wtorek, 7 czerwca 2011

Półmaraton - mój debiut - Bytów 04.06.2011 sobota


Życie każdego z nas jest różne. Każdy z nas chce w życiu osiągnąć jakieś cele. Ale ten cel osiągną tylko ci, którzy na prawdę się starają. Właśnie dlatego tacy ludzie są kimś wyjątkowym. Piękne słowa powiedział kolega, który mówił do mnie przed zawodami tak: "W tych zawodach nie ma lepszych i gorszych. Wszyscy są równi, bo wszyscy jadą na tym samym wózku". Dlatego nie ma gorszych i lepszych - są równi. Teraz przedstawię mój spędzony weekend poza domem. Pierwszy dzień spędziłem świetnie, bo już ruszając do Kramażyn z drużyną J.O.N.F., ich twarze były uśmiechnięte. Dokładnie nas jechało troje. Mama Filipa, Filip i ja. Ruszając już z Bytoni po drodze jeszcze keszowaliśmy trochę i znaleźliśmy 3 skrzynki, z których dwie J.O.N.F. mieli już zebrane wcześniej. Natomiast 3 skrzynka była już trudniejsza do zdobycia, bo była na środku rzeczki na wysepce, dlatego trzeba było trochę pokombinować i wtedy ją znaleźć. Tego zadania podjąłem się ja. Trochę ukrywania i chowania się i... wpadłem do rzeczki - heh fajnie było, gdybym wpadł, bo bym się ochłodził, ale niestety udało mi się wpaść prosto na wysepkę. No i trochę szukania było, bo nie było do tego spojlera, czyli zdjęcia do odszukania tego. Jednak intuicja Filipa pomogła nam gdzie może ona się znajdować. I rzeczywiście była tam i ją zaliczyliśmy. Gdy już dojechaliśmy do Kramażyn, to sobie zrobiliśmy przerwę na jedzenie przy sklepiku no i podziwialiśmy piękno jakim jest przyroda, oraz zadbane domy. Następnie gdy już wszyscy się najedliśmy i popiliśmy (oczywiście nic nie procentowego, a raczej soczki z kartoników i zdrowsze jedzonko), to ruszyliśmy do końca tej miejscowości i przed tabliczką Głodowo się rozstaliśmy, bo tam już była droga, którą ja miałem iść do celu. Gdy Filip z mamą pojechali, to ja zostałem sam i nie wiedziałem jak iść. Dlatego tez cofnąłem się do domu jakieś 300m i spytałem takiej starszej pani, jak dojdę do państwa Niedziółków. No i kobieta widać, że była bardzo miła i powiedziała, że mam iść do drogi, na której jest tablica oznakowana - droga pożarowa. A więc co prawda oznakowana droga nie była, ale to była ta droga gdzie się rozstałem z Filipem i panią Jolantą. Gdy szedłem tą drogą, to wcześniej zadzwoniłem do domu, gdzie będę mieszkał, bo tam były rozstaje dróg. Ja miałem iść w lewo i też tak zrobiłem. Idąc do końca zwiedzałem widoki. Wspaniałe widoki, dobre do potrenowania. No i gdy doszedłem do jakiegoś miejsca, to spytałem, czy to tutaj do państwa Niedziółków. No i dwie starsze panie odpowiedziały tak. A jedna z nich mówiła, czy masz paszport. A za chwilę powiedziała, że już mnie uprzedzili, że będziesz, więc nie musisz pokazywać paszportu. No i gdy już weszliśmy do domu, to babcia powiedziała, czy chcę coś zjeść. Ja powiedziałem, że za chwilę, bo muszę odetchnąć. I tak sobie posiedzieliśmy pogadaliśmy, a następnie poszedłem sobie pozwiedzać okolice poprzechodzić się wokoło. To nad stawek, to na pastwisko krów. No i później pomagałem trochę ponosić opony od starych traktorów. No i zostałem zaproszony do domu obok babci do tego syna tej babci. Niby mała miejscowość Kramażyny, ale dom full wypas. Tak ładnie zrobiony, że hej. Chociaż jeśli chodzi o sama miejscowość Kramażyny, to połowa ziemi jest właśnie tych ludzi, u których byłem. Jednak ta niby połowa, to jest około 80 ha ziemi. To już jest sporo. No i ok. To było to. W sumie, to tego dnia nic się tak nie działo ciekawego, bo nie byłem jeszcze aż taki śmiały. No i dopiero później pod wieczór się tak rozeznałem ze wszystkim i wszystkimi. Byłem odważniejszy. A później gdy chłopacy ci młodzi przyszli ze szkoły, to se pogadaliśmy. Ale byli to młodzi chłopacy - jeden miał 9 lat a jego brat chyba 6. No i jeszcze z babcią mieszka jeden chłopak mający już 12 lat. No i był fajny ten chłopiec, bo się wygłupialiśmy i w ogóle wariacje były. A wieczorem pograliśmy se w piłkę. W ogóle tam było super. No i tak około 23 szliśmy spać. Ja spałem w małym pokoiku, ale był i tak większy niż u mnie w domu. No i drugi dzień był też fajny, bo rano wstałem uradowany tym, że będę brał udział w tych zawodach. Żeby nie było wstałem o godzinie 8 rano i zjadłem sobie pyszne śniadanko i uśmiech na twarzy był cały czas. Około godziny 12:45 ruszyłem na zawody, ale też tam jest fajnie, bo przystanek autobusowy jest bliziutko, więc szedłem sobie powolutku i 13:02 byłem na przystanku. Czekałem na autobus zaledwie 7 minut. No i tym oto autobusem dojechałem prosto do Bytowa. Wysiadłem na dworcu i stamtąd szedłem do bazy zawodów. Zgłosiłem się i podpisałem "wyrok śmierci". A dokładniej zgodę, że na własną odpowiedzialność biorę udział. Potem poszedłem po swój numerek i dostałem chip. Ten chip był ważniejszy niż cokolwiek. Bez tego chipu bym nie był sklasyfikowany. No i po chwili, kręcąc się po sali poszedłem na korytarz i o dziwo patrzę, a tam w kolejce do toalety czekał mój trener. To ja zaraz do niego otwarcie - cześć Jurek. No i chwilowo się rozgląda i odpowiada też cześć. No i od tej pory sobie dużo o zawodach pogadaliśmy i na jakie on się wybiera. Ja mu powiedziałem, że ja się wybieram na maraton w Poznaniu dopiero. I też pytałem jak samochód się sprawuje, bo właśnie poznałem go na komisie samochodowym, gdzie pracuję i stąd to pytanie. No i tak se trochę pogadaliśmy porozmawialiśmy i 5 minut przed startem ustawiliśmy się do startu. Było chwilowe przygotowanie i po pięciu minutach sygnałem startu był wyrzucony pocisk w powietrze sygnalizujący start. I wszyscy ruszyliśmy na XXXI półmaraton Bytowski. Mój trener powiedział, że będzie biegł ze mną 1 km, a potem swoim tempem. Jednak widział, że jestem w porządku i razem ze mną biegł do mety. Sama trasa była dosyć ciężka, bo było praktycznie cały czas ulicą. Były momenty, gdzie biegliśmy w lesie i drogą kamienną, ale to był krótki odcinek. No i co jakiś czas były momenty, gdzie były punkty odświeżania wody a kawałek dalej woda do picia. No i za każdym razem się zatrzymywaliśmy z trenerem i jeżeli ja za daleko wybiegłem, to trener mnie zawołał i poczekałem. Bo gdybym sam biegł, to nie wiem jakby to się skończyło. No, ale zawsze czekałem na mojego trenera i tak oto po 1h56m02s przybiegliśmy do mety. Od razu dostaliśmy prezenty, czyli statuetkę, koszulkę, oraz dyplom po kaszubsku. No i książeczkę Bytowa. Najciekawszych miejsc i okolic. Potem poszliśmy po jedzenie. Dawali grochóweczkę i kiełbaskę. Jednak mi i trenerowi bardziej się chciało pić. To ja od razu wziąłem picie, które było też jako prezent. Była to coca cola w puszce, oraz piwko. No i trochę jeszcze posiedzieliśmy i poszliśmy sobie do samochodu. Następnie poszliśmy na losowanie nagród. Niestety nikt z nas nic nie wylosował, ale to nie zmienia faktu, iż było super. Różni ludzie wygrywali i ci młodsi i ci starsi, ale nieraz było tak, że też wylosowali ci, którzy już mieli dobre miejsca. No według mnie powinni raczej dostawać coś, ludzie, którzy powiedzmy nic nie mają. No, ale ja nie należę do tych ludzi, co nic nie dostali, bo dostałem trochę nagród, więc nie jestem nie zadowolony, ale zadowolony. Po zakończeniu wszyscy się rozjeżdżali, a ja zadzwoniłem po Bartka (nie mylić z moim bratem) i tak za około pół godziny przyjechał po mnie i wróciliśmy do domu. Także jeżeli chodzi o debiut w tym półmaratonie, to uważam go za jak najbardziej udany. Bo nie tylko czasowo, ale i kondycyjnie to wytrzymałem, więc teraz będę częściej próbował swoich sił. Najbliższe zawody, to na pewno maraton, ale jeszcze nie wiem, gdzie. Także do zobaczyska. Z mojej strony to wszystko.

6 komentarzy :

  1. Brawo Czępa! To jest wielki sukces!

    Mamy półmaratończyka w składzie Star Worms!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego sam widzisz, że treningi nie idą na marne. Niech se każdy gada co chce, ale nawet stać mnie na więcej i dlatego też już 28.08.2011, startuję na maratonie. To będzie w Helu. Potem półmaraton Iławski 19.09.2011 i ostatni w tym roku maraton poznański 16.10.2011. Za rok będę brał udział na więcej imprezach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje Czępa
    Wiedziałem że Ci się uda
    Widzę że zaplanowałeś już kolejne starty
    To tylko powód do radości
    Będę trzymał kciuki
    marian

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecież ja nigdy nie twierdziłem, że treningi idą na marne. Inaczej sam bym nie biegał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, ale mi chodziło o to, że jak ty będziesz trenował więcej, to sam zobaczysz. Wiem, że nigdy nie jest tak jakby się chciało, że zawsze coś pokrzyżuje plany, ale jak uregulujesz się to zobaczysz. Co prawda ostrzegają mnie, że się mogę zajechać, ale na prawdę będę robił tak, że tego uniknę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki Marian tobie też, że wierzyłeś we mnie. Dlatego sam widzisz teraz na mnie jak to jest. Jeżeli będziesz trenował regularnie, to też dojedziesz do tego.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets