Od rana było już wiadomo, że będzie wesoło bo swoją obecnością w Dżekiego samochodzie zaszczycił nas Wicia Junior. Jechaliśmy do Osin. Wszyscy ze świadomością, że Dżeki wie, gdzie jechać. Dżeki sądził, że Zidek będzie jego osobistym GPS-em. Podczas trasy Bytonia-Osiny chłopcom weszło w nawyk otwieranie drzwi podczas jazdy (to ktoś kurtkę przytrzasnął, to ktoś robił to dla zabawy. istne szaleństwo). Dżekiego to nieco irytowało, ale wariacje niwelowały całą złość. Po drodze spotkaliśmy odśnieżającego faceta, małego psa, którego nasz kierowca nazwał mądralą bo przebiegł nam jezdnię przed maską i takie tam inne atrakcje. Pan na rowerze powiedział nam, jak dojechać do średniaka(?). Okazało się, że nie o to chodziło. Gdy już wracaliśmy do głównej drogi (te okolice składają się chyba z samych głównych dróg! po czasie już zaczynało nas to denerwować. każda droga była główna grrr ) spotkaliśmy znowu Pana na rowerze. Powiedział, że dobrze jechaliśmy, ale nie miał racji. To już nie było ważne bo spod maski ulatniał się dym. To zwiastowało nieszczęście, kataklizm, apokalipsę. Wyleciał cały płyn do spryskiwaczy, a jak wiadomo szyby muszą być zawsze czyste! Bez płynu do spryskiwaczy ani rusz! Chłopcy otworzyli maskę i oglądali jak to tam wygląda. Kosa szpanował swoją wiedzą motoryzacyjną, a Dżeki łapał się za głowę. "Musimy dolać wody"-powiedział. Dałam swoją. Ok, skoro sprawa z chłodnicą była załatwiona, to ruszyliśmy dalej nie wiedząc w zasadzie, dokąd zmierzamy. Dojechaliśmy do punktu bodajże E2. Wtedy usłyszeliśmy jakieś stukanie. Coś się urwało? Ktoś jest bagażniku i chce się wydostać? Zatrzymaliśmy się bo znowu musieliśmy dolać wody. Okazało się, że to jakieś coś do przyczepki. Nic groźnego. Wicia próbował się dowiedzieć, gdzie mamy dalej jechać. Gdyby dali nam mapę to byśmy trafili rzecz jasna!
Cóż, musieliśmy coś postanowić. Jedziemy. Nikt nie wiedział gdzie... Naszym nowym kolegą okazał się Pan z psem, który mówił do nas "hej". Pies oczywiście. Tylko Wicia mu odpowiadał na przywitania. Wtedy pobieraliśmy wodę z jeziora i strumyka bo szybciutko się kończyła. Paliwo zresztą też. Finalnie przyjechał po nas organizator. Ściskaliśmy się w samochodzie jak sardynki w puszce. Zidek siedział na mnie. To jest klopsik! Myślałam, że umrę.
Zjawiliśmy się na starcie jako ostatni. Kosa poszedł z Dżekim, a ja z Zidkiem. My kręciliśmy się długo przy punkcie pierwszym, ale w końcu Zidek wytężył wzrok i znalazł ten punkt.
Kilka razy spotkaliśmy naszych rodaków robaków. Ciągle podziwialiśmy piękno natury. Tu śnieg, a tam zielona trawa. Ach... rozmarzyłam się. Na trasie wpadliśmy na grupkę uczestników kontemplujących przy jakimś punkcie. Poszła plotka, że Kosa obgryza przy punktach kredki. Kto wie. Ten koleś zawsze ma apetyt. Jakiś wielki pies (Zidek nazwał go "Puszek") wprowadził wiele zamieszania swoim szczekaniem. Strach się takiego bać. Mieliśmy trochę problemów. Punkt jest w dołku czy na górce? To 5 czy 6? Czy iść po następny punkt czy do mety? Na metę doszliśmy zaraz po Dzekim i Kosie. Tam czekały na nas kiełbaski i drożdżówy. Radość towarzyszyła nam do samego końca, gdyż okazało się, że Zidek i Ja mamy drugie miejsce, a D i K mają 3. Łaaa Wormsy na podium! Opijaliśmy zwycięstwo herbatą, wznosiliśmy okrzyki typu "OLE" i "STAR WORMS". Rybak upamiętnił te chwile na zdjęciach. Z tego miejsca pragnę mu za to podziękować:) Radośnie pomaszerowaliśmy do miejsca, w którym zostawiliśmy samochód. Napełniliśmy butelki wodą z miejscowego strumyka i ruszyliśmy upajając się twórczością Justina Timberlake. Kosa nigdy nie zamykał po sobie drzwi. Chyba na zawsze mu już tak zostanie. A co najlepsze? W Zblewie okazało się, że płyn był w bagażniku. Brawo brawo brawissimo! Tego nie będę komentować bo ręce na samą myśl o tym opadają....
Dziękujemy za fanty i dobrą zabawę! Do zobaczenia na Pierwiosnkach!
No Gosia powiem ci, że bardzo fajnie opisałaś tę relację. Im więcej będziesz pisać tym lepiej będzie wychodzić. No, ale na prawdę było wesoło i fajnie spędzony dzień. Jeżeli chodzi o telefon, to tym razem mi się udało bez większych strat, bo tylko ekranik muszę kupić i będzie ok. Chociaż idzie do mnie dzwonić. Jednak nie wiem kto dzwoni bo nic nie widzę.
OdpowiedzUsuńuważaj, bo jak komornik zadzwoni to będzie źle :P
OdpowiedzUsuńTo był jeden z naszych najbardziej zwariowanych wyjazdów!
OdpowiedzUsuńwidzę, nowe zajebiste image :)
OdpowiedzUsuń