Ta opowieść będzie o tym jak pewien człowiek znalazł tajemniczy kamień i chciał, aby go uzdrowił. Jednak kamień nie pochodził z Ziemi, ale był w miejscu na Ziemi. Było to wzgórze "nadziei" . Posłuchajcie tej opowieści.
Gdy pewien człowiek imieniem Sharen wyruszył na poszukiwanie różnych kamieni, to nie wiedział, że kamienie mogą mieć różne właściwości. No i myślał, że każdy kamień jest tylko zwykłym, który leży sobie na ziemi. No i pomyślał sobie tak: "Skoro na ziemi są zwykłe kamienie, to dlaczego mogły by być niezwykłe. Może będą takie, które mnie uzdrowią." No bo właśnie ten człowiek chorował na padaczkę. No i codziennie wychodził z domu i szukał sobie tych "niezwykłych" kamieni. A, że był młodym człowiekiem, bo miał tylko 11 lat, to zawsze rodzice nie pozwalali mu wychodzić samemu. I pewnego dnia powiedział do swojej mamy tak: "Mamo ja chcę iść sobie sam, bo potrzebuję spokoju i nie chcę nikogo za towarzysza." No i jego matka powiedziała jemu tak: "Synku nie możesz chodzić sam, masz dopiero 11 lat i nie mogę pozwolić na to, żeby coś się stało. Mamy tylko ciebie." Ja rozumiem, ale po prostu pozwól mi tylko ten raz wyjść samemu dobrze - tylko raz." No i jego matka na to: "Dobrze, ale tylko ten raz. I nie bądź za długo tam." I po chwili wyszedł. Gdy przeszedł 5 km, to po chwili poczuł się słabo i padł. A przed nim stanął człowiek imieniem Rasahim i powiedział do chłopca: "Jak się czujesz? Kim ty jesteś? A chłopiec się przestraszył i powiedział: "Gdzie ja jestem? Głowa mnie boli. Jestem synem Sary i Saharana. Mieszkam 5 km stąd. A pan kim jest?" No i tajemniczy człowiek powiedział do niego: "Jestem Rasahim. Po co tu przybyłeś?" Przyszedłem szukać niezwykłych kamieni, bo słyszałem, że istnieją kamienie, które leczą. A ja choruję na padaczkę. "A więc chłopcze nie powinieneś chodzić sam. Tym bardziej, że chorujesz." Nie mam wyboru muszę. Chcę być zdrowy, bo gdy byłem u lekarza, to powiedzieli mojej mamie, że wasz synek długo nie pożyje. Co najwyżej rok i koniec. Niestety ja to słyszałem. Załamałem się strasznie i wszyscy płakali. Ale pomyślałem sobie, że skoro są kamienie zwykłe, to może są i też niezwykłe. Może uda mi się znaleźć jakiś, który by mnie wyleczył. "Rozmawia mi się z tobą dobrze chłopcze. Widzę, że jesteś bardzo mądry, ale musisz wiedzieć jedno. Aby znaleźć takie kamienie, to musiał byś liczyć na cud. Bo te kamienie leżą na wzgórzu Ar Harabi Ili - Nisa." A żeby tam się dostać musisz być bardzo odważny, bo tego wgórza pilnują Tarianie. Są oni bardzo niebezpieczni i mogą ci krzywdę zrobić." Nie boję się niczego tym bardziej, że moje życie dobiega końca i już wkrótce umrę. Nic już mnie nie obchodzi. Może mi pan powiedzieć, gdzie jest to miejsce? Muszę je znaleźć - proszę. "Dobrze, ale pod jednym warunkiem." Jakim? "Jakby ktoś cię pytał czy widziałeś mnie, to powiedz, że nie(bo tylko ja znam to miejsce)bo zapewne będą cię pytać. Dlatego jakby już ktoś zauważył, że nie sam tu trafiłeś, to powiedz, że wysłali ciebie tu rodzice. Ja z nimi pogadam." Dobrze, dziękuję za radę. "Bądź ostrożny i uważaj na siebie." Gdy tym czasem chłpak poszedł na wzgórze - a miał spory kawałek, to do jego rodziców poszedł Rasahim i powiedział: "Dzień dobry. Czy pani jest matką Sharena?" Tak ja jestem jego matką, a coś się stało? "Nie nic tylko pytam." Rozmawiałem z waszym synkiem i mi powiedział straszną rzecz. Powiedział, że byliscie u lekarza, bo on choruje na padaczkę i wkrótce umrze. Chce pani może o tym porozmawiać?" Chciałabym, ale nie potrafię. Boję się o mojego synka, bo może mu się coś złego przydarzyć. Powiedział, że wychodzi się przejść. Przeważnie wychodził i wracał. Teraz już minęło 8 godzin jak go nie ma. Nie wiem co z nim jest. Wie pan coś na ten temat? "Tak wiem wszystko. Gdy z nim rozmawiałem, to widać było, że chłopak jest bardzo mądry i jemu zależy bardzo na tym, żeby być zdrowym. I nawet powiedział, że pójdzie wszędzie i zrobi wszystko by być zdrowym. No i pokierowałem jego do wzgórza Ar Harabi Ili - Nisa. Jest to miejsce, w którym są niezwykłe kamienie. Bo wasz syn mi powiedział, że poszukuje niezwykłych kamieni." Powiedział to panu? Dlaczego nam nic nie mówił? "Nie wiem, może bał się tego powiedzieć. Trudno stwierdzić, dlaczego nic wam nie mówił. Może mi powiedział dlatego bo się przebudził." Przebudził? Co on spał? "Nie. Przytomność stracił. Leżał kilka godzin. Podszedłem do niego i powiedziałem - jak się czujesz. On powiedział, że go głowa boli." A czy jest szansa, aby był zdrowy? "Mogę powiedzieć, że tak, bo gdy dotrze na czas do tego wzgórza, to być może się uratuje. Szanse są ogromne." To mówi pan, że jest nadzieja? "Proszę mi mówić Rasahim." A ja jestem Sara. No i po chwili Rasahim powiedział tak: "Wiesz co Sara, mam chyba złe przeczucie, bo coś mi się wydaje, że za dużo twój syn poświęca się dla zdrowia i może nawet zginąć. Wiem, że to mu jest pisane, ale może potrzebuje on pomocy." To myślisz, że nie uda mu się "oszukać" przeznaczenia? "Obawiam się, że nie, bo musi poradzić sobie z Tarianami." Z Tarianami? Kim oni są? "Są strażnikami tego wzgórza. Są bardzo silni." No i gdy mama chłopca rozmawiała z Rasahimem, to po chwili z pracy wrócił Saharan i powiedział: Kto to jest Saro? Jest to człowiek, który chce nam pomóc. Pomóc? W czym? "Dobrze to ja wytłumaczę. A więc rozmawiałem z waszym synkiem, który wyruszył na wyprawę w poszukiwaniu niezwykłych kamieni." Ale jak to? Czemu on nam nic nie mówił? Przecież nic złego mu nie robiliśmy? Dlaczego zrobił coś takiego? "Mogę powiedzieć tak - on nie uciekł przed wami, ale przed własną śmiercią, bo dowiedział się, że umrze i chce znaleźć kamieni, które go uleczą. Więc gdy go spotkałem po drodze, to doradziłem co ma robić i wysłałem go na wzgórze Ar Harabi Ili - Nisa. Niestety nie zdaje sobie on sprawy, że tam jest niebezpiecznie i poszedł. Powiedział, że i tak nie ma nic do stracenia." Saro co my zrobimy? Nie możemy tego człowieka potępić ani go wyrzucić, bo nam pomaga? Nie, nawet mi to przez myśl nie przeszło. Dobrze ja się przedstawię może - jestem Saharan a pan? "Ja jestem Rasahim" Skąd wiedziałeś Rasahimie, że tu mieszkamy? "Wasz synek mi powiedział, że tu mieszkacie i przyszedłem porozmawiać z twoją żoną." Aha po prostu chciałeś nam powiedzieć, że jest jakaś nadzieja - tak? "Tak. Ale się boję, że nie uda mu się. Może trzeba w to uwierzyć, ale też jest tak, że gdy ktoś staje ze śmiercią twarzą w twarz, to zrobi wszystko, aby jej uniknąć. Chociaż nigdy nie wiadomo co się będzie działo." No i gdy już chłopiec doszedł do wzgórza to powiedział: Jest tu ktoś! Halo! Jest tu ktoś!! No i po chwili odezwał się jeden z Tarianów i powiedział: Kim jesteś młody człowieku? Co ty tutaj robisz? To nie jest miejsce dla ciebie. A chłopiec powiedział: Jestem synem Sary i Saharana. Przyszedłem tu poszukać niezwykłych kamieni, które mnie wyleczą, bo choruję na padaczkę i jutro umrę. A więc jak ci możemy pomóc, skoro ty umrzesz? Nie wiem, ale muszę się dostać do niezwykłych kamieni. Kto cię tu pokierował? Rodzice mi mówili, że na tym wzgórzu są te kamienie. Aha. Myślisz, że uwierzymy ci na słowo? Za kogo ty się uważasz? Masz dopiero 11 lat i myślisz, że kim jesteś? Myślisz, że nie wiem, kto cię tu przysłał. Dobrze wiem, że palce w to mieszał Rasahim. To więc pytam, kto cię tu pokierował? ,,Muszę się zastanowić, co im powiedzieć, bo jak powiem źle, to mogę mieć kłopoty. Przecież Rasahim mi powiedział, że nie mam mówić, kto mnie przysłał. Z drugiej strony nie mam nic do zaryzykowania, bo jak już jutro mam umrzeć, to muszę zrobić wszystko, by uciec od śmierci,, To jak? Odpowiesz nam czy nie? Był u nas w domu Rasahim i powiedział mojej mamie, gdzie to jest. A ja usłyszałem pod drzwiami. ,,Może uda mi się ich oszukać i to "kupią".,, No dobrze skoro tak twierdzisz, że usłyszałeś, to niech ci będzie. Ale żeby się tam dostać, to musisz mieć naszyjnik śmierci. Zapewne mama ci coś takiego dała. Właśnie, że nie, bo nie mam nic na szyji. No to źle chłopcze, nic ci nie pomoże. Bo tylko ten medalik ma w sobie moc, która sprawi, iż w połączeniu z kamieniami odzyskasz zdrowie. To co mam zrobić? Czy już mogę się pożegnać z życiem? Niestety tak, bo tylko ten medalik z kamieniami mają moc. A gdzie ewentualnie znajdę medalik, aby odzyskać zdrowie? Jest tylko jeden taki medalik i myślałem, że twoja mama go posiada, ale widzę, że jednak nie masz go. No i nie mogę ci pomóc, bo jeżeli nikt go nie ma, to jest on w świątyni Alsebia. Musiał byś naprawdę być szybki żeby się tam dostać, bo to jest 320 km stąd. A więc to koniec? Mogę się pożegnać z życiem? Nic mnie już nie uratuje? To co mam czekać, aż śmierć po mnie przyjdzie? Bo nic innego mi już nie pozostało? Niestety nie chłopcze. Bardzo mi przykro, ale nie mogę w niczym pomóc. A mogę wejść do środka - proszę. Dobrze możesz wejść. No i gdy chłopiec wszedł do środka po chwili jakiś głos się odezwał do niego i rzekł: Nie możesz zmienić swego przeznaczenia chłopcze. Nikt nie może. I po chwili chłopiec zauważył coś dziwnego. W szklanej komnacie była dziwna maska. A pod nią jakiś napis: Sajirija Naha Elo Semali Idia - co po arabsku brzmiało: Tylko maska może dać ci drugą szansę. Jednak chłopiec nie wiedział, co oznacza napis. I mówił: ,,Ciekawe co te słowa oznaczają, może to jest jakaś wskazówka, która pomoże mi jak "oszukać" swe przeznaczenie. Coś to musi oznaczać, bo ta maska musi do czegoś służyć.,, No i po chwili gdy spojrzał na maskę, to na niej był napis po hebrajsku: Ten kto ubierze tą maskę dostanie drugą szansę. I po chwili chłopiec wziął ją, a do niego podszedł jeden z Tarianów i powiedział tak: Mam nadzieję, że nie chcesz tej maski założyć, bo może to być niebezpieczne. A Sharen rzekł do niego: Niczego się nie boję, bo śmierć jest blisko. Może mi pan powiedzieć co jest na tej masce napisane? Jasne, że mogę powiedzieć. Jesteś szczęściarzem, bo napis brzmi - ten kto ubierze tą maskę dostanie drugą szansę. Jednak nie możesz jej założyć, bo ona jest dla kogoś innego. To jest też chłopiec, który ma dziś umrzeć, bo choruje na esoratię. Esoratię? Co to jest za choroba? To jest choroba, która sprawia, że nic się z tobą nie dzieje, ale z niewiadomych przyczyn dzieci mając 11 lat umierają. Nikt nie umie tego wyjaśnić. No i po chwili do tego miejsca doszedł ten chłopiec z tą chorobą. Ma na imię Syriusz. No i rozmawiali ze sobą, który z nich ma ubrac tę maskę. A że Sharenowi zostało już tylko pięć godzin życia, to nic nie mógł już zrobić. No i powiedział do Syriusza: Syriuszu? Niech tylko jeden z nas oszuka swe przeznaczenie, bo maska jest tylko jedna a nas dwóch. Proszę ciebie załóż ją. Ja poszukiwałem niezwykłych kamieni i je znalazłem. No i Syriusz ją założył i powiedział: Dziękuję ci Sharen. Postaram się o to byś też oszukał swoje przeznaczenie. I po chwili gdy ją założył, to poczuł dziwne moce, które sprawiły iż choroba ustąpiła. Trwało to 3 godziny zanim zdjął maskę. Odczuwał straszne bóle. No i aby maska odzyskała tą moc, to na kolejne odrodzenie mocy trzeba czekać rok. No i gdy już zdjął maskę, to przez chwilę poczuł się słabo, ale stopniowo dochodził do siebie. I po chwili powiedział: Ja oszukałem swoje przeznaczenie i żyję. Jednak bardzo mi ciebie żal, bo dużo ci nie zostało. I po chwili Sharen zauważył, że jest w dziwnym miejscu i nadal szukał niezwykłych kamieni. No i po chwili zobaczył lsniące kamienie, które mają moc. Jednak, aby one zadziałały, to potrzebował medalion mocy, który po połączeniu z kamieniami da moc odzyskania zdrowia. I z tą prośbą zgłosił się do tego, który oszukał swe przeznaczenie - czyli do Syriusza i powiedział: Syriuszu, pomożesz mi w czymś? A w czym ci mam pomóc Sharen? Czy dałbyś radę dostać się do Alsebii, to jest świątynia, w której jest medalion śmierci. Tylko on może mi pomóc. To jest 320 km stąd. Proszę pomóż mi. Nie chcę umrzeć. Zostało mi tylko 2,5 godziny życia. Nie chcę, aby moi rodzice się dowiedzieli, że nie żyję, bo obiecałem, że wrócę. Dobrze mogę ci pomóc, bo to przecież dzięki tobie "oszukałem" swe przeznaczenie. A gdzie mam lecieć? Kieruj się na południe. Dobrze będę jak najszybciej. No i gdy Syriusz poleciał do tej swiątyni, to rodzice zdając sobie sprawę z tego, że ich synek "powoli umiera" powiedzieli do Rasahima tak: Jak myślisz, uda mu się w porę uzdrowić? "Miejmy nadzieję, że tak. Może już wróci zaraz i postara się wrócić przed jutrem. Jeżeli nie wróci za 10 godzin, to oznaczać bedzie tylko jedno - umarł." Może byśmy tam poszli to jest niedaleko. No i Rasahim powiedział tak: "Jasne możemy iść." I gdy dotarli tam na miejsce, to chłopiec się ucieszył na widok rodziców i Rasahima. Jednak Tarianie będąc zawsze wrogo nastawieni do osób zupełnie obcych powiedzieli: Tutaj dla was nie ma miejsca. Ten chłopiec walczy o życie. Jednak, aby pogodzić wszystkich, to chłopiec powiedział: Proszę pozwólcie mi ostatnie chwile spędzić z moimi rodzicami i z Rasahimem. Jeden z Tarianów powiedział tak: Zawsze uważałem ciebie Rasahimie za wroga, ale widzę, że poswięciłeś się, aby tutaj przyjść. Zostań naszym przyjacielem. Nic złego już ci się nie stanie. No i Rasahim powiedział: Też nie chcę być złym dla nikogo, tym bardziej, że liczy się teraz życie chłopca. A więc bądźmy przyjaciółmi. No i od tej pory Rasahim i Tarianie byli przyjaciółmi. No i gdy zostało już chłopcowi 20 minut, to Syriusz w świątyni powiedział tak: Mam 20 minut, aby odwdzięczyć się za uratowanie mojego przyjaciela jakim jest Sharen. Proszę mogę pożyczyć ten medalik? Inaczej będę przeklęty i się zabiję. Niestety nie możemy ci go dać, bo on daje nam moc, która sprawia, że jesteśmy silni. Nie możecie na chwilę go dać? Ważne jest życie chłopca, czyż nie? Co ja powiem jak on mnie zobaczy? On się poświęcił dla mnie, rozumiecie? Nie możemy nic zrobić. Przykro mi. W takim razie idę. Ale wiedzcie jedno zostaniecie przeklęci. I wrócił do wzgórza. No i Sharen powiedział do Syriusza tak: I jak przyjacielu masz ten medalik? Syriusz się rozpłakał. A Sharen powiedział: Czemu płaczesz braciszku? Bo zostałem wyrzucony ze świątyni i powiedzieli, że nie mogę go dostać bo go potrzebują. O nie!!! Dlaczego oni mogli to zrobić? Nie wiem. Ja chciałem się odwdzięczyć i uratować ciebie. Nie chce mi się żyć. Naprawdę to nie jest moja wina. Chciałem ci pomóc, ale nie mogłem nic zrobić. Przepraszam was wszystkich - zawiodłem, bo czuję się sam winny. Robiłem co mogłem. No i po chwili odezwał się duch jednego z członków świątyni, który powiedział tak: Syriuszu wiem, że chciałeś dobrze i wam wszystkim to mówię, że on chciał pomóc. Dlatego ta świątynia zostanie przeklęta i zginą wszyscy jej mieszkańcy. No i po chwili Sharen powiedział te słowa: Obejmij mnie Syriuszu. Dziękuję ci, że posłuchałeś mnie i ty założyłeś maskę. Ja będę wciąż w twoim sercu. Mamo i tatusiu wam dziękuję za opiekę nade mną. I tobie Rasahimie też bardzo dziękuję. A wam Tarianie też dziękuję, że jesteście przyjaciółmi z Rasahimem. Ja już znalazłem moc lśniących kamieni. Jesteście nimi wy wszyscy. No bo w mojej misji poszukiwania niezwykłych kamieni, znalazłem je w was. To wy jesteście tymi "niezwykłymi i lsniącymi kamieniami." Dziękuję wam za wszystko. Żegnajcie mój czas dobiega końca. No i po chwili upadł na ramieniu Syriusza. Wszyscy zaczęli płakać. Jednak Syriusz powiedział tak: Nie!!! To nie możliwe!!! Dlaczego on zginął!!! I się pożądnie wnerwił i poszedł do tej świątyni i powiedział tak: Bądź przeklęta świątynio zła!!! Niech wszystko zło spadnie na was!!! I podszedł do miejsca, gdzie był medalion i go wziął. Po chwili zaczęło się wszystko walić, a Syriusz uciekł ze świątyni. I gdy doszedł do wzgórza, to powiedział tak: Jestem wam dłużny życie waszego synka!!! Nie mogę tego spiepszyć!!! Muszę go odzyskać!!! No i gdy każdy stracił nadzieję, to po chwili Syriusz powiedział: On nie może tak odejść!!! Nie pozwolę mu na to!!! No i gdy te kamienie połączył ze sobą z medalikiem, to odezwał sie głos zza światów mówiący tak: Lśniące kamienie dają moc tym, którzy chorują. Aby uzdrowić chorego musisz go położyć tu i mu dać medalik. Tylko wtedy moce będą zgodne i uzdrowią tego człowieka. No i po chwili położył Sharena ciało na to miejsce i dał mu w rękę medalik i odsunął się. A głos zza światów powiedział: Uzdrowić można tylko osoby żyjące. Niestety on już nie może powrócić do świata żywych. No i Syriusz powiedział: To jak ja mam się czuć skoro ktoś oddał za mnie życie, a ja nie mogę się odwdzięczyć. Mam się zabić czy co? Nie rób tego. Bo wtedy to było by gorsze, gdyż Sharen uratował ciebie i ty byś to zaprzepaścił. To by wyglądało na to, że nie doceniasz Sharena. Racja, ale co w takim razie mam zrobić? Saro i Saharanie? Niech Syriusz będzie waszym synkiem. Przyjmijcie go do siebie. A Syriusz powiedział: Nie mogę. Jestem bardzo zdruzgotany. Czuję się zagubiony. Nie wiem co robić? Serce mi się kraja jak do tego doszło. Jednak to zależy od was. No i rodzice Sharena powiedzieli: Starałeś się jak mogłeś. Jesteś dzielny i dobry. Przyjmujemy ciebie. Zawsze będziesz nam przypominał naszego synka. Co takiego? Ja? Niby dlaczego? Ja nie zrobiłem nic dobrego i nie mogę przypominać kogoś kto się za mnie poświęcił. Nigdy nie będę tego sobie darował, że on zginął, a ja żyję. Wiedzcie, że to dla mnie gorsze niż dla was jego śmierć. Możecie mi nie wierzyć, ale tak jest. No i Sara popatrzyła na niego i mówiła: Wiem co masz na myśli, ale to nie jest twoja wina. Przecież robiłeś wszystko, aby ci sięudało. Pech chciał, że się nie udało. Po chwili zaczęli wszyscy znowu płakać. Jednak to nic nie dało. Po chwili odezwał się głos zza światów i powiedział: Syriuszu, Syriuszu - podejdź bliżej. Coś się stało? Nie. Muszę ci powiedzieć, że nie możesz tak tego przeżywać. Nie możesz cierpieć z tego powodu, bo żyjesz. Chcę abyś był szczęśliwy. A "twoi rodzice" żeby nie byli smutni. Więc możecie porozmawiać chwilę z waszym synem. Sharen podejdź tu. Jestem. Porozmawiaj ze swoimi rodzicami i z Syriuszem. Dobrze. Syriuszu co prawda nie odwdzięczyłeś mi się za uratowanie życia, pomimo, że chciałeś, bo widziałem to w tobie, to jednak możesz się teraz odwdzięczyć. Przyjmij moich rodziców. Traktuj ich dobrze. Bądź dla nich dobry i pomagaj im. I powiem ci coś jeszcze - przyjmij moje imię. Nie jesteś już Syriuszem, ale Sharenem. Zrozum mnie dobrze. Chcę, abyś przypominał mi mnie. Gdy powiedziałem do ciebie, że masz ubrać maskę życia, to zrobiłem to dla ciebie, bo widziałem, że cierpisz gorzej niż ja. Nie miałeś nikogo. Widziałem twoją przeszłość. Nie miałeś ani rodziców ani nikogo, kto by cię przytulił. Dlatego chcę, abyś był kochany, jak ja za życia przez moich rodziców i przyjaciół. Każdy myślał, że Tarianie są źli. Ja uświadomiłem sobie, że gdy stajesz ze śmiercią twarzą w twarz, to nikt dla ciebie nie jest wrogiem. Dlatego bądź szczęśliwy. A do was mamo powiem tak: Dziękuję wam, że mnie wychowywaliście na mądrego chłopca. Dbajcie o niego nie róbcie mu krzywdy. Tym bardziej, że dla niego to jest cios, że został uratowany i żyje dzięki mnie. Ja się cieszę, że mogłem komuś pomóc. Dla mnie od razu było wiadomo, że nie dam rady oszukać przeznaczenia. Ale wiedziałem, że moge pomóc komuś. No i życzę wam pieknego życia i jak najwięcej radości z mojego kochanego braciszka. Dziękuję wam za wszystko. Żegnajcie! Po tych słowach zniknął, a każdy zaczął płakać. I Syriusz powiedział: Mamo i tato naprawdę chcecie mnie przyjąć. Oczywiście, że tak. Nie śmieli byśmy ciebie odrzucić. Tym bardziej, że od teraz jesteś Sharenem. Nie możesz już się czuc źle, bo jesteś przyjety do nas. Od teraz ty jesteś naszym synkiem. A więc śmiało mów do nas mamo i tato. A ty będziesz Sharen. No i po chwili odezwał się głos zza światów i powiedział: Saro i Saharanie! Od teraz waszym synem jest Sharen (były Syriusz). Nie bójcie się go wziąć za syna. A teraz Sharenie podejdź do mnie i załóż na szyję ten medalik. Co to jest za medalik? To jest medalik Sharena. Jest na nim wyryta jego twarz. Będzie ci ona przypominać twojego brata. Teraz ty nim jesteś. Bądź szczęśliwy. I gdy już zniknął, to po chwili jeden z Tarianów powiedział: Nie wiemy co mówić, po prostu to jest niemożliwe, aby ktoś, kto ocalił komuś życie tak go szanował. Wiem, że starał się odwdzięczyć, ale taki był los, że ta świątynia była taka hamska. Dziękujemy wam Tarianie, że moglismy tutaj pobyć. Będziemy wracać do domu. No i po chwili się pożegnali z Tarianami i poszli. Rasahim powiedział tak: Ja też pójdę. Chociaż nie mam gdzie. A po chwili ukazał się jeszcze raz "były" Sharen i powiedział: Mamo i tato jeszcze zapomniałem wam coś powiedzieć. Weźcie do siebie jeszcze Rasahima, on mi tez dużo pomógł. Proszę! No i rodzice "byłego" Sharena powiedzieli: Dobrze zaopiekujemy się nim. Bardzo wam dziękuję. Żegnajcie!!! No i gdy wszyscy opuścili to miejsce, to zostali tylko Tarianie. Gdy wrócili do domu, to wszyscy poszli spać. I po chwili we śnie Sharenowi ukazał się jego brat i powiedział: Dziekuję ci bardzo za wszystko. Jesteś bardzo dobry. Nie mogę cię opuścić. Będę zawsze ci się śnił i doradzał co masz robić, a czego nie. Jak możesz mi dziękować, skoro to ty mnie uratowałeś? Po prostu. Zrozum jedną rzecz - najpiekniejsze jest poświęcenie bez odwdzięczenia. Tylko wtedy poczujesz się doceniony, że ktoś się poświęcił dla ciebie. Bo cóż to za poswięcenie za poswięcenie. Czy chodzi o to, żeby było oko za oko, ząb za ząb? Właśnie nie. Chodzi o to, żeby była przyjaźń. Dlatego jak ty potrzebowałeś pomocy, to ci ją udzieliłem, bo widziałem, że jesteś nieszczęśliwy. Dlatego chciałem żebyś żył. Bo dostałeś drugą szansę na lepsze życie. Wykorzystaj je. Baw się dobrze, ale nie zapominaj o mnie. Nawet o tym nie śmię. Nigdy nie zapomnę ciebie. Jeszcze raz badzo dziękuję, że mnie uratowałeś. Nigdy ci tego nie zapomnę.
Niestety jak to w życiu bywa - nikt nie może oszukać swego przeznaczenia. Jednak zdarzają się takie sytuacje jak ta, że ktoś oddaje swe życie dla kogoś, aby ta osoba dostała drugą szansę. No i muszę powiedzieć, że ja jako autor tego tekstu też się wzruszyłem. Naprawdę warto przeczytać ten tekst, bo jest tak jakby wskazówką na poprawę. To tyle z mojej strony.
Gdy pewien człowiek imieniem Sharen wyruszył na poszukiwanie różnych kamieni, to nie wiedział, że kamienie mogą mieć różne właściwości. No i myślał, że każdy kamień jest tylko zwykłym, który leży sobie na ziemi. No i pomyślał sobie tak: "Skoro na ziemi są zwykłe kamienie, to dlaczego mogły by być niezwykłe. Może będą takie, które mnie uzdrowią." No bo właśnie ten człowiek chorował na padaczkę. No i codziennie wychodził z domu i szukał sobie tych "niezwykłych" kamieni. A, że był młodym człowiekiem, bo miał tylko 11 lat, to zawsze rodzice nie pozwalali mu wychodzić samemu. I pewnego dnia powiedział do swojej mamy tak: "Mamo ja chcę iść sobie sam, bo potrzebuję spokoju i nie chcę nikogo za towarzysza." No i jego matka powiedziała jemu tak: "Synku nie możesz chodzić sam, masz dopiero 11 lat i nie mogę pozwolić na to, żeby coś się stało. Mamy tylko ciebie." Ja rozumiem, ale po prostu pozwól mi tylko ten raz wyjść samemu dobrze - tylko raz." No i jego matka na to: "Dobrze, ale tylko ten raz. I nie bądź za długo tam." I po chwili wyszedł. Gdy przeszedł 5 km, to po chwili poczuł się słabo i padł. A przed nim stanął człowiek imieniem Rasahim i powiedział do chłopca: "Jak się czujesz? Kim ty jesteś? A chłopiec się przestraszył i powiedział: "Gdzie ja jestem? Głowa mnie boli. Jestem synem Sary i Saharana. Mieszkam 5 km stąd. A pan kim jest?" No i tajemniczy człowiek powiedział do niego: "Jestem Rasahim. Po co tu przybyłeś?" Przyszedłem szukać niezwykłych kamieni, bo słyszałem, że istnieją kamienie, które leczą. A ja choruję na padaczkę. "A więc chłopcze nie powinieneś chodzić sam. Tym bardziej, że chorujesz." Nie mam wyboru muszę. Chcę być zdrowy, bo gdy byłem u lekarza, to powiedzieli mojej mamie, że wasz synek długo nie pożyje. Co najwyżej rok i koniec. Niestety ja to słyszałem. Załamałem się strasznie i wszyscy płakali. Ale pomyślałem sobie, że skoro są kamienie zwykłe, to może są i też niezwykłe. Może uda mi się znaleźć jakiś, który by mnie wyleczył. "Rozmawia mi się z tobą dobrze chłopcze. Widzę, że jesteś bardzo mądry, ale musisz wiedzieć jedno. Aby znaleźć takie kamienie, to musiał byś liczyć na cud. Bo te kamienie leżą na wzgórzu Ar Harabi Ili - Nisa." A żeby tam się dostać musisz być bardzo odważny, bo tego wgórza pilnują Tarianie. Są oni bardzo niebezpieczni i mogą ci krzywdę zrobić." Nie boję się niczego tym bardziej, że moje życie dobiega końca i już wkrótce umrę. Nic już mnie nie obchodzi. Może mi pan powiedzieć, gdzie jest to miejsce? Muszę je znaleźć - proszę. "Dobrze, ale pod jednym warunkiem." Jakim? "Jakby ktoś cię pytał czy widziałeś mnie, to powiedz, że nie(bo tylko ja znam to miejsce)bo zapewne będą cię pytać. Dlatego jakby już ktoś zauważył, że nie sam tu trafiłeś, to powiedz, że wysłali ciebie tu rodzice. Ja z nimi pogadam." Dobrze, dziękuję za radę. "Bądź ostrożny i uważaj na siebie." Gdy tym czasem chłpak poszedł na wzgórze - a miał spory kawałek, to do jego rodziców poszedł Rasahim i powiedział: "Dzień dobry. Czy pani jest matką Sharena?" Tak ja jestem jego matką, a coś się stało? "Nie nic tylko pytam." Rozmawiałem z waszym synkiem i mi powiedział straszną rzecz. Powiedział, że byliscie u lekarza, bo on choruje na padaczkę i wkrótce umrze. Chce pani może o tym porozmawiać?" Chciałabym, ale nie potrafię. Boję się o mojego synka, bo może mu się coś złego przydarzyć. Powiedział, że wychodzi się przejść. Przeważnie wychodził i wracał. Teraz już minęło 8 godzin jak go nie ma. Nie wiem co z nim jest. Wie pan coś na ten temat? "Tak wiem wszystko. Gdy z nim rozmawiałem, to widać było, że chłopak jest bardzo mądry i jemu zależy bardzo na tym, żeby być zdrowym. I nawet powiedział, że pójdzie wszędzie i zrobi wszystko by być zdrowym. No i pokierowałem jego do wzgórza Ar Harabi Ili - Nisa. Jest to miejsce, w którym są niezwykłe kamienie. Bo wasz syn mi powiedział, że poszukuje niezwykłych kamieni." Powiedział to panu? Dlaczego nam nic nie mówił? "Nie wiem, może bał się tego powiedzieć. Trudno stwierdzić, dlaczego nic wam nie mówił. Może mi powiedział dlatego bo się przebudził." Przebudził? Co on spał? "Nie. Przytomność stracił. Leżał kilka godzin. Podszedłem do niego i powiedziałem - jak się czujesz. On powiedział, że go głowa boli." A czy jest szansa, aby był zdrowy? "Mogę powiedzieć, że tak, bo gdy dotrze na czas do tego wzgórza, to być może się uratuje. Szanse są ogromne." To mówi pan, że jest nadzieja? "Proszę mi mówić Rasahim." A ja jestem Sara. No i po chwili Rasahim powiedział tak: "Wiesz co Sara, mam chyba złe przeczucie, bo coś mi się wydaje, że za dużo twój syn poświęca się dla zdrowia i może nawet zginąć. Wiem, że to mu jest pisane, ale może potrzebuje on pomocy." To myślisz, że nie uda mu się "oszukać" przeznaczenia? "Obawiam się, że nie, bo musi poradzić sobie z Tarianami." Z Tarianami? Kim oni są? "Są strażnikami tego wzgórza. Są bardzo silni." No i gdy mama chłopca rozmawiała z Rasahimem, to po chwili z pracy wrócił Saharan i powiedział: Kto to jest Saro? Jest to człowiek, który chce nam pomóc. Pomóc? W czym? "Dobrze to ja wytłumaczę. A więc rozmawiałem z waszym synkiem, który wyruszył na wyprawę w poszukiwaniu niezwykłych kamieni." Ale jak to? Czemu on nam nic nie mówił? Przecież nic złego mu nie robiliśmy? Dlaczego zrobił coś takiego? "Mogę powiedzieć tak - on nie uciekł przed wami, ale przed własną śmiercią, bo dowiedział się, że umrze i chce znaleźć kamieni, które go uleczą. Więc gdy go spotkałem po drodze, to doradziłem co ma robić i wysłałem go na wzgórze Ar Harabi Ili - Nisa. Niestety nie zdaje sobie on sprawy, że tam jest niebezpiecznie i poszedł. Powiedział, że i tak nie ma nic do stracenia." Saro co my zrobimy? Nie możemy tego człowieka potępić ani go wyrzucić, bo nam pomaga? Nie, nawet mi to przez myśl nie przeszło. Dobrze ja się przedstawię może - jestem Saharan a pan? "Ja jestem Rasahim" Skąd wiedziałeś Rasahimie, że tu mieszkamy? "Wasz synek mi powiedział, że tu mieszkacie i przyszedłem porozmawiać z twoją żoną." Aha po prostu chciałeś nam powiedzieć, że jest jakaś nadzieja - tak? "Tak. Ale się boję, że nie uda mu się. Może trzeba w to uwierzyć, ale też jest tak, że gdy ktoś staje ze śmiercią twarzą w twarz, to zrobi wszystko, aby jej uniknąć. Chociaż nigdy nie wiadomo co się będzie działo." No i gdy już chłopiec doszedł do wzgórza to powiedział: Jest tu ktoś! Halo! Jest tu ktoś!! No i po chwili odezwał się jeden z Tarianów i powiedział: Kim jesteś młody człowieku? Co ty tutaj robisz? To nie jest miejsce dla ciebie. A chłopiec powiedział: Jestem synem Sary i Saharana. Przyszedłem tu poszukać niezwykłych kamieni, które mnie wyleczą, bo choruję na padaczkę i jutro umrę. A więc jak ci możemy pomóc, skoro ty umrzesz? Nie wiem, ale muszę się dostać do niezwykłych kamieni. Kto cię tu pokierował? Rodzice mi mówili, że na tym wzgórzu są te kamienie. Aha. Myślisz, że uwierzymy ci na słowo? Za kogo ty się uważasz? Masz dopiero 11 lat i myślisz, że kim jesteś? Myślisz, że nie wiem, kto cię tu przysłał. Dobrze wiem, że palce w to mieszał Rasahim. To więc pytam, kto cię tu pokierował? ,,Muszę się zastanowić, co im powiedzieć, bo jak powiem źle, to mogę mieć kłopoty. Przecież Rasahim mi powiedział, że nie mam mówić, kto mnie przysłał. Z drugiej strony nie mam nic do zaryzykowania, bo jak już jutro mam umrzeć, to muszę zrobić wszystko, by uciec od śmierci,, To jak? Odpowiesz nam czy nie? Był u nas w domu Rasahim i powiedział mojej mamie, gdzie to jest. A ja usłyszałem pod drzwiami. ,,Może uda mi się ich oszukać i to "kupią".,, No dobrze skoro tak twierdzisz, że usłyszałeś, to niech ci będzie. Ale żeby się tam dostać, to musisz mieć naszyjnik śmierci. Zapewne mama ci coś takiego dała. Właśnie, że nie, bo nie mam nic na szyji. No to źle chłopcze, nic ci nie pomoże. Bo tylko ten medalik ma w sobie moc, która sprawi, iż w połączeniu z kamieniami odzyskasz zdrowie. To co mam zrobić? Czy już mogę się pożegnać z życiem? Niestety tak, bo tylko ten medalik z kamieniami mają moc. A gdzie ewentualnie znajdę medalik, aby odzyskać zdrowie? Jest tylko jeden taki medalik i myślałem, że twoja mama go posiada, ale widzę, że jednak nie masz go. No i nie mogę ci pomóc, bo jeżeli nikt go nie ma, to jest on w świątyni Alsebia. Musiał byś naprawdę być szybki żeby się tam dostać, bo to jest 320 km stąd. A więc to koniec? Mogę się pożegnać z życiem? Nic mnie już nie uratuje? To co mam czekać, aż śmierć po mnie przyjdzie? Bo nic innego mi już nie pozostało? Niestety nie chłopcze. Bardzo mi przykro, ale nie mogę w niczym pomóc. A mogę wejść do środka - proszę. Dobrze możesz wejść. No i gdy chłopiec wszedł do środka po chwili jakiś głos się odezwał do niego i rzekł: Nie możesz zmienić swego przeznaczenia chłopcze. Nikt nie może. I po chwili chłopiec zauważył coś dziwnego. W szklanej komnacie była dziwna maska. A pod nią jakiś napis: Sajirija Naha Elo Semali Idia - co po arabsku brzmiało: Tylko maska może dać ci drugą szansę. Jednak chłopiec nie wiedział, co oznacza napis. I mówił: ,,Ciekawe co te słowa oznaczają, może to jest jakaś wskazówka, która pomoże mi jak "oszukać" swe przeznaczenie. Coś to musi oznaczać, bo ta maska musi do czegoś służyć.,, No i po chwili gdy spojrzał na maskę, to na niej był napis po hebrajsku: Ten kto ubierze tą maskę dostanie drugą szansę. I po chwili chłopiec wziął ją, a do niego podszedł jeden z Tarianów i powiedział tak: Mam nadzieję, że nie chcesz tej maski założyć, bo może to być niebezpieczne. A Sharen rzekł do niego: Niczego się nie boję, bo śmierć jest blisko. Może mi pan powiedzieć co jest na tej masce napisane? Jasne, że mogę powiedzieć. Jesteś szczęściarzem, bo napis brzmi - ten kto ubierze tą maskę dostanie drugą szansę. Jednak nie możesz jej założyć, bo ona jest dla kogoś innego. To jest też chłopiec, który ma dziś umrzeć, bo choruje na esoratię. Esoratię? Co to jest za choroba? To jest choroba, która sprawia, że nic się z tobą nie dzieje, ale z niewiadomych przyczyn dzieci mając 11 lat umierają. Nikt nie umie tego wyjaśnić. No i po chwili do tego miejsca doszedł ten chłopiec z tą chorobą. Ma na imię Syriusz. No i rozmawiali ze sobą, który z nich ma ubrac tę maskę. A że Sharenowi zostało już tylko pięć godzin życia, to nic nie mógł już zrobić. No i powiedział do Syriusza: Syriuszu? Niech tylko jeden z nas oszuka swe przeznaczenie, bo maska jest tylko jedna a nas dwóch. Proszę ciebie załóż ją. Ja poszukiwałem niezwykłych kamieni i je znalazłem. No i Syriusz ją założył i powiedział: Dziękuję ci Sharen. Postaram się o to byś też oszukał swoje przeznaczenie. I po chwili gdy ją założył, to poczuł dziwne moce, które sprawiły iż choroba ustąpiła. Trwało to 3 godziny zanim zdjął maskę. Odczuwał straszne bóle. No i aby maska odzyskała tą moc, to na kolejne odrodzenie mocy trzeba czekać rok. No i gdy już zdjął maskę, to przez chwilę poczuł się słabo, ale stopniowo dochodził do siebie. I po chwili powiedział: Ja oszukałem swoje przeznaczenie i żyję. Jednak bardzo mi ciebie żal, bo dużo ci nie zostało. I po chwili Sharen zauważył, że jest w dziwnym miejscu i nadal szukał niezwykłych kamieni. No i po chwili zobaczył lsniące kamienie, które mają moc. Jednak, aby one zadziałały, to potrzebował medalion mocy, który po połączeniu z kamieniami da moc odzyskania zdrowia. I z tą prośbą zgłosił się do tego, który oszukał swe przeznaczenie - czyli do Syriusza i powiedział: Syriuszu, pomożesz mi w czymś? A w czym ci mam pomóc Sharen? Czy dałbyś radę dostać się do Alsebii, to jest świątynia, w której jest medalion śmierci. Tylko on może mi pomóc. To jest 320 km stąd. Proszę pomóż mi. Nie chcę umrzeć. Zostało mi tylko 2,5 godziny życia. Nie chcę, aby moi rodzice się dowiedzieli, że nie żyję, bo obiecałem, że wrócę. Dobrze mogę ci pomóc, bo to przecież dzięki tobie "oszukałem" swe przeznaczenie. A gdzie mam lecieć? Kieruj się na południe. Dobrze będę jak najszybciej. No i gdy Syriusz poleciał do tej swiątyni, to rodzice zdając sobie sprawę z tego, że ich synek "powoli umiera" powiedzieli do Rasahima tak: Jak myślisz, uda mu się w porę uzdrowić? "Miejmy nadzieję, że tak. Może już wróci zaraz i postara się wrócić przed jutrem. Jeżeli nie wróci za 10 godzin, to oznaczać bedzie tylko jedno - umarł." Może byśmy tam poszli to jest niedaleko. No i Rasahim powiedział tak: "Jasne możemy iść." I gdy dotarli tam na miejsce, to chłopiec się ucieszył na widok rodziców i Rasahima. Jednak Tarianie będąc zawsze wrogo nastawieni do osób zupełnie obcych powiedzieli: Tutaj dla was nie ma miejsca. Ten chłopiec walczy o życie. Jednak, aby pogodzić wszystkich, to chłopiec powiedział: Proszę pozwólcie mi ostatnie chwile spędzić z moimi rodzicami i z Rasahimem. Jeden z Tarianów powiedział tak: Zawsze uważałem ciebie Rasahimie za wroga, ale widzę, że poswięciłeś się, aby tutaj przyjść. Zostań naszym przyjacielem. Nic złego już ci się nie stanie. No i Rasahim powiedział: Też nie chcę być złym dla nikogo, tym bardziej, że liczy się teraz życie chłopca. A więc bądźmy przyjaciółmi. No i od tej pory Rasahim i Tarianie byli przyjaciółmi. No i gdy zostało już chłopcowi 20 minut, to Syriusz w świątyni powiedział tak: Mam 20 minut, aby odwdzięczyć się za uratowanie mojego przyjaciela jakim jest Sharen. Proszę mogę pożyczyć ten medalik? Inaczej będę przeklęty i się zabiję. Niestety nie możemy ci go dać, bo on daje nam moc, która sprawia, że jesteśmy silni. Nie możecie na chwilę go dać? Ważne jest życie chłopca, czyż nie? Co ja powiem jak on mnie zobaczy? On się poświęcił dla mnie, rozumiecie? Nie możemy nic zrobić. Przykro mi. W takim razie idę. Ale wiedzcie jedno zostaniecie przeklęci. I wrócił do wzgórza. No i Sharen powiedział do Syriusza tak: I jak przyjacielu masz ten medalik? Syriusz się rozpłakał. A Sharen powiedział: Czemu płaczesz braciszku? Bo zostałem wyrzucony ze świątyni i powiedzieli, że nie mogę go dostać bo go potrzebują. O nie!!! Dlaczego oni mogli to zrobić? Nie wiem. Ja chciałem się odwdzięczyć i uratować ciebie. Nie chce mi się żyć. Naprawdę to nie jest moja wina. Chciałem ci pomóc, ale nie mogłem nic zrobić. Przepraszam was wszystkich - zawiodłem, bo czuję się sam winny. Robiłem co mogłem. No i po chwili odezwał się duch jednego z członków świątyni, który powiedział tak: Syriuszu wiem, że chciałeś dobrze i wam wszystkim to mówię, że on chciał pomóc. Dlatego ta świątynia zostanie przeklęta i zginą wszyscy jej mieszkańcy. No i po chwili Sharen powiedział te słowa: Obejmij mnie Syriuszu. Dziękuję ci, że posłuchałeś mnie i ty założyłeś maskę. Ja będę wciąż w twoim sercu. Mamo i tatusiu wam dziękuję za opiekę nade mną. I tobie Rasahimie też bardzo dziękuję. A wam Tarianie też dziękuję, że jesteście przyjaciółmi z Rasahimem. Ja już znalazłem moc lśniących kamieni. Jesteście nimi wy wszyscy. No bo w mojej misji poszukiwania niezwykłych kamieni, znalazłem je w was. To wy jesteście tymi "niezwykłymi i lsniącymi kamieniami." Dziękuję wam za wszystko. Żegnajcie mój czas dobiega końca. No i po chwili upadł na ramieniu Syriusza. Wszyscy zaczęli płakać. Jednak Syriusz powiedział tak: Nie!!! To nie możliwe!!! Dlaczego on zginął!!! I się pożądnie wnerwił i poszedł do tej świątyni i powiedział tak: Bądź przeklęta świątynio zła!!! Niech wszystko zło spadnie na was!!! I podszedł do miejsca, gdzie był medalion i go wziął. Po chwili zaczęło się wszystko walić, a Syriusz uciekł ze świątyni. I gdy doszedł do wzgórza, to powiedział tak: Jestem wam dłużny życie waszego synka!!! Nie mogę tego spiepszyć!!! Muszę go odzyskać!!! No i gdy każdy stracił nadzieję, to po chwili Syriusz powiedział: On nie może tak odejść!!! Nie pozwolę mu na to!!! No i gdy te kamienie połączył ze sobą z medalikiem, to odezwał sie głos zza światów mówiący tak: Lśniące kamienie dają moc tym, którzy chorują. Aby uzdrowić chorego musisz go położyć tu i mu dać medalik. Tylko wtedy moce będą zgodne i uzdrowią tego człowieka. No i po chwili położył Sharena ciało na to miejsce i dał mu w rękę medalik i odsunął się. A głos zza światów powiedział: Uzdrowić można tylko osoby żyjące. Niestety on już nie może powrócić do świata żywych. No i Syriusz powiedział: To jak ja mam się czuć skoro ktoś oddał za mnie życie, a ja nie mogę się odwdzięczyć. Mam się zabić czy co? Nie rób tego. Bo wtedy to było by gorsze, gdyż Sharen uratował ciebie i ty byś to zaprzepaścił. To by wyglądało na to, że nie doceniasz Sharena. Racja, ale co w takim razie mam zrobić? Saro i Saharanie? Niech Syriusz będzie waszym synkiem. Przyjmijcie go do siebie. A Syriusz powiedział: Nie mogę. Jestem bardzo zdruzgotany. Czuję się zagubiony. Nie wiem co robić? Serce mi się kraja jak do tego doszło. Jednak to zależy od was. No i rodzice Sharena powiedzieli: Starałeś się jak mogłeś. Jesteś dzielny i dobry. Przyjmujemy ciebie. Zawsze będziesz nam przypominał naszego synka. Co takiego? Ja? Niby dlaczego? Ja nie zrobiłem nic dobrego i nie mogę przypominać kogoś kto się za mnie poświęcił. Nigdy nie będę tego sobie darował, że on zginął, a ja żyję. Wiedzcie, że to dla mnie gorsze niż dla was jego śmierć. Możecie mi nie wierzyć, ale tak jest. No i Sara popatrzyła na niego i mówiła: Wiem co masz na myśli, ale to nie jest twoja wina. Przecież robiłeś wszystko, aby ci sięudało. Pech chciał, że się nie udało. Po chwili zaczęli wszyscy znowu płakać. Jednak to nic nie dało. Po chwili odezwał się głos zza światów i powiedział: Syriuszu, Syriuszu - podejdź bliżej. Coś się stało? Nie. Muszę ci powiedzieć, że nie możesz tak tego przeżywać. Nie możesz cierpieć z tego powodu, bo żyjesz. Chcę abyś był szczęśliwy. A "twoi rodzice" żeby nie byli smutni. Więc możecie porozmawiać chwilę z waszym synem. Sharen podejdź tu. Jestem. Porozmawiaj ze swoimi rodzicami i z Syriuszem. Dobrze. Syriuszu co prawda nie odwdzięczyłeś mi się za uratowanie życia, pomimo, że chciałeś, bo widziałem to w tobie, to jednak możesz się teraz odwdzięczyć. Przyjmij moich rodziców. Traktuj ich dobrze. Bądź dla nich dobry i pomagaj im. I powiem ci coś jeszcze - przyjmij moje imię. Nie jesteś już Syriuszem, ale Sharenem. Zrozum mnie dobrze. Chcę, abyś przypominał mi mnie. Gdy powiedziałem do ciebie, że masz ubrać maskę życia, to zrobiłem to dla ciebie, bo widziałem, że cierpisz gorzej niż ja. Nie miałeś nikogo. Widziałem twoją przeszłość. Nie miałeś ani rodziców ani nikogo, kto by cię przytulił. Dlatego chcę, abyś był kochany, jak ja za życia przez moich rodziców i przyjaciół. Każdy myślał, że Tarianie są źli. Ja uświadomiłem sobie, że gdy stajesz ze śmiercią twarzą w twarz, to nikt dla ciebie nie jest wrogiem. Dlatego bądź szczęśliwy. A do was mamo powiem tak: Dziękuję wam, że mnie wychowywaliście na mądrego chłopca. Dbajcie o niego nie róbcie mu krzywdy. Tym bardziej, że dla niego to jest cios, że został uratowany i żyje dzięki mnie. Ja się cieszę, że mogłem komuś pomóc. Dla mnie od razu było wiadomo, że nie dam rady oszukać przeznaczenia. Ale wiedziałem, że moge pomóc komuś. No i życzę wam pieknego życia i jak najwięcej radości z mojego kochanego braciszka. Dziękuję wam za wszystko. Żegnajcie! Po tych słowach zniknął, a każdy zaczął płakać. I Syriusz powiedział: Mamo i tato naprawdę chcecie mnie przyjąć. Oczywiście, że tak. Nie śmieli byśmy ciebie odrzucić. Tym bardziej, że od teraz jesteś Sharenem. Nie możesz już się czuc źle, bo jesteś przyjety do nas. Od teraz ty jesteś naszym synkiem. A więc śmiało mów do nas mamo i tato. A ty będziesz Sharen. No i po chwili odezwał się głos zza światów i powiedział: Saro i Saharanie! Od teraz waszym synem jest Sharen (były Syriusz). Nie bójcie się go wziąć za syna. A teraz Sharenie podejdź do mnie i załóż na szyję ten medalik. Co to jest za medalik? To jest medalik Sharena. Jest na nim wyryta jego twarz. Będzie ci ona przypominać twojego brata. Teraz ty nim jesteś. Bądź szczęśliwy. I gdy już zniknął, to po chwili jeden z Tarianów powiedział: Nie wiemy co mówić, po prostu to jest niemożliwe, aby ktoś, kto ocalił komuś życie tak go szanował. Wiem, że starał się odwdzięczyć, ale taki był los, że ta świątynia była taka hamska. Dziękujemy wam Tarianie, że moglismy tutaj pobyć. Będziemy wracać do domu. No i po chwili się pożegnali z Tarianami i poszli. Rasahim powiedział tak: Ja też pójdę. Chociaż nie mam gdzie. A po chwili ukazał się jeszcze raz "były" Sharen i powiedział: Mamo i tato jeszcze zapomniałem wam coś powiedzieć. Weźcie do siebie jeszcze Rasahima, on mi tez dużo pomógł. Proszę! No i rodzice "byłego" Sharena powiedzieli: Dobrze zaopiekujemy się nim. Bardzo wam dziękuję. Żegnajcie!!! No i gdy wszyscy opuścili to miejsce, to zostali tylko Tarianie. Gdy wrócili do domu, to wszyscy poszli spać. I po chwili we śnie Sharenowi ukazał się jego brat i powiedział: Dziekuję ci bardzo za wszystko. Jesteś bardzo dobry. Nie mogę cię opuścić. Będę zawsze ci się śnił i doradzał co masz robić, a czego nie. Jak możesz mi dziękować, skoro to ty mnie uratowałeś? Po prostu. Zrozum jedną rzecz - najpiekniejsze jest poświęcenie bez odwdzięczenia. Tylko wtedy poczujesz się doceniony, że ktoś się poświęcił dla ciebie. Bo cóż to za poswięcenie za poswięcenie. Czy chodzi o to, żeby było oko za oko, ząb za ząb? Właśnie nie. Chodzi o to, żeby była przyjaźń. Dlatego jak ty potrzebowałeś pomocy, to ci ją udzieliłem, bo widziałem, że jesteś nieszczęśliwy. Dlatego chciałem żebyś żył. Bo dostałeś drugą szansę na lepsze życie. Wykorzystaj je. Baw się dobrze, ale nie zapominaj o mnie. Nawet o tym nie śmię. Nigdy nie zapomnę ciebie. Jeszcze raz badzo dziękuję, że mnie uratowałeś. Nigdy ci tego nie zapomnę.
Niestety jak to w życiu bywa - nikt nie może oszukać swego przeznaczenia. Jednak zdarzają się takie sytuacje jak ta, że ktoś oddaje swe życie dla kogoś, aby ta osoba dostała drugą szansę. No i muszę powiedzieć, że ja jako autor tego tekstu też się wzruszyłem. Naprawdę warto przeczytać ten tekst, bo jest tak jakby wskazówką na poprawę. To tyle z mojej strony.
Kolejny super tekst! Chyba jeden z lepszych, jakie napisałeś. Czekam z niecierpliwością na kolejną książkę.
OdpowiedzUsuńTeż nad tym myślę. Na pewno się doczekasz, bo jak mi coś do głowy przyjdzie, to piszę. A więc doczekasz się skarbie.
OdpowiedzUsuń