Jestem człowiek duch, który ma zamiar pokonać zło. Wygląda ono tak:
Jest niewidoczne, okrutne, czasami nawet ma wygląd kuszący. Nie mam na niego sposobu, ale muszę go pokonać. Chcesz poczytać o mojej walce z nim? To usiądź wygodnie i posłuchaj.
Ja jestem duch o nazwie LITAS a mój wróg nazywa się SATIL. Miejsce akcji to pustynia o nazwie RECHEL to jest na Księżycu. Jego celem jest zniszczyć Ziemię, a ja mam mu przeszkodzić. A czy mi to się uda to nie wiem, bo sprawa jest warta życia i śmierci. Gramy o najwyższą stawkę. Ten kto wygra przeżyje. A siła jest taka sama, bo jest równa 300000000000000000000000 jednostek. A to oznacza, że zarówno on jak i ja możemy zniszczyć Ziemię, ale moim celem jest mu przeszkodzić w tym. Gdy pewnego razu szedłem sobie do ALKIRA po energiczą wodę, to zauważył mnie wtedy SATIL i powiedział tak:
-Musisz zginąć, bo ja chcę zniszczyć Ziemię i ciebie pogrążyć w haosie.
Lecz ja mu powiedziałem tak:
-Skoro chcesz walczyć to będziemy walczyć , ale jutro.
Lecz on powiedział tak:
-Może być o której godzinie?
-O wiecznej
Wieczna godzina u nas to 00:00
No dobra to o wiecznej godzinie będziemy walczyć.
Gdy on odszedł szukać, czegoś do zniszczenia, to ja powiedziałem tak:
-Jeśli coś zniszczysz to wiedz, że zawrę takt z twoim władcą i nie ja ale on cię zniszczy.
Gdy mu to powiedziałem to on się przestraszył i już czekał tylko na walkę, a napiłem się energicznej wody. I spytałem jego czy też nie chce, ale on nie chciał. Nie jest to woda dająca energię, a jedynie daje dobre samopoczucie. No i tak mijały godziny do naszej walki, aż tu nagle gdy była godzina przedwieczna, tj. 23:59, to on powiedział tak:
-No zachwilę zaczniemy pojedynek na śmierć i życie. Niech wygra lepszy.
No i gdy już była godzina 00:00, to byliśmy na pustyni RECHEL i zaczęliśmy walkę.
Bitwa była zacięta, bo ciosów było 15 na sekundę. Nikt nie mógł nikogo pokonać. Ale po chwili zaczęły się ciosy typu kule ogniowe i kule elektryczne mające moc 70000000000000 jednostek, a to oznacza, że każdy z nas był słapszy, gdy tę moc wydostawał. No i gdy wydawało się, że nic nie jest skończone to po chwili byłem taki słaby, że niemal wykończony. No i cały czas walczymy, aż tu po chwili on też już nie miał dużo sił i ta walka była o wiele gorsza. Ale nie przeszkodziło mi to w tym, abym mógł jego zgładzić. Byłem tak uparty, że go pokonam i postanowiłem jeszcze bardziej z nim walczyć. Skończyły się nasze moce i pozostało nam walczyć białą bronią. On się zdenerwował i powiedział:
-Daj mi zniszczyć Ziemię, to daruję ci życie.
Ja mu powiedziałem:
-Była umowa ten kto zginie ten wygrywa. Nie ma podawania się. Jak to się mówi ''umowa to święta rzecz". Jak nie chcesz walczyć to odrąbię ci zaraz łeb i ja wygram. Lecz on wypowiedział jakieś dziwne słowa coś chyba "devati samawa" i po chwili pojawiło się kilkadziesiąt jego kopii. I powiedział tak:
-To teraz znajdź mnie i walcz.
Lecz ja szukałem go, ale nie mogłem, bo było 50 jego kopii i atakował mnie z każdej strony. Obrywałem chyba 1000000 razy na minutę i nie mogłem w niego trafić. Ale gdy ja się wkurzyłem, to też miałem swoje kopie i też 50 żeby było równo. Jednak on mnie trafił od razu. I tym mnie bardzo wkurzył. To ja wezwałem siłę 5 żywiołów:
wody, ognia, ziemi, wiatru, lodu. Wzywając tę siłę musiałem pamiętać, że mogę przypłacić to życiem jak się nie uda. Ale byłem tak naładowany tą energią, że po prostu nic mnie nie mogło powstrzymać, a on nawet nie chciał nawet próbować mi przeszkodzić. Jednak do pewnego momentu tak myślałem, bo po chwili on wyzwolił swoją energię czyli energia zła, która jest 100x silniejsza od mojej. Więc nie zastanawiając się wyzwoliliśmy swoje energie i rzuciliśmy na siebie. Pech tak chciał, że obydwie energie się zderzyły i żaden z nas nie trafił w siebie. I on rzekł do mnie:
-I co myślałeś, że ci się uda mnie pokonać?!
Jestem za silny na ciebie. I nie masz już żadnej energii, którą możesz wyzwolić.
Lecz on nie wiedział, że w zapasie mam energię 1000000x silniejszą od siły żywiołów. Jest to taka moc, że jak czegoś nie zrobię płynnie, to zginę. To jest po prostu prawie kamikadze, gdyż jeszcze żaden z duchów nie był w stanie tej energii opanować. Mam nadzieję, że uda mi się. Zobaczę muszę zaryzykować. Ale dziwi mnie to dlaczego ja tą osobą jestem? No ale warunek jest jeden - muszę być czystego serca, a nie jestem taki. No ale przecież jest takie coś, że gdy mam coś uratować przed zagładą, to trzeba dołożyć wszelkich starań, abym tą energię wyzwolił.
No nic wypowiedziałem te słowa:
-Wybieram moc gwiazdy Antares(największej gwiazdy we Wszechświecie). Po chwili wyzwoliła się we mnie taka energia, że wszystko wokół mnie się topiło, a walka musiała być ustawiona we Wszechświecie. Gdy spojrzałem na Ziemię, to tam zrobiło się 10stopni cieplej na całej Ziemi. Dlatego powiedziałem do niego[do mojego wroga]:
-To co chcesz walczyć, czy się poddajesz?!
On mi na to:
-To nie może być prawdą. Zło jest słabsze od dobra.
I mówił coś do siebie:
-Jestem skończony. Skąd on bierze tą energię? Muszę go powstrzymać, bo mnie zabije i zginę w okrutny sposób. On nie może wygrać. Ale zrobię coś. Rzucę w niego siłę zła może go powstrzymam. Spróbuję ryzyk fizyk.
Lecz ja przerywając mu mówię:
-To jak walczysz? Czy się poddajesz?
On mi na to:
-Walczę! Wiedz, że jak zginę to z honorem.
Ale obroń ten cios. Siło zła przybywaj.
I gdy wyzwolił tę energię, to ja nie mogłem opanować mojej energii i powiedziałem do niego:
-Jak mnie dasz radę zniszczyć, to Ziemia jest twoja.
Gdy to powiedziałem, to poczułem się jeszcze 10x silniejszy, czyli ta energia, to nie 1000000x silniejsza, ale 10000000x silniejsza od siły żywiołów, a to oznaczało, że 200000000000km odemnie wybuchła gwiada Proxima Centauri i wszystka energia z niej przyszła do mnie.
Po chwili on rzucił tą energię zła na mnie i myślał, że mnie pokona. Ale tej mocy nikt już nie był w stanie opanować. Wszystko w odległości 200000000km się topiło a planeta Mars stała się płynną planetą. Trochę też mnie dziwiło czemu nic się z moim wrogiem nie dzieje. Ale po chwili gdy wyzwolił swą energię zła to myślałem, że wszystko jest pod kontrolą i zaraz go zniszczę. Aż tu po chwili on zaskoczył mnie wyrzucając siłę zła na Ziemię. A ja nie mogłem nic zrobić i ta energia leciała na Ziemię. Miałem jedno wyjście osłonić Ziemię i odebrać ten cios. Chcąc osłonić Ziemię on powiedział:
-Jeżeli osłonisz Ziemię to zginiesz, gdyż twoja energia z ciebie się wydostanie i po tobie.
Lecz ja jemu powiedziałem:
-Jestem za silny, aby coś mnie powstrzymało.
Gdy to powiedziałem, to natychmiast chciałem osłonić Ziemię, ale on mi jeszcze powiedział tak:
-Gdy zbliżysz się na odległośc 200000000km to spalisz Ziemię.
Jednak ja musiałem szybko działać, bo jego energia wchodziła już w atmosferę Ziemi.
I pomyślałem sobie tak:
-Skoro przekroczę 1000000x prędkość światła to nic Ziemi się nie stanie. I też tak zrobiłem. Gdy już energia jego weszła w atmosferę, to natychmiast ją wziąłem na siebie. Było tyle energii, że cały świat(czyli Ziemia) nie miała prądu. Trwało to (czyli obrona Ziemi) 1:1000000000000000000000000000000000 sekundy. Gdy wróciłem do wroga, to powiedziałem tak:
-I co myślisz, że zniszczysz Ziemię? Mylisz się. Ta zniewaga krwi wymaga. Gdy on tą energię chciał na Ziemię puścić, to poczuł się słabszy na tyle, że nie mógł nic zrobić. A ja powiedziałem do niego tak:
-To są ostatnie chwile twego życia. Masz jakieś życzenie?
On powiedział:
-Mam!
-Jakie?
-Giń na wieki. Moc podwyższonej siły zła!! Przybywaj!!!
Teraz role się odwróciły, bo ja jestem silniejszy.
Ja sobie myślę - on chce mnie przestraszyć.
I gdy wyrzucił tę energię na mnie to spalił się Księżyc Marsa Phobos. Jednak nie myśląc o ucieczce chciałem ten cios odebrać. I odebrałem. Nawet mnie nie ruszył. I wtedy powiedziałem do niego:
-To już po tobie. Skoro nie wypowiedziałeś swego życzenia, to giń przeklęte zło.
I nie zastanawiając się długo, wyrzuciłem swoją energię na niego i powiedziałem:
-To za to, że zniszczyłeś Księżyc i zerwałeś świętą rzecz - umowę.
No i niemożliwe, aby tę energię ktoś przetrwał. Gdy rzuciłem tę energię w niego to go rozerwało na 1000000 kawałków i wiedziałem już że to jest po nim. Jednak nie tylko on ucierpiał, ale niestety ja też. Po wyzwoleniu tej energii byłem taki słaby, że miałem 0,5 jednostki energii i to wystarczyło, abym zginął. Z początku tej opowieści nie pisałem tego ja tylko mój duch, który przetrwał. A te słowa to on pisze , ale w mojej osobie. "Był on odważny, bo uratował świat. Nie przetrwał tego, gdyż siła energii jaką posiadał była wyższa o 99% od jego energii. A te słowa kieruję do was Ziemianie: Zło jest w was zawsze, ale główne epicentrum zła jest zniszczone i postarajcie się jego unikać." Ten kto was uratował jest po prostu bohaterm. Odważył się ponieść za was śmierć. A więc żegnajcie i do zobaczenia w przestworzach."
"Podsumowanie"
Są ludzie gotowi ponieść śmierć za kogoś, kogo wcale nie znają. Ale tak na prawdę egoizm ludzi sprawia, że po prostu to ich nie obchodzi. Więc kieruję do ciebie pytanie: - czy ty też należysz do tych ludzi? Czy byłbyś też gotowy na taką śmierć - umrzeć z braku sił - bo wykorzystałeś ją do obrony kogoś? A więc jeśli chcesz być bohaterem, to zrób tak samo. A więc niech te słowa będą dla ciebie przykładem:
"Lepiej zginąć z poświęceniem jak bohater, niż umrzeć tak jak to zło, ginąc bez wysiłku." Mam tu na myśli zginąć z poświęceniem, niż jak tchórz z rąk egoizmu.
Jest niewidoczne, okrutne, czasami nawet ma wygląd kuszący. Nie mam na niego sposobu, ale muszę go pokonać. Chcesz poczytać o mojej walce z nim? To usiądź wygodnie i posłuchaj.
Ja jestem duch o nazwie LITAS a mój wróg nazywa się SATIL. Miejsce akcji to pustynia o nazwie RECHEL to jest na Księżycu. Jego celem jest zniszczyć Ziemię, a ja mam mu przeszkodzić. A czy mi to się uda to nie wiem, bo sprawa jest warta życia i śmierci. Gramy o najwyższą stawkę. Ten kto wygra przeżyje. A siła jest taka sama, bo jest równa 300000000000000000000000 jednostek. A to oznacza, że zarówno on jak i ja możemy zniszczyć Ziemię, ale moim celem jest mu przeszkodzić w tym. Gdy pewnego razu szedłem sobie do ALKIRA po energiczą wodę, to zauważył mnie wtedy SATIL i powiedział tak:
-Musisz zginąć, bo ja chcę zniszczyć Ziemię i ciebie pogrążyć w haosie.
Lecz ja mu powiedziałem tak:
-Skoro chcesz walczyć to będziemy walczyć , ale jutro.
Lecz on powiedział tak:
-Może być o której godzinie?
-O wiecznej
Wieczna godzina u nas to 00:00
No dobra to o wiecznej godzinie będziemy walczyć.
Gdy on odszedł szukać, czegoś do zniszczenia, to ja powiedziałem tak:
-Jeśli coś zniszczysz to wiedz, że zawrę takt z twoim władcą i nie ja ale on cię zniszczy.
Gdy mu to powiedziałem to on się przestraszył i już czekał tylko na walkę, a napiłem się energicznej wody. I spytałem jego czy też nie chce, ale on nie chciał. Nie jest to woda dająca energię, a jedynie daje dobre samopoczucie. No i tak mijały godziny do naszej walki, aż tu nagle gdy była godzina przedwieczna, tj. 23:59, to on powiedział tak:
-No zachwilę zaczniemy pojedynek na śmierć i życie. Niech wygra lepszy.
No i gdy już była godzina 00:00, to byliśmy na pustyni RECHEL i zaczęliśmy walkę.
Bitwa była zacięta, bo ciosów było 15 na sekundę. Nikt nie mógł nikogo pokonać. Ale po chwili zaczęły się ciosy typu kule ogniowe i kule elektryczne mające moc 70000000000000 jednostek, a to oznacza, że każdy z nas był słapszy, gdy tę moc wydostawał. No i gdy wydawało się, że nic nie jest skończone to po chwili byłem taki słaby, że niemal wykończony. No i cały czas walczymy, aż tu po chwili on też już nie miał dużo sił i ta walka była o wiele gorsza. Ale nie przeszkodziło mi to w tym, abym mógł jego zgładzić. Byłem tak uparty, że go pokonam i postanowiłem jeszcze bardziej z nim walczyć. Skończyły się nasze moce i pozostało nam walczyć białą bronią. On się zdenerwował i powiedział:
-Daj mi zniszczyć Ziemię, to daruję ci życie.
Ja mu powiedziałem:
-Była umowa ten kto zginie ten wygrywa. Nie ma podawania się. Jak to się mówi ''umowa to święta rzecz". Jak nie chcesz walczyć to odrąbię ci zaraz łeb i ja wygram. Lecz on wypowiedział jakieś dziwne słowa coś chyba "devati samawa" i po chwili pojawiło się kilkadziesiąt jego kopii. I powiedział tak:
-To teraz znajdź mnie i walcz.
Lecz ja szukałem go, ale nie mogłem, bo było 50 jego kopii i atakował mnie z każdej strony. Obrywałem chyba 1000000 razy na minutę i nie mogłem w niego trafić. Ale gdy ja się wkurzyłem, to też miałem swoje kopie i też 50 żeby było równo. Jednak on mnie trafił od razu. I tym mnie bardzo wkurzył. To ja wezwałem siłę 5 żywiołów:
wody, ognia, ziemi, wiatru, lodu. Wzywając tę siłę musiałem pamiętać, że mogę przypłacić to życiem jak się nie uda. Ale byłem tak naładowany tą energią, że po prostu nic mnie nie mogło powstrzymać, a on nawet nie chciał nawet próbować mi przeszkodzić. Jednak do pewnego momentu tak myślałem, bo po chwili on wyzwolił swoją energię czyli energia zła, która jest 100x silniejsza od mojej. Więc nie zastanawiając się wyzwoliliśmy swoje energie i rzuciliśmy na siebie. Pech tak chciał, że obydwie energie się zderzyły i żaden z nas nie trafił w siebie. I on rzekł do mnie:
-I co myślałeś, że ci się uda mnie pokonać?!
Jestem za silny na ciebie. I nie masz już żadnej energii, którą możesz wyzwolić.
Lecz on nie wiedział, że w zapasie mam energię 1000000x silniejszą od siły żywiołów. Jest to taka moc, że jak czegoś nie zrobię płynnie, to zginę. To jest po prostu prawie kamikadze, gdyż jeszcze żaden z duchów nie był w stanie tej energii opanować. Mam nadzieję, że uda mi się. Zobaczę muszę zaryzykować. Ale dziwi mnie to dlaczego ja tą osobą jestem? No ale warunek jest jeden - muszę być czystego serca, a nie jestem taki. No ale przecież jest takie coś, że gdy mam coś uratować przed zagładą, to trzeba dołożyć wszelkich starań, abym tą energię wyzwolił.
No nic wypowiedziałem te słowa:
-Wybieram moc gwiazdy Antares(największej gwiazdy we Wszechświecie). Po chwili wyzwoliła się we mnie taka energia, że wszystko wokół mnie się topiło, a walka musiała być ustawiona we Wszechświecie. Gdy spojrzałem na Ziemię, to tam zrobiło się 10stopni cieplej na całej Ziemi. Dlatego powiedziałem do niego[do mojego wroga]:
-To co chcesz walczyć, czy się poddajesz?!
On mi na to:
-To nie może być prawdą. Zło jest słabsze od dobra.
I mówił coś do siebie:
-Jestem skończony. Skąd on bierze tą energię? Muszę go powstrzymać, bo mnie zabije i zginę w okrutny sposób. On nie może wygrać. Ale zrobię coś. Rzucę w niego siłę zła może go powstrzymam. Spróbuję ryzyk fizyk.
Lecz ja przerywając mu mówię:
-To jak walczysz? Czy się poddajesz?
On mi na to:
-Walczę! Wiedz, że jak zginę to z honorem.
Ale obroń ten cios. Siło zła przybywaj.
I gdy wyzwolił tę energię, to ja nie mogłem opanować mojej energii i powiedziałem do niego:
-Jak mnie dasz radę zniszczyć, to Ziemia jest twoja.
Gdy to powiedziałem, to poczułem się jeszcze 10x silniejszy, czyli ta energia, to nie 1000000x silniejsza, ale 10000000x silniejsza od siły żywiołów, a to oznaczało, że 200000000000km odemnie wybuchła gwiada Proxima Centauri i wszystka energia z niej przyszła do mnie.
Po chwili on rzucił tą energię zła na mnie i myślał, że mnie pokona. Ale tej mocy nikt już nie był w stanie opanować. Wszystko w odległości 200000000km się topiło a planeta Mars stała się płynną planetą. Trochę też mnie dziwiło czemu nic się z moim wrogiem nie dzieje. Ale po chwili gdy wyzwolił swą energię zła to myślałem, że wszystko jest pod kontrolą i zaraz go zniszczę. Aż tu po chwili on zaskoczył mnie wyrzucając siłę zła na Ziemię. A ja nie mogłem nic zrobić i ta energia leciała na Ziemię. Miałem jedno wyjście osłonić Ziemię i odebrać ten cios. Chcąc osłonić Ziemię on powiedział:
-Jeżeli osłonisz Ziemię to zginiesz, gdyż twoja energia z ciebie się wydostanie i po tobie.
Lecz ja jemu powiedziałem:
-Jestem za silny, aby coś mnie powstrzymało.
Gdy to powiedziałem, to natychmiast chciałem osłonić Ziemię, ale on mi jeszcze powiedział tak:
-Gdy zbliżysz się na odległośc 200000000km to spalisz Ziemię.
Jednak ja musiałem szybko działać, bo jego energia wchodziła już w atmosferę Ziemi.
I pomyślałem sobie tak:
-Skoro przekroczę 1000000x prędkość światła to nic Ziemi się nie stanie. I też tak zrobiłem. Gdy już energia jego weszła w atmosferę, to natychmiast ją wziąłem na siebie. Było tyle energii, że cały świat(czyli Ziemia) nie miała prądu. Trwało to (czyli obrona Ziemi) 1:1000000000000000000000000000000000 sekundy. Gdy wróciłem do wroga, to powiedziałem tak:
-I co myślisz, że zniszczysz Ziemię? Mylisz się. Ta zniewaga krwi wymaga. Gdy on tą energię chciał na Ziemię puścić, to poczuł się słabszy na tyle, że nie mógł nic zrobić. A ja powiedziałem do niego tak:
-To są ostatnie chwile twego życia. Masz jakieś życzenie?
On powiedział:
-Mam!
-Jakie?
-Giń na wieki. Moc podwyższonej siły zła!! Przybywaj!!!
Teraz role się odwróciły, bo ja jestem silniejszy.
Ja sobie myślę - on chce mnie przestraszyć.
I gdy wyrzucił tę energię na mnie to spalił się Księżyc Marsa Phobos. Jednak nie myśląc o ucieczce chciałem ten cios odebrać. I odebrałem. Nawet mnie nie ruszył. I wtedy powiedziałem do niego:
-To już po tobie. Skoro nie wypowiedziałeś swego życzenia, to giń przeklęte zło.
I nie zastanawiając się długo, wyrzuciłem swoją energię na niego i powiedziałem:
-To za to, że zniszczyłeś Księżyc i zerwałeś świętą rzecz - umowę.
No i niemożliwe, aby tę energię ktoś przetrwał. Gdy rzuciłem tę energię w niego to go rozerwało na 1000000 kawałków i wiedziałem już że to jest po nim. Jednak nie tylko on ucierpiał, ale niestety ja też. Po wyzwoleniu tej energii byłem taki słaby, że miałem 0,5 jednostki energii i to wystarczyło, abym zginął. Z początku tej opowieści nie pisałem tego ja tylko mój duch, który przetrwał. A te słowa to on pisze , ale w mojej osobie. "Był on odważny, bo uratował świat. Nie przetrwał tego, gdyż siła energii jaką posiadał była wyższa o 99% od jego energii. A te słowa kieruję do was Ziemianie: Zło jest w was zawsze, ale główne epicentrum zła jest zniszczone i postarajcie się jego unikać." Ten kto was uratował jest po prostu bohaterm. Odważył się ponieść za was śmierć. A więc żegnajcie i do zobaczenia w przestworzach."
"Podsumowanie"
Są ludzie gotowi ponieść śmierć za kogoś, kogo wcale nie znają. Ale tak na prawdę egoizm ludzi sprawia, że po prostu to ich nie obchodzi. Więc kieruję do ciebie pytanie: - czy ty też należysz do tych ludzi? Czy byłbyś też gotowy na taką śmierć - umrzeć z braku sił - bo wykorzystałeś ją do obrony kogoś? A więc jeśli chcesz być bohaterem, to zrób tak samo. A więc niech te słowa będą dla ciebie przykładem:
"Lepiej zginąć z poświęceniem jak bohater, niż umrzeć tak jak to zło, ginąc bez wysiłku." Mam tu na myśli zginąć z poświęceniem, niż jak tchórz z rąk egoizmu.
0 komentarze :
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)