czwartek, 28 lutego 2013

Biegowy rachunek sumienia - luty 2013


Wspaniałym miesiącem był styczeń, który się skończył. Luty także się kończy i czas na kolejne podsumowanie. Otóż miesiąc luty był miesiącem, gdzie każdy z nas może być po raz kolejny z siebie dumny, bo zaliczył dobrą biegową pracę domową na piątkę z plusem.

Dżeki troszkę mniej może być zadowolony, bo zachorował i stracił kilkadziesiąt km. Natomiast ja toczyłem z Krzyśkiem wielką bitwę o każdy km w tym miesiącu. Luty odsłonił całą prawdę o sile motywacji do treningów i ominięcia błędów ze stycznia. A więc nie popełniłem tego błędu co w styczniu - biegałem więcej! No i luty przedstawia się dla nas tak:
Ja w tym miesiącu przebiegłem 337.4 km, ustalając nowy swój rekord tygodnia, czyli 108.2 km oraz miesięczny wymieniony wyżej [337.4 km].
Krzysiek przebiegł o 3.4 km mniej niż ja osiągając 334 km i też ustalając swój nowy rekord miesiąca.
Dżeki już ma mniej powodów do zadowolenia, bo w jednym z tygodni miał tylko jeden trening i zachorował. Jego kilometraż wynosi 141 km. Teraz przejdźmy co i jak to wyglądało szczegółowo.

Otóż jeśli chodzi o miesiąc luty, to powiedziałem sobie nie będę opuszczał żadnego dnia biegania i będę biegał dużo km. Moje słowa sprawdziły się w 80%, bo wypadło tak, że dwa dni były opuszczone i niestety strata była dosyć znacząca, bo zapowiadało się na to, że mogę nie mieć nawet 300 km w miesiącu! Jeszcze jakby tego było mało, to doznałem też kontuzji przez oparzenie, przez co mi sobota biegowa odpadła. Nie poddałem się i powiedziałem, że jutro idę. W niedzielę poszedłem biegać i zrobiłem tyle ile trzeba km. Po poniedziałkowej przerwie powiedziałem sobie - muszę się zmobilizować i robić więcej km tak żeby przebiec chociaż 300 km w miesiącu. Motywacja była taka silna, że akurat w tym tygodniu zaczęło intensywnie śniegu napadać, że bieganie było bardzo utrudnione. Pomimo tego nie poddałem się i od wtorku do poniedziałku drugiego tygodnia biegałem bez przerwy osiągając wynik 108.2 km. Było bardzo ciężko. Padłem ze zmęczenia w niedzielę, bo to było właśnie w tym dniu najwięcej tego śniegu zawiane z pól i było go prawie do pasa. Także ku zdziwieniu i zaskoczeniu udało się osiągnąć cel - przebiegłem więcej km niż mi się myślało. Jedyne czego żałuję, to przerwy, którą musiałem zrobić wczoraj czyli 27 lutego, bo zostałem zwolniony z pracy i będąc tą sytuacją podłamany nie poszedłem biegać. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - po raz kolejny jest rekord tygodnia i zarazem miesiąca. Luty też był dla mnie wspaniały pod innym względem. Otóż w luty startowałem w zawodach na 10 km, biegając w Gdyni. Jestem bardzo zadowolony ze swojego występu, bo osiągnąłem znakomity czas na nowej trasie. Czas w jakim osiągnąłem ten wynik, to 41m 16s. Teraz to już nie ma złudzeń. Wszystko zawdzięczam diecie, którą stsuję oraz silnej motywacji, która na tych zawodach mi towarzyszyła. Jest moc i oby ta moc mnie poniosła w maju do pobicia rekordu, bo jakby nie patrząc tutaj zabrakło tylko 49 sekund do wyrównania rekordu, czyli byłem w zasięgu swego poprzedniego wyniku. Jestem bardzo zadowolony z tego osiągnięcia, bo zająłem 177 miejsce na 2241 startujących (mowa o wszystkich, którzy ukończyli bieg). Jak już wspomniałem wyżej kolejne starcie na tym dystansie już 11 maja. To tyle jeśli chodzi o moje statystyki szczegółowe. Teraz przejdźmy do Krzyśka.

Otóż Krzyśka treningów na żywo nie śledzę, ale mogę się tylko domyślać jak on trenuje. Otóż u Krzyśka nie ma takiego czegoś jak dni opuszczone. Jeśli Krzysiek traci jakiś dzień biegowy, to tylko jak już na prawdę jest coś nie tak, albo po prostu jest organizatorem imprezy lub po prostu idzie sobie nawigować. Dlatego do Krzyśka statystyk jest oddzielna dziedzina liczona, czyli km-aż marszowy. Tego Krzyś ma w tym miesiącu aż 158 km. Też walczył dzielnie jak ja po zaspach, których miał też sporo i nie poddawał się, bo nawet jednego dnia (właśnie w tym czasie tych zasp) przebiegł w jednym dniu 30 km. To też świadczy o tym, że Krzyś jest bardzo mocny. Wszystko to robimy po to by zrealizować swoje cele - Ja chcę ukończyć 3 ultra maratony, a Krzyś chce zwyciężyć harpagana.
Po podsumowaniu Krzyśka, czas na Dżekiego.

Dżeki to jest gość, który niespecjalnie ingeruje w bieganie, bo ma szereg różnych zainteresowań, dlatego on woli też inne dziedziny np marsze na orientację, koncerty, organizacja marszy oraz różne wyjazdy w różne strony świata. Mnie to kiedyś też wciągało i też byłem zapaleńcem pod tymi cechami, ale ja się zmieniłem, bo z tego wszystkiego wybrałem tylko i wyłącznie bieganie. No i jak już mówimy o Dżekim, to właśnie to wszystko jest powodem tego, że jego kilometraż jest też mniejszy niż ode mnie i Krzyśka, dlatego my z Krzyśkiem jesteśmy lepsi, ale dla Dżekiego też brawa, że to wszystko lubi, bo ktoś musi być tym, który robi coś innego. Także Dżeki trzymaj tego się co robisz i też będzie git majonez.

PS:
Na zakończenie dodam, że od dzisiaj, czyli od 28 lutego nie pracuję. Wczoraj właśnie byłem ostatni dzień w pracy. No cóż i tak bywa. Szkoda tylko, że to się dzieje wtedy, gdy nie mam kasy. Zresztą nigdy jej nie miałem, ale jak będę miał pracę, to myślę, że to się ułoży i jak najszybciej oddam długi.


1 komentarz :

  1. Za ten rekordowy tydzień w śnieżnych zaspach to wielki szacun Kosa bo momentami były tam na prawdę mordercze odcinki.

    Ja mam trochę niedosyt w tym miesiącu bo liczyłem, że nastukam więcej kilosów niż w styczniu i udało by się gdyby to przeziębienie nie pokrzyżowało mi szyków. W marcu już pewnie będzie gorzej bo tak jak pisałeś będę więcej czasu poświęcał na inne różne rzeczy i może być już trudniej z regularnością.

    Krzysiek jak zwykle rozwala. Nie dość że tyle wykręcił biegając to jeszcze dołożył sporo marszu. Ale harpagan tuż tuż!

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets