niedziela, 30 maja 2010

Ciemna strona księżyca - Relacja z X Borowiackiego, 29.05.2010



Może to się wydawać dziwne ale za moich czasów szkolnych lubiłem lekcje języka polskiego. Pominę fakt, że nie przepadałem za nauczycielami tych przedmiotów ale sam przedmiot zawsze należał do moich ulubionych. A co też było takiego fajnego w tym przedmiocie? Nudne lektury, wypracowania, dyktanda, nauka wierszy na pamięć... Dobrze, że mam to za sobą bo po tych wszystkich latach w polskiej szkole został ze mnie psychiczny wrak człowieka. Podobno uczymy się dopóki nie idziemy do szkoły. A szkoła zatrzymuje nasz rozwój, a przede wszystkim zatrzymuje naszą kreatywność. Ale! Jest jednak mały szczegół, właśnie na lekcjach j. polskiego gdzie można pochwalić się swoją kreatywnością. A zwie się to - dowolna interpretacja. I tak też oto dzięki regule dowolnej interpretacji mogłem na swój sposób opisywać fraszki  lub treny Kochanowskiego. A nieomylna pani potem i tak kazała mi zapisywać w zeszycie jedyną, słuszną, zgodną z programem nauczania interpretację utworów...
Teraz już na szczęście zerwałem się z łańcucha polskiej edukacji, żaden nauczyciel nie będzie sterczał już nade mną krzycząc mi nad uchem że jestem niereformowalny. I mogę sobie interpretować jak tylko mi się zachce, co mi tylko do czachy przyjdzie.

A teraz włączam Winampa. Nie mam co prawda tak pedantycznie uporządkowanej muzy w swoim odtwarzaczu jak Czępa, który ślęczy nad tym godzinami. W moim twórczym bałaganie potrafię jednak wyszukać bez problemu płytkę, która mnie interesuje. A tym razem mój mózg domaga się aby popracować na trochę innych falach, takich jak po zażyciu psychodelików. Dlatego zapuszczam (dla wielu) jedno z największych dzieł muzyki w ogóle.

Pink Floyd - Dark Side Of The Moon

Włączam w winampie shuffle, dlatego leci nie po kolei. 

Po sobotnim Borowiackim MnO ta płytka mocno kojarzy mi się właśnie z jubileuszową edycją tego marszu.

I interpretuję.


Kaso, wynoś się
Dostajesz lepiej płatną pracę i jesteś OK.
Pieniądz to paliwo
Zgarniaj kasę obiema rękoma i układaj w stos
Nowy samochód, kawior, sen na jawie
Myślę, że kupię sobie klub piłkarski

Kaso, wracaj
Jestem w porządku Jack, zabierz łapy od mojej kupki
Pieniądz to przebój
Nie podawaj mi tego gówna
Podróżuję pierwszą klasą
Ale myślę, że przydałby mi się odrzutowiec

Kasa to zbrodnia
Dziel sprawiedliwie i nie zabieraj mojej części
Pieniądz jak mówią
To korzeń całego dzisiejszego zła
Lecz jeśli spytasz o podwyżkę, nie zdziwisz się gdy
Nie dadzą ci odpowiedzi


Na pierwszy ogień idzie utwór "Money" Już pierwsze wersy uświadamiają nas, że pieniądze na Borowiackim MnO są rzeczą zbędną. Kaso, wynoś się - słowa te oznaczają, że na Boro nie ma żadnego wpisowego. I tak przez wszystkie lata, wpisowe na Borowiackim nie istnieje. Pieniądz to przebój, Nie podawaj mi tego gówna - i niczym FC Barcelona, która nigdy nie umieściła sponsora na swych koszulkach, na Boro nigdy nikt nie płacił wpisowego. Myślę, że kupię sobie klub piłkarski - to takie trochę nawiązanie właśnie do Barcelony, z tymże akurat tego klubu to się nie da pewnie kupić. Na co więc przeznaczyć te pieniądze? Z pewnością będą one potrzebne choćby na dojazd do bazy marszu ponieważ Pieniądz to paliwo. My jednak nie zrażeni tym faktem postanowiliśmy ruszyć na marsz samochodem zwanym przez nas jakże uroczo - rydwanem śmierci. A kto choć raz przejechał się z nami Painkillerem z pewnością doznał choć odrobiny szaleństwa i zaliczył przysłowiowy odlot. Bo jazda tym stworem zawsze zostawia w naszych głowach "Uraz umysłu". Za pewne przez to, że przeraźliwy ryk silnika wprowadza nas w trans, a mózg pracuje wtedy w innym trybie. Nowy samochód, kawior, sen na jawie - dokładnie takie myśli przechodziły mi przez głowę w drodze do Czerska. Ciekawe o czym myśleli moi pasażerowie - Beata, Czępa oraz anarchistyczna dwójka Figluś i Seba. Być może myśleli - Podróżuję pierwszą klasą Ale myślę, że przydałby mi się odrzutowiec? Tak czy siak jakoś dotarliśmy na miejsce. A w bazie zawodów krzątało się już sporo osób. Już od rana było widać, że frekwencja będzie wysoka i zadowalająca. Od razu postanowiliśmy się zapisać. Wielu facetów twierdzi, że kobiety lubią nadzianych gości z kieszeniami wypchanymi banknotami. Bujda na resorach, takie myślenie cechuje zwykłych frustratów. Ja podszedłem do dziewczyn przy zapisach bez grosza przy duszy bo Pieniądz jak mówią To korzeń całego dzisiejszego zła, a dziewczyny odpłaciły mi się pięknym uśmiechem. Takie właśnie wzorowe dziewczyny to znak rozpoznawczy Boro!


My i oni
W końcu jesteśmy zwykłymi ludźmi
Ja i ty
Tylko Bóg wie, że to nie to, co chcielibyśmy wybrać
Naprzód! — krzyknął z tyłu
A pierwszy szereg padł
Generał usiadł, a linie na mapach
Przenosiły się z miejsca na miejsce

Czarny i niebieski
Kto wie, który jest który i kto jest kim
W górę i w dół
Cały czas w kółko, w kółko i w kółko
"Nie słyszałeś, że to wojna słów"
Zapłakał dowódca
"Słuchaj synu" powiedział człowiek z bronią
"W środku jest dla ciebie miejsce"

W dół i poza
Nie można temu zapobiec, lecz pełno tego wokoło
Z i bez
A kto zaprzeczy, że wszystkie te walki właśnie o to
Zmiataj z drogi, to napięty dzień
Mam na głowie co innego
Pragnąc nagrody, herbaty i swojego udziału
Umarł stary człowiek

My - robaki i Oni - reszta uczestników tego marszu. Tyle znajomych, tyle nowych twarzy potrafi zgromadzić tylko i wyłącznie Borowiacki MnO. Bo na Borowiackim być trzeba i wiele inowców z pewnością stawia sobie udział w tym marszu za punkt honoru. W końcu jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi - ten fragment powinien skłonić nas do pewnych rozmyślań. Bo czy zwykłymi ludźmi można nazwać tak fantastyczną organizatorską dwójkę jak Billy i Radek, którzy od 10 lat tworzą coś więcej niż zwykły MnO? Czy zwykłymi ludźmi można nazwać członków STK Czersk, którzy wspięli się na Everest pomysłowości tworząc jubileuszowy, znakomity Luks Polowy biuletyn? Czy zwykłymi ludźmi można nazwać pozostałych członków STK Czersk, którzy są już teraz na tak wariackim poziomie, że bez żadnych przeszkód przyjęlibyśmy ich w szeregi SW4? Czy zwykłymi ludźmi można nazwać osoby pokroju Chylona (maestro czcionki i mistrza plakaciarstwa), Wici (student tworzący inowskie definicje, Italiano disco inferno), Gromusia (który po zeszłorocznej Baji stał się nieśmiertelny), Szymona Belkę (który od 10 lat w identyczny sposób spędza ostatni weekend maja)? Czy zwykłymi ludźmi można nazwać tych którzy "latają po lesie z kartką papieru i kompasem po lesie i szukają tego czego nie zgubili"? Odpowiedź brzmi nie! Zdecydowanie, definitywnie i ostatecznie nie! Tylko Boro potrafi przyciągnąć do siebie tylu niezwykłych ludzi. Czy widzieliście kiedykolwiek żeby w tym samy czasie i miejscu spotkali się ludzie z zupełnie innych bajek: Grabarze, Włóczykije, Dzikie Węże, Maniaki Epulsa, osoby uznające Anarchię jako jedyny ustrój polityczny, Gumisie, Smerfy czy też Gwiezdne Robale? Takie rzeczy tylko na Borowiackim MnO! Wspaniale jest spotkać tylu znajomych, pogadać, pośmiać się, powspominać, powariaczyć. To jest to. Taką atmosferę wytwarza właśnie Borowiacki MnO. Czarny i niebieski Kto wie, który jest który i kto jest kim W górę i w dół Cały czas w kółko, w kółko i w kółko - te wersety mówią o zamieszaniu jakie panuje przed startem. Każdy ma coś do powiedzenia, coś do przekazania, jeden kręci się tu, drugi świruje tam, i weź to tu człowieku ogarnij. Nie można obok nikogo przecież przejść obojętnie, nie można komuś powiedzieć - Zmiataj z drogi, to napięty dzień Mam na głowie co innego bo tu przecież każdy uczestnik jest jednakowo ważny! Jakoś w tym całym zgiełku mieliśmy swoje 5min uwagi i udało nam się rozdać nagrody za naszego Wormsaka. Mówi o tym wers Pragnąc nagrody, herbaty i swojego udziału. Herbaty co prawda w nagrodę nie przewidzieliśmy ale zwycięzcy otrzymali od nas puchary. Po naszym krótkim recitalu nadszedł czas na rozpoczęcie spektaklu.
Naprzód! — krzyknął z tyłu A pierwszy szereg padł Generał usiadł, a linie na mapach Przenosiły się z miejsca na miejsce. Do głosu doszli organizatorzy. Wszyscy stanęli niczym na apelu wojskowym uważnie słuchając. Bo to była uroczysta chwila! Radek przemówił - ludzie słuchali. Kilka słów o samym Borowiackim, kilka słów o mapach. Następnie organizatorzy skierowali nas do autobusu, który odwiózł nas na miejsce startu - Słuchaj synu (...) W środku jest dla ciebie miejsce. No i faktycznie, jakoś się tam jeszcze wcisnęliśmy choć miejsca za dużo nie było. Ale za to bezpiecznie - bo nawet gdy autobus hamował to osoby które zajęły miejsca stojące nie miały szans aby się przewrócić. Solidarnie jeden podpierał drugiego. I tak właśnie dojechaliśmy na do lasu gdzie można było pooddychać świeżym powietrzem.


Oddychaj, oddychaj powietrzem
Nie bój się troszczyć
Odejdź, ale nie ode mnie
Rozejrzyj się, znajdź swą dziedzinę
Żyjesz długo i wznosisz się wysoko
Uśmiechy, którymi obdarzysz i łzy, które wypłaczesz
Wszystko, czego dotykasz i wszystko, na co patrzysz
Czy twoje życie jeszcze takie będzie

Uciekaj, tchórzu uciekaj
Wykop sobie norę, zapomnij o słońcu
I gdy w końcu skończysz robotę
Nie przystawaj, czas zacząć drugą
Żyjesz długo i wzniesiesz się wysoko
Jeśli tylko poskromisz przypływ
Niezachwiany na najwyższej fali
Mknąc w kierunku wczesnego grobu

Oddychaj, oddychaj powietrzem - a czym innym można jeszcze oddychać? O tak, las jest idealnym miejscem by nabrać tchu w płuca, przeprowadzić reakcję fotosyntezy i poczuć się jak ekoludek. Las jest też idealnym miejscem aby rozwiesić w nim lampiony, stworzyć mapkę, następnie wywieźć do tego lasu wariatów, którzy mają ochotę latać po tym lesie z tą właśnie mapką szukając tychże lampionów. Nie bój się troszczyć - ten wers mówi o emocjach związanych ze startem, bo nikt na prawdę nie wie co go czeka. A tym bardziej nie wiadomo tego na Boro, który zawsze zaskakiwał mapkami i tym razem nie było inaczej. W tym roku mapki były piękne. Po prostu piękne. Nie chodzi tu tylko o samą koncepcję, która była znakomita. Mam tu również na myśli ich estetykę. To był najwyższy artystyczno-mapkowy poziom jaki można sobie wyobrazić! Niesamowicie piękne mapki. To są właśnie mapki typu - przychodzę do domu, oprawiam w ramkę, wieszam nad łóżkiem. Wspaniałe. Ale po tym zachwycie przychodzi troska, o której wspominałem wcześniej... no bo... o co tu kaman, co do czego i w którą stronę iść? W stronę Słońca to tak nie bardzo bo przecież znajdowaliśmy się akurat po ciemnej stronie księżyca... Odejdź, ale nie ode mnie Rozejrzyj się, znajdź swą dziedzinę - te słowa mówią przede wszystkim o nas robalach. Bo chcieliśmy już ruszyć ale nie wiedzieliśmy gdzie i jak. A poza tym razem z nami miał iść też Kosa na którego musieliśmy czekać i nie mogliśmy go zostawić samego. Świadczą o tym słowa - Odejdź, ale nie ode mnie. Aż wreszcie jakoś zajarzyliśmy, coś tam skumaliśmy i można było iść. Od teraz trzeba było mieć już oczy szeroko otwarte i wyszukiwać każdego lampionu, mówi o tym wers - Rozejrzyj się, znajdź swą dziedzinę (dziedzina to metafora lampionu). Kolejne wersy również traktują o nas - Żyjesz długo i wznosisz się wysoko Uśmiechy, którymi obdarzysz i łzy, które wypłaczesz. Podmiot liryczny opisuje tutaj nasze wzloty i upadki, które czekają nas na pierwszym etapie Borowiackiego. Wiadomo jednak, że po nas nie można się spodziewać cudów i rewelacji. Bo my chodzimy dla wariacji! Nawet się zrymowało, może też kiedyś się zajmę pisaniem tekstów. Z tego tekstu wynika jednak że czeka nas jeszcze lepsza przyszłość - Wszystko, czego dotykasz i wszystko, na co patrzysz Czy twoje życie jeszcze takie będzie. No ciekawe co to będzie. Pożyjemy, zobaczymy jak mawiali starożytni. Nie możemy jednak wybiegać za daleko w przyszłość, na ziemie sprowadzają nas słowa - I gdy w końcu skończysz robotę Nie przystawaj, czas zacząć drugą, które przypominają nam o tym, że po pierwszym etapie czekają nas jeszcze dwa etapy (miejski i eksperymentalny). To absolutna nowość na Boro, takiej atrakcji to nie było tu jeszcze nigdy. Mając na uwadze czekające nas kolejne etapy ruszyliśmy czym prędzej w poszukiwaniu punktów. Bo na samym starcie straciliśmy już duuużo czasu.


Tykanie zegara wypełnia chwile szarego dnia
Marnujesz i trwonisz godziny, które otrzymałeś
Okopujesz się na kawałku ziemi w rodzinnym miasteczku
Czekając na coś lub na kogoś, kto pokaże ci drogę

Masz dość leżenia w promieniach słońca
Zostajesz w domu, by oglądać deszcz
Jesteś młody, a życie jest długie
I masz trochę czasu do zabicia
Pewnego dnia odkryjesz, że minęło dziesięć lat
Nikt nie powiedział ci, kiedy biec, przegapiłeś sygnał na start

Więc biegniesz i biegniesz, by zrównać się ze słońcem
Lecz ono zachodzi
Pędzi wokoło, by znów ukazać się za tobą
Właściwie jest takie samo, ale ty jesteś starszy
Masz krótszy oddech i z każdym dniem zbliżasz się do śmierci

Każdy rok staje się krótszy, na nic nie znajdujesz czasu
Plany też się nie spełniają
Lub kończą się skrawkiem zabazgranej kartki
Pozostajesz w cichej rozpaczy — po angielsku
Czas już minął, piosenka się skończyła
Myślałem, że mam więcej do powiedzenia

W końcu jakoś wystartowaliśmy. Skumaliśmy się, że mapa jest zlustrowana, a wycinki są okej. Długo nam to zajęło no ale lepiej późno niż wcale. Pierwszy PK odnaleźliśmy z łatwością. I nawet bez zbędnych problemów dopasowaliśmy odpowiedni wycinek mapy. Dalej jednak było już coraz gorzej. Odnaleźliśmy również PK2, z tymże złapaliśmy tam stowarzysza. Ale chociaż po raz kolejny dopasowaliśmy prawidłowy wycinek. Następnie ominęliśmy PK3 i 4 ruszając od razu do PK5. Tam mieliśmy już problemy z dopasowaniem terenu. Tykanie zegara wypełnia chwile szarego dnia Marnujesz i trwonisz godziny, które otrzymałeś - o tak, dokładnie tak było. Dużo czasu zajmowało nam dopasowywanie fragmentów. Nic nam nie pasowało i długo się nad tym głowiliśmy. Okopujesz się na kawałku ziemi (...) Czekając na coś lub na kogoś, kto pokaże ci drogę. Hah a tak to zwykle jest gdy się gubimy. Stoimy w miejscu, zastanawiając się w którym miejscu mapy się znajdujemy. Aż w końcu dochodzimy do wniosku, że nie mamy bladego pojęcia. Wtedy czekamy na kogoś kto nam pomoże. Na szczęście akurat na tym marszu takie sytuacje krytyczne nie miały miejsca.  
Z piątki śmigaliśmy do PK6. Na zupełnym lajciku, szło nam się bardzo przyjemnie. Pogoda dopisała. Jak to zwykle bywa w ostatni weekend maja. Bo jakoś nie przypominam sobie żeby ktoś kiedyś podczas Borowiackiego MnO znalazł się w takiej sytuacji - Masz dość leżenia w promieniach słońca Zostajesz w domu, by oglądać deszcz. Promienie słońca były, deszcz skapitulował. Każdy był szczęśliwy w taką pogodę. Tyle w temacie. Kolejny wers znowu jest o nas, mianowicie - masz trochę czasu do zabicia. No jasne, nie śpieszyło nam się, szliśmy na luzie, dlatego też czasu mieliśmy sporo. Pewnego dnia odkryjesz, że minęło dziesięć lat Nikt nie powiedział ci, kiedy biec, przegapiłeś sygnał na start - tu po raz kolejny podmiot liryczny przypomina nam o tym że jest to już 10 Borowiacki. Wyobrażacie to sobie? Minęło już dziesięć lat! Wspominając poprzednie edycje kierowaliśmy się w stronę PK7 i 8. Odnaleźliśmy je bez problemu, jednak mieliśmy wątpliwości co do dopasowania wycinków. Przy PK8 Kosa biegł spisać kody i nie usłyszał naszych krzyków odnośnie tego, którą literkę powinien wpisać. No trudno, kilka pkt w tą czy w drugą nie robi nam wielkiej różnicy. Więc biegniesz i biegniesz, by zrównać się ze słońcem - no my to akurat szliśmy a nie biegliśmy co nie zmienia faktu, że szło nam całkiem nieźle i byliśmy z siebie zadowoleni. Przez chwilę nawet myśleliśmy, że uda nam się uzyskać nawet niezły wynik bo PK10 odnaleźliśmy z łatwością. Myśleliśmy że zrównamy się ze słońcem. A tymczasem... (...) ono zachodzi, a wraz z nim nasze szanse na dobry wynik. Niestety PK10 był ostatnim który odnaleźliśmy na tym etapie. Od 10 poszliśmy w stronę 11. Byliśmy przekonani, że jesteśmy w dobrym miejscu i chcieliśmy nawet pisać BPK. Nie mieliśmy jednak długopisu, a potem wyleciało nam to z głowy. No nic, najwyżej znowu kilka pkt w plecy. Potem kręciliśmy się to tu, to tam szukając 12 i ni chu chu. Nie udało nam się znaleźć tego PK. To wyraźnie odbiło się na naszym kapitanie czyli Kosie, który mocno się zniechęcił. Dlatego też kolejne wersy nie należą do zbyt optymistycznych. Właściwie jest takie samo (słońce), ale ty jesteś starszy Masz krótszy oddech i z każdym dniem zbliżasz się do śmierci. Czyżby takie właśnie myśli dopadły akurat wtedy Kosę? Tego nie wiem, wiem jednak że Kosa od tego momentu zaczął strasznie zrzędzić co też wyraźnie nas denerwowało. No bo kto to widział żeby kapitan poddawał się jako pierwszy i chciał kończyć swój udział w takim marszu już po pierwszym etapie?! Mnie to zszokowało. No ale z okazji jubileuszu, w drodze wyjątku opamiętam się i nie będę tym razem gnoił Czępy. Ale fakty są takie, że dopadł go kryzys, który również i na nas wpłynął negatywnie. To stękanie wkurzało do tego stopnia, że postanowiliśmy ruszyć już w stronę mety. Bez szukania pozostałych punktów. To z pewnością nie była dobra decyzja, no ale kierowaliśmy się wtedy negatywnymi emocjami niestety. 
Plany też się nie spełniają Lub kończą się skrawkiem zabazgranej kartki. No tak, plany nie za bardzo się spełniły bo zamierzaliśmy zaprezentować się jak najlepiej. A tymczasem skończyło się jedynie na zabazgranej karcie startowej. Bywa i tak... No i jeszcze na metę nie mogliśmy trafić! Najpierw poszliśmy do Czerska, trafiliśmy aż na PKP. Dowiedzieliśmy się, że meta jest jednak w leśniczówce. I musieliśmy się cofać spory kawałek. Tu przytoczę kolejny fragment odnośnie Czępy - Pozostajesz w cichej rozpaczy. I rozpacz w wykonaniu Kosy rzeczywiście była, tylko że nie cicha, a przesadnie głośna. I wkurzająca. Bo Kosie zwyczajnie nie chciało się iść i stękał. Słuchając tego marudzenia, w nie najlepszych nastrojach stawiliśmy się na mecie w leśniczówce gdzie czekały na nas dziewczyny. A na metę po kolei docierały kolejne drużyny. W tym m.in. ekipa Luks Polu w składzie Junior & Piotr. Koalicja była formalnością w tym momencie.
Czas już minął, piosenka się skończyła Myślałem, że mam więcej do powiedzenia. Ja też tak myślałem. 


Dom, znowu dom
Lubię tu być, kiedy mogę
Kiedy przychodzę zziębnięty i zmęczony
Ogrzewam kości przy ciepłym ogniu
Gdzieś z daleka spoza pól
Bicie żelaznego dzwonu
Każe paść wierzącym na kolana
I słuchać łagodnie wypowiedzianego magicznego zaklęcia

Razem z ekipą Luks Polu po kilku minutach przeznaczonych na wylegiwaniu się na zielonej trawce nieopodal leśniczówki ruszyliśmy dalej. Gdzieś z daleka spoza pól. Najpierw w stronę PKP. Czępa już tak nie stękał. Obecność STKowców go zmobilizowała. Na PKP czekała nas miła niespodzianka bo jedna z dziewczyn, które tam stacjonowały okazała się wierną czytelniczką naszej strony! Coś takiego nie zdarza się często! Mamy w Czersku swoich fanów! Przez chwilę mogliśmy poczuć się jak prawdziwe gwiazdy, a ja nawet stworzyłem na szybkiego malun ośmiornicy z moim podpisem. Czego się nie robi dla swoich fanów! Drugi etap był prawdziwym majstersztykiem. Polegał na odnalezieniu określonych budynków, następnie przypasowaniu odpowiedniego historycznego zdjęcia i odnalezieniu pewnego elementu tego budynku. Chyba trochę zakręciłem ale wiadomo o co chodzi. Ah Czersk, poczuliśmy się jak w domu! W tym miasteczku można się tak poczuć! Dom, znowu dom Lubię tu być, kiedy mogę. Drugi etap niesamowicie się nam spodobał. Sam pomysł był świetny, wykonanie niczym nie ustępowało. Na tym etapie współpracowaliśmy razem w Juniorem i Piotrem. Koalicja. Jak zwykle współpraca układała się świetnie. Jak to w koalicji z podziałem na obowiązki. Dżeki, Piotr - nawigacja, dopasowywanie zdjęć, Beata, Jr - dopasowywanie elementów, Czępa - yyyy? niestękanie i niemarudzenie. Fajnie było tak pospacerować po Czersku, a gdy nie byliśmy czegoś pewni zawsze można było zapytać o radę mieszkańców (tych starszej daty oczywiście). Na tym etapie poszło nam już zdecydowanie lepiej choć kilka wątpliwości było. Bo w dużej części Czersk zachował ten swój dawny charakter ale też mocno się miejscami zmienił. Ten etap zaliczamy na ogromny plus! Można też było zaczerpnąć też trochę tego specyficznego czerskiego powietrza, nasiąknąć trochę atmosferą i życiem tutejszych mieszkańców. A niedaleko liceum akurat tego dnia dwoje ludzi zdecydowało się połączyć nierozerwalnym węzłem małżeńskim co też zawarto w tych oto wersach - Bicie żelaznego dzwonu Każe paść wierzącym na kolana I słuchać łagodnie wypowiedzianego magicznego zaklęcia. Tym razem bez zbędnych problemów dotarliśmy do mety przy LO. Byliśmy z siebie zadowoleni, no kto po takim etapie by nie był? Sam pomysł zasługuje na najwyższą notę.

Uraz umysłu

Lunatyk jest na trawie
Lunatyk jest na trawie
Pamięta zabawy, wianki i śmiechy
Trzyma głupków na ścieżce

Szaleniec jest u mnie w domu
Szaleńcy są w moim domu
Ich twarze na zmiętych gazetach leżą na podłodze
I codziennie gazeciarz przynosi nowe

A jeśli wyrwy w zaporze pojawią się wiele lat za wcześnie
I jeśli na tym wzgórzu nie ma miejsca
I jeśli twoja głowa wybuchnie ciemną grozą
Zobaczę cię na ciemnej stronie księżyca

Szaleniec jest w mojej głowie
Szaleniec jest w mojej głowie
Podnosisz nóż, robisz zmianę
Przemieniasz mnie dopóki jestem zdrowy
Zamykasz drzwi
Wyrzucasz klucz
Ktoś jest w mej głowie, lecz to nie jestem ja

A jeśli łomot z chmur zagrzmi w twych uszach
Będziesz krzyczał, ale cię nie usłyszą
I jeśli grupa, w której jesteś, zacznie grać inne melodie
Zobaczę cię na ciemnej stronie księżyca

Chwilę posiedzieliśmy, podzieliliśmy się, poleżeliśmy chwilę na trawie - Lunatyk jest na trawie Pamięta zabawy, wianki, śmiechy. Pogadaliśmy z niektórym o tym co to się działo na dwóch etapach. Czekał nas jeszcze jeden, etap eksperymentalny. Tajemniczość i zagadkowość aż wylewała się z sali gimnastycznej! Szaleniec jest u mnie w domu Szaleńcy są w moim domu Ich twarze na zmiętych gazetach leżą na podłodze. No właśnie, przez pewien czas nie mogliśmy jeszcze wejść do sali gimnastycznej. I cały ten czas zastanawialiśmy się co nas tam czeka. Przez drzwi widzieliśmy ukradkiem, że biegają tam ludzie związani ze sobą szarfą. Jak tacy szaleńcy! Fragment o zmiętych gazetach w rzeczywistości oznacza tutaj tekst do etapu 3. Tekst który trzeba było wyjąć wymiętolony z worka na śmieci. Bo to etap śmieciowy był. Choć ja nazwałbym go śmiechowym raczej.
Weszliśmy. Drzwi zamknęły się za nami. Dołączyliśmy do reszty szaleńców biegających przy akompaniamencie Pink Floyda. Szaleństwo!
Szaleniec jest w mojej głowie
Szaleniec jest w mojej głowie
Podnosisz nóż, robisz zmianę
Przemieniasz mnie dopóki jestem zdrowy
Zamykasz drzwi
Wyrzucasz klucz
Ktoś jest w mej głowie, lecz to nie jestem ja
Szaleństwo! 
To był chyba najbardziej wariacki etap w historii MnO. A na pewno najbardziej wariacki jaki widziałem. Odmierzanie kroków wg współrzędnych X, Y, Z. Stowarzysze na drabinkach, podłodze, na koźle. Ludzie co tam się działo! Bomba! Ten etap zaskoczył wszystkich, na chwilę przenieśliśmy się wszyscy razem na ciemną stronę księżyca. Rewelacja! Jak i cały Borowiacki!

Wyszliśmy. Poszliśmy odetchnąć na trawnik przy LO. I dalej wariacje, rozmowy, śmiechy i hihy. Atmosfera utrzymywała się od samego rana wciąż taka sama. I dalej wariacje, rozmowy, śmiechy i hihy. I powoli trzeba było się już zbierać. Odjeżdżaliśmy chyba jako ostatni, jeszcze trochę i śpiewalibyśmy na koniec "Kiedy ranne wstają zorze" gdyby nie...

Zaćmienie

Wszystko, czego dotykasz
Wszystko, co widzisz
Wszystko, czego smakujesz
Wszystko, co czujesz
Wszystko, co kochasz
Wszystko, czego nienawidzisz
Wszystko, w co nie wierzysz
Wszystko, co zachowałeś
Wszystko, co oddałeś
Wszystko, co przehandlowałeś
Wszystko, co sprzedałeś
Wyżebrałeś, pożyczyłeś lub ukradłeś
Wszystko, co tworzysz
Wszystko, co niszczysz
Wszystko, co robisz
Wszystko, co mówisz
Wszystko, co jesz
Każdy, kogo spotykasz
Wszystko, co lekceważysz
Każdy, z kim walczysz
Wszystko, co jest teraz
Wszystko, co przeminęło
Wszystko, co nadejdzie
I wszystko, na co pada słońce jest piękne
Ale słońce jest zaćmione przez księżyc

I wszystko na tym Borowiackim było piękne. 


Dziękujemy panowie za ten marsz. To była najlepsza edycja tego legendarnego MnO. Godna jubileuszu. Dzięki za te 10 lat wariacji. I czekamy na dalsze!


Nie ma ciemnej strony księżyca, w rzeczywistości cały jest ciemny.


Po tym Borowiackim cały księżyc z pewnością cały był jasny. Był w pełni. A my byliśmy w pełni zadowoleni.



Dzięki!


10 komentarzy :

  1. Zdecydowanie szóstka za interpretację! Myślę, że Twoja polonistka byłaby zachwycona. ; )
    To prawda, że macie w Czersku swoich fanów. Ja również dostałam ośmiornicę i autografy, ale jeszcze czekam na ten obiecany wierszyk od Kosy. Mam nadzieję, że niedługo się pojawi.:D
    Marsz jak najbardziej udany. Gratulacje dla pana Radka i pana Billa. ;)) Już zgłosiłyśmy się do pomocy przy następnym. ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejj zgadzam się z Kajj w 100% xD Kosa my chcemy te wierszyki , tak ładnie prosimy =] ! haha xD

    Co do interpretacji to naprawdę ciekawa i taka zgodna z piosenką xD Jesteś twórczy Dżeki =]
    Dołączam się do gratulacji , brawa za pomysłowość i do zobaczenia następnym razem haha =]

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu artystyczna dusza ze mnie!

    A co on wam za wierszyki obiecał?

    OdpowiedzUsuń
  4. jakiś fajny i oryginalny ^o^

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak właśnie ; ) Wierszyki miały być ze specjalną dedykacją. ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Mickiewicz pisal treny;> interpretacja rewelacja! super pomysł. widze, ze kreatywnosc twa rosnie w siłe! Brawo Dżeki. jestem pod wrazeniem:)

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba trendy
    bo treny to Kochanowski :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No patrzcie jacy mądralińscy się tu znaleźli!
    Zaraz zmienię tego małego chochlika który przypadkowo znalazł się w relacji i wtedy wasze komentarze będą wyglądały bezsensownie!
    Ha!

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba Cię Szogun ściągnę do NMS SGH Magiel :D
    Do zoo na LATInO, 26 planuję być. Gdzie się odbędzie?

    OdpowiedzUsuń
  10. No spoko Sprinter, chętnie odwiedzę stolicę.

    Czępa planuje zrobić Baję w Pinczynie. Takie informację do mnie dochodzą:)

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets