Ten rok był dla nas bardzo obfitym w marsze. Wzięliśmy udział w 14 marszach w tym m.in. Nocnych Manewrach, Darżlubie, Harpaganie. Sami zorganizowaliśmy również II Wormsaka. W tym roku swój żywot zakończył Puchar Kociewia. I był to burzliwy koniec, w słabym stylu, pełen zamieszania. Na zgliszczach PK powstał za to nowy twór Puchar Borów Tucholskich, który okazał się wspaniałą inicjatywą. Działo się sporo.
Marszowy rok zaczęliśmy my. Zorganizowaliśmy II Wormsaka, w którego zaangażowaliśmy wszystkie siły. Tym razem Wormsak odbył się 25/26 stycznia. Chcieliśmy również dołączyć do PK ale nasza impreza była zaledwie imprezą towarzyszącą... To nam się nie podobało... Trzeba przyznać, że dwójka udała nam się świetnie. Wypaliło wszystko prócz... uczestników. Znów było ich jak na lekarstwo. To nas trochę podłamało i jednocześnie wkurzyło. Więcej o II Wormsaku napiszę w niedalekiej przyszłości.
Na kolejny MnO czekaliśmy aż do 1 marca. Postanowiliśmy nabrać trochę doświadczenia i zobaczyć jak to wygląda gdzie indziej i w tym celu udaliśmy się na organizowany przez Neptunowców GOSK. Mamy jeszcze nawet zdjęcia z tej wyprawy. Wrażenia... niespecjalnie nam się to podobało, żeby nie powiedzieć, że wgl. Ciągle lało, marsz miał może z 3km i był tak pokombinowany, że nie wiedzieliśmy co do czego. Był to pierwszy i jak dotąd ostatni neptunowy marsz, na którym byliśmy.
W międzyczasie w Pucharze Kociewia doszło do niemałego rozłamu. Napisany został list do redakcji eKociewia odnośnie funkcjonowania pucharu. Doszło też do bojkotu Łoziny, na której prawie nikt się nie stawił. Rewolucja nadchodziła wielkimi krokami, a my byliśmy jej częścią:)
To był już praktycznie koniec Pucharu Kociewia.
Następnie były Nocne Manewry, a więc dalej poszerzaliśmy horyzonty. Imprezę tą polecił nam Radek mówiąc iż nam się spodoba. I trafił w dziesiątkę. Był to marsz w takim stylu jaki lubimy. Jechaliśmy najpierw do Gdańska, potem wywieźli nas gdzieś za Elbląg, tam rozwaliliśmy się w ciemny zakątku szkolnego korytarza. Ruszyliśmy w nieznane. I już droga do 1PK była ekstramalna. Cały marsz był taki. Ale gdzieś tak od połowy wzięło nas na wariacje i zaczęliśmy szukać wody zamiast PK bo pić nam się chciało. Obraliśmy zupełnie inną trasę. Ja przy ognisku grzebałem w śmieciach w poszukiwaniu butelek. A gdy znaleźliśmy już jakiś (ś)ciek wodny to śmieliśmy się jakieś 20 min jednocześnie kulając się jak wariaci. Nawet nie wiem z czego ale było wesoło. I tak już do końca. Ahh to były wariacje.
Nadszedł czas na pierwszy marsz w PK czyli III Bielo. Taki marsz trochę bez historii, nie ma za bardzo o czym pisać. Trasa choć krótka była fajna bo dość bagnista. A na zakończeniu pojawili się trampy z koszulkami PK i wielkim banerem. I każdy organizator marszu dostał koszulkę ale my robale to już nie... Trampy robiły dobrą minę do złej gry bo napięcie i zgrzyty były odczuwalne na kilometr. Puchar Kociewia nieuchronnie zbliżał się do końca i mówiło się coraz głośniej o utworzeniu czegoś nowego. Bielo był już 3 marszem bez naszego kapitana, który miał problemy w robocie.
Potem znów nastąpiła przerwa aż do 31 maja kiedy to odbył się VIII Borowiacki MnO. Tradycyjnie już marsz na wysokim poziomie, po raz kolejny zaskakujące mapki. Boro trzyma fason. A co tym razem najbardziej nam się podobało? Zdecydowanie dziewczyny przy zapisach. To był najmilszy akcent tego dnia. A tak poza tym to jak zwykle wariacje i Czępa ugotowany w stroju ninjy. Po marszu zebraliśmy się w kilku luda aby pogadać o utworzeniu nowego pucharu. Planowaliśmy również zebranie w tej sprawie. To był kolejny wyraźny ruch do stworzenia PBT. Zresztą organizatorzy Borowiackiego MnO zdecydowali o odejściu z PK więc VIII edycja ich marszu nie była już klasyfikowana w PK. Tzn. nie powinna być ale trampy dalej ją liczyli. Ale kogo to wtedy obchodziło. Ważne, że zaczęliśmy działać!
Kolejny marsz na którym byliśmy również odbył się w Czersku. Chłonęliśmy tamten klimat ile wlezie. Jako, że były to już praktycznie wakacje urządziliśmy sobie waksy i pojechaliśmy na tamtejsze Mistrzostwa LO. A w Czersku, a w Czersku jak zwykle. Jak w vivce. Rewelka! No takich klimatów jak tam to nie ma nigdzie. Zrobiliśmy małą wycieczkę po szkole spotkaliśmy kilku znajomych ziomków. Ogólnie to byliśmy zachwyceni tamtejszą atmosferą. Sam marsz również bardzo przyjemny, mapka z google maps. Sprinter sprawdził się w roli organizatora. To były najlepsze wagary na jakich byłem.
Zaraz następnego dnia ruszyliśmy w nieznane. Bo jak dotąd to nigdy nie byliśmy na marszu w okolicach Osieka. A na dodatek marsz organizowany był przez dziewczyny. Czyli równouprawnienie zawitało również do InO, a my na własnej skórze musieliśmy się przekonać jak to wygląda. I było ekstra! Castri był świetnym marszem, z małą ilością uczestników (i pewnie dlatego wygraliśmy) ale było na prawdę fajowo. Zawsze to powtarzam i zawsze będę to powtarzał - na Castri czuć kobiecą rękę i jest tam jakaś taka przyjazna atmosferka. Zakumplowaliśmy się również nieco z dziewczynami i zostaliśmy też na małych pogawędkach po marszu co "stało się już tradycją na Castri" Co jeszcze zapamiętamy z tego dnia. Z pewnością to iż był to pierwszy MnO, na który wybraliśmy się samochodem. A ile było emocji... łuuuuuuu...
Kilka dni później z braku laku wybraliśmy się na Kwiat Paproci. Był to ostatni marsz przed wakacjami więc mieliśmy na niego chrapkę choć nie spodziewaliśmy się żadnych rewelacji. I ten Kwiat był... po raz kolejny żałosny... Niestety. Już miejsce startu nam się nie podobało - Starogard. A dalej było jeszcze gorzej. Trasa do niczego, pkt źle porozstawiane itd itp. Kosa znowu wariował jako ninja. Był w formie tego dnia chłopak. Trzy rzeczy zapadły w pamięć najbardziej. Pierwsza: "Wyruszyliśmy. Najpierw Kosa i Szogun. Potem Michał i Rafał dołączyli. Zaraz na początku zjedliśmy po bułce i czekoladzie. No i w rure robaki. Biegliśmy ładny kawałek chodnikiem śmiejąc się z samych siebie że biegniemy. Jakaś biedna dziewczyna widząc nas zaczęła uciekać. Najwyraźniej pomyślała że jakieś czubki z kocborowa biegną. I w sumie o dużo się nie pomyliła." Druga to wariacje w bazie ze Sprinterem w szczególności. Trzecia to wariacja Rybaka, który ruszył w trasę, do mety nie dotarł i przepadł jak kasa w kasynie. Gdzie on się szwendał tego do dziś nie wie nikt ale jedno jest pewne - tej nocy Rybak został Man of the Match.
Po wakacjach czekał nas znowu wyjazd w tereny Osieka. Tzn. konkretnie do Osieka gdzie organizowany był przez Włóczykiji II MnO Szago. Był to nasz debiut na tym marszu. I trzeba przyznać, że marsz - wzór i klasa. Najwyższa klasa. Co prawda zabrakło trochę wariacji ale to nasza wina ale sam marsz to był picuś glancuś. Przede wszystkim mapki. Mapki były świetne i bardzo pomysłowe. A i nasz występ był niezgorszy. Warto tutaj nadmienić, że na Szago odebraliśmy nagrody za Castri. Ahhhh my i nagrody! Hah przed marszem śmieszna akcja jeszcze była. Jak jechaliśmy do Osieka dostaliśmy tel. że w piekarni możemy pączki odebrać. Pojechaliśmy a tam zonk... Mój tata zrobił sobie z nas jaja. Słodka naiwności:)
Na początku października po raz kolejny zawitaliśmy do Czerska na III Mistrzostwa LO. Tym razem duo Dżeki i uwaga, uwaga Czępa. W ten właśnie dzień powstała ta ksywka, która funkcjonuję do dziś. Marsz organizowany przez Sprintera znowu lajcikowy i czilałtowy. Wzór jednym słowem. W ten dzień odbywał się również jakiś dzień sportu i zawody mieli więc było ciekawie. A po marszu wpadliśmy na gościnę do Radka. Ogólnie to ten dzień wspominamy bardzo miło.
Marszowy rok zaczęliśmy my. Zorganizowaliśmy II Wormsaka, w którego zaangażowaliśmy wszystkie siły. Tym razem Wormsak odbył się 25/26 stycznia. Chcieliśmy również dołączyć do PK ale nasza impreza była zaledwie imprezą towarzyszącą... To nam się nie podobało... Trzeba przyznać, że dwójka udała nam się świetnie. Wypaliło wszystko prócz... uczestników. Znów było ich jak na lekarstwo. To nas trochę podłamało i jednocześnie wkurzyło. Więcej o II Wormsaku napiszę w niedalekiej przyszłości.
Na kolejny MnO czekaliśmy aż do 1 marca. Postanowiliśmy nabrać trochę doświadczenia i zobaczyć jak to wygląda gdzie indziej i w tym celu udaliśmy się na organizowany przez Neptunowców GOSK. Mamy jeszcze nawet zdjęcia z tej wyprawy. Wrażenia... niespecjalnie nam się to podobało, żeby nie powiedzieć, że wgl. Ciągle lało, marsz miał może z 3km i był tak pokombinowany, że nie wiedzieliśmy co do czego. Był to pierwszy i jak dotąd ostatni neptunowy marsz, na którym byliśmy.
W międzyczasie w Pucharze Kociewia doszło do niemałego rozłamu. Napisany został list do redakcji eKociewia odnośnie funkcjonowania pucharu. Doszło też do bojkotu Łoziny, na której prawie nikt się nie stawił. Rewolucja nadchodziła wielkimi krokami, a my byliśmy jej częścią:)
To był już praktycznie koniec Pucharu Kociewia.
Następnie były Nocne Manewry, a więc dalej poszerzaliśmy horyzonty. Imprezę tą polecił nam Radek mówiąc iż nam się spodoba. I trafił w dziesiątkę. Był to marsz w takim stylu jaki lubimy. Jechaliśmy najpierw do Gdańska, potem wywieźli nas gdzieś za Elbląg, tam rozwaliliśmy się w ciemny zakątku szkolnego korytarza. Ruszyliśmy w nieznane. I już droga do 1PK była ekstramalna. Cały marsz był taki. Ale gdzieś tak od połowy wzięło nas na wariacje i zaczęliśmy szukać wody zamiast PK bo pić nam się chciało. Obraliśmy zupełnie inną trasę. Ja przy ognisku grzebałem w śmieciach w poszukiwaniu butelek. A gdy znaleźliśmy już jakiś (ś)ciek wodny to śmieliśmy się jakieś 20 min jednocześnie kulając się jak wariaci. Nawet nie wiem z czego ale było wesoło. I tak już do końca. Ahh to były wariacje.
Nadszedł czas na pierwszy marsz w PK czyli III Bielo. Taki marsz trochę bez historii, nie ma za bardzo o czym pisać. Trasa choć krótka była fajna bo dość bagnista. A na zakończeniu pojawili się trampy z koszulkami PK i wielkim banerem. I każdy organizator marszu dostał koszulkę ale my robale to już nie... Trampy robiły dobrą minę do złej gry bo napięcie i zgrzyty były odczuwalne na kilometr. Puchar Kociewia nieuchronnie zbliżał się do końca i mówiło się coraz głośniej o utworzeniu czegoś nowego. Bielo był już 3 marszem bez naszego kapitana, który miał problemy w robocie.
Potem znów nastąpiła przerwa aż do 31 maja kiedy to odbył się VIII Borowiacki MnO. Tradycyjnie już marsz na wysokim poziomie, po raz kolejny zaskakujące mapki. Boro trzyma fason. A co tym razem najbardziej nam się podobało? Zdecydowanie dziewczyny przy zapisach. To był najmilszy akcent tego dnia. A tak poza tym to jak zwykle wariacje i Czępa ugotowany w stroju ninjy. Po marszu zebraliśmy się w kilku luda aby pogadać o utworzeniu nowego pucharu. Planowaliśmy również zebranie w tej sprawie. To był kolejny wyraźny ruch do stworzenia PBT. Zresztą organizatorzy Borowiackiego MnO zdecydowali o odejściu z PK więc VIII edycja ich marszu nie była już klasyfikowana w PK. Tzn. nie powinna być ale trampy dalej ją liczyli. Ale kogo to wtedy obchodziło. Ważne, że zaczęliśmy działać!
Kolejny marsz na którym byliśmy również odbył się w Czersku. Chłonęliśmy tamten klimat ile wlezie. Jako, że były to już praktycznie wakacje urządziliśmy sobie waksy i pojechaliśmy na tamtejsze Mistrzostwa LO. A w Czersku, a w Czersku jak zwykle. Jak w vivce. Rewelka! No takich klimatów jak tam to nie ma nigdzie. Zrobiliśmy małą wycieczkę po szkole spotkaliśmy kilku znajomych ziomków. Ogólnie to byliśmy zachwyceni tamtejszą atmosferą. Sam marsz również bardzo przyjemny, mapka z google maps. Sprinter sprawdził się w roli organizatora. To były najlepsze wagary na jakich byłem.
Zaraz następnego dnia ruszyliśmy w nieznane. Bo jak dotąd to nigdy nie byliśmy na marszu w okolicach Osieka. A na dodatek marsz organizowany był przez dziewczyny. Czyli równouprawnienie zawitało również do InO, a my na własnej skórze musieliśmy się przekonać jak to wygląda. I było ekstra! Castri był świetnym marszem, z małą ilością uczestników (i pewnie dlatego wygraliśmy) ale było na prawdę fajowo. Zawsze to powtarzam i zawsze będę to powtarzał - na Castri czuć kobiecą rękę i jest tam jakaś taka przyjazna atmosferka. Zakumplowaliśmy się również nieco z dziewczynami i zostaliśmy też na małych pogawędkach po marszu co "stało się już tradycją na Castri" Co jeszcze zapamiętamy z tego dnia. Z pewnością to iż był to pierwszy MnO, na który wybraliśmy się samochodem. A ile było emocji... łuuuuuuu...
Kilka dni później z braku laku wybraliśmy się na Kwiat Paproci. Był to ostatni marsz przed wakacjami więc mieliśmy na niego chrapkę choć nie spodziewaliśmy się żadnych rewelacji. I ten Kwiat był... po raz kolejny żałosny... Niestety. Już miejsce startu nam się nie podobało - Starogard. A dalej było jeszcze gorzej. Trasa do niczego, pkt źle porozstawiane itd itp. Kosa znowu wariował jako ninja. Był w formie tego dnia chłopak. Trzy rzeczy zapadły w pamięć najbardziej. Pierwsza: "Wyruszyliśmy. Najpierw Kosa i Szogun. Potem Michał i Rafał dołączyli. Zaraz na początku zjedliśmy po bułce i czekoladzie. No i w rure robaki. Biegliśmy ładny kawałek chodnikiem śmiejąc się z samych siebie że biegniemy. Jakaś biedna dziewczyna widząc nas zaczęła uciekać. Najwyraźniej pomyślała że jakieś czubki z kocborowa biegną. I w sumie o dużo się nie pomyliła." Druga to wariacje w bazie ze Sprinterem w szczególności. Trzecia to wariacja Rybaka, który ruszył w trasę, do mety nie dotarł i przepadł jak kasa w kasynie. Gdzie on się szwendał tego do dziś nie wie nikt ale jedno jest pewne - tej nocy Rybak został Man of the Match.
Po wakacjach czekał nas znowu wyjazd w tereny Osieka. Tzn. konkretnie do Osieka gdzie organizowany był przez Włóczykiji II MnO Szago. Był to nasz debiut na tym marszu. I trzeba przyznać, że marsz - wzór i klasa. Najwyższa klasa. Co prawda zabrakło trochę wariacji ale to nasza wina ale sam marsz to był picuś glancuś. Przede wszystkim mapki. Mapki były świetne i bardzo pomysłowe. A i nasz występ był niezgorszy. Warto tutaj nadmienić, że na Szago odebraliśmy nagrody za Castri. Ahhhh my i nagrody! Hah przed marszem śmieszna akcja jeszcze była. Jak jechaliśmy do Osieka dostaliśmy tel. że w piekarni możemy pączki odebrać. Pojechaliśmy a tam zonk... Mój tata zrobił sobie z nas jaja. Słodka naiwności:)
Na początku października po raz kolejny zawitaliśmy do Czerska na III Mistrzostwa LO. Tym razem duo Dżeki i uwaga, uwaga Czępa. W ten właśnie dzień powstała ta ksywka, która funkcjonuję do dziś. Marsz organizowany przez Sprintera znowu lajcikowy i czilałtowy. Wzór jednym słowem. W ten dzień odbywał się również jakiś dzień sportu i zawody mieli więc było ciekawie. A po marszu wpadliśmy na gościnę do Radka. Ogólnie to ten dzień wspominamy bardzo miło.
I w ten sposób, trochę zachęceni przez Radka, postanowiliśmy sprawdzić swoją wytrzymałość i wystartować w Harpaganie 36. Ależ to były emocje. Coś niesamowitego, naszego debiutu na harpie nie zapomnimy nigdy. Nie dość, że daleko od domu, to jeszcze wszystko było dla nas nowe i nieznane. I jeszcze ten dreszczyk emocji. Ahhh. Nasze przygotowanie równało się praktycznie zeru. Żarcia niewiele, ciuchy... no o ciuchach to za chwilę, no i brak latarek. Na harpagana bez latarek, tego jeszcze nie grali. Jakiś koleś nas wyśmiał z tego powodu. Wesoło było. Później Spadik pożyczył jakieś światło. I tak szliśmy we trójkę o małym światełku. Trasa była mordercza. Ciągle górki, górki i góry. I błoto. Cała masa błota. Kałuże. I woda. I czego tam nie było. Pierwsze 25 km. byliśmy w pierwszej 50 i ciągle biegaliśmy. Szło świetnie. Do czasu aż Mariusz nie zatrzymał się za potrzebą. I w tym momencie zawiódł go strój ninjy. Zaplątał się w nim i to był nasz koniec bo peleton nam uciekł a my wgl nie śledziliśmy mapy. I to był błąd. Dalej ciągle błądziliśmy. Spotkaliśmy kolesia, który idąc 3 metry przed nami wpadł po szyję w bagno. Dalej dołączyliśmy do pewnej ekipy. I tam uratowała nas taka pewna Iwona, która żywiła nas już do końca harpa. Szliśmy z nimi więc do końca pętli. Strasznie zmęczeni. Po powrocie do bazy jakiś dziennikarz przeprowadził wywiad z Czępą, my poszliśmy się przespać i ruszyliśmy do domu. Tamten harp to było coś!
Tydzień po harpaganie wystartowaliśmy w marszu z cyklu PK czyli IX Buczynie w Subkowych. Kolejny słaby marsz. 10km chyba zrobione w trochę ponad godzinę, trasa po polach. Marsz bez historii... Gdyby nie wariacja Plichcika i Sprintera którzy pomylili pociągi i pojechali aż gdzieś tam pod Laskowice Pomorskie. Na zwiedzanie ich wzięło. Ale w marszu wystartowali. Było śmiechowo ogólnie. No i zajęliśmy chyba 2 i 3 miejsce. Po marszu nastąpiło zakończenie PK. Ostatnie już. Puchar skończył się definitywnie. I wcale nie było nam tego żal.
Wreszcie nadszedł czas na II Wygoniec. I było zdecydowanie lepiej niż przed rokiem. W zasadzie wszystko było lepsze. Oprócz bazy, która była tak świetna jak poprzednio. Wgl Wygoniec chyba zawsze będzie mi się kojarzył z bazą w Bartlu. Trasy były znowu długie ale tym razem byliśmy na to gotowi. I podobało nam się. Wariacje w bazie już nie tak intensywne jak przed rokiem. Warto jednak wspomnieć, że w nocy na Wygońcu doszło do zebrania organizatorów PBT. Dyskutowaliśmy przede wszystkim nad regulaminem i sprawami ogólnymi. Nie ma to jak nocne debaty. Po raz kolejny Czępa błysnął jak chrząstka w salcesonie i wypowiedział słowa, które stały się hasłem całego pucharu PBT "Dobry marsz nie jest zły, dobry marsz musi być dobry"
Ostatnim naszym marszem w 2008 roku był Darżlub. Wybraliśmy się tam w czwórkę. Było to kilka dni przed koncertem ilużyn więc byliśmy pozytywnie nabuzowani tym wszystkim. Nasz występ okazał się niewypałem. Ciągle błądziliśmy i zbyt szybko zrezygnowaliśmy z rywalizacji. Ale tak ogólnie to podobało nam się i z pewnością jeszcze nie raz ruszymy na Darżluba. Do historii przeszła przygoda Czępy w kiblu. Ale to już chyba każdy słyszał. Wgl jego sraczkowe przygody to temat na zupełnie inną historię, tyle ich było:)
A dokładnie dwa dni później rozwaliłem sobie kolano. I taki był smutny koniec tego udanego roku. Bardzo udanego bo wystąpiliśmy w aż 14 marszach oraz zorganizowaliśmy II Wormsaka. No i nie były to tylko marsze na naszych terenach ale również i większe imprezy. Także rozkręcaliśmy się coraz bardziej. W SW4 pojawiało się jednak coraz więcej zgrzytów. Sprzeczaliśmy się o różne rzeczy i wyglądało to coraz gorzej. A na marszach rzadko kiedy pojawialiśmy się w pełnym składzie. Nie chętnie też chodziliśmy razem. Dlatego też Czępa i Dżeki tworzyli jedną drużynę a reszta załogi drugą. Star Worms nie było już takie jak kiedyś.
Marsze w których uczestniczyliśmy:
25/26 stycznia - WORMSAK II Zblewo, organizatorzy (Szogun, Czępa, Michał, Rafał) Zidek jako uczestnik
1 marca - GOSK 2008 Gdańsk, (Szogun, Michał, Rafał) kat. TZ
15/16 marca - XXXIV Nocne Manewry, Łęcze (Szogun, Michał, Rafał) trasa bardzo trudna
29 marca - III Bielowszczak, Buśnia (Szogun, Michał, Rafał) kat. TZ Rafał, Michał miejsce 5, Szogun 7, PBT
31 maja - VIII Borowiacki MnO, Czersk (Szogun, Kosa, Michał, Rafał) kat. TZ, miejsce 6 i 7, PBT
5 czerwca - II Mistrzostwa LO Czersk w MnO, Czersk (Szogun, Michał, Rafał)
6 czerwca - Castri, Skórzenno (Szogun, Kosa, Michał, Rafał) 1 miejsce
21/22 czerwca - VI Kwiat Paproci, Bączek (Szogun, Kosa, Michał, Rafał) kat. TZ miejsce 3 i 4 Puchar Kociewia
13 września - II MnO Szago, Osiek (Szogun, Kosa, Michał, Rafał) kat. TZ miejsce ??, PBT
3 października - III Mistrzostwa LO Czersk w MnO, Czersk (Czępa, Szogun)
17/19 października - Harpagan 36, Sierakowice (Szogun, Czępa, Michał) TP 50,5km - 12h 40min, miejsce 132
25 października - IX MnO Buczyna, Subkowy (Szogun, Czępa, Michał, Rafał) kat. TZ, miejsce 2 i 3, Puchar Kociewia
11/12 listopada - II RnO Wygoniec, Kaliska (Szogun, Czępa, Michał) kat. TZ, miejsce ??, PBT
6/7 grudnia - XXXIII Darżlub, Kolbudy (Szogun, Czępa, Michał, Rafał) trasa trudna, miejsce ??
Pod tym linkiem znajdziecie stronke Pucharu Kociewia 2008
Tydzień po harpaganie wystartowaliśmy w marszu z cyklu PK czyli IX Buczynie w Subkowych. Kolejny słaby marsz. 10km chyba zrobione w trochę ponad godzinę, trasa po polach. Marsz bez historii... Gdyby nie wariacja Plichcika i Sprintera którzy pomylili pociągi i pojechali aż gdzieś tam pod Laskowice Pomorskie. Na zwiedzanie ich wzięło. Ale w marszu wystartowali. Było śmiechowo ogólnie. No i zajęliśmy chyba 2 i 3 miejsce. Po marszu nastąpiło zakończenie PK. Ostatnie już. Puchar skończył się definitywnie. I wcale nie było nam tego żal.
Wreszcie nadszedł czas na II Wygoniec. I było zdecydowanie lepiej niż przed rokiem. W zasadzie wszystko było lepsze. Oprócz bazy, która była tak świetna jak poprzednio. Wgl Wygoniec chyba zawsze będzie mi się kojarzył z bazą w Bartlu. Trasy były znowu długie ale tym razem byliśmy na to gotowi. I podobało nam się. Wariacje w bazie już nie tak intensywne jak przed rokiem. Warto jednak wspomnieć, że w nocy na Wygońcu doszło do zebrania organizatorów PBT. Dyskutowaliśmy przede wszystkim nad regulaminem i sprawami ogólnymi. Nie ma to jak nocne debaty. Po raz kolejny Czępa błysnął jak chrząstka w salcesonie i wypowiedział słowa, które stały się hasłem całego pucharu PBT "Dobry marsz nie jest zły, dobry marsz musi być dobry"
Ostatnim naszym marszem w 2008 roku był Darżlub. Wybraliśmy się tam w czwórkę. Było to kilka dni przed koncertem ilużyn więc byliśmy pozytywnie nabuzowani tym wszystkim. Nasz występ okazał się niewypałem. Ciągle błądziliśmy i zbyt szybko zrezygnowaliśmy z rywalizacji. Ale tak ogólnie to podobało nam się i z pewnością jeszcze nie raz ruszymy na Darżluba. Do historii przeszła przygoda Czępy w kiblu. Ale to już chyba każdy słyszał. Wgl jego sraczkowe przygody to temat na zupełnie inną historię, tyle ich było:)
A dokładnie dwa dni później rozwaliłem sobie kolano. I taki był smutny koniec tego udanego roku. Bardzo udanego bo wystąpiliśmy w aż 14 marszach oraz zorganizowaliśmy II Wormsaka. No i nie były to tylko marsze na naszych terenach ale również i większe imprezy. Także rozkręcaliśmy się coraz bardziej. W SW4 pojawiało się jednak coraz więcej zgrzytów. Sprzeczaliśmy się o różne rzeczy i wyglądało to coraz gorzej. A na marszach rzadko kiedy pojawialiśmy się w pełnym składzie. Nie chętnie też chodziliśmy razem. Dlatego też Czępa i Dżeki tworzyli jedną drużynę a reszta załogi drugą. Star Worms nie było już takie jak kiedyś.
Marsze w których uczestniczyliśmy:
25/26 stycznia - WORMSAK II Zblewo, organizatorzy (Szogun, Czępa, Michał, Rafał) Zidek jako uczestnik
1 marca - GOSK 2008 Gdańsk, (Szogun, Michał, Rafał) kat. TZ
15/16 marca - XXXIV Nocne Manewry, Łęcze (Szogun, Michał, Rafał) trasa bardzo trudna
29 marca - III Bielowszczak, Buśnia (Szogun, Michał, Rafał) kat. TZ Rafał, Michał miejsce 5, Szogun 7, PBT
31 maja - VIII Borowiacki MnO, Czersk (Szogun, Kosa, Michał, Rafał) kat. TZ, miejsce 6 i 7, PBT
5 czerwca - II Mistrzostwa LO Czersk w MnO, Czersk (Szogun, Michał, Rafał)
6 czerwca - Castri, Skórzenno (Szogun, Kosa, Michał, Rafał) 1 miejsce
21/22 czerwca - VI Kwiat Paproci, Bączek (Szogun, Kosa, Michał, Rafał) kat. TZ miejsce 3 i 4 Puchar Kociewia
13 września - II MnO Szago, Osiek (Szogun, Kosa, Michał, Rafał) kat. TZ miejsce ??, PBT
3 października - III Mistrzostwa LO Czersk w MnO, Czersk (Czępa, Szogun)
17/19 października - Harpagan 36, Sierakowice (Szogun, Czępa, Michał) TP 50,5km - 12h 40min, miejsce 132
25 października - IX MnO Buczyna, Subkowy (Szogun, Czępa, Michał, Rafał) kat. TZ, miejsce 2 i 3, Puchar Kociewia
11/12 listopada - II RnO Wygoniec, Kaliska (Szogun, Czępa, Michał) kat. TZ, miejsce ??, PBT
6/7 grudnia - XXXIII Darżlub, Kolbudy (Szogun, Czępa, Michał, Rafał) trasa trudna, miejsce ??
Pod tym linkiem znajdziecie stronke Pucharu Kociewia 2008
te idiotyczne zgrzyty w SW4 doprowadziły do . .. . no właśnie . . .
OdpowiedzUsuńnawet na podium stailśmy:) dobre sobie
RaFi
czekałem aż ukarze się ostatnie podsumowanie - aby podziękować za miłe słowa dotyczące Borowiackiego. przyjemnie się nam to czyta. teraz, kiedy poziom marszy jest bardzo wyrównany, będzie nam już trudno zrobić coś zasługującego na uwagę. ale się postaramy :)
OdpowiedzUsuńBilly i RL