Biegowy rachunek sumienia - styczeń 2012

  Czas mija bardzo szybko - sekunda po sekundzie, minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Dopiero niedawno witaliśmy Nowy Rok, a już jutro zacznie się drugi miesiąc b.r. W tym roku z 2011/2012 zimy do tej pory nie było i jak na razie nie dawała o sobie znać. Jednak od połowy stycznia to się zmieniło. Zaczął padać deszcz ze śniegiem potem sam śnieg. Na szczęście nie było dużo śniegu i zostało tak. Jednak od przedostatniego tygodnia stycznia zaczęło coraz bardziej mrozić. No i rzeczywiście temperatury spadały nawet do - 17*C w nocy, a w dzień trzyma się w okolicach -10*C. Co prawda jest taka mroźna pogoda, ale za to mamy przepiękną słoneczną pogodę. Do biegania taka pogoda jak najbardziej. Sytuacja meteo jest w takim wypadku korzystna - wysokie ciśnienie, a to sprzyja dobremu samopoczuciu. Natomiast wracając do biegania czas podsumować pierwszy miesiąc Nowego Roku. Styczeń był miesiącem różnym pod względem biegania. W Dżekiego wykonaniu był bardzo słabiutki, bo zrobił zaledwie 41 km. Jednak wcale jemu się nie dziwię, bo jak pracuje, to odczuwa się zmęczenie i dlatego tak mało. Pocieszeniem jest fakt, że jego bieganie, jest szybsze od mojego. Przejdźmy teraz do mojego biegania. W moim wykonaniu bieganie było bardzo obfite, gdyż nie dość, że pobiłem rekord Dżekiego, to na dodatek ustaliłem nowy rekord miesiąca wynoszący 260 km. W styczniu u mnie też na odległość 10 km, była średnia czasów niższa od 5m/km. No i w sumie to tyle jeśli chodzi o bieganie styczniowe, bo nic więcej się nie wydarzyło w tym pierwszym miesiącu.