Za nami pierwszy marsz w pucharze ZIMnO czyli organizowany przez nas Molotov. Tak konkretnie to sztab organizacyjny to: Czępa, Dżeki i Beata, którą dokoptowaliśmy później. Zapowiadaliśmy wariacje, małe niespodzianki, wybuchowy koktajl i takie tam. A wszystko to z mafijnymi porachunkami rosyjskiej mafii w tle. Klimatycznie przenieśliśmy się więc na tereny mateczki Rosji. Raz, dwa, tri malcziki zaczynamy relację.
Marsz był niewielki i lajtowy już z samego założenia więc relacja nie będzie zbyt długa. Postaram się aby tak nie było. Najpierw może krótko wytłumaczę skąd taka nazwa. Kombinowaliśmy z Czępą żeby wymyślić taką dwuczłonową nazwę, coś takiego jak Baja-Bongo. Padały różne propozycję aż wreszcie Kosa palnął Hitler-Stalin. Jak już wstałem z podłogi to uznaliśmy, że nazwa powinna być wybuchowo wystrzałowa. A co jest bardziej wybuchowego od koktajlu Molotova i bardziej wystrzałowego niż AK47? No i tak właśnie słowo ciałem się stało.
Marsz utrzymany był w radzieckiej konwencji. Historią całkowicie zajął się Czępa, a wiadomo że jego literacka wyobraźnia daleko wykracza poza nasze granice rozumowania. Ale o tym za chwilkę.
Wielkie dzięki dla Kuby oraz KDH za udostępnienie nam bazy! Towarzysze! Zawdzięczamy wam niezmiernie wiele i jesteśmy wdzięczni za wasza bezinteresowną pomoc! Ku chwale narodu, zdrastwujcie! Tak się szczęśliwie złożyło, że akurat w ten weekend w szkole w Zblewie odbywał się biwak 1.KDH więc harcerze udostępnili nam kawałek podłogi. Spory kawałek. Bazę mieliśmy z prawdziwego zdarzenia. Powoli na starcie stawiali się pierwsi uczestnicy. Razem uzbierało się 20 uczestników, których celem było pomszczenie Sergieja (nie mylić z Siergiejem). Aby jeszcze bardziej uświadomić uczestnikom jak wielkie zadanie stoi przed nimi Czępa postanowił osobiście, na rozpoczęciu, przedstawić całą tą kryminalną opowieść. Myślę, że fani prozy Mariusza byli w siódmym niebie, a gdyby Kosa w tak rewelacyjny sposób wypełniał obowiązki lektora w kościele to z pewnością dorobił by się miana bożyszcza tutejszych moherów. Skoro już piszę o Mariuszku to moją powinnością jest wspomnieć tutaj o jego wariacyjnym usposobieniu, które tego dnia mocno dawało o sobie znać. Poza tym Czępa po raz kolejny udowodnił jak wielkim jest indywidualistą. Tego dnia wymknął się wszelkim kanonom mody i stworzył swój ekstrawagancko-buntowniczy imidż zestawiając ze sobą grungeową, kraciastą koszulę, dresowe spodnie najki oraz gustowne, świecące lakierki. Później błyszczały jeszcze bardziej po tym jak towarzysz Spadik pokornie wypolerował je łaciatym mlekiem. I nawet byliśmy świadkami krótkiego meczu piłki nożnej. Krótkiego bo odrabiający kilku bramkową stratę Czępa został brutalnie zrównany z ziemią przez Patichę. Klekajcie narody, Pudzian się przy tym chowa!
Zaskakującym akcentem była na pewno mapka, z którą zmagali się uczestnicy. Składała się z dwóch części. Pierwszą była tradycyjna szwajcarka (no chociaż w tym przypadku możemy powiedzieć że była to rusiejka, bardziej pasuje do klimatu) z przepięknie moim zdaniem dobraną czcionką. Zresztą Chylon oraz Kuba docenili ten cyrylicowy krój pisma. I tak widzę chłopaki, że powoli też wkręcacie się w cudowny świat czcionek więc przed nami jeszcze wiele czcionkowych dyskusji. Drugą częścią mapy był tytułowy koktajl Molotova. A więc wycięte fragmenty mapy (obrócone, zlustrowane) naklejone na butelce. Dementujemy wszelkie plotki mówiące o tym jakoby butelki te wcześniej służyły jako nośnik napojów wyskokowych! Były to najzwyklejsze w świecie, zgodne z europejskimi normami ISO butelki od octu. Trasa liczyła 9km, no w zasadzie to tak z 10km bo start i metę przenieśliśmy do bazy (wcześniej start/meta były w lesie). Trasa była tak dość górzysta. Szczególnie stara żwirownia, w której umiejscowiony był dziki LOPez. To była taka fest stroma górka. A LOP różnił się od normalnych lopków tym, że trzeba go było spisać w określonej kolejności no i wyglądał trochę inaczej. Były to pudełka od zapałek zaczepione na sznurku. No bo nie było jak tam lampionów zaczepić. Było też trochę rówków i bagienek w które kilka osób się wkaczało, a jedna z nich nawet wkaczYŁA. Pojawiło się kilka stowarzyszy i chyba były nieźle ustawione bo tylko dwie drużyny przeszły na zero. Mapka nie była jakoś strasznie trudna. Taki hmm słaby poziom TJ można powiedzieć. Po przyjściu uczestników na metę szybko podliczyliśmy wyniki. Szczegółowo prezentują się tak:
Gratulujemy zwycięzcom i dziękujemy wszystkim za przybycie. Wystartowało 18 osób co jest całkiem niezłym wynikiem. Na koniec jeszcze trochę podyskutowaliśmy o tym i o owakim. Większych zastrzeżeń co do marszu nie było. A zresztą na temat Molotova możemy jeszcze rozmawiać na forum STK oraz na naszej stronce do czego oczywiście zachęcamy.
Podsumowując był to udany marsz, uczestnicy chyba są zadowoleni i o to nam chodziło. Jeszcze raz wielkie dzięki za udostępnienie nam bazy. Dzięki wszystkim uczestnikom za przybycie. Dzieki dla Kosy za opracowanie historyjki i ogólne wariacje. Dzięki dla Beaty za przygotowanie koktajlów. Dzięki dla pozostałych robali za wzięcie udziału.
Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was na kolejny marsz z cyklu ZIMnO czyli WICInO Zima Edyszyn! Marsz ten organizowany przez braci Witkowskich już 22 grudnia w Czersku. Więcej informacji wkrótce.
Mapki możecie oglądać tutaj. Zdjęć niestety nie mamy.
Na fali (s)towarzysze i do zobaczenia wkrótce!
Marsz był niewielki i lajtowy już z samego założenia więc relacja nie będzie zbyt długa. Postaram się aby tak nie było. Najpierw może krótko wytłumaczę skąd taka nazwa. Kombinowaliśmy z Czępą żeby wymyślić taką dwuczłonową nazwę, coś takiego jak Baja-Bongo. Padały różne propozycję aż wreszcie Kosa palnął Hitler-Stalin. Jak już wstałem z podłogi to uznaliśmy, że nazwa powinna być wybuchowo wystrzałowa. A co jest bardziej wybuchowego od koktajlu Molotova i bardziej wystrzałowego niż AK47? No i tak właśnie słowo ciałem się stało.
Marsz utrzymany był w radzieckiej konwencji. Historią całkowicie zajął się Czępa, a wiadomo że jego literacka wyobraźnia daleko wykracza poza nasze granice rozumowania. Ale o tym za chwilkę.
Wielkie dzięki dla Kuby oraz KDH za udostępnienie nam bazy! Towarzysze! Zawdzięczamy wam niezmiernie wiele i jesteśmy wdzięczni za wasza bezinteresowną pomoc! Ku chwale narodu, zdrastwujcie! Tak się szczęśliwie złożyło, że akurat w ten weekend w szkole w Zblewie odbywał się biwak 1.KDH więc harcerze udostępnili nam kawałek podłogi. Spory kawałek. Bazę mieliśmy z prawdziwego zdarzenia. Powoli na starcie stawiali się pierwsi uczestnicy. Razem uzbierało się 20 uczestników, których celem było pomszczenie Sergieja (nie mylić z Siergiejem). Aby jeszcze bardziej uświadomić uczestnikom jak wielkie zadanie stoi przed nimi Czępa postanowił osobiście, na rozpoczęciu, przedstawić całą tą kryminalną opowieść. Myślę, że fani prozy Mariusza byli w siódmym niebie, a gdyby Kosa w tak rewelacyjny sposób wypełniał obowiązki lektora w kościele to z pewnością dorobił by się miana bożyszcza tutejszych moherów. Skoro już piszę o Mariuszku to moją powinnością jest wspomnieć tutaj o jego wariacyjnym usposobieniu, które tego dnia mocno dawało o sobie znać. Poza tym Czępa po raz kolejny udowodnił jak wielkim jest indywidualistą. Tego dnia wymknął się wszelkim kanonom mody i stworzył swój ekstrawagancko-buntowniczy imidż zestawiając ze sobą grungeową, kraciastą koszulę, dresowe spodnie najki oraz gustowne, świecące lakierki. Później błyszczały jeszcze bardziej po tym jak towarzysz Spadik pokornie wypolerował je łaciatym mlekiem. I nawet byliśmy świadkami krótkiego meczu piłki nożnej. Krótkiego bo odrabiający kilku bramkową stratę Czępa został brutalnie zrównany z ziemią przez Patichę. Klekajcie narody, Pudzian się przy tym chowa!
Zaskakującym akcentem była na pewno mapka, z którą zmagali się uczestnicy. Składała się z dwóch części. Pierwszą była tradycyjna szwajcarka (no chociaż w tym przypadku możemy powiedzieć że była to rusiejka, bardziej pasuje do klimatu) z przepięknie moim zdaniem dobraną czcionką. Zresztą Chylon oraz Kuba docenili ten cyrylicowy krój pisma. I tak widzę chłopaki, że powoli też wkręcacie się w cudowny świat czcionek więc przed nami jeszcze wiele czcionkowych dyskusji. Drugą częścią mapy był tytułowy koktajl Molotova. A więc wycięte fragmenty mapy (obrócone, zlustrowane) naklejone na butelce. Dementujemy wszelkie plotki mówiące o tym jakoby butelki te wcześniej służyły jako nośnik napojów wyskokowych! Były to najzwyklejsze w świecie, zgodne z europejskimi normami ISO butelki od octu. Trasa liczyła 9km, no w zasadzie to tak z 10km bo start i metę przenieśliśmy do bazy (wcześniej start/meta były w lesie). Trasa była tak dość górzysta. Szczególnie stara żwirownia, w której umiejscowiony był dziki LOPez. To była taka fest stroma górka. A LOP różnił się od normalnych lopków tym, że trzeba go było spisać w określonej kolejności no i wyglądał trochę inaczej. Były to pudełka od zapałek zaczepione na sznurku. No bo nie było jak tam lampionów zaczepić. Było też trochę rówków i bagienek w które kilka osób się wkaczało, a jedna z nich nawet wkaczYŁA. Pojawiło się kilka stowarzyszy i chyba były nieźle ustawione bo tylko dwie drużyny przeszły na zero. Mapka nie była jakoś strasznie trudna. Taki hmm słaby poziom TJ można powiedzieć. Po przyjściu uczestników na metę szybko podliczyliśmy wyniki. Szczegółowo prezentują się tak:
- Rafał i Sunday - 0 PK czas 02:26
- 1.KDH (Patrycja Dembek, Ala Haftka, Marta Hiller, Kuba Otta) - 0 PK czas 03:34
- Mateusz Spadik - 25 PK (1 PS) czas 02:37
- Anarchia (+bracki Seby) - 25 PK (1 PS) czas 03:15
- Michał Chyliński i Szymon Malinowski - 25 PK (1 PS) czas 03:30
- Star Worms (SW4 Gosia, Zidek) - 415 (3 BPK + 2 BPK + 1 PS) czas 03:11
- Lukspol Czersk (Natalia Bruska, Filip Fierek) - 750 (7 BPK + 2 BPK) czas 03:21
Gratulujemy zwycięzcom i dziękujemy wszystkim za przybycie. Wystartowało 18 osób co jest całkiem niezłym wynikiem. Na koniec jeszcze trochę podyskutowaliśmy o tym i o owakim. Większych zastrzeżeń co do marszu nie było. A zresztą na temat Molotova możemy jeszcze rozmawiać na forum STK oraz na naszej stronce do czego oczywiście zachęcamy.
Podsumowując był to udany marsz, uczestnicy chyba są zadowoleni i o to nam chodziło. Jeszcze raz wielkie dzięki za udostępnienie nam bazy. Dzięki wszystkim uczestnikom za przybycie. Dzieki dla Kosy za opracowanie historyjki i ogólne wariacje. Dzięki dla Beaty za przygotowanie koktajlów. Dzięki dla pozostałych robali za wzięcie udziału.
Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was na kolejny marsz z cyklu ZIMnO czyli WICInO Zima Edyszyn! Marsz ten organizowany przez braci Witkowskich już 22 grudnia w Czersku. Więcej informacji wkrótce.
Mapki możecie oglądać tutaj. Zdjęć niestety nie mamy.
Na fali (s)towarzysze i do zobaczenia wkrótce!
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)