Na naszym blogu początek nowego roku to zawsze czas podsumowań. Chciałem szybciej podsumować ten rok ale tyle tego wszystkiego było, że nie zdążyłem. Ze zdjęciami przede wszystkim. I tutaj od razu we wstępie instrukcja do tego tekstu: jak komuś nie chce się czytać co my w tym roku wyrabialiśmy to... w kolejnym poście będą same fotki:) Ale pamiętajcie że czytać to dobrze jest bo jak człowiek ogląda obrazki to sie trochę uwstecznia no i się człowiek rozleniwia! Okej zacznijmy bo to i tak będzie długie.
Rok 2013 to dla robali star worms rok jubileuszowy. Miał to więc być dla nas rok wyjątkowy. Tak planowaliśmy, chcieliśmy żeby był on wyjątkowo wariacyjny, urozmaicony i ekscytujący. Możemy śmiało uderzyć się w pierś, złapać kilicha z winem, wznieść toast i z wielką radochą wykrzyknąć: TO BYŁ ABSOLUTNIE WSPANIAŁY CZAS!!! ŁUHUHU!!!!
Zaczęliśmy grać w planszówki, pojawialiśmy się na konwentach fantastyki i gier, Gosia pracowała 3 miechy w UK oraz była razem z Anią w Finlandii, Beata miała 18tkową imprezę, robiliśmy Wormsaka, szaleliśmy na harpaganie, szaleliśmy na szlakach biegowych, graliśmy w planszówki non stop!, jeździliśmy po koncertach, zaliczyliśmy super eurotrip po Bałkanach, wędrowaliśmy po Tatrach, wędrowaliśmy/imprezowaliśmy w Bieszczadach, zaliczaliśmy spotkania podróżnicze, startowaliśmy w InO, dziewczyny robiły prawko, Kosa biegał, Krzyś biegał, byliśmy w Berlinie, Warszawie, Sarajewie, Dubrowniku, Szczecinie, na Helu i Wołoatych nawet, no wszędzie. Tyle się działo!
Pierwsze dni roku 2013, hmmmm właściwie to pierwsze minuty roku 2013(!) rozpoczęliśmy imprezowo. I tak już pozostało przez cały ten rok. Bardzo imprezowo! Zeszłoroczną imprezę sylwestrową spędziliśmy głównie przy... grach planszowych. I był to strzał w dziesiątkę bo w przez ostatnie 365dni planszówki wciągnęły nas jak odkurzacz i bez wątpienia znaleźliśmy w tym nowe, super czadowe hobby!
Okej to tak mniej więcej po kolei. W styczniu graliśmy w planszóweczki:) Bo tak mocno nas wkręciły. Co prawda mieliśmy tylko jedną wtedy "Kolejka" ale frajdy przy tym co niemiara! To też styczniowe, długie ciemne dni spędzaliśmy w wesołym gronie pykając sobie w planszówy. Już w styczniu kombinowaliśmy nad WOrmsakiem żeby się wyrobić, więc spotykaliśmy się w sporym gronie często i gęsto. Były imprezy domówki :) Kosa, Krzyś i nawet ja biegaliśmy ostro. Robiliśmy formę chociaż śnieg okrył białym kocem calusieńką ziemię. Byliśmy sobie również na ściance wspinaczkowej. Najbardziej wkręciły się dziewczyny - Beata oraz jej kumpela Kinga K. I to tak na maksa! Aż tak że kilka miesięcy potem Kinga zapisała się do jakiejś sekcji wspinaczkowej, a potem dziewczyny ostro wspinały się w Starogardzie na ściance!
W lutym dalej planszówki, dalej nasze wesołe spotkania. A to mecze oglądaliśmy, a to winko piliśmy, a to planszóweczki. Ruszaliśmy już nawet w trasy wormsaka, jeszcze wtedy mocno zaśnieżone. Odwiedziliśmy się nawzajem z Rowerowcami, zacieśnialiśmy więzy:) Ja pierwszy raz jeździłem na snowboardzie. Dziewczyny zaliczyły chyba dla nich najfajniejszy w tym roku koncert - Matisyahu we Wrocku. Oprócz tego byliśmy również na Hunterze. No i pojawiliśmy się na pierwszym InO Bojowisko, które organizowały Aga oraz Ola. Byliśmy na wypuszczaniu lampionów w Tczewie, takie wydarzenie które miało być fajne ale wyszło lipnie.
W marcu działo się już sporo. Przyjeżdżał do nas Krzysiek żeby budować wormsakowe trasy. Oczywiście nie obyło się więc bez wormsowych spotkań i mini imprez z planszówkami między innymi! Jeśli o Wormsaka chodzi to przygotowania szły fantastycznie bo mieliśmy już plakat oraz... tadam tadam! - oficjalną stronkę WORMSAKA! A w niej info o Wormsaku oraz edycjach poprzednich! W końcu to zrobiliśmy i zrobiliśmy to dobrze! Ja byłem na na prawdę dobrym koncercie Acidów w Czersku. Widzieliśmy też Materię w Tczewie i nawet sobie z chłopakami pogadaliśmy (dostałem od nich kostkę na której potem grałem). Ja razem z Tomkiem Plichtem wystartowałem na Nocnych Manewrach w Sierakowicach, na trasie którą budował Krzysiek. Śnieg zalegał niemal na pół metra w lesie i było hardkorowo ale zaliczyliśmy udany występ. Jeden z lepszych na Manewrach. Biegaliśmy nadal jak perszingi. Kosa ładował kilosy, Krzychu i ja również. Byliśmy też jeszcze na Bielowszczaku ale i tak najlepszym wydarzeniem marca zdecydowanie był Festiwal fantastyki Pyrkon na który wybraliśmy się do Poznania razem z Anią i Julą. To było wielkie wydarzenie i do dziś nie możemy wyjść z podziwu. A świat gier planszowych pochłąnął nas na dobre!
Kwiecień był niesamowicie imprezowy. Najpierw byłem z Beatą na weselu, potem super 18tka Agi, a potem melanż ostateczny (bo inaczej się tego nie da nazwać, luknijcie na zdjęcia!) czyli 18tka Beaty. To trzeba powtórzyć! Oprócz tego Kosa zaliczył w jednym miesiącu aż TRZY maratony!!!! W Warszawie pobił nawet swoją życiówkę! Wszyscy oszaleli i zbierali szczeny. Kosa był na szczycie i to było piękne! Ja niemal przestałem biegać bo tyle było do roboty w SW. Wormsak. Obchodziliśmy trasy, załatwialiśmy bazę, robiliśmy mapy i wiele wiele innych. Znowu wiele spotkań i super chwil. Planszówki. Jak zawsze zresztą! Kupiliśmy Carcassonne i graliśmy dłuuuuugie godziny! Chciałem nawet wystartować w mistrzostwach ale odwołali. A Beacie to przygotowaliśmy też urodzinowe przyjęcie niespodziankę z Kingą Cieplińską. Krzyś startował w Harpaganie i zrobił super wynik bo zajął 4 miejsce i pobił życiówkę!. Byliśmy też na Wanodze, bez historii.
W maju jak zwykle Wormsak i wielkie przygotowania do ostatnich minut! Zaryzykowaliśmy jednak i na kilka dni przed naszym InO pojechałem z Beatą na Asymmetry Festiwal do Wrocka, festiwal ciężkich i mrocznych dźwięków! Było rewelacyjnie, festiwal the best i co najlepsze pogadaliśmy, zrobiliśmy fotkę z Ufomammut! Mamy też płytkę i autografy! To nasz arcycenny relikt! Wormsak znowu wyprał nas z całych sił, przygotowania dały nam w kość ale było warto bo... udało się! Może nie była to jego najlepsza edycja ale było bardzo dobrze! Kolejny udany marsz do kolekcji. A ostatni tydzień przed? Jak zwykle niezapomniany! W dzień wormsaka jakby tego było mało grałem również koncert z moim zespołem MOTA. Byliśmy sobie na spotkaniu z podróżnikami w restauracji Ogródek. Zresztą w tym roku kilkakrotnie odwiedzaliśmy w tym celu ogródek. Fajna inicjatywa. Rozpoczęliśmy przygodę z Magią i Mieczem - kultową planszówką. Rozgrywaliśmy codziennie 6h partie i to było szalone!!! A w jeden weekend od tak sobie z braku laku wyskoczyliśmy do... Warszawy! Na noc muzeów. Było ekstra, obłaziliśmy Warszawkę wzdłuż i wszerz i ogólnie cały wyjazd był bombowy bo jechaliśmy tam lanosem:)
W czerwcu był Borowiacki. Dla mnie pechowy. Z początkiem miesiące Star Worms opuszcza Kosa i znowu było obrzucanie się mięsem. Byliśmy na marszu nad Wdą, znowu superowo na kajakach! Dalej imprezowaliśmy! Razem z Anią oraz Julą, sporo czasu spędzaliśmy przy konsoli z kinectem na tańcach. No i planszówki, magia i miecz. Oprócz tego kolejny festiwal, tym razem planszówkowy w Gdyni i kolejne zakupy gier:) Jakby tego było mało zaczęliśmy budować stronkę internetową dla planszówkowego sklepu Heks prowadzonego przez naszego przyjaciela Adriana! Tak się pięknie złożyło! Kolejny koncert MOTY tym razem w Pruszczu, no nawet ogień był! W czwórkę byliśmy na Borucie, po raz kolejny impreza na poziomie. A wraz z początkiem wakacji ruszyliśmy lanosem zwiedzać Berlin przez cały weekend! A Gosia też ruszyła w świat. Do Angli do pracy, na całe wakacje!
Lipiec to przede wszystkim nasz Bałkański eurotrip!! 16 dni w podróży, wielkie przygody, cudowne miejsca i niesamowici ludzie! Kolejne super przeżycia na naszym koncie! Jak wróciliśmy to znowu imprezy:) A oprócz tego zmieniliśmy całkowicie wygląd bloga i teraz wygląda już bardzo zadowalająco! No i żyliśmy internetowymi głosowaniami - na RL i jego wyprawę oraz w konkursie fotograficznym Beci i Kuby. 19 lipca Star Worms wybiło dokładnie 10lat! To jest szmat czasu. Tyle było imprez w tym roku ale sami sobie takich urodzin nie sprawiliśmy. Trzeba to koniecznie zrobić w przyszłym roku!
W kolejnym miesiącu z rozpędu ruszyliśmy sobie na woodstock! Było spoko. Potem na wariata pojechaliśmy na marsz Szperk na Helu i był to jeden z bardziej zwariowanych wyjazdów w historii SW! Melanże u Adriana i.. zwycięstwo na Helu! Ale się tam działo! A Krzyś tym czasem szalał na maratonie gdzie pobił rekord Kosy i teraz Wormsowy rekord maratonu wynosi 3:11 AaaAAAA!! Ale jeszcze nam było wszystkiego mało - zwariowaliśmy totalnie, kupiliśmy rakiety do tenisa ziemnego i cały sierpień oraz wrzesień non stop graliśmy w tenisa! Kolejne nowe super zajęcie! Ale to jeszcze mało bo pod koniec sierpnia Dawidek i ja ruszyliśmy zdobywać Tatry! Dziennie ładowaliśmy po niemal 20kilosów i było pięknie! A już zupełnie na koniec miesiąca kolejna impreza Polter Raben u Ani i Szymona - aleee tam byłooooo łohohoho! Wróciła też Gosia i oczywiście była impreza. Impreza niespodzianka!
Wrzesień to wariactwo Krzysia, który zrobił tak hardkorową Warownie że najtwardsi twardziele drżą na samą myśl o tym. Dzień po Warowni.. wróciliśmy do futbolu i zadebiutowaliśmy jako drużyna piłkarska FC Star Worms. W debiucie, na wyjeździe w Szymbarku przegraliśmy z ekipą Rowerowców 7-4 czyli dostaliśmy niezłe lanie. Zorganizowaliśmy jednak krótko po tym rewanż i tam byliśmy już mega zmobilizowani i po świetnej grze udanie zrewanżowaliśmy się wygrywając 9-4 a prawdziwym dynamitem w naszej ekipie okazał się Pondżol, który powrócił w wielkim stylu do Bytoni! Wrzesień to również cudownie wzruszające i WIELKIE, po prostu wielkie Depniemy u Wiciów! Super wspomnienia! No i jeden z lepszych koncertów na jakim byliśmy w tym roku czyli Stonemite Fest w Gdańsku. DOOOM! Gosia od tak sobie poleciała razem z Anią na weekend do Finlandii, a co tam:) No i we wrześniu zaczęliśmy ostre przygotowania do harpagana!
10 miesiąc roku to przede wszystkim nasze wielkie sukcesy na harpaganie! Krzyś z rekordem życiowym poniżej 14 godzin i czwarte miejsce i ja niespodziewanie miejsce 8! To był super wyjazd! Sukcesy przeżywała też Beata bo wygrywając fotograficzny konkurs pojechała na warsztaty do Warszafki a my razem z nią :) A równie wielkim sukcesem było dla niej zdanie prawka! I od teraz mamy kolejnego kierowcę w drużynie!
Listopad zaczęliśmy dość sporą imprezą haloweenową, sporo ludzi się zebrało. Biegaliśmy bardzo ostro, na szlaki znowu powrócił Pondżol i stworzyliśmy biegowe trio - Kosa, pondżol i ja. Śmigamy teraz jak przecinaki i super że Pondżol powrócił i takie wariacje robi! Dalej graliśmy w planszówy, czasami bywało tak że aż było za dużo ludzi do grania! Wystartowaliśmy na Szago na Turystycznej trasie i zwyciężyliśmy. Byliśmy w gazie! Znowu byliśmy na festiwalu planszówek w Gdyni, cały weekend. Byliśmy na Narracjach w Gdańsku. Znowu małe imprezy domówki. Gosia wyprawiała urodziny i było super wesoło.
W grudniu dalej biegamy ostro, nie popuszczamy. Naszym celem jest maraton w kwietniu. Byliśmy na Darżlubie i pomimo bezbłędnej nawigacji znowu wypadliśmy słabo przez głupie fatum jakie nad nami stoi. Ale błysnął Krzyś który wygrał trasę ekstramalną i to był jego wielki wyczyn. Nasza biegowa trójka obkupiła się w biegowe sprzęty :) Swoje urodziny wyprawiał Zidek i znowu była gruba impreza! Znowu też grudzień mijał pod znakiem planszówek. No ruszyliśmy tam gdzie nas jeszcze nie było - Bieszczady! Pomimo wielu przeciwności losu to był rewelacyjny wypad w super gronie! No i zdobyliśmy kolejne szczyty w Polsce oraz przeżyliśmy znowu COŚ więcej! No i tak jak rok zaczęliśmy, tak też skończyliśmy - była spora impreza sylwestrowa w wormsowym gronie, YEAH!
To był najlepszy rok! NAJLEPSZY ROK! Od kiedy pamiętam, no bez kitu! Teraz powinienem w zasadzie jeszcze jakoś to podsumować i rozpływać się w zachwytach nad tym jak było fajnie. Ale mamy już rok 2014 i szkoda mi na to czasu, trzeba działać w tym roku! Dlatego napiszę tylko RAFAELLO - bo to wyraża więcej niż tysiąc słów!
Do zoba w 2014!
...rafaello hahaha
OdpowiedzUsuńW czerwcu oprócz, że odszedłem od SW4, to była już lepsza informacja - wystartowałem w ultra Szczecin-Kołobrzeg, gdzie wszystko przemyślałem i co prawda już nie jestem w SW4, ale za to jestem przyjacielem. Natomiast w lipcu po szalonej walce z wyjazdem do "nie tych Stroń" - po kilkunastu godzinach jazdy dotarłem na miejsce do Lądka Zdrój, gdzie przez dzień, w którym miałem brać udział w zawodach byłem wolontariuszem i dopiero dnia następnego - wystartowałem na trasie K-B-L 108 km, gdzie osiągnąłem wspaniały wynik 18h 36m 22s, mając wtedy 45/92 miejsce w klasyfikacji generalnej oraz 4 w kategorii wiekowej. Bardzo udany występ jak na debiut.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście rok obfitował w różne wydarzenia różnego rodzaju - kulturalne, sportowe, turystyczne, towarzyskie. Bardzo miło wspominam spotkania okołowormsakowe i samo robienie Wormsaka. Strasznie to było zwariowane, jakieś bite 18 godzin rozwieszania punktów, okropne styranie, ale za to jak smakowała pizza o czwartej nad ranem... he he... Bardzo miło wspominam osiemnastkę u Beaty, i to też było wariackie, bo "osiemnastka" wcisnęła mi się między Wanogę i Chaszcze, tak, że to był prawdziwy maraton, a na dodatek w Chaszczach jeszcze zaliczyliśmy z Oleyem super start. Miło wspominam Warownię, tworzenie tego wszystkiego, współpracę z fajnymi ludźmi. Zabrakło jakoś w tym roku wspólnych wypraw i startów. Może w 2014 uda się zorganizować jakiś całodzienny wspólny wypad turystyczny na 60-80 km, chyba, że znajdę w końcu robotę, to będę też mógł pojechać z całą ekipą w góry.
OdpowiedzUsuńWOW!!! Czy Wy w ogóle spaliście? Tymi wszystkimi wydarzeniami można by obdzielić kilkanaście lat zwykłego człowieka. No tak zapomniałem. Wy nie jesteście normalni:P Energia wręcz kipi, a wariacje to Wasze drugie ja. Przebić Was to można tylko lecąc na księżyc albo startując w Olimpiadzie. Swoją drogą - startujecie w jakiejś konkurencji? Bo jeśli tak to idę obstawić wyniki u bukmacherów!
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam abyście za rok znowu mogli napisać, że poprzedni był najlepszy. W sumie nie. Nie zrobię tego. Znając Was wiem, że tak właśnie będzie! Trzymajcie się razem i niech Wariacje będą z Wami.
Pozdrawiam
szybel
Kurde po takim komentarzu to aż mi teraz wstyd że przed komputerem siedzę!!! Trzeba działać dalej :) DZIĘKI I WIELKIE POZDROWIONKA!
OdpowiedzUsuń