Szago 2009 - relacja
W nocy z 4 na 5 września (z piątku na sobotę) odbyły się Nocne Marsze na Orientację Szago 2009. Zawody, w których wzięło udział ponad 50 osób, rozpoczęły się o godzinie 20:00 uroczystym przemówieniem Artura Fankidejskiego, który wyjaśnił jak będzie przebiegała impreza i odpowiedział na masę pytań. Wśród uczestników nie zabrakło pierwszej "10" Pucharu Borów Tucholskich w kategorii TZ (z wyjątkiem Andrzeja Wawrzyńskiego i wyżej już wspomnianego przeze mnie Artura Fankidejskiego, którzy byli głównymi organizatorami NMnO Szago) i najlepszych w kategorii TJ. Wszystko przebiegało sprawnie i szybko, więc o 20:20 mogli wyrzuszać pierwsi uczestnicy. My (startowałem wraz z Anią Gackowską) musieliśmy czekać aż 52 minuty żeby wystartować! Ale nie trwało to aż tak długo jak może się wydawać - jeszcze dłużej musiał czekać Michał Romel i Sebastian Dorawa, więc sobie trochę poplotkowaliśmy.
Gdy otrzymaliśmy mapę ruszyliśmy ulicami Osieka, mijając kilku meneli i mając nadzieję, że są to jedyne osoby jakie spotkamy na trasie. Jednak myśląc w ten sposób byłem w sporym błędzie, bowiem już koło drugiego PK spotkaliśmy (a raczej oni nas spotkali) Kamila, Wojtka, Pawła i Marcina. Co 6 latarek to nie jedna, więc postanowiliśmy się nie rozdzielać i dalej iść już razem. Z łatwością zdobyliśmy kilka kolejnych punktów i połączyliśmy się z siostrami Danielewicz a później również z Sundayem. Wszyscy razem szukaliśmy pozostałych lampionów. Sunday próbował pięciokrotnie nam uciec jednak tylko ostatnim razem mu się ta sztuka udała, ponieważ punkty były dobrze schowane i znalezienie ich zajmowało od kilku do kilkudziesięciu minut. Trasa była bardzo yyy... malownicza napewno była, choć nie za dużo można po ciemku zaobserwować... Poza tym zaobserwowałem dużą ilość drzew na trasie (jak twierdzą eksperci spowodowane było to tym, że trasa w większości przebiegała przez las). Po dotarciu na metę (tak tak... to już koniec trasy) zjedliśmy kolację, posiedzieliśmy przy ognisku, rozmawialiśmy o tym, jak to w ZSP w Osieku biega się na 300m, 1500m, gra się w palanta i bawi się w podchody (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi). Około 8:30 wyjechaliśmy (Rafał, Michał i ja) do domu.
Moim skromnym zdaniem Szago było świetnie zorganizowane. Z pewnością nie był to łatwy marsz, ponieważ trasa była długa, a umieszczenie na mapie wycinków zajmowało dużo czasu (można powiedzieć nawet, że za dużo...). Gratuluję organizatorom zrobienia zawodów na wysokim poziomie.
Do z(r)obaczenia na Depniemy ;]
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)