Czas idzie do przodu jak szalony. Nikt nie może za nim nadążyć, ani nie może go zatrzymać, a co dopiero go cofnąć. Dzieje się wszystko tak dlatego, że wszystko jest w nieustannym ruchu. Każdy dzień może nam się wydawać taki sam, i tak samo go możemy spędzić, jednak różni się on od wszystkich - ciągle idzie do przodu. A więc każda sekunda, minuta, godzina jest inna od poprzednich. Każdy z nas z sekundy na sekundę, z minuty na minutę, z godziny na godzinę, z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień aż w końcu z roku na rok starzeje się. Jednak pomimo tego wszystkiego panuje jakaś harmonia - każdy z nas robi coś innego. Dlatego my Wormsy (co prawda nie wszystkie, ale ja, Dżeki i Pondżol) postanowiliśmy biegać. Co prawda od dłuższego czasu już biegamy, ale nigdy nie udało się to regularnie. Jednak od dwóch miesięcy udało mi się biegać naturalnie regularnie, gdyż biegam 6x w tygodniu. Natomiast jeżeli chodzi o Dżekiego to nie biega regularnie, ale za to zawsze coś wybiega, czyli nie jest pisany na straty. Natomiast Pondżol niestety, ale stracił status zawodowego biegacza i postanowił biegać tylko i wyłącznie dla siebie. Co prawda dobrze, że tak robi, bo gorzej by było jakby w ogóle nie biegał. Wracając do biegania naszego, to też trzeba dopisać fakt, iż my z Dżekim złapaliśmy bakcyla biegowego. Najbardziej ja, bo Dżeki biega wcześniej, więc biega swoje. Natomiast ja walczę o to, by w końcu swój rekord pobić. Mój rekord nie został pobity od września 2009, czyli około 1,5 roku. To już jest dosyć długo. Dlatego też chciałbym go już w końcu pobić. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to nastąpi to już w kwietniu. Tym bardziej, że będę biegał już po 40 minut 6x w tygodniu. Natomiast jeżeli chodzi o Dżekiego, to on dokonał tego miesiąc temu, kiedy pobił swój stary rekord od października 2008. Podsumowując marzec w bieganiu, to trzeba przyznać, że był bardzo zróżnicowany przez formę. To z początku miesiąca była forma, później jej nie było i tak z tygodnia na tydzień. Może każdy z was pewnie czytając bloga zauważył, że ja pisałem w poprzednim tekście (Biegowy rachunek sumienia - luty) takie słowa: "Zbliża się kolejny miesiąc marzec, a więc też nowe wyzwanie, gdyż w marcu, chcemy być jeszcze lepsi i chcemy jeszcze więcej zrobić kilometrów niż w lutym". No i chcę tutaj podkreślić pewną rzecz, a mianowicie tą iż, tylko mi się udało zrobić więcej km w marcu niż Dżekiemu. Niestety Dżeki nie miał za bardzo czasu, natomiast ja wykorzystałem czas jak mogłem. Wstaję o 5 rano i idę biegać tak ok 5:30. No i skoro piszemy już podsumowanie kilometrów w miesiącu, to sprawa wygląda tak:
Dżeki w tym miesiącu (marcu) ma przebiegnięte - 89.2 km. Natomiast ja (Czępa) mam przebiegnięte - 154,95 km. No i do mojego rekordu zabrakło 20,55 km, może to i dużo, a może mało, zależy jak na to patrząc. To tyle jeżeli chodzi o bieganie marcowe. Mamy nadzieję, że nic nie przeszkodzi w kwietniu robić nam jeszcze więcej km, bo jak na razie jest dobrze i będzie lepiej z bieganiem. Z mojej strony to wszystko. Do zobaczenia na początku maja.
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)