środa, 25 lutego 2009

Kursy InO w Osieku cz. III


Jeżeli chodzi o kursy InO w Osieku, to pozwolę sobie tu opisać przebieg wydarzeń związanych z kursami. A niniejszy opis będzie przedstawiał co było na kursach. A więc od początku. Gdy wiedzieliśmy już, że kursy zaczynają się z soboty na niedzielę (21/22.02.2009) na godzinę 10:00 rano, to wiedzieliśmy, że pojedziemy z Dżekim nowym samochodem- BMW-ROVER.
No i Dżeki przyjechał do nas o godzinie 08:20, a 0 08:30 wyjeżdżaliśmy. Po drodze koło kościoła czekał na nas Marek Szpręga. No i jego wzięliśmy ze sobą i przez całą drogę jechał z nami. Pogoda była ładna i mroźna, bo temperatura wynosiła około -8st C. No i gdy dojechaliśmy na miejsce, to była godzina około 09:30. I gdy już tam było pare osób, to postanowiliśmy, że pójdziemy do sklepu, bo jeść się chciało. Jeśli chodzi o mnie, to jak zwykle muszę jakąś wariacje zrobić. A więc kupowaliśmy 2 chleby, 3 duże czekolady, parówki i coś do picia, a na koniec Rafał chciał jakąś kiełbasę a ja mówię pani go nie słucha i po chwili jednak wziął tą kiełbasę. Kupowaliśmy chyba 10 minut i kolejkę zajmowaliśmy. No i gdy już mieliśmy prowiant, to poszliśmy do naszej bazy w szkole w Osieku. Gdy już kursy się zaczynały, to na początek koledzy z NEPTUNA powiedzieli nam cały hormonogram zajęć. No i tutaj przedstawię co i jak. A więc te kursy składały się z dwóch części.

DZIEŃ PIERWSZY

W pierwszym dniu był egzamin praktyczny. Ma on na celu sprawdzenie naszych umiejętności w posługiwaniu się z mapą. A więc z początku mieliśmy wywieszać punkty. No i każdy z nas dostał 3 lamiony i mieliśmy je wywieszać w wyznaczonych przez nas miejscach w odpowiednich nam podanych miejscach. Ja obawiając się tego trochę, że moge zawalić, po chwili jednak poszedłem i zawieszałem punkty gdzie trzeba, ale pomyliłem formę terenu. Z drugiej zaś strony odmierzyłem sobie dokładnie kroki i zawiesiłem tam gdzie chciałem. Dżeki i Rafi też sobie dobrze poradzili. Gdy wracaliśmy do bazy, to było trchę przerwy i po chwili zrobili nam z tego marsz. To był piękny mroźny dzień, w którym fajnie się szło i myślałem, że sobie nie poradzę z mapką, ale poradziłem sobie dobrze. Zresztą każdy sobie poradził. Po marszu była przerwa i każdy trochę odpoczął. Później przyjechał Radek Literski i wszyscy my organizatorzy omawialiśmy Puchar Borów Tucholskich. A więc było o tym jakie logo ma być na kalendarz i wogóle o całej organizacji. Po spotkaniu było omawianie wywieszania punktów. Były różne uwagi co do wywieszania punktów kontrolnych, no ale na przyszłość bedzie wiadomo co i jak. I później było trochę przygotowania do egzaminu, który wszyscy przełożyli na następny dzień. Po przygotowaniu się skończyło się spotkanie i wracaliśmy do naszych pokoi. Każdy się przygotowywał na egzamin z teorii tylko nie ja bo byłem zmęczony i poszedłem spać. I tak minął dzień pierwszy egzaminu praktycznego.

DZIEŃ DRUGI

Początek dnia drugiego zaczęliśmy od wyjścia do sklepu. Kuiliśmy chleb jogurt i czekolady. Na dworzu było zimno, a warunki zmienili się ze słonecznej na śniegową pogodę i było bardzo zimno. Gdy wróciliśmy ze sklepu, to według zapowiedzi mieliśmy egzamin teroretyczny, czyli tak zwany pisemny. Egzamin składał się z trzech części: I część to umiejętność srawdzania kart, II część to wiedza o tematyce co organizator powinien wiedzieć, a III część to topografia, czyli wiedza o mapie. Niestety ja z tego nie nic dobrze nie napisałem, bo z każdych tych części nic dobrze nie napisałem. Na 20 punktów trzebabyło zdobyć 13. A ja ani tego nie miałem. No i na każdą z tych części było 20 minut czasu. To było za mało. Po egzaminie była przerwa i luzik guzik. O 12:00 były wyniki egzaminu. I z naszej grupy tylko Dżeki zdał a ja z Rafałem oblaliśmy. Po wynikach było rozdanie plakietek organizatora. Jako pierwszy był Marek Szpręga, Drugi był jakiś koleś nie znam go, trzeci był Michał Chyliński- kumpel z wesołym podejściem. Po wręczeniach wszyscy zbierali się do domu. My czekaliśmy na Marka Szpręgę, bo szedł jeść obiad i też pojechaliśmy do domu. Ze sobą wzięliśmy jeszcze Michała Chylińskiego i pojechaliśmy do domu. Warunki drogowe zdecydowanie się pogorszyły. Było tak ślisko, że gdy skręcaliśmy w jakąś drogę, to nas odrzucało. Zawieźliśmy Marka do Czerska. Michała wysadziliśmy w piecach, a Rafała do Beaty zawieźliśmy, a mnie Dżeki zawiózł do domu.

PODSUMOWANIE

I tak minęły kursy w Osieku. Było trochę śmiechu i zabawy. No i też trochę załamania. Bo kursy zdały tylko 4 osoby z 18 chyba. Ale ważne, że byliśmy. Wiemy więcej. No i też dużo się nauczyliśmy. A więc kursy pomimo tego nie poszły na darmo.

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets