W piękny sposób udało nam się zakończyć koncertowy rok. Poniżej relacja z naszego ostatniego wypadu. Tradycyjnie z podziałem na rolę. Tym razem Dżeki przyjął taki o to kolor.
27.12.2009 odbył się koncert, na który chcieliśmy jechać, ale kasy nie było. To było tak, że na Blindead to już od pół roku planowaliśmy jechać, a ja też prawie zahaczyłem o TFN. I tak plany planami, a rzeczywistość bawiła się nami jak kukiełkami i zawsze jak Blindead grało to nie mogliśmy jechać. Aż tu nagle trafiło się ziarno ślepej kurze (czy też jak mówi Czępa "kura ślepemu kogutowi") i wreszcie na sam koniec roku udało nam się zrealizować nasz plan.
No i gdy w sobotę wieczorem sobie siedzę przy kompie i Dżeki mi na gg pisze: "Czępa jedziemy na koncert i koniec." Ja mówię, że kasy nie mam, a Dżeki powiedział, że dostał kasę i co lepsze po chwili napisał, że z nami jedzie Pondżol. O kasie Czępa to dla twojego dobra lepiej tu nie wspominaj bo sam podcinasz gałąź na której siedzisz. Publicznie nie wypada tego tak rozgłaszać. A no i ten, pokręciłeś coś tu miszczu. W niedziele ci napisałem dopiero. W sobotę to ty w te swoje gry "kulki" grałeś. A z Pondżolem to się dogadałem szybciej niż gotuję się herbata "minutka." Ale to tam nie ważne w sumie. To ja do Dżekiego mówię - jadę. No i gdy ja następnego dnia poszedłem do Dżekiego o 14 tak se pogadać, to on mi mówił, że będzie aż 5 zespołów, które grają przed Blindead. Tak, dokładnie. Była to piąta edycja hmmm nie wiem jak to nazwać, no gigu(?), świątecznej nocy o nazwie X-mass Noize Night. Zapowiadał się ciężki wieczór wypełniony mocnymi brzmieniami. Generalnie jechaliśmy tam na Blindead. Ja znałem jeszcze Tides From Nebula i też byłem ich ciekaw. Merkabah, Psychollywood i Broken Betty były nam nie znane. Ale jak to jeden z metalowych braci w kolejce do Ucha rzekł "szacuneczek trzeba mieć do wszystkich i posłuchać każdego." Tak oto w tą poświąteczną niedzielę słowo ciałem się stało i tak właśnie uczyniliśmy.
Jeszcze przed samym koncertem muszę tu napomknąć o unoszącej się w powietrzu choinkowej atmosferze, która dawała o sobie znać. I taka np. stara babka, która akurat korzystała z ładnej nocy na spacer i zbierała butelki zamieniła z nami trochę ciepłych słów. Chłopaki gulnęli browara i dorzucili buteleczki do siateczki starszej pani. Wzór, kulturka i noworoczne życzenia na koniec. Czępa jak to zwykle on po trzech łykach poczuł w sobie luz i ujrzał latające pstrokate mirabelki więc koncert mógł się już zaczynać. Wbiliśmy do Ucha. Na sam przód, przylepiliśmy się do barierek i nasłuchiwaliśmy.
Pierwszym zespołem, który zagrał koncert był Merkabah. Co prawda nie znam tego zespołu, ale fajna była ich muzyka. Nie było co prawda wokalu, ale muzyka była fajna. Mnie ten zespół kompletnie zaskoczył. Coraz więcej takiego grania w Polsce się ostatnio pojawia, a Merkabah jest kolejnym na to dowodem. Bardzo klimatyczne, psychodeliczne, eksperymentalne kawałki, taka trochę jakby plemiennie grająca perka, rozmywające się gitarowe efekty tworzące przestrzeń no i to co lubię najbardziej - basik. Panowie zrobili na nas pozytywne wrażenie dlatego też postanowiłem posłuchać ich EPki i... no na żywo zdecydowanie lepiej to wychodzi. Ale dobre jest. To był dobry początek.
Drugim zespołem, który zagrał był Psychollywood. Muzyka też była dobra i tutaj już był wokal. Tego zespołu też nie znam, ale też był ok. A mi to nie podeszło, takie to jakieś podszywane stonerowe granie. Imidż jak z filmu kostiumowego trochę. Niby szybko i skocznie ale ruszać się do tego jakoś nie idzie. Nie dla mnie muza ale Pondżolowi też się podobało.
Następnie zagrali Broken Betty. No i tu muszę przyznać, że ci zagrali dosyć ostro. A Dżeki z Pondżolem nawet robili pogo. To już była trochę rąbanka i super muzyczka była. Po tym stonerze bez garści piachu nie spodziewałem się zbyt wiele po następnych pustynnych, polskich kojotach. Ale chłopaki zaskoczyli! Muza poniosła nas jak tornado i po chwili wylądowałem z innymi w kozackim pogo. Potem dołączył Pondżol. Czępa jak zwykle umywa ręce od pogo... Kawałki były szybkie no i... i Yeeeaaah co tu dużo mówić. Czad i jazda. Chłopaki dali z siebie wszystko i to było to! Zmachałem się jak wiatrak i wróciłem do barierek wyczilałtować się przy Nebulach.
Po nich był koncert zespołu Tides from Nebula. No i tu muszę przyznać, że co prawda też nie znam tego zespołu, ale pokazali klasę - zresztą żaden zespół według mnie nie był zły. No i zagrali super. Koleś z Broken Betty powiedział coś w tym stylu: "TFN i Blindead to są prawdziwe zespoły" i miał gościu rację. Mimo, że wcześniejsze formacje zagrały okej to różnica klas była jednak widoczna. Tidesi zagrali kilka utworów z ich debiutanckiej płytki, przez wielu uważanej za debiut roku w Polsce. Ja tej muzy już wcześniej trochę słuchałem i dobre to ich granie ale na kolana mnie nie powaliło. Na żywo wszystko zabrzmiało oczywiście jeszcze lepiej i można było nawet odpłynąć momentami. A i do tego wszystkiego fajne wizualizację puszczali za nimi. I jeszcze światła. Razem z ich muzyką dawało to świetną mieszankę i budowało klimat. Muzycy też wczuli się na całego i wywijali po tej scenie aż miło. I co z tego, że praktycznie każdy post rock jest taki sam skoro ciągle słucha się tego przyjemnie. Brawo panowie, czekam na nową płytkę.
No i wreszcie zagrał zespół, który znam z tych najbardziej - czyli Blindead. Po tym występie nastąpiła dość długa przerwa. Na scenie krzątali się muzycy Blindead, a w tle puścili nam film o Godzilli. Japońska czarno-biała wersja, z czasów gdy telewizory były jeszcze dziełem szatana. Jeja jak te japońce piszczą! Na koniec to już wkurzało ale klimacik był. Po chwili na scenę wszedł prawdziwy potwór, który Godzillę zgniótłby jak stonkę ziemniaczaną. I w ten oto sposób ze stonką nie ma teraz problemów i ziemniaków mamy sporo i to są fakty. Kurczaków też. Na scenę wszedł dźwiękowy potwór i zmiażdżył wszystko co się dało. Zagrali oni wszystkie swoje kawałki z płyty Imuplse. O tak na pierwszy ogień poszedł cały Impulse. Jak to Ucho wytrzymało ten ciężar to ja nie wiem, bo Blindead kruszy ściany! Już po pierwszych dźwiękach wgniotło nas w podłogę, a potem ta bestia wdeptywała nas jeszcze głębiej. Po kawałku tytułowym chwila wyciszenia czyli "Between" z genialnie dołożonymi bębnami. I na koniec Distant Earths. I ziemia zadrżała po raz kolejny. Chłopaki zrobili z nas mielone i na tym nie poprzestali. Potem jeszcze kilka kawałków z płyty Autoscopia/ Murder in Phazes. No i muszę przyznać, że jeśli chodzi o Blindead, to po prostu zagrali świetnie. Wokalista po prostu swym głosem pokruszył niejedne kości. Po prostu super! A co z nami? Jedni skakali, drudzy robili coś na kształt pogo, jeszcze inni zostali rozszczepieni na kawałki, a Blindead zabijało dalej. Zagrali prawie całą Autscopie i z mielonki zrobił się pył i popiół. Blindead pokazało, że na żywo wymiatają i są jedną z najlepszych polskich kapel. Ha! Mało tego, jeśli chodzi o cały sludge/post metal to absolutnie jest to światowa czołówka! Czapki z głów! Mamy w Polsce zawodnika, którego możemy na równi stawiać z zagranicznymi formacjami! I tak trzymać! Już nie mogę się doczekać nowego albumu.
Na zakończenie powiem tyle, że warto jeździć nawet na takie koncerty, gdzie się zespołów nie zna lub mało zna, bo zawsze można poznać fajnych ludzi. No i nie żałuję ani minuty, że tam byłem. Piąta edycja X-mass Noize Night bezapelacyjnie skończyła się sukcesem. To było wspaniałe zakończenie koncertowego roku. A teraz czekamy już na kolejne muzyczne wariacje w Polsce, a pod tym względem przyszły rok zapowiada się wyśmienicie. Juhuuu!
Wielkie dzięki za koncert!
27.12.2009 odbył się koncert, na który chcieliśmy jechać, ale kasy nie było. To było tak, że na Blindead to już od pół roku planowaliśmy jechać, a ja też prawie zahaczyłem o TFN. I tak plany planami, a rzeczywistość bawiła się nami jak kukiełkami i zawsze jak Blindead grało to nie mogliśmy jechać. Aż tu nagle trafiło się ziarno ślepej kurze (czy też jak mówi Czępa "kura ślepemu kogutowi") i wreszcie na sam koniec roku udało nam się zrealizować nasz plan.
No i gdy w sobotę wieczorem sobie siedzę przy kompie i Dżeki mi na gg pisze: "Czępa jedziemy na koncert i koniec." Ja mówię, że kasy nie mam, a Dżeki powiedział, że dostał kasę i co lepsze po chwili napisał, że z nami jedzie Pondżol. O kasie Czępa to dla twojego dobra lepiej tu nie wspominaj bo sam podcinasz gałąź na której siedzisz. Publicznie nie wypada tego tak rozgłaszać. A no i ten, pokręciłeś coś tu miszczu. W niedziele ci napisałem dopiero. W sobotę to ty w te swoje gry "kulki" grałeś. A z Pondżolem to się dogadałem szybciej niż gotuję się herbata "minutka." Ale to tam nie ważne w sumie. To ja do Dżekiego mówię - jadę. No i gdy ja następnego dnia poszedłem do Dżekiego o 14 tak se pogadać, to on mi mówił, że będzie aż 5 zespołów, które grają przed Blindead. Tak, dokładnie. Była to piąta edycja hmmm nie wiem jak to nazwać, no gigu(?), świątecznej nocy o nazwie X-mass Noize Night. Zapowiadał się ciężki wieczór wypełniony mocnymi brzmieniami. Generalnie jechaliśmy tam na Blindead. Ja znałem jeszcze Tides From Nebula i też byłem ich ciekaw. Merkabah, Psychollywood i Broken Betty były nam nie znane. Ale jak to jeden z metalowych braci w kolejce do Ucha rzekł "szacuneczek trzeba mieć do wszystkich i posłuchać każdego." Tak oto w tą poświąteczną niedzielę słowo ciałem się stało i tak właśnie uczyniliśmy.
Jeszcze przed samym koncertem muszę tu napomknąć o unoszącej się w powietrzu choinkowej atmosferze, która dawała o sobie znać. I taka np. stara babka, która akurat korzystała z ładnej nocy na spacer i zbierała butelki zamieniła z nami trochę ciepłych słów. Chłopaki gulnęli browara i dorzucili buteleczki do siateczki starszej pani. Wzór, kulturka i noworoczne życzenia na koniec. Czępa jak to zwykle on po trzech łykach poczuł w sobie luz i ujrzał latające pstrokate mirabelki więc koncert mógł się już zaczynać. Wbiliśmy do Ucha. Na sam przód, przylepiliśmy się do barierek i nasłuchiwaliśmy.
Pierwszym zespołem, który zagrał koncert był Merkabah. Co prawda nie znam tego zespołu, ale fajna była ich muzyka. Nie było co prawda wokalu, ale muzyka była fajna. Mnie ten zespół kompletnie zaskoczył. Coraz więcej takiego grania w Polsce się ostatnio pojawia, a Merkabah jest kolejnym na to dowodem. Bardzo klimatyczne, psychodeliczne, eksperymentalne kawałki, taka trochę jakby plemiennie grająca perka, rozmywające się gitarowe efekty tworzące przestrzeń no i to co lubię najbardziej - basik. Panowie zrobili na nas pozytywne wrażenie dlatego też postanowiłem posłuchać ich EPki i... no na żywo zdecydowanie lepiej to wychodzi. Ale dobre jest. To był dobry początek.
Drugim zespołem, który zagrał był Psychollywood. Muzyka też była dobra i tutaj już był wokal. Tego zespołu też nie znam, ale też był ok. A mi to nie podeszło, takie to jakieś podszywane stonerowe granie. Imidż jak z filmu kostiumowego trochę. Niby szybko i skocznie ale ruszać się do tego jakoś nie idzie. Nie dla mnie muza ale Pondżolowi też się podobało.
Następnie zagrali Broken Betty. No i tu muszę przyznać, że ci zagrali dosyć ostro. A Dżeki z Pondżolem nawet robili pogo. To już była trochę rąbanka i super muzyczka była. Po tym stonerze bez garści piachu nie spodziewałem się zbyt wiele po następnych pustynnych, polskich kojotach. Ale chłopaki zaskoczyli! Muza poniosła nas jak tornado i po chwili wylądowałem z innymi w kozackim pogo. Potem dołączył Pondżol. Czępa jak zwykle umywa ręce od pogo... Kawałki były szybkie no i... i Yeeeaaah co tu dużo mówić. Czad i jazda. Chłopaki dali z siebie wszystko i to było to! Zmachałem się jak wiatrak i wróciłem do barierek wyczilałtować się przy Nebulach.
Po nich był koncert zespołu Tides from Nebula. No i tu muszę przyznać, że co prawda też nie znam tego zespołu, ale pokazali klasę - zresztą żaden zespół według mnie nie był zły. No i zagrali super. Koleś z Broken Betty powiedział coś w tym stylu: "TFN i Blindead to są prawdziwe zespoły" i miał gościu rację. Mimo, że wcześniejsze formacje zagrały okej to różnica klas była jednak widoczna. Tidesi zagrali kilka utworów z ich debiutanckiej płytki, przez wielu uważanej za debiut roku w Polsce. Ja tej muzy już wcześniej trochę słuchałem i dobre to ich granie ale na kolana mnie nie powaliło. Na żywo wszystko zabrzmiało oczywiście jeszcze lepiej i można było nawet odpłynąć momentami. A i do tego wszystkiego fajne wizualizację puszczali za nimi. I jeszcze światła. Razem z ich muzyką dawało to świetną mieszankę i budowało klimat. Muzycy też wczuli się na całego i wywijali po tej scenie aż miło. I co z tego, że praktycznie każdy post rock jest taki sam skoro ciągle słucha się tego przyjemnie. Brawo panowie, czekam na nową płytkę.
No i wreszcie zagrał zespół, który znam z tych najbardziej - czyli Blindead. Po tym występie nastąpiła dość długa przerwa. Na scenie krzątali się muzycy Blindead, a w tle puścili nam film o Godzilli. Japońska czarno-biała wersja, z czasów gdy telewizory były jeszcze dziełem szatana. Jeja jak te japońce piszczą! Na koniec to już wkurzało ale klimacik był. Po chwili na scenę wszedł prawdziwy potwór, który Godzillę zgniótłby jak stonkę ziemniaczaną. I w ten oto sposób ze stonką nie ma teraz problemów i ziemniaków mamy sporo i to są fakty. Kurczaków też. Na scenę wszedł dźwiękowy potwór i zmiażdżył wszystko co się dało. Zagrali oni wszystkie swoje kawałki z płyty Imuplse. O tak na pierwszy ogień poszedł cały Impulse. Jak to Ucho wytrzymało ten ciężar to ja nie wiem, bo Blindead kruszy ściany! Już po pierwszych dźwiękach wgniotło nas w podłogę, a potem ta bestia wdeptywała nas jeszcze głębiej. Po kawałku tytułowym chwila wyciszenia czyli "Between" z genialnie dołożonymi bębnami. I na koniec Distant Earths. I ziemia zadrżała po raz kolejny. Chłopaki zrobili z nas mielone i na tym nie poprzestali. Potem jeszcze kilka kawałków z płyty Autoscopia/ Murder in Phazes. No i muszę przyznać, że jeśli chodzi o Blindead, to po prostu zagrali świetnie. Wokalista po prostu swym głosem pokruszył niejedne kości. Po prostu super! A co z nami? Jedni skakali, drudzy robili coś na kształt pogo, jeszcze inni zostali rozszczepieni na kawałki, a Blindead zabijało dalej. Zagrali prawie całą Autscopie i z mielonki zrobił się pył i popiół. Blindead pokazało, że na żywo wymiatają i są jedną z najlepszych polskich kapel. Ha! Mało tego, jeśli chodzi o cały sludge/post metal to absolutnie jest to światowa czołówka! Czapki z głów! Mamy w Polsce zawodnika, którego możemy na równi stawiać z zagranicznymi formacjami! I tak trzymać! Już nie mogę się doczekać nowego albumu.
Na zakończenie powiem tyle, że warto jeździć nawet na takie koncerty, gdzie się zespołów nie zna lub mało zna, bo zawsze można poznać fajnych ludzi. No i nie żałuję ani minuty, że tam byłem. Piąta edycja X-mass Noize Night bezapelacyjnie skończyła się sukcesem. To było wspaniałe zakończenie koncertowego roku. A teraz czekamy już na kolejne muzyczne wariacje w Polsce, a pod tym względem przyszły rok zapowiada się wyśmienicie. Juhuuu!
Wielkie dzięki za koncert!
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)