeba jakoś podsumować w tym naszym pamiętniku miniony rok. A w tym roku działo się na prawdę sporo więc aby niczego nie pominąć prześledzimy tak z grubsza miesiąc po miesiącu roku 2011.
Wydarzeń było tyle, że tekstu wyszło tyle, że tyle to by się nikomu nie chciało czytać. Dlatego podzieliłem to na dwie części i tym sposobem może ktoś przez to przebrnie. Wkrótce część druga. No to jedziemy:
Rok zaczęliśmy z wysokiego C. Jak nigdy dotąd bo zwykle w styczniu mieliśmy okres takiej jakby hibernacji. Tym razem chyba w ogóle nie wpadliśmy w zimowy sen i cały czas byliśmy w gazie. 8 dnia roku zaliczyliśmy już pierwszy marsz, a było to NowInO. Zaliczyliśmy to trochę mało powiedziane bo... my ten marsz wygraliśmy! A ponoć jaki początek roku taki cały rok. A zaledwie dzień później zaliczyliśmy pierwszy koncert w tym roku. I to też nie byle jaki bo był do debiutancki koncert zespołu, w którym grałem - King-size. To jednak nie koniec wrażeń na ten miesiąc. Jakoś w połowie stycznia zostaliśmy administratorami stronki PBT i od tego czasu spędzaliśmy nad nią sporo czasu aby trochę ją zmodernizować. A, że część wormsów miała akurat ferie to czasu było dużo. Te ferie to chyba wykorzystaliśmy tak dobrze jak nigdy dotąd bo czas ten zleciał nam na wspólnych spotkaniach (trochę nawet nad wormsakiem już kombinowaliśmy), graliśmy w mario na pegasusie, byliśmy na lodowisku, organizowaliśmy Pumpernikla. I była to świetna organizacja z naszego punktu widzenia bo w sztabie organizacyjnym były wszystkie robale! A sam Pumpernikiel również uważamy za udany. Tym samym zakończyliśmy drugą edycję ZIMnO, którą po raz kolejny można uznać za sukces. Także w styczniu było pełno wariacji i praktycznie codziennie spędzaliśmy razem czas i coś robiliśmy. Oprócz tego Kosa zaliczył jeszcze jeden marsz - KInO, na który wybrał się z Fioną. Zgodnie z noworocznym postanowieniem biegaliśmy - Kosa malutko, ja regularnie ale bez rewelacji. W styczniu miało miejsce jeszcze jedno bardzo ważne wydarzenie - nawiązaliśmy współpracę z portalem Trójmiasto.pl. Jakby tego było mało już na początku roku padł rekord oglądalności naszego bloga - 556 osób w miesiąc! Wszystkie te wydarzenia miały miejsce przeciągu zaledwie jednego miesiąca! Zaliczyliśmy ekstra start!
W lutym też zwykle nic się nie działo. Zawsze już tylko wyczekiwaliśmy wiosny. W tym roku było jednak inaczej. Na początku miesiąca dowiedzieliśmy się o kursach InO w Czersku. Wreszcie odbyło się długo wyczekiwane zebranie organizatorów PBT, w którym wziąłem udział. Na zebraniu jak zwykle omawianie spraw ważnych i mniej ważnych, a w tym m.in. kalendarzyki i plakaty którymi zajęliśmy się my - robale. Raz, dwa zrobiliśmy projekty, które później zostały wydrukowane i rozdane. Ciągle też pracowaliśmy nad stronką PBT. W lutym ukazały się dwa pierwsze teksty na trójmieście - jeden o InO tak ogólnie, drugi to relacja z Zimowej Pełni. No właśnie, a propos Zimowej Pełni - ruszyła IV edycja PBT! A ten marsz ją właśnie inaugurował. Występ zaliczyliśmy niezły (Pondżol zadebiutował) ale co z tego jak byliśmy NKL... No cóż. Ale nie na MnO świat się kończy dlatego też w jeden weekend ruszyliśmy na spotkanie geocacherów do Trójmiasta razem z Danielem z Jed Team. Dzień to był niesamowity i pełen emocji. No i na naszym koncie pojawiły sie nowo znalezione skrzynki. Dla Czępy i mnie był to również świetny miesiąc pod względem biegania. Czępa zmobilizował się w sposób niewiarygodny i zrobił ponad sto kilosów biegając 6 razy w tygodniu. Ja też ponad stówę zrobiłem. Forma rosła. A pod koniec lutego Beata oraz Zidek byli na kursach InO w Czersku. I zaliczyli już nawet sprawdzanie kart startowych. W niedługim czasie mieli się stać organizatorami! A blog jaką oglądalność miał! Padł kolejny rekord odwiedzin, nie pobity jak dotąd - 630 osób w jednym miesiącu! Wow!
Marzec był miesiącem zastoju. Działo się raczej mało interesujących rzeczy, ja pracowałem przez cały ten miesiąc i praktycznie mnie nie było. Mniej biegałem, Kosa biegał jeszcze więcej niż przed miesiącem. Pracowaliśmy troszeczkę nad Wormsakiem ale czuliśmy już presję bo dużo rzeczy szło nie po naszej myśli i zbyt powoli, a do maja pozostawało coraz mniej czasu. Ja myślami błądziłem troche gdzieś po Europie, po głowie chodził mi pomysł aby gdzieś ruszyć... Dalej pisaliśmy na Aktywnym trójmieście. Zaliczyliśmy również w marcu dwa MnO i były to marsze iście szalone. Najpierw Manewry gdzie jak zwykle spartoliliśmy sprawę ale wariacje były za to jak za starych lat, a potem wyjazd który zapisał się pod kilkoma względami złotymi zgłoskami w kartach star worms czyli Bielowszczak razem z Juniorem. Co tam się działo! I byliśmy na podium w marszu PBT! To był sukces! A no i jeszcze Zidek był na imprezie Malo. Ale i tak największym wydarzeniem marca było to, że (określę to jak na facebooku) "Kosa i Marysia byli w związku!" To było zaskoczenie, szał w trampkach i motyle w brzuchu!
Kwiecień zaczął się bardzo fajnie bo zaliczyliśmy występ teatralny pt. "Romeo i Julia", w którym występowali nasi przyjaciele z Czerska. Wyszło pięknie! W ogóle w tamten weekend zaliczyliśmy gościnę u Wiciów także wariacje ciągle się utrzymywały, a następnego dnia wystąpiliśmy w Pierwiosnkach. Co warte odnotowania - nie tramwailiśmy się, a dziewczyny które szły same... znalazły się na lepszym miejscu niż stare leśne dziadki Kosa i ja. A ostatni był Rybak i wtedy stwierdziliśmy, że ten gość idealnie wpasowuje się w klimaty robacze. I dokładnie 13 kwietnia Arturo dołączył do naszej ekipy co do dnia dzisiejszego bardzo nas cieszy! Jakoś też w kwietniu skończył się króciótki związek Kosy z Marysią, a tak się zapowiadało! No ale cóż - serce nie sługa. Kosa nie chciał zgolić wąsów i na tym związek się skończył. Koniec tematu. Z początku kwietnia już tak coraz bardziej się sprężaliśmy z Wormsakiem, a zaczęliśmy oczywiście jak to my od... kręcenia filmików. A mapy, trasy i cała reszta to się później zrobi. No i byliśmy oczywiście w trasie kilka razy, załatwiliśmy bazę itd. Kwiecień zawsze mija nam pod znakiem wormsaka i tym razem nie było inaczej. I kwiecień przez to jest dla nas zawsze super wariacyjnym miesiącem! Otrzymaliśmy też bardzo fajne zlecenie od Bractwa Czarnej Wody mianowicie mieliśmy zająć się stworzeniem ich stronki internetowej. W związku z tym jednego dnia ruszyliśmy do Osia i był to śmiechowy wyjazd. No a sami poszerzyliśmy bytność SW w internecie i założyliśmy wormsowe konto na facebooku! Jak do tej pory było mało muzyki w 2011 roku ale zmieniło się to w kwietniu bo razem z dziewczynami byliśmy na dwóch koncertach. Najpierw Broken Betty w Gdyni ale tam słabo było, a potem zaraz po Wanodze śmigaliśmy na TSA do Kolbud za friko. I tam już było lepiej Andrzeeeeej! Andrzeeeeeej! A propos wanogi, w której startowaliśmy to wokół niej na naszym blogu (a w zasadzie mojej relacji) rozpętała się burza. Także było ciekawie. A jaka oglądalność stronki była! W ogóle oglądalność stronki była rewelacyjna!
Początek maja to przede wszystkim Wormsak. Tydzień przed Wormsakiem to był szalony tydzień - ciągle tylko wormsak, wormsak, wormsak. Tyle było jeszcze do zrobienia, a tak mało czasu! Prawdę mówiąc to ten marsz przygotowaliśmy w tydzień, prawie wszystko w tydzień ale był to niesamowicie szalony tydzień. Od rana do nocy tylko Wormsak. A ostatni dzień przed Wormsakiem to już w ogóle była kulminacja tego wszystkiego - Beata, Gosia, Zidek oraz ja siedzieliśmy u mnie i dopinaliśmy wszystko na ostatni guzi aż do godziny 3:30 w nocy. Tzn oni to robili bo ja odleciałem już wcześniej taki byłem wykończony. Ale to było coś pięknego patrząc na to jak wszystkie robale pięknie pracują nad naszym dziełem! Piękna sprawa! A potem dzień Wormsaka i ten marsz wyszedł nam - nie był idealny, było trochę niedociągnięć ale byliśmy bardzo zadowoleni z całości, z frekwencji i z tego wszystkiego. Udało się po raz kolejny! uffff... No i filmiki wormsakowe bardzo się podobały, dzięki ludzie raz jeszcze! Przy okazji Wormsaka założyliśmy również naszą drugą skrzynkę geocaching "Niepozorna szyszka" i w końcu reaktywowaliśmy "Rotationa" Tydzień po marszu to był dla nas czas taki powormsakowy - nadal to przeżywaliśmy, odpoczywaliśmy trochę i kończyliśmy wszystkie sprawy z marszem związane. Rozpoczęliśmy również zapisy do trzeciej edycji LATInO. Zidek był na Majówce u Malo. Kosa biegał jak szalony i przygotowywał się do półmaratonu. W maju również po raz drugi w historii SW udaliśmy się w podróż stopem po Europie. SW4Gosia i ja. Skorzystaliśmy z tego, że Gosia skończyła szkołę i ruszyliśmy w 15 dniową podróż. Celem był Paryż oraz Holandia i udało nam się to z nawiązką bo byliśmy jeszcze w kilku innych fantastycznych miejscach. Podróż oczywiście była niesamowita i niezwykła i było kolejne wielkie wydarzenie dla wormsów! Drugi raz w wielkim świecie! Niestety nie udało nam się zdążyć na Borowiacki ale Star Worms dzielnie reprezentowała trójka: Beata, Zidek, Rybak. A Beata z Zidkiem wygrali nawet kategorię TD! Ale za to niestety nie zdali kursów Ino, które ciągnęły się i ciągnęły. Eee tam.
Potem nadszedł czerwiec, a my nie zwalnialiśmy tempa. Na początku tego miesiąca ciągle emocjonowaliśmy się naszym eurotripem ale już czekały na nas nowe przygody. Ja znowu zacząłem biegać po przerwie, Kosa tak mi odskoczył, że na początku czerwca odniósł wielki sukces i ukończył półmaraton w Bytowie. To był kolejny sukces. W tym czasie Beata i ja udaliśmy się stopem na Lednicę. Zidek natomiast po raz kolejny wystartował w imprezie Malo, tym razem były to Moczary. A ja razem z Zidkiem byliśmy na pierwszym (dla wormsów) spływie kajakowym po Wdzie razem z Chylonem i jego ekipą. Trwało to trzy dni i było rewelacyjnie! Zaliczyliśmy też kilka koncertów - najpierw Hey w Pruszczu razem z Juniorem czyli wariacyjny wyjazd po raz enty. A potem były koncerty mojego byłego już teraz zespołu Kingsize. Byłego bo po ostatnim występie na Zlocie w Czarnej Wodzie odszedłem z zespołu. A wcześniej był jeszcze koncert w Kaliskach, na którym była też Beata i Kosa. Gosia w tym czasie zarabiała pieniążki na truskawkach. Słodko. No i poza tym startowaliśmy również w MnO - byliśmy na ostatnim przed wakacjami InO PBT czyli Lato nad Wdą. Beata i ja w kategorii TD. Byliśmy też na jak zwykle fantastycznym GromInO bo przecież LATInO trwało w najlepsze. Byliśmy też na superowym geokeszerskim spotkaniu, no chyba najlepszym bo najśmiesznieszym. Mowa tu o Kupalnocce, na której Zidek i ja byliśmy z Danielem, Filipem i Radkiem. HAGALAZ! Oprócz tego planowaliśmy, a właściwie to dopinaliśmy na ostatni guzik nasz pierwszy wormsowy wyjazd w góry! To był świetny miesiąc!
cdn...
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)