niedziela, 9 stycznia 2011

NOWInO - relacja

VI runda ZIMnO jest już za nami, nadszedł więc czas, by przedstawić ją z punktu widzenia Star Worms (a konkretniej Zidka).
Start imprezy zaplanowany był na godzinę 9:00, a do Czerska mamy spory kawałek drogi, więc o 7:45 wyjechaliśmy z Bytoni w czteroosobowym składzie - Beata, Dżeki, Czępa i Zidek. Po drodze (a konkretniej w Kaliskach) zgarnęliśmy jeszcze Jacka (Jacek K. - pseudonim "kuzyn"). Już w tej (małej) miejscowości mieliśmy ciekawe przygody z samochodem, bowiem po przejechaniu przez zalaną ulicę, został zalany silnik i stanęliśmy na środku skrzyżowania. Na szczęście nie byliśmy jedynymi, których spotkała ta tragedia. Chwilę przed nami to samo spotkało kierowcę niezidentyfikowanego, niebieskiego auta. Dżeki i Czępa wysiedli z wormsowozu, przez chwilę rozmawiali z wspomnianym wcześniej kierowcą, podłączyli na moment oba samochody za pomocą kabli i mogliśmy kontynuować jazdę. Do Czerska jechaliśmy bez większych przeszkód, dzięki czemu cała "5" dotarła szczęśliwie na start, gdzie czekała już całkiem spora grupa osób, które miały podobny cel jak my - wariacje. Szogun potwierdził nasze przybycie organizatorowi (organizator - Piotr Nowak), a w tym czasie Mariuszek grzecznie bawił się przed bazą - garażem - udając Jagnę Marczułajtis. Co prawda jest to snowboardzistka, ale Kosie w zupełności nie przeszkadzało, by przez moment pojeździła trochę na łyżwach. Piotr Nowak powiedział kilka słów o marszu - "Witam wszystkich na VI rundzie ZIMnO, yy, i co mogę jeszcze powiedzieć? to wszystko". Ewidentnie nie chciał nam zdradzić żadnych szczegółów.
Chwilę po minucie "0" dostaliśmy mapki i ruszyliśmy w stronę pierwszego PK. Wyluzowana ekipa z Bytoni i Kalisk po kolei podbijała wszystkie punkty kontrolne. Nie obyło się oczywiście bez pomyłek. Kiedy chcieliśmy iść z PK X do PK 3, wróciliśmy do PK 2. Pojawiła się nawet teoria, że w tych okolicach istnieje pole magnetyczne, które przyciąga nas do siebie, gdy chcemy odejść dalej. Dalej było już coraz lepiej, nie musieliśmy nigdzie wracać, ani długo szukać jakiegoś punktu. Wyjątkiem był PK 9 - nie znaleźliśmy go, wpisując BPK i (jak się potem okazało) była to słuszna decyzja. Przez dłuższą część trasy szedł obok nas jakiś pies (mamy nadzieję, że nie zostanie to uznane za tramwaj). Próbowaliśmy go nauczyć szukania lampionów, ale bardziej interesowało go bieganie za innymi zwierzętami (sarny, psy). Jednym z elementów trasy było przechodzenie przez strumyk, niestety nikt z nas nie wpadł, najbliższy tego było różowy aparat fotograficzny, którego w pechowy sposób przerzucił Kosa. Bardzo ładny skok oddał natomiast pies, który początkowo chciał przejść po kawałku drewna, ale ostatecznie postanowił skoczyć. Najwidoczniej bardzo mu się to spodobało, bo powtarzał ten skok kilkukrotnie. Fiona (Patrycja Grencel) miała drobne kłopoty z przejściem, a Mariuszek nie chciał pozostać obojętnym wobec koleżanki i pomógł jej przejść. Dziwnym trafem wykonał szybki ruch ręki i oboje leżeli na śniegu, co Czępie bardzo się podobało - wywnioskowałem to po radości na jego uśmiechu. Mniej więcej od połowy trasy przestałem angażować się w kontrolowanie mapy i ciężar ten spadł na Jacka i Szymona. W pewnym momencie Kosa i Fiona zostali kilkanaście metrów za nami, więc był to doskonały moment do typowych dla nas żartów.
- Gdzie jest Fiona?
- Szuka Shreka
- No tak, osła już przecież ma
Spojrzeliśmy na Czępę i zaczęliśmy się śmiać. W wesołej atmosferze (bo jak inaczej wyobrażacie sobie atmosferę w naszym zespole?) szliśmy przed siebie, szukaliśmy lampionów i znowu szliśmy. Beata i ja skorzystaliśmy z momentu, gdy pozostała część drużyny szukała PK 18 i PK 19, i odpoczęliśmy rzucając się śnieżkami. Kiedy Jacek, Kosa i Dżeki wrócili, my skończyliśmy zabawę i razem poszliśmy na metę. Tam zjedliśmy drożdżówkę, wypiliśmy ciepłą herbatę, porozmawialiśmy o marszu (i nie tylko), a następnie poszliśmy do samochodu. I tu mieliśmy kolejne problemy z samochodem, podczas poprzedniej awarii Kosa grzebał coś przy akumulatorze i teraz był on odłączony, na szczęście Mario naprawił swój błąd i mogliśmy wracać do domu.
Tak oto relacja dobiega ku końcowi, Wormsy są szczęśliwe z kolejnego zwycięstwa, a organizator z dobrze przygotowanej imprezy. Według mnie był to bardzo dobry debiut Piotra w roli organizatora. Jedynym minusem była jakość mapy, mieliśmy kilka problemów z odczytaniem niektórych dróg/lasów/poziomic. Plusy to z pewnością spora ilość czasu na pokonanie trasy, w miarę dobrze rozstawione punkty (do kilku mieliśmy zastrzeżenia), bardzo wysoka frekwencja, odpowiedni poziom trudności mapy i spora ilość punktów stowarzyszonych. Do końca ZIMnO pozostało już tylko 5 imprez, a najbliższa już 15 stycznia w Kaliskach. Do z(r)obaczenia.

4 komentarze :

  1. Zidek świetna relacja. Napisałeś ją z tego co widzę z wielkim zaangażowaniem. Jestem zadowolony z ciebie. Nawet masz wybaczone nieobecność na koncercie.

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Gdzie jest Fiona?
    - Szuka Shreka
    - No tak, osła już przecież ma"

    Tego nie trzeba komentować. ;);P

    Czępa ma rację, widać, że się zaangażowałeś. Mam nadzieję, że zacznie się tu pojawiać więcej takich 'Zidkowych' relacji. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Czępa, dzięki Kaja ;d
    postaram się częściej coś tu pisać... ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. I to się chwali! Trzymam Cię za słowo. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets