niedziela, 2 lutego 2014

Na nartach w Fojutowie

Widoki na prawdę fajne! Złoty zachód a w tle wiatrak.
Ostatni weekend ferii (kto ma ten ma) spędziliśmy oczywiście aktywnie. Śnieg jest, jakoś za zimno nie jest więc pogoda idealna do sportów zimowych. I o ile jeszcze kilka lat temu w naszych okolicach był z tym problem (bo chyba jedynie można sobie było gdzieś na łyżwach jeździć) to teraz doszły nam kolejne atrakcje. Myślę tu o nartach i snowboardzie! I to gdzie? W Fojutowie!

Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu największą atrakcją był tam słynny akwedukt. Oprócz tego w miejscowości były może z trzy chaty i gospodarstwa. Wioska jakich w Polsce tysiące. A teraz co tam się porobiło to jest jakiś skok w przyszłość. Wybudowali wielki zajazd - hotele, restauracje, pełno atrakcji - basen, sauna, place zabaw, kort tenisowy no i coś dzięki czemu tam zawitaliśmy czyli stok narciarski!


Dziwna sprawa bo jakoś mi się to miejsce z górkami nie kojarzyło no ale jednak. Jest tam góreczka o długości 200 metrów i niewielkim przewyższeniu. Ale wystarcza to już żeby sobie poszusować. No dobra, może to trochę określenie na wyrost bo góreczka jest na tyle mała, że zjazd z niej zajmuje dosłownie kilka sekund. Tak w trymiga, pif paf i jesteś na dole. A jak już jesteś na dole to zwykle stajesz w długiej kolejce do orczyka. 

My wczoraj pojeździliśmy sobie dwie godzinki i w zupełności nam to wystarczyło. Chcieliśmy na snowboardzie się uczyć ale akurat wszystkie dechy były zajęte więc wzięliśmy narty. Beat już kiedyś raz jeździła jak była mała więc dała mi wskazówki jak skręcać i hamować. No i ja - narciarski debiutant - po tym przeszkoleniu mogłem już śmigać! Lubie takie nowe wyzwania i od razu na pierwszym zjeździe załapałem o co chodzi i śmigałem niczym son goku na nadźwiękowej chmurce. Wiatr we włosach, zawrotna prędkość, slalom między resztą narciarzy - śnieżne szaleństwo w całej okazałości!

Taki tam sobie narciarz
Ten mój narciarski debiut bardzo mi się spodobał. Raz dwa załapałem o co chodzi w nartach i radziłem sobie bez najmniejszych problemów. Beata też zjeżdżała niczym Hermann Maier za najlepszych lat. Ogólnie był to pozytywny wyjazd ale ale. Wypunktujmy:

- następnym razem jak pojedziemy na narty to chcemy na większą górkę. Bo ta jest za krótka. Więcej czasu spędziliśmy mimo wszystko na staniu w kolejkach do orczyka niż na zjeżdżaniu. Szkoda.
- ale za to na naukę snowboardu to ta górka jest w sam raz i na snowboard to chyba właśnie tam pojedziemy.
- tym bardziej, że jest tam tanio! Bo za 2h zjeżdżania na nartach i 12 wjazdów orczykiem zapłaciliśmy 25zł za osobę. To to jest śmieszna kasa za takie atrakcje! snowboard jest tylko troszkę droższy
- no i mamy tam blisko
- na minus oczywiście kolejki. Do wypożyczenia sprzętu też była kolejka, dość długo czekaliśmy.
- mały minus to brak muzy. Ja bym tam sobie czegoś posłuchał. Jak na lodowisku w Gda puścili bania u cygana to prawie potrójnego tulupa skakałem z wrażenia.
- aha i jeszcze jeden fajny plus! Cały zajazd robi na prawdę fajne wrażenie i wszystko jest zrobione na szóstkę z plusem, a największy plus to ja bym dał za ten widok ze szczytu stoku - w oddali wielki wiatrak na skraju lasu i kawałeczek obok dwie takie stare drewniane chaty. No pełen folklor, super wrażenie to robi!

Beata zasuwa na orczyku
Ale podsumowując to warto jechać do Fojutowa żeby zasmakować po raz pierwszy nart bądź nauczyć się zjeżdżać na desce. Jeśli chcesz już sobie pojeździć troszkę więcej i dłużej to większa górka będzie zdecydowanie lepszym rozwiązaniem.

No i fajnie sobie tak trochę oderwać się od biegania. Bo jak dziś biegałem to na 20 kilometrze marzyłem żeby sobie zjechać na nartach :)

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets