Kiedy wracaliśmy z naszej autostopowej podróży mieliśmy taki pomysł aby wpaść do Hamburga. Od kilku lat w tym mieście mieszka moja kuzynka i pomyśleliśmy, że fajnie byłoby tam wpaść na zakończenie naszej wędrówki po europie. Kiedy już dojechaliśmy do Niemiec pytam się więc Beaty:
- To jedziemy jeszcze do tego Hamburga?
Na co Beata odpowiedziała mi bez zastanowienia i zgodnie z sumieniem:
- Ja to bym w sumie wolała na pizzę
Głodnemu chleb na myśli pomyślałem. Pomyśleliśmy sobie też wtedy, że chyba jednak ten Hamburg odpuścimy (na pizzę też w końcu nie poszliśmy) i innym razem tam wpadniemy.
Teraz kiedy jechaliśmy na woodstock to tak nam wpadło do głowy że "hmmm w sumie jak już będziemy w Kostrzyniu to jesteśmy w połowie drogi. Jedziem TAM" Okazja jak nic. Więc jedziemy!
Beata się napompowała w dzielnicy spichlerzy |
Obudziliśmy się niedzielnego poranka i o rany co to było. Wszędzie wokół syf, my tacy okurzeni i brudni po woodstocku. Musieliśmy się doprowadzić do porządku (zresztą nie tylko my, porządkowi już zaczęli tam zbiórkę śmieci po całym tym burdelu) i dość długo nam to zeszło. Gdzieś koło 15 dopiero stanęliśmy na ulicy by łapać stopa. Tak sobie wcześniej stwierdziliśmy, że po woodstocku to będzie pestka wyjechać na stopa bo tyle samochodów pojedzie. Okazało się, że podobnie jak my pomyślało z 50 innych autostopowiczów którzy chcieli jechać dokładnie w tym samym kierunku co my i stanęli na tej samej drodze. No ładnie. Odcinek z 300 metrów, a przy drodze same wyciągnięte kciuki. Szybko oceniliśmy jakie są nasze szanse na wydostanie się stąd i miny nam zrzedły. Ale karma nam sprzyjała! Jak zawsze zresztą i mocno w to wierzymy! :) Postaliśmy tam z 30minut jakieś, przed nami wyjechały na stopa jeszcze dwie pary, trzeci byliśmy my!
Na jednym z mostecków |
Ale przyjechaliśmy oczywiście również po to aby zwiedzać! Hamburg to drugie co do wielkości miasto w Niemczech, mieści się tam największy w Niemczech port więc statków się tam przewija setki dziennie, a całemu miastu towarzyszy morski klimat. Pierwszego dnia oczywiście wybraliśmy się na stare miasto. Podwiózł nas Lothar, partner mojej kuzynki i było dla nas super atrakcyjnie bo śmigaliśmy sobie po mieście wyczesanym kabrioletem. Czuliśmy się jak karingtony haha.
Na każdy dzień mieliśmy dokładny plan |
Tutaj jakaś piracka łajba. Z tyłu budynek filharmonii |
Drugiego dnia dalej zwiedzaliśmy miasto. Tym razem bardziej skupiliśmy się na części przy rzece. Mogliśmy poobserowować sobie kontenerowce z bliska. Co za kolosy!!! Wszędzie statki małe duże, śmieszne, dziwne, straszne, gigantyczne, wszędzie wokół kontenery z całego świata i żurawie pnące się w górę. Praca wre od świtu do zmierzchu. A nad rzeczką leniuchują sobie ludzie, plażują grillują. Jest klimacik.
Każdy dzień kończyliśmy zawsze przefantastyczną kolacyjką na balkonie. Zwykle siedzieliśmy do bardzo późnych godzin i szkoda nam było, że Lothar i Karolina muszą wtedy rano wstawać do pracy a my sobie tak leniuchujemy. Mieliśmy wakacje pełen luksus!
Śmigamy na rowerach! |
Tak wyglądało planetarium. Jak wieża Gargamela |
Przyjechaliśmy przed 18 bo już na 18 umówieni byliśmy na grę w tenisa! Lothar zamówił dwie godzinki na korcie i była okazja żeby sobie pyknąć meczyka. Karolina grała pierwszy raz więc było wesoło ale za to Lothar to wytrawny gracz i byliśmy przy nim jak dzieci we mgle, takie piły dawał. Ale nas pochwalił za grę, źle nam nie szło. Fajnie było zagrać na innym korcie, na innej nawierzchni, zupełnie coś innego! Nalataliśmy się tam jak perszingi, dwie godziny to było sporo bo graliśmy intensywnie i nikt się nie oszczędzał. Potem w domu szybka kolacyjka i ostatnia mega atrakcja dla nas: wesołe miasteczko!
Tenis spielen! |
Ale tego było mało i poszliśmy we czwórkę na coś jeszcze innego i tam nas też tak wybujało, że Beata do końca dnia źle się czuła! Takie tam karuzele mieli! Wykończeni, z emocjami, wytrzęśnieni wróciliśmy do mieszkania. W czwartek rano wyruszaliśmy na stopa w drogę powrotną do domu.
Lothar i Karolina zrobili nam na koniec zakupy na drogę (my to mamy dobrze!) i wywieźli nas w idealne miejsce gdzie raz dwa złapaliśmy stopa. Niestety padał deszcz tego dnia ale Lothar stwierdził, że to Hamburg płacze bo odjeżdżamy. No tak tam było super, jak w bajce tam mieliśmy!
Bardzo się cieszymy, że wpadliśmy w odwiedziny i najlepiej już teraz ubralibyśmy plecaki i ruszyli tam znowu! Taka bajka i czadowe wakacje! Naśmieliśmy się, pławiliśmy się w luskusach, codziennie mieliśmy zapewnione atrakcje, o nic się nie martwiliśmy. O rety, żebyśmy zawsze mieli tak wspaniale na wypadach to byłby raj!
Pozdrawiamy Lothara i Karolinę i dziękujemy za tą gościnę, widzimy się już niedługo! A wszystkim czytającym polecamy odwiedzić Hamburg bo to na prawdę ładne, sympatyczne i przyjazne miasto. Takie idealne do życia!
PS. Karma sprzyjała nam do samego końca i z Hamburga, na stopa dojechaliśmy w jeden dzień :) To jakieś 800km. Niewiele trzeba żeby się gdzieś ruszyć. Tak sobie myślimy - jeśli ktoś was zaprasza do siebie to nie ma co zwlekać. Nigdy nie jest daleko, a przygody czekają!
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)