niedziela, 10 maja 2009

Relacja z Wormsaka III

"Jak droga pójdzie w dół to ona pójdzie na dół" - czyli relacja z Wormsaka

Wormsak III - "W głąb króliczej nory"

9 maja - ten dzień na długo pozostanie w pamięci wielu osób, bowiem w drugą sobotę maja odbyła się III edycja Wormsaka, a zarazem 3 etap Pucharu Borów Tucholskich. Był piękny, ciepły poranek... Pierwsze promienie Słońca budziły mnie ze snu, a ptaki swym śpiewem zachęcały do wariacji. Jeszcze tylko zrobienie zakupów, ostatnie przygotowania i w drogę - w nieznane...

Podczas długiej wędrówki na pkp w Bytoni spotkałem harcerzy, a także Matrixa, Dorotę, Gosię i Emilę
. Razem zaczekaliśmy na pociąg i pojechaliśmy do Kalisk. Kolejka do kupienia biletów była długa, dlatego mój bilet dostałem dopiero, gdy pociąg zatrzymał się na stacji w Kaliskach i żałowałem, że go kupiłem... Będąc jeszcze w obciągu zauważyłem Baczagiego (lub Baczafiego - jak kto woli) czekającego już na mnie z radością na uśmiechu na peronie. Grupa kilkudziesięciu wojowników udała się do szkoły w Kaliskach gdzie czekali na nas organizatorzy z Mariuszkiem na czele. Rafał wyjaśnił co i jak (i gdzie i z kim i po co i za ile), więc mogliśmy udać się do autobusu. Ale... autobus może pomieścić tylko 40 osób, a chętnych na szaloną przejażdzkę autokarem z lat 90' ubiegłego tysiąclecia było około 150, więc trzeba było zaczekać na drugi kurs.

Na starcie spotkaliśmy Michaela, Jackiego i Czępińskiego (on się chyba teleportował, bo przed chwilą był jeszcze w szkole). Minuta startowa - 48 . "to trochę tu postoimy" <== powiedział Baczagi i znowu pojawiła się radość na jego uśmiechu. O 10:48 dostaliśmy mapkę i poszliśmy do pierwszego punktu kontrolnego. Znaleźliśmy go bez problemu, podobnie jak PK 2 i 3. Następnie udaliśmy się do punktu 5 (ponieważ był "po drodze")... Szukając punktu 4 "trochę" zapatrzyłem się na mapkę i nie zauważyłem jeziora Kazubskiego. Byłem mokry od stóp do kolan - wspaniałe uczucie. Zaliczyliśmy jeszcze PK6 i zaczęły się wariacje! Siódmego punktu szukaliśmy razem z Eweliną i Pauliną (dwie siostry - legenda głosi, że są to bliźniaczki). Szukaliśmy, szukaliśmy, szukaliśmy, aż w końcu go... nie znaleźliśmy. Chcieliśmy już zrezygnować z szukania PK 7-9, gdy spotkaliśmy Michała Chylińskiego (1.KDH Kaliska), który znalazł długo wyszukiwany przez nas (w googlach) punkt. Pobiegliśmy na stopczas i odpoczęliśmy.

Po 30 minutach przerwy dostaliśmy mapkę - element charakterystyczny mapy to królik (według niektórych kaczka), który otaczał całą mapę. "Michał! Gdzie jest start?!" - na mapie było tyle różnych trójkątów, krzyżyków, kwadratowych kół, że nie mogliśmy znaleźć startu! Zanim zorientowaliśmy się gdzie mamy pójść, przeczytaliśmy regulamin. "PK 10,11,22 podbij perforatorem". To jest dopiero nowość na imprezach tego typu! Pierwszy raz spotkałem się z tym na Harpaganie, więc na szczęście wiedziałem jak trzeba podbijać punkty perforatorem. Bez problemu znaleźliśmy punkty 10-18 (po drodze znaleźliśmy też punkt nr 8 ale było już za późno na spisywanie go - i tak nie zostałby on nam zaliczony). Od 19 punktu zaczęliśmy się gubić :/ Między 18 i 19 PK było zaledwie 200 metrów, ale w rzeczywistości prawie wszyscy się w tamtym rejonie pogubili. I tak Baczafi i ja chodziliśmy bez celu po lesie, Kilka razy obok nas przejechał Wormsowozem Dżeki. On jechał, a my szliśmy - i gdzie tu sprawiedliwość? Wracając do bazy - szkoły w Kaliskach znaleźliśmy jeszcze kilka punktów. Spisaliśmy jeden (albo dwa) z nich, ale, jak się później okazało, że były to punkty mylne. Dotarliśmy szczęśliwie na metę - 15 minut po regulaminowym czasie. Odgadliśmy hasło... Nie było takie trudne, bo przecież każdy wie, że "dobry marsz nie jest zły" ;)

I tak o to skończył się ten długo oczekiwany przez wszystkich marsz. Naszym zdaniem była to znakomita impreza, świetnie przygotowana, a punkty w terenie odpowiadały punktom zaznaczonym na mapce. Historia była równie ciekawa (podobnie jak na poprzednich "Wormsakach"). Widać, że Rafał, Michał, Mariusz i Szymon włożyli w przygotowania tego MnO dużo pracy, czasu i energii, ale sprawia im to radość i oby tak było dalej!

P.S. Do zobaczenia już za trzy tygodnie na IX Borowiackim Marszu na Orientację.


8 komentarzy :

  1. ale my nie jestesmy harcerzami;p mowilam zebys zidek nie kupowal biletu ale ty sie upierales. a co do jazdy tym autokarem to rzeczywiscie bylo zacnie heh

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajna, kolejna imprezka, pomalutku pokauzjąca inny aspekt orienatcji (ten właściwy) niż chodzenie tylko po pełnych mapach i biegających przy wyśrubowanych limitach uczestnikach. Dzięki!

    wszyscy zdobywający odznaki InO i będący na obu częsciach imprezy spokojnie mogą wpisać 2 x 2 punkty.

    pozdrawiam :)
    Qbacki

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałbym tylko dodać i zaproponować by organizatorzy następnym razem zrobili tak: budowniczy trasy np. kat. TZ przeszedł trase budowniczego kat. TJ i na odwrót. Wtedy by wyciagneli wnioski z Tego co tworzą i jaki to ma sens.
    troche może ponarzekałem, ale trzeba przyznać, że organizatorzy troche się napracowali pozdrawiam:) jeden z tych 150

    OdpowiedzUsuń
  4. To dobry pomysł:) Uczymy się na własnych błędach i następnym razem postaramy się aby było lepiej. Dzięki za propozycję.

    Zidek tekscik elegancki, ciekaw byłem jak to wygląda z drugiej strony.

    OdpowiedzUsuń
  5. któryś z uczestników
    Startuje bardzo rzadko i od paru lat widze że InO zmierza do łamigłówek i niedługo bedzie trudniejsze od Kostki Rubika:)-oczywiście dla początkujących, bo dla starych wyjadaczy zrzeszonych w klubach to czasami pestka.
    Wracając do przerwanej myśli... Widze że młodzierz która startuje czasami ma dość tego że zamiast sobie iść czy spacerować podziwiając piękno tej naszej kochanej Ojczyzny, ślęczy i patrzy w te dziwadła które wymiślił organizator i próbuje sie domyślić o co chodziło temu co "tworzył" mape a raczej ją niszczył przez zabieranie z niej prawie wszystkiego co ma jakiekolwiek zneczenie. Po takich zabiegach mapa nie jest już mapą tylko kartką papieru z kreskami i kropkami, która nie przedstawia już rzeczywistgo odzwierciedlenia terenu (jak mówi def. mapy). Wtedy młodzierz traci chęć do tego typu imprez. Na trasie widać grupki dzieci i mł. która woli podąrzyć prosto na mete nie szukając juz pkt. lub podbijając po drodze wszystko co spotkają na swojej drodze.
    Tak żartem na koniec: W takim tempie na następnych imprezach będa rozdawali białe kartki z numerami alarmowymi jako mapy i w puszczali ludzi w las:)
    pozdr.dla organizatorów,dzięki za zamówienie pięknej pogody i cudowny teren:)Zresztą można sobie mówić, narzekać a i tak ważne jest to że człowiek sobie pochodzi po lesie odetchnie czystym powietrzem, pozna nowych ciekawych ludzi i nic mu się nie stanie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pytanie???
    Może ktoś może się orientuje czy trasa TZ - IX BOROWIACKI Marsz na Orientację będzie krótka z pomotaną mapą czy też dłuższa z czytelną mapę???

    OdpowiedzUsuń
  7. hmmmm patrząc na poprzednie edycje to domyślam się, że jakieś 12km będzie no i mapka kombinowana ale na pewno nie pomotana. Najlepiej jednak spytać się organizatorów RL i Billyego

    OdpowiedzUsuń
  8. Drogi Anonimie - któryś z uczestników...

    przykro mi, ale racji nie masz. Kierunek obrany przez chłopaków tworzacych Puchar Borów Tucholskich jest jak najbardziej prawidłowy i w 100% przeze mnie, jako członka Komisji InO ZG PTTK popierany.

    Sam przyznajesz, ze startujesz rzadko, inni nie. I stale ich poziom się podnosi. Po kilku razach pełna mapa po prostu jest NUDNA. Możemy się spierać o szczególy tej imprezy, ale zasady ogólne zostały zachowane. Oczywistym jest że pełne mapy dla początkujących, a następnie coraz trudniejsze.

    I kazdy znajdzie coś dla siebie co sprawi mu satysfakcję.

    pozdrawiam
    Jakub Kaczyński

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets