Historia będzie opowiadać o chłopaku, który był dobry, uczciwy i tolerancyjny. Jednak jego życie będzie inne. Posłuchajcie tej opowieści. Owy chłopak miał na imię Mateusz. Miał 17 lat. Był bardzo w porządku. Uczył się dobrze no i był miły. Gdy pewnego dnia szedł sobie z kolegami na spacer do lasu, to po chwili spotkał coś dziwnego. Na kamieniu było napisane takie coś: "Ten kto tu przejdzie pierwszy, będzie miał na imię Mateusz". Chłopak spojrzał na ten napis i przestraszył się mówiąc do kolegów tak:
- Spójrzcie na to. Co to może być? I skąd na kamieniu wzięło się moje imię?
No i odezwał się jego kolega Karol mówiąc:
- Nie wiem, ale wygląda na to, że albo ktoś cię zna i chce cię przed czymś ostrzec, albo po prostu ktoś tak tylko sobie napisał.
Jednak Mati nie zdawał sobie sprawy co to oznacza. No i gdy szli dalej na kolejnym kamieniu było napisane tak:
''Jest dobrym i uczciwym chłopakiem''.
No i w tej sytuacji chłopak już nie miał żadnych wątpliwości, że ktoś go zna i chce mu coś przekazać. Widząc to powiedział do kolegów tak:
- Coś mi się wydaje, że ktoś chce mi coś przekazać.
Gdy po chwili jego koledzy to zauważyli to się przestraszyli i mówili:
- Mati. Jak chcesz to idź dalej. My pójdziemy do domu.
Mati nie zważając na nic mówił do nich:
- Przecież to dotyczy mnie i czego wy się boicie? Nic wam się nie stanie.
Karol (kolega Mateusza) powiedział:
- No tak to jest racja. Ja zostaję z tobą Mati.
- Mati na to mu powiedział:
- To dobrze, że mnie nie zostawiasz, bo samemu trudno by było mi rozwiązać tą zagadkę.
Gdy Mati to powiedział, to reszta kolegów poszła do domu (a było ich pięciu)
No i Karol powiedział do Matiego tak:
- Jak myślisz, kto to może być? Zna ciebie wie wszystko o tobie. Kim może być ta osoba co?
- Nie wiem, ale ten ktoś raczej nie jest człowiekiem. Przeczuwam to i nawet się trochę boję.
- Nie bój się Mati. Jestem z tobą. Jakby coś poszło nie tak, to będę starał się ci pomóc.
- Dzięki za wsparcie. Jesteś moim dobrym przyjacielem.
- Nie ma sprawy. Będę zawsze przy tobie.
Gdy szli dalej, to na kolejnym kamieniu było napisane tak: ''Jednak niedługo zginie''. Mati przypatrując się temu kamieniowi, powiedział do Karola tak:
- Karol? Wierzysz w przeznaczenie?
- Tak wierzę. A co jest napisane na kamieniu.
- Zobacz to!
- O rety. Mati! Co to ma znaczyć?
- Chyba ktoś wie o moim przeznaczeniu, albo chce mi je po prostu ustalić. Hmm No ale jak to możliwe, że ja muszę zginąć? Co to ma być?
- Karol nie wiedząc co ma mówić powiedział:
- Wiesz co Mati? To może być jakaś puszka Pandory. Może ktoś tobą manipuluje?
- Nieee. To nie jest manipulacja. To po prostu jest moja przyszłość. A więc chyba ktoś chce mi powiedzieć, że ja zginę.
- Mati? Może poszukamy dalej tych kamieni i się dowiemy, co to znaczy?
Gdy tymczasem koledzy Mateusza i Karola dotarli do domów, to dziewczyna jednego z nich się pyta:
- Gdzie Mati i Karol? Czemu nie przyszli z wami?
No i Michał (jeden z uciekinierów) powiedział do niej tak:
- My poszliśmy do domu, bo widzieliśmy dziwne napisy na kamieniach. Było na jednym z nich napisane: ''Ten kto tu przejdzie pierwszy będzie miał na imię Mateusz''.
- I dlatego zostawiliście ich samych? Jesteście tchurzami! A jak coś im się stało, to co nie patrzycie na takie rozwiązanie.
No i Michał mówił tak:
- A co im się może stać? Przecież są razem.
- Skoro tak gadasz, to ja tam idę. Jak chcesz, to chodź ze mną, a jak nie to siedź tu.
- Idę z tobą.
No i gdy dziewczyna o imieniu Karolina poszła z Michałem, to Mateusz i Karol szukali dalej kamieni z napisami. Po chwili Mateusz znalazł kamień mówiąc:
- Karol! Chodź znalazłem kamień!
- Co tam jest napisane?
- ''Wróć do domu i idź spać''
- A to dziwne. Dlaczego ktoś chce, abyś szedł spać? Nic nie rozumiem.
- Zaraz, zaraz. Karol? Posłuchaj mnie. Wiesz co to wszystko oznacza?<
- Nie wiem.
- To jest moje przeznaczenie przecież, ale ja mogę temu zapobiec, by nie zginąć
- Jak chcesz to zrobić skoro to ci jest pisane?
- Będę po prostu unikał tego wszystkiego.
No i po chwili Mateusz powiedział do Karola tak:
- Wiesz co Karol?
- Co?
- Idziemy do domu, ale inną drogą. Zobaczymy co będzie się działo.
- Gdy Karol i Matusz poszli inną drogą do domu, to za nimi szli Michał i Karolina. Jednak między nimi było już 3 km różnicy. Po chwili byli przy ulicy i Karol powiedział do Matiego tak:
- Uważaj, bo nigdy nic nie wiadomo, co może się stać.
- Spoko poradzę sobie.
No i gdy przechodzili przez ulicę, to po chwili jechało Beemka i akurat rąbnęła w Mateusza. No i Karol mówi do niego:
- Mati jak się czujesz?!!! Co mam robić? Dzwonię na pogotowie. Halo pogotowie
- Tak. W czym mogę pomóc?
- Kolegę potrącił samochód. Szybko przyjedźcie tu.
- A gdzie jesteście?
- W lesie Perata na tej asfaltówce.
- Zaraz będziemy.
No i gdy kierowca BMW się zatrzymał powiedział:
- Co się stało?
- Pan pyta co się stało?! Potrącił Pan mojego kolegę. Zaraz tu będzie pogotowie.
Kierowca mówił do Mateusza tak:
- Jak się czujesz?
- Okropnie! Nie wiem, czy przeżyję to.
- Nie martw się Mati, twoje przeznaczenie się zmieniło.
- Że co?!! Kim ty jesteś, że to wiesz?
- To ja ci te wskazówki na kamieniach pisałem.
- Tzn., że jesteś.....
- Tak Mati. To ja jestem Panem. Tylko ty mnie widzisz
Po chwili Karol mówił do Mateusza:
- Mati dobrze się czujesz? Z kim rozmawiasz? Czyżbyś już umierał? Nie rób mi tego. Proszę cię. Trzymaj się. Zaraz tu będzie pogotowie.
No i Pan powiedział do Mateusza:
- Mati? Jesteś bardzo dobrym człowiekiem. Dlatego żyj jeszcze dla przyjaciół.
- No ale co ja powiem Karolowi? On już wezwał pogotowie.
- Nic mu nie mów. Niech cię zabiorą. Do jutra znieś ten ból.
- Ale zaraz zaraz. Przecież Ty jechałeś tą Beemką, ale kierowcy nikt nie widział oprócz mnie?
- Nie. Tylko ty mnie widziałeś i Karol, ale nawet się pewnie nie kapnął.
- Uff, to dobrze, bo by było podejrzane. Zresztą i tak będzie podejrzane, bo nie zobaczą kierowcy, a będą myśleć, że to Karol.
- Nie martw się. Nic się nie domyślą.
Po chwili Karol mówi do niego:
- Mati nie odchodź ode mnie.
- Spokojnie Karol. Jestem tylko trochę połamany. Reszta jest ok.
- Gadasz tak tylko by mnie uspokoić.
- Wcale nie. A widzisz moją krew?
- Nie. To co tu się dzieje? Masz kontakt z duchami, że jeszcze żyjesz? Bo inaczej już dawno by było po tobie.
Po chwili karetka dojechała na miejsce:
- Proszę się odsunąć. Musimy wziąć poszkodowanego.
- Proszę was wyleczcie jego, to mój jedyny przyjaciel.
- Postaramy się. Ale wiedz jedno, że szanse na przeżycie po takim wypadku są jak 1 na 1000000.
- A co ze mną mogę jechać z wami. Proszę.
- Dobrze. Skoro uratowałeś go to tak. Jak długo czekaliście za nami?
- 10 minut.
- No to trochę długo. No, ale ważne, że żyje jeszcze.
- Przeżyje na pewno.
- Nie wiem, ciężko określić. Zobaczymy co mu jest.
No i po chwili Mateusz poczuł się gorzej i kierowca karetki jechał jeszcze szybciej. I gdy dotarli na miejsce, to wzięli Mateusza na stół operacyjny i najpierw sprawdzali co mu jest. Jednak po chwili do Mateusza podszedł Karol i mówił:
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej. Czuję się okropnie. Wszystko mnie boli.
- Chwilę później do Matiego podchodzi duch i mówi:
- Nie lękaj się Mati. Będziesz żył.
- Nie o to chodzi.
- A o co?
- Co ja powiem Karolowi i lekarzom jak jutro już będę zdrowy?
- Nie martw się wszystko będzie dobrze.
Po tej rozmowie lekarze wzięli Matiego i założyli mu gips.
Gdy Karol był przy nim, to patrząc na niego mówił:
- Mati jak teraz się czujesz?
- Powiedzmy, że dobrze. Jeszcze mnie wszystko boli, ale to się da.
- No, ale zostałeś mocno uderzony. Przeleciałeś jakieś 100 m. Człowieku, to mogło cię zabić.
- Wiem, ale nic mi nie grozi uwierz mi.
Gdy lekarze weszli do pokoju, gdzie leżał Mateusz, to powiedzieli do Karola tak:
- Nie chcemy być niemili, ale musimy go zbadać, także poczekaj za nim na korytarzu ok.
- No dobrze. To trzymaj się Mati, będę później u ciebie. Pa.
- Pa Karol.
Gdy lekarze już chcieli operować Mateusza, to po chwili wszystkie jego rany się zagoili i jeden z lekarzy powiedział do drugiego:
- Ty zobacz. Wszystkie jego rany zanikają. Co to ma znaczyć?
- Nie wiem. Odpowiada drugi. Czy to jakaś magia, czy co.
No i po chwili Mateusz mówił do lekarzy:
- Mogę już sobie iść? Nic mi nie jest. Czuję się świetnie. Nic mnie nie boli.
No i jeden z lekarzy mu odpowiedział:
- Skoro jesteś tego pewien, to możesz iść.
Gdy Mateusz wyszedł z pokoju, to na zewnątrz czekał na niego Karol i mówił:
- To ty Mati?
- Tak. To ja.
- Ale.... jak to? Przecież...... zostałeś potrącony przez samochód.
- Wiem, ale już wyzdrowiałem.
- Tylko nie mów mi, że to coś jest wspólnego z tymi kamieniami.
Gorzej - nawet sporo jest w tym wspólnego. A na dodatek ci powiem, że ten, kto mnie potrącił jest Panem.
- Że co?!!! Co ty mówisz?
- To Pan mnie sprawdził jak się zachowam i powiedział, że mam żyć i moje rany zostały uleczone.
- To niemożliwe. Pierwszy raz coś takiego widzę i słyszę. Nie mogę tego pojąć. Jak to możliwe?
- Po prostu. Jestem cały i zdrowy. Ten samochód, który mnie potrącił, to był widzialny tylko dla nas. Nikt inny go nie widział.
- Czyli mam to rozumieć w ten sposób, że twoje przeznaczenie się zmieniło?
- Tak, bo tak naprawdę ten kto chciał mojej śmierci, to był szatan, który pisał to wszystko, ale ja się tego nie przestraszyłem i szedłem dalej aby odczytać te znaki. I to mnie uratowało.
Gdy Michał i Karolina poszli za nimi, to dotarli na miejsce wypadku i Karolina mówi do Michała:
- Co tu się stało? Gdzie jest Mati i Karol?
- Hmmm dziwna sprawa. Odpowiedział Michał.
Po chwili ukazała im się dziwna postać jakby anioł i mówiła do nich:
- Idźcie do domu i zobaczycie Karola i Mateusza.
Oni się przestraszyli i uciekli stamtąd.
Gdy wrócili do domu, to po chwili patrzą dziwnie na Karola i Michał mówił:
- Co ci się stało Karol? Coś jest nie tak?
- Wszystko jest dobrze, ale to co przeżyłem to jest szok. Bym mógł opowiadać, ale nie uwierzycie.
- Mateusz powiedział do Karola tak:
- Nic nie mów, że to przeżyłem, po prostu jakby nigdy nic oki.
- Dobra nic nie powiem.
- Co tam ze sobą rozmawiacie? Powiedziała Karolina.
- Nic, nic. Odpowiada Mateusz.
Po chwili wszyscy wrócili do swoich domów i nic nikomu nikt nie mówił o niczym. Nawet lekarze bali się cokolwiek mówić.
W życiu jest też tak jak w tym opowiadaniu, czasami ktoś zostawia nam jakieś wskazówki, które jak się później okazuje są błędne. Niektórzy zapewne boją się śmierci, ale tak ma większość ludzi. Jednak są takie osoby, które są gotowe na wszystko. No, ale nie zawsze jest tak, że każda wskazówka mówiąca o czyimś nieszczęściu, oznacza jego odejście. To opowiadanie ma nam przedstawić nas na miejscu Mateusza, by wierzyć w to, że nic nam nie jest. On też zdając sobie sprawę, że czeka go śmieć, postanowił wierzyć w życie i to go uchroniło przed śmiercią. A dobry Pan sprawił iż jego rany się wyleczyły. Pewnie po tym tekście niektórzy z was też by chcieli być tacy jak Mateusz i uwierzyć we wszystko to co dobre jest nawet jak jest przeciwnie. Bo pamiętajmy jedną rzecz: „Jeśli by każdy miał wiarę w Bogu, to gdyby powiedział górze – Podnieś się i rzuć w morze, a nie zwątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to co mówi, tak mu się stanie” Fragment zaczerpnięty z wwwwewewangelii wg świętego Marka (Mk 11, 23).
niedziela, 14 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)