niedziela, 20 czerwca 2010

Relacja - Rewelacja i wariacja - Lato nad Wdą (Reedycja)

19.06.2010 r. to dobry dzień na spędzenie czasu wśród piękna przyrody Borów Tucholskich. Tego dnia odbył się Marsz na Orientację w Osiu. Dzisiejszy skład SW4 był niezwykły - żeby nie powiedzieć nietypowy, bo z Zidkiem czasami też chodzimy razem, więc Zidek jak może to idzie - ale tym razem bez Dżekiego, który musiał odrabiać lekcje w szkole:). Mieliśmy okazję jechać z Filipa mamą, dzięki, której mogliśmy się wybrać na marsz. No i jeszcze jechała z nami Natalia. Szkoda, że dziewczyna była zmęczona i nie mogła iść na marsz, więc odpoczywała. Na marsz jechaliśmy trasą przez Lubichowo i tamte okolice do miejscowości Osie. Baza zawodów odbyła się w tamtejszej szkole o ile pamiętam gimnazjalnej. Atmosferka na przyjazd była świetna, gdyż osób było dużo. Co prawda nie liczyłem, ale około 50 koma 60. Na dodatek wariacjami było to, że Wicia przyjechał z ekipą w składzie: Wicia, Wojtek, Piotr i kolega o ksywce Koza, Fiatem Uno. I opowiadali jak można jechać w piątkę szybkością 130 km/h po drodze kamiennej. A jednak piraci drogowi są wśród nas:). Gdy się rozpoczęło oficjalne rozpoczęcie marszu, to organizatorzy tłumaczyli miejsce zwane choinką. Każdy się śmiał, że może będą tam prezenty. No i wyglądało na to, że jak dojdziemy na miejsce, to się dowiemy o co chodzi. No i trochę każdy zwątpił w tą choinkę, bo nie znasz tego i nie wiesz co cię tam spotka. Natomiast Radek po chwili rozdał nagrody z X Borowiackiego MnO. A nagrody dodatkowe otrzymali: Wicia i ekipa, Filip Fierek no i my, co było dużym dla nas zaskoczeniem. Oczywiście gratulacje dla wszystkich, ale najbardziej Konradowi i Marcinowi z TD za zajęcie trzeciego miejsca. Po chwili przyjechał autokar i jechaliśmy na miejsce startu. Trasa TJ pojechała jako pierwsza, ale po chwili się cofnęli i jednak najpierw jechała trasa TZ, a potem TJ i TD. Wyprowadzili nas na wspaniałe miejsce zwane "sztucznym jeziorem", czyli miejsce, gdzie jest przepływ wody z jednej strony tamy na drugą (o tym opowiem później). Miejscowość to była chyba Żur. No i z tego miejsca zaczął się nasz start. Zanim ruszyliśmy, to pooglądaliśmy sobie teren i ja sobie z Piotrem pogadałem i mówię do niego, że czuję się jak na molo w Sopocie, bo był fajny taki pomost nad tym jeziorkiem. I jeszcze się zastanawiałem nad budynkiem, który był przy nas i sobie myślałem, że to może być wypożyczalnia, a Gromuś i Ala śmieli się, a potem organizatorzy mówili, że była tu kiedyś wypożyczalnia. Na końcu tego pomostu był pomiar ile jest wody, to było jakieś 64 cm, niestety nie z metr pięćdziesiąt, bo bym skoczył:). Gdy już przyszła na nas kolej, to dostaliśmy naszą kartę startową i fajnie było napisane Star Worms, nie chodzi mi o to, że napis Star Worms, ale jak ładnie napisane. No i dostaliśmy dwie mapki, czyli dla każdego po jednej. Zresztą nie tylko my. No i gdy skumaliśmy trochę mapkę, to poszliśmy do punktu pierwszego, który był na bardzo dużej górce, będącą chyba najwyższą górką w okolicy. Chociaż takich górek było więcej, więc mogła to być jedna z wyższych górek. Punkt był przy pomniku na warstwicy odchodzącej w dół. Jednak my szliśmy trochę dalej i dopiero gdy spotkaliśmy Gromowskich, to mówili nam, że punkt był przy pomniku. My tam byliśmy i rzeczywiście tam był. Wystarczył się obejrzeć do tyłu i byśmy go mieli, a tak, to troszkę czasu tam straciliśmy kilka mint. Po spisaniu tego punktu szliśmy dalej. Najlepszym sposobem było liczyć kroki. Do pewnego momentu to się udawało (o tym też później). Punkt drugi już znaleźliśmy łatwiej, gdyż był na drodze przy skrzyżowaniu, a raczej wychodzeniu drogi lewoskrętnej. Kolejny punkt był przy jeziorku pomiędzy mniejszym rozlewiskiem a jeziorkiem przy brzegu. Także już można sobie wyobrazić jakie fajne tereny były już w tym momencie. Punkt czwarty jest popisem Zidka, gdyż idealnie trafił na ten punkt, z tym, że trafił na stowarzysza, więc go nie braliśmy i po prostu wiedzieliśmy, że kolejny będzie dalej. Ten punkt był na bardzo, ale to bardzo dużej górce od jej podnóża do szczytu miała ja wiem jakieś 200m wysokości. Nasz punkt "prawdziwy" był na jej końcu. Tutaj niestety skończyły nam się dobre strony marszu i przyszedł niestety kryzys odnajdywania punktów (o tym teraz). Gdy szliśmy do punktu piątego wydawało nam się, że wszystko jest dobrze i że wyszliśmy dobrze na ten punkt. Szukaliśmy go długo. Poświęciliśmy tam dobre pół godzinki. Niestety to na nic. Punktu jak nie było tak nie było. Szukaliśmy w jedną stronę drogi potem drugą, bo z czwórki trafiliśmy na jakąś główniejszą drogę, ale niestety bez skutku. Pominęliśmy ten punkt. Szukaliśmy go jeszcze dalej, bo może gdzieś tam był, ale niestety nie było. To szliśmy z przekonaniem, że idziemy do szóstki i jakoś się na to nie zapowiadało, gdyż nic nie pasowało. Usiedliśmy chwilę na słupku przy skrzyżowaniu dróg. Ja zobaczyłem fajny kamień i go wziąłem. No i po krótkiej naradzie z Zidkiem ustaliliśmy, że on idzie w prawo ja w lewo 200 m i jak nic to idziemy dalej. Szliśmy i ja z początku myślałem, że to dziki, a to "ubrany na dziko", czyli na czarno Szymon Belka i Bily. No to skrzyknąłem Zidka i szliśmy. Przez chwilę sami a po chwili spotkaliśmy Szymona i Bilego, więc szliśmy trochę z nimi. Gdy szukaliśmy punktu, to okazało się, że to był punkt szósty, czyli o piątce już zapomnieliśmy, bo szanse na jej znalezienia nie było. No to spisaliśmy niby ten szósty punkt, bo tak na prawdę nie wiadomo, czy to był ten punkt, więc go spisaliśmy. No i szliśmy do kolejnego punktu, czyli choinka punkty 7, 8, 9, 10. To miejsce było szczególne, gdyż wszyscy z kategorii TZ spotkali się w tym miejscu. Było takie trudne, że aż Radek zadzwonił, do Pana Józka Malinowskiego i się spytał o co tam chodzi. Jednak nie bardzo też szło zrozumieć tego. No i po jakimś czasie 15 - 20 minut poszliśmy jakoś na azymut do punktu siódmego. Co prawda go znaleźliśmy, ale czy to był ten to trudno powiedzieć. Gdy już powoli, a raczej szybko się czas kończył, to postanowiliśmy w jednym miejscu, że idziemy do punktów 11, 12, 13. Myśleliśmy, że to będzie jakieś 300 metrów do jeziorka (tym razem naturalnego), a tym czasem było 30 metrów. Gdy już wiedzieliśmy, że punkty 11 i 12 są gdzieś za nami, to je ominęliśmy. Szliśmy dalej brzegiem tego jeziorka i po drodze znaleźliśmy punkt 13. Właśnie ten punkt był końcem pierwszej mapy. Druga mapa była.... (o tym teraz). To było miejsce bardzo fajne, gdyż był przepływ wody z jednej strony na drugą. To było jednak na jeziorze naturalnym, a nie jak podałem wcześniej sztucznym. Mamy z tego miejsca zdjęcie, które zrobił nam Szymon Belka, dzięki oczywiście za to zdjęcie. No dobra teraz opowiem, co to za miejsce. To było miejsce, w którym most przecinał jezoro. Będąc na drugiej stronie tego jeziora weszliśmy na mapkę B. Mapka B miała inną skalę więc liczenie kroków było inne. Punkt 14 był na jednym z górek o wysokości 20 m. Jednak znalezienie go nie było łatwe, gdyż idąc ulicą, trochę pomyliły nam się obliczenia i musieliśmy cofnąć się 100 m, ale znaleźliśmy go z Bilym i kolejnym punktem była LOP-ka. LOP-ka miała 3 punkty dobre i 3 punkty stowarzyszone. I co gorsze obok tej LOP-ki szła kolejna, więc my wzięliśmy niestety tą stowarzyszoną. Do kolejnego punktu się gmatwało, gdyż punkt 15 miał być na drodze idealnie LOP-ką. To się nam nie udało, bo my mieliśmy stowarzyszoną więc na ten punkt nie wyszliśmy prawidłowo. Szukaliśmy go z jakieś 15 minut. Znaleźliśmy jakiś punkt, ale to był już szesnasty. Spisaliśmy go, a Radek nam powiedział, że to jest 16 punkt. My też wiedzieliśmy o tym, ale już czas nam się kończył więc chcieliśmy punkt piętnasty ominąć, ale ja z Radkiem szedłem i go znaleźliśmy. Do punktu 17 trochę biegliśmy gdyż był na skrzyżowaniu. Jednak nie mieliśmy pewności i w razie gdyby, to szliśmy dalej, ale później okazało się, że ten i ja z Radkiem się cofnąłem po niego. Do osiemnastego punktu Zidek liczył kroki i jakieś 400 m od miejsca, z którego wyszliśmy, weszliśmy w przecinkę i szukaliśmy punktu na górce o wysokości 60 m od podstawy. Punkt był na szczycie. Spisaliśmy go i szliśmy do mety, która była przy boisku. Na koniec było zadanie dodatkowe, które polegało na odmierzenia stopni oraz odległości azymutu, do wielkiego komina. Obliczyliśmy pi razy drzwi, że to jest 350* i jakieś 350 m. Oddaliśmy kartę startową i wzięliśmy sobie wodę do picia, oraz drożdżówkę i dostaliśmy dojściówkę do bazy i szliśmy. Trochę sobie pozwiedzaliśmy, gdyż pomyliliśmy się z dojściówką, bo była zaznaczona trasa do bazy, a my szliśmy inaczej. Gdy doszliśmy do bazy, to dostaliśmy grochówkę i kiełbaskę oraz bułki i drożdżówki oraz herbatkę. Także było co jeść:). W bazie wiadomo wariacje. Pytania o Baję oraz dostaliśmy zaproszenie na marsz Filipa. Z początku myślałem, że jego mama rozdaje kasę, ale to były zaproszenia. Także świetny pomysł Filip na marsz. Gdy se jeszcze trochę pogadaliśmy. Ja trochę z kucharkami, bo grochówka była pyszna, to kilka dokładek zjadłem. Z Wici się pośmieliśmy, bo miał jakieś odciski rąk na masce. Mówię mu, że to UFO. Z Bilym się trochę pośmialiśmy z Filipa mamą, z Natalią. Także atmosferka była super. No i po chwili rozpoczęło się oficjalne zakończenie marszu. W naszej kategori TZ zwyciężył Radek. Drugie Miejsce Artur. Trzecie Gromowscy - Ala i Bartłomiej. W kategori TJ wygrał Filip, który szedł sam. Brawo, brawo!!!. Drugie miejsce miały dwie dziewczyny z Osieka. Trzecie miejsce miał Marcin Klein i Zabrowski. Czy jakoś tak. Drużynówki nie bardzo pamiętam, ale Zwyciężyła jedna Pani z małymi dziećmi. Drugie miejsce dla drużyny z Osieka. Chyba. Trzecie Konrad Zaborowski i Marcin Sarnowski. My się przyłączamy też do gratulacji dla wszystkich. Nawet z tych pozostałych miejsc. Na koniec wszyscy się rozstaliśmy i pojechaliśmy z jakżeżby inaczej "super mamą" Filipa.
Podsumowując marsz co prawda był trudny, ale za to atmosferka była wspaniała. Zwiedziliśmy miejsca, w których jeszcze nie byliśmy (bynajmniej ja nie byłem) i podziwialiśmy piękno "sztucznych jezior" oraz po prostu piękno przyrody. Nawet nie trzeba daleko jechać, żeby zwiedzić tak piękne miejsca. Moim zdaniem warto było jechać, bo było po prostu super. Aha jeszcze dwie sprawy. Pierwsza, to do Pana Józka. Jeżeli chodzi o marsz, to zastrzeżeń nie mam, gdyż wszystko było ok. Jednak następnym razem nie róbcie choinek ani zadań dodatkowych tego typu. To taka mała wzmianka tylko. Druga rzecz, to zdjęcia z marszu będą później. Do zobaczenia na następnym marszu. Jutro kolejna wyprawa. Tym razem geocaching. See You Later!!!
Jeszcze informacja z przed chwili, czyli z 20 czerwca 2009, godzina 21:55. Zdjęcia z tego marszu
zamieszczone są na stronie Pucharu Borów Tucoskich:
http://www.pbt.turystyka.pl/index.php?option=com_joomgallery&func=viewcategory&catid=11&Itemid=37. Jeszcze raz dziękuję za uwagę

2 komentarze :

  1. Bardzo ładna relacja Mariusz! Okazuje się, że zajęliście jednak 4 miejsce, a więc jest to ogromny sukces! Godnie reprezentowaliście SW4, no brawo Jacuś!

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiesz, starałem się. Szkoda mi trochę Zidka, bo chciał pisać, ale ja już miałem napisaną relację, ale spoko. I ten to już do wszystkich. Zaraz będę pisał regulamin Baji.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets