poniedziałek, 7 lipca 2014

Koncert życia na życzenie

Uwaga uwaga! Relacja Kosy z koncertu Gojiry!

Tekst pierwotnie wylądował na jego blogu ale tam nie każdy jest zdolny to przeczytać. Trzeba mieć lasery w oczach.

1 lipca 2014 niewątpliwie był na prawdę wielkim wydarzeniem dla mnie i Dżekiego, bo doświadczyliśmy czegoś, co na prawdę na długo zapamiętamy. To było to czego chciałem. Chciałem doświadczyć koncertu death metalowego i chciałem posłuchać prawdziwej rąbanki. Death Metal ma to do siebie, że jest muzą przeznaczoną tylko dla twardzieli. To był cios w samo sedno i tak miało być. Poniżej szczegóły.
Na koncert jechaliśmy z Dżekim już o godzinie 15 w długą podróż samochodem. Wskoczyliśmy do Zblewa na stację Orlen zatankować paliwo i jechaliśmy do Warszawy. Jechaliśmy jeszcze sobie do Pelplina na pizzę i jakieś jedzenie kupić w Polo. Wtedy jechaliśmy autostradą do Stolicy i udaliśmy się do Warszawy. Jednak musieliśmy niestety mapę kupić, bo by było ciężko trafić do klubu Progresja Zone. Z Bytoni jeszcze wzięliśmy Habita i Beatę do Starogardu. A wtedy tylko my dwaj twardziele na koncert. W Warszawie byliśmy około godziny 18-tej i poszliśmy na prowiant po piwka i oczekiwaliśmy tylko na to aby nas wpuścili na godzinę 19 do środka. Z racji tej, że nie mieliśmy biletów, to musieliśmy kupić je. Na szczęście znaleźli się dobrzi ludzie i nam sprzedali dwa bilety w cenie 50 zł taniej, czyli za 2 biety płaciliśmy tylko 150 zł, a kosztowały ogółem 200 zł. To już ta wiadomość była dla nas super, bo wiedziałem wtedy, że możemy sobie pozwolić na troszkę więcej. Gdy już weszliśmy do środka, to zaczął na support grać zespół Spirit. A tak przerywając, to wszyscy wyglądali jakoś po ludzku, a ja ani koszulki metalowej, ani nic. No, ale trudno musiałem jakoś to znieść. Wracając do zespołu Spirit, to powiem, że zagrali naprawdę dobrze i pozostawili po sobie na prawdę dobre wrażenie. Mieli na prawdę dobre kawałki i to był też fajny zespół, bo w końcu Death Metalowy. Niestety nie znałem wcześniej tego zespołu, więc nie wiem jakie kawałki konkretnie zagrali. Zespół fajny tylko szkoda, że tak krótko grali. Szkoda troszkę było tego zespołu, bo było wiadomo, że każdy przyjechał tutaj na Decapitated oraz Gojirę. Jednak nikt nie wygwizdywał ich tylko każdy bił im brawa i to było super, że pomimo iż każdy przyjechał tutaj dla innego zespołu, to jednak docenili też tych słabszych. Ja też ich lubiłem. Też fajna muza była. Może jakbym poznał ich wcześniej bardziej byłbym zorientowany jakie utwory grali. No, ale nic, gdy skończyli grać, to na ich miejsce przyszedł zespół, który już kilkakrotnie słuchałem, czyli zespół Decapitated. Ten zespół już na prawdę zagrał ostro. Chłopaki pokazali klasę, jaka dominuje na scenie Death Metalu. Kto by pomyślał, że wśród naszego kraju znajdą się ludzie, którzy potrafią tak płynnie i czysto grać Death Metal. Można ich porównać trochę nawet do Kanadyjskiego zespołu guru od Technical Death Metal, czyli Beneath the Massacre. Powiem, że naprawdę zespół pokazał klasę. Decapitated mają swojego człowieka od wokalu, który dał z siebie wszystko. Można użyć tutaj stwierdzenia, że piekło pochłonęło nas, a my piekło. Zawsze marzyłem posłuchać brzmienie Death Metalu na żywo. Zobaczyć jak to jest słuchać na żywo taką nawalankę. To była czysta przyjemność posłuchać takiego czegoś. Możecie powiedzieć, że jestem pizduś, ale za to jestem na prawdę człowiekiem, który nie jedną muzę słuchał i może dużo mam przesłuchanej perskiej muzyki, ale Metalowa muza coraz wyżej się pnie u mnie po szczebelkach na szczyt. Najbliżej tego osiągnięcia jest właśnie zespół, który grał jako ostatni, czyli Gojira. Decapitated na prawdę pokazali jak się gra prawdziwy techniczny death metal. To granie mi przypomniało jak powinno się grać na perkusji przede wszystkim. Szkoda, że ja już nigdy nie będę perkusistą, bo mam kłopoty z prawą ręką. Szkoda tego, bo bym na prawdę zaszalał wtedy. No, ale nic życie toczy się dalej swym torem jak to śpiewał kiedyś Liroy. Wracając do Decapitated, to chłopaki na prawdę zmiażdżyli swą muzą wszystko. Techniczna piękna gra na perkusji oraz nisko przesterowane gitary, to wizytówka death metalu. To jest właśnie to, tak się gra dzisiaj death metal. Decapitated był ostatnim zespołem, który grał przed Gojirą. Na zakończenie swojego koncertu zagrali chwilkę istrumentalnie utwór Gojiry - To Sirius. To było piękne zakończenie ich koncertu. No jeśli chodzi o [Decapitated] to długo grali i bardzo dobrze, bo chcieli nas jak najdokładniej rozgrzać przed Gojirą. Były kilkakrotne pytania od wokalisty: Czy już jesteście gotowi na Gojirę? Odpowiedź była różna i tak i nie. Większość chciała jeszcze ich pozostawić na scenie - ja też, bo grali świetnie, więc zasłużyli na to. Nagrodą tego był powrót na scenę i tak trzy razy powracali. Gdy już ostatecznie odeszli ze sceny, to chłopaki zaczęli zwijać sprzęt by ustąpić miejsce dla Gojiry. Zapakowali sprzęt sprawnie i to dobrze szło. Na prawdę jeśli chodzi o Decapitated, to to było to czego chciałem. Powtarzam to już znowu, ale na prawdę byli super. Gdy swój sprzęt zwinęli, to sprzęt zaczęli rozpakowywać nie sami muzycy z Gojiry, ale ich ludzie od sprzętu. Troszkę to trwało, bo chodziło o to, by jak najdokładniej wszystko grało i żeby wszystko było tak jak należy. Gdy już wszystko było zrobione perfekcyjnie, to weszli i oni - Gojira. To było na prawdę ostre wejście. Tylko zagrali króciutkie Intro i przyrąbali z grubej rury - To Sirius. Przepiękny kawałek do szaleństwa, dlatego pogo nie brakowało. Ludzie zaczęli na scenę wrzucać delfiny nadmuchane i to było super kiedy muzycy oddawali je spowrotem. Kolejny utwór jaki zagrali był z nowo wydanej płyty L'Enfant Sauvage i zagrali kawałek The Axe. Tutaj przepięknie wszystko brzmiało. Rozpoznać było, że to styl z nowej płytki i też to był ostry kawałek. Następnie zagrali kolejną pioseneczkę z From Mars To Sirius utwór pt. The Heaviest Matter of the Universe. To też jest mocny kawałek i też super się słuchało. Next utwór to Backbone z tej samej płyty. Kolejna super muza z albumu The Link czyli Love. W ogóle chyba nie znam utwóru Gojiry, który by był zły. Następnie to już był hicior, czyli Flying Whales, to już naparzanka na całego, bo też z albumu From Mars To Sirius. Kolejny utwór dla mnie też hicior z nowej płyty, bo tytuł brzmi tak samo jak album, czyli L'Enfant Sauvage. Następnie zagrali utwór z albumu The Way of All Flesh, czyli Toxic Garbage Island. Wtedy kolejnym hiciorem był popis Mario jako drum solo. Tutaj było widać piękną techniczną grę Mario na perkusji, to było super. I potem był powrót do płyty The Way All Flesh i utwór pt Oroborus. Też przepiękna muza i lubię w tym kawałku grę Mario na perkusji. Vacunity to znowu utwór z albumu The Way All Flesh. Jeszcze następnie przedostatnim utworem jaki zagrali był In the Forest z płyty Terra Incognita - debiutanckiego albumu Gojiry. Na koniec był bardzo ostry kawałek z płyty From Mars To Sirius, czyli Where Dargons Dwell. To było piękne zakończenie wspaniałego koncertu. Po koncercie wszyscy się rozeszli, a ci najbardziej wytrwali - wśród w nich my z Dżekim - poczekaliśmy na autografy oraz zdjęcia z muzykami z Gojiry oraz Decapitated. Dopięliśmy swego i mamy fotki:

                                                To fotka z gitarzystą Decapitated.



                                        
                                          A tutaj 2 fotki z perkusistą Gojiry Mario Duplantiera





                                                I jeszcze wspólnie z Dżekim fotka z Mario:




A tutaj już Dżeki z gitarzystą Gojiry Christianem Andreu:





mamy autografy i mamy 100% satysfakcji z tego koncertu. Jeszcze ja na koniec kupiłem sobie płytkę Decapitated i koszulkę. Wtedy jeszcze troszkę się pokręciliśmy i poszliśmy do samochodu jadąc do domu. Powrót nie był za bardzo udany, bo bardzo ciężko było się wydostać, gdyż drogi były remontowane, a wszędzie pełno objazdów. Prze takie coś nałożyliśmy około 40 km. Gdy jednak już wyjechaliśmy z Warszawy, to pojechaliśmy sobie na jedne zacisze i wypiliśmy po browarku i poszliśmy się położyć spać. Wstaliśmy coś koło 9-tej rano i pojechaliśmy do domu. Jendak udało nam się jeszcze pojechać do Malborka, bo chcieliśmy zobaczyć z bliska zamek. Chciałem sobie jakąś pamiątkę kupić, ale nie opłacało się, bo wszystko za drogie było, więc troszkę pochodziliśmy tam i pojechaliśmy do domu.

Podsumowując ten koncert, to powiem szczerze, że to był mój wymarzony koncert, bo w końcu pojechałem na koncert prawdziwego Death Metalu, czyli Decapitated oraz zawsze moim marzeniem było na żywo usłyszeć głos Joe Duplantiera i techniczną grę Mario Duplantiera, oraz wspaniałą grę na basie Jean'ea-Michel'a Labadie i grę na drugiej gitarze Christiana Andreu'ea. Po prostu tego się da opisać skoro nie wie nikt jak to jest po prostu trzeba samemu to przeżyć. Najpiękniejszą pamiątką są oczywiście zdjęcia z zespołem jednych i drugich. Po prostu wielkie dzięki i wielki szacunek dla Decapitated, oraz Gojiry, bo to było coś wspaniałego być na tym koncercie. To było aż miłe usłyszeć takie coś. Dzięki też dla Ciebie Dżeki, bo dałeś się namówić na koncert i dzięki wszystkim za wspaniałą atmosferę, którą każdy budował. To było moje największe marzenie, które się spełniło. To było coś co człowiek przeżywa bardzo mało kiedy, ale za to z jakim depnięciem. Na zakończenie posłuchajcie tego utworu, bo jest po prostu piękny:

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets