piątek, 26 listopada 2010

Wormsy autostopem przez Europę cz.9


Pewnie niektórzy myśleli, że już zapomniałem o dokończeniu relacji z naszej wyprawy ale jednak nic takiego nie miało miejsca. Jakoś się rozleniwiłem, a potem nie mogłem się za to wziąć. Ale sumienie mnie tak gryzie, że po prostu dokończyć to muszę! No bo co to za robota? Ile ta relacja ma w końcu trwać? To już zaczniemy kolejną wyprawę, a ta relacja jeszcze nie będzie skończona. Trzeba się zabrać do roboty w końcu. Dobra, jedziemy dalej. 

Było już bardzo późno. A my przez ten cały czas obkrążyliśmy sporą część tego miasta. Ale co tam, ta pralnia dodała nam skrzydeł i postanowiliśmy jeszcze trochę się pobłąkać. No i kręciliśmy się dalej. Pogoda była świetna, niebo gwieździste, klimacik bajerancki, to był idealny czas dla wszystkich lovelasów. A tych trochę tu też było. To jakiś fagas kręci z panienką na schodach, a to jakiś armando czaruję jakąś dziewoję. No w końcu włosi. Długo już nie chodziliśmy, tego dnia i tak sporo się nasze nogi napracowały. Zobaczyliśmy jeszcze taką fajną, świecącą fontannę w kolorach włoch, wystawy sklepowe, a to jakieś światła gdzieś. Super było. Po jakimś czasie zdecydowaliśmy, że to najwyższa pora aby poszukać jakiegoś noclegu. 

A po drodze trafiliśmy jeszcze na jakąś turecką knajpę z tanim jak barszcz jedzeniem. Ale barszczu akurat nie mieli w jadłospisie. Za to mieli wszystko co też turecka dusza zapragnie ale.. wszytko przerobione na włoski styl. W ten sposób jedliśmy coś co przypominało kebab ale było pizzą. Albo to był kebab tylko że pizza? Czort jeden wie. Kosa tradycyjnie próbował się dogadać i chciał powiedzieć, że to jedzonko jest smakowite. A tymczasem oni zrozumieli nas inaczej i donieśli widelce. A co tam. 

Najedzeni jak nigdy dotąd podczas tej podróży zaczęliśmy szukać noclegu. Kosa nalegał aby spać na plaży. Z tymże plaża to była ładne kilka kilometrów stąd. Alternatywą było... w zasadzie alternatywą było każde miejsce. Po tym jak spaliśmy w Salzburgu na chodniku żadne miejsce nie było nam straszne. Tylko, że we Włoszech można się już było natknąć na żebraków i bezdomnych także tutaj sprawa wyglądała inaczej. Najlepszym miejscem w takich przypadkach jest dworzec. A my nawet wiedzieliśmy już gdzie dworzec się znajduje i tam też poszliśmy. Po drodze jeszcze przemyliśmy się nieco w porcie ale woda coś zimna była. Za dużo deszczówki do niej napadało. 

Weszliśmy do dworca. Chwila zawahania. To jest dworzec? Wyszliśmy. Patrzymy na tablice. No dworzec. Faktycznie. Nawet rozkłady jazdy pociągów tam były, elektronicznie wyświetlane. Czyli jednak dworzec. Ale czy może nam ktoś wyjaśnić jak to się stało, że taki budynek (wyglądające jak jakieś muzeum sztuk pięknych) jest tutaj dworcem? Weszliśmy z otwartymi japami, cały czas nie dowierzając. Ja wlepiłem wzrok w tablicę ogłoszeń. A może to jest jakieś futurystyczne, abstrakcyjne dzieło sztuki jakiegoś artysty? Dzisiaj nawet zardzewiały czajnik może być dziełem sztuki, nigdy nie wiadomo. Jak tam wyglądało! Serio, jak w jakimś muzeum. Takiego dworca na oczy jeszcze nie widzieliśmy, po prostu styl i klasa jak w baroku albo innym roko koko. Kosa ciągle jednak nalegał aby iść do plaży. Zobaczyliśmy jednego kolesia siedzącego pod ścianą z mapą. Obok niego wielki plecak. Też jakiś podróżnik pewnie - pomyśleliśmy. No to spytamy gościa jak daleko do plaży. Podchodzę i nawijam piękną angielszczyzną (z nieco polskim akcentem oczywiście). Teraz już bez oporów zagadywałem i nawet potrafiłem dość konkretne rozmowy przeprowadzać. Gościu też nieźle klepał. Rozmawialiśmy tak z jakieś 5 min. Dziewczyna leżąca obok aż usiadła i się przysłuchiwała. Aż tu w końcu od niego pada pytanie w naszą stronę: 
- Where you come from? 
A ja na to - From Poland.
- A... my też - I na jego ustach pojawił się wielki banan.
Okazało się, że spotkaliśmy grupkę Polaków! Bo tam w koncie spały jeszcze dwie dziewczyny. Fajowo. Usiedliśmy przy nich i gadaliśmy do późnej nocy. Oni podobnie jak my podróżowali stopem ale dopiero zaczynali swoją przygodę. Przylecieli samolotem do Wenecji i stamtąd trafili do Trieste. W Wenecji mieli ekstra przygody związane z ich noclegem (załatwili sobie nocleg poprzez couchsurfing). Typek musiał stoczyć walkę kick-boxerską, a dziewuchy musiały gotować. Świetnie, też kiedyś musimy spróbować couchsurfingu. Nazajutrz planowali udać się do Słowenii, a następnie kierować się na bałkany. Pomimo, że rozmawiało się super to w końcu nasze powieki stały się tak ciężkie, że oczy mieliśmy jak chińczycy. To był znak, że trzeba iść spać. 

Obudziło mnie donośne "fuck, holy shit, o fuck" i inne takie. Anglicy nie są aż tak kreatywni w bluzgach więc u nich właśnie najczęściej przewijają się faki. Co jest grane? - pomyślałem. Zerkam przez ramię. Jakiś gościu siedzi tuż obok mnie i nawija do jednej z polskich dziewczyn. Ona w ogóle go nie słucha, a ten nawija jak taśmociąg. No na takie teksty to się lasek nie wyrywa raczej. Do mnie też coś ględził ale nie słuchałem. Jakiś nienormalny on był, słowotok miał. Dobrze, że chociaż niegroźny był. Tylko, że o kilka decybeli za głośno był i za dobrze to się nie wyspaliśmy. No cóż. 

Pobudka mimo wszystko była jednak kulturalna. Punktualnie o 6 rano przyszła straż aby wybudzić wszystkich, którzy spali na dworcu. A na dworcu jak wyliczyliśmy, razem z nami spały aż 23 osoby! Noclegownia w muzeum! I to tak fajnie nas wybudzili, kulturalnie tak. Takie coś to się rozumie. 

Chcieliśmy wymienić się kontaktami z tymi polakami ale poszli do kibla i siedzieli tam i siedzieli. Rozumiem, że kobiety spędzają tam większość życia (złośliwe to było) ale żeby facet? Czekaliśmy na nich z 40min i poszliśmy. No trudno, może kiedyś się jeszcze gdzieś spotkamy. Naszym celem tego dnia było dotarcie do Wenecji! Ale najpierw wg naszego fizjologicznego harmonogramu musieliśmy spożytkować śniadanie. W tym celu wróciliśmy do portu aby zrobić zakupy w pobliskim markecie. 

Włosi mieli najlepszy chleb. Najbardziej polski był, a nie taki gumowy jak ta reszta. Nawet niezłe zakupy tam zrobiliśmy bo całkiem tanio było. Śniadanie urządziliśmy sobie z widokiem na morze, wśród przycumowanych łodzi. Była piękna słoneczna pogoda. Zrobiło się bardzo gorąco pomimo iż był to poranek. Zaledwie kilka metrów od nas stało dwóch starszych panów, żywo dyskutujących i oczywiście gestykulujących. Jeden siedział na łódce z fają w dłoni (a od czasu do czasu w ustach) i puszczał sobie dymki, a drugi stał przy rowerze. A my wcinaliśmy papu. I delektowaliśmy się tą chwilą. Po skonsumowaniu (że tak to ujmę) wyrzuciłem wszystkie papierki do kosza i otrzymałem gromkie brawa od obu panów. Pochwalili mnie za to i bardzo miło z nami porozmawiali. Mówiliśmy, że chcemy do Wenecji i jesteśmy z Polski itd. Dziadki bez wahania postanowili nam pomóc. Doradzili nam żebyśmy jechali autobusem bo pieszo to do nocy nie wyjdziemy z tego miasta. Wytłumaczyli co i jak, gdzie wsiąść, gdzie wysiąść, gdzie się przesiąść, gdzie kupić bilet, dosłownie wszystko. I co najlepsze - dali nam kilka euro żebyśmy kupili bilety i kilka bonusowych, w razie gdybyśmy pomylili autobusy! Szczeny nam opadły. Niech żyje Italia!

Teraz rozpoczęliśmy akcje pod kryptonimem "wyjazd z Trieste" Dzięki pomocy jakiegoś uprzejmego włocha (w sumie to tam każdy był uprzejmy), który zaprowadził nas do "tabaco" kupiliśmy bilety. "Tabaco" to taki sklep, w którym sprzedają bilety. Autobus nadjechał, wsiedliśmy. Okazało się, że to nie ten autobus. Gdzieś tam dojechaliśmy. Potem wsiedliśmy w inny. Trafiliśmy, ten był dobry. Dowiózł nas aż na sam koniec miasta. Długo tam jechaliśmy. A po lewej stronie cały czas mieliśmy widok na morze. Piękne okolice. Ludzie w autobusie dali nam znać gdzie musimy wysiąść. Byliśmy poza miastem. Znaleźliśmy rozsądne miejsce do łapania stopa i przeszliśmy do akcji.

cdn...

2 komentarze :

  1. Normalnie ta pralnia była wybawieniem. Szok kurde, ale bynajmniej później był spokój.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze na prawdę jak się pomyśli o tej Italii, to na prawdę by się tam chciało zostać. Wino, kobiety, dywany, takie grube dywany.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets