sobota, 9 lutego 2013

Wymagający nauczyciel & pilny uczeń

Dzisiaj (tj 09.02.2013 roku sobota) był dniem mojego sprawdzianu, na który się przygotowywałem od późnej jesieni do dzisiaj. Przez ten czas byłem pilnym uczniem. Zawsze słuchałem nauczyciela i zawsze jak coś było nie tak on mi o tym mówił...
...Uprzedził mnie przed tym, że sprawdzian będzie wymagający i że będzie dla ciebie wyjątkowy. Słowa te były inspiracją dla mnie i sprawiły, że jest o co walczyć - o 5+. Nauczycielem w tym tekście jest mój organizm, to dzięki niemu mam motywację do poprawienia oceny, do sprawdzenia - ile się przez ten czas nauczyłem. Oto przedstawiam jak dzisiaj mi ten dzionek minął...

... wstałem o godzinie 7:30 z tego względu, że Jacek (z którym dzisiaj na te zawody jechałem i który też w tym biegu uczestniczył) mnie obudził dzwoniąc do mnie, że jest już w Czarnej Wodzie, bo wracał z zagranicy i że o 8:30 będzie u mnie. No i wtedy już wiedziałem, że na 100% już z Jackiem pojadę i że na pewno nie muszę się martwić, że mnie zrobi w bambuko. A więc zrobił jak mówił - był kilka minut później niż planował i spokojnie jechaliśmy do Gdyni na te zawody. Droga była nudna, no bo co tu mówić o samej jeździe? Jedynie mogę powiedzieć, to, że Jacek wziął ze sobą swoją córkę, która jechała z nami. W Gdyni byliśmy gdzieś po 9 rano. Poszliśmy od razu szukać miejsca na parking i znaleźliśmy sobie fajne miejsce i tam było blisko do zapisów. Poszliśmy najpierw do namiotu po swoje pakiety i tam nie mogło byc inaczej jak tylko spotkaliśmy...
...- trenera Jurka. Wtedy już do startu zawodów chodziliśmy wszędzie razem. Poszliśmy sobie jeszcze na rybkę do smażalni, to było już o 11:30. Ja byłem też już głodny, więc mały kawałek rybki sobie zjadłem. Jacek tej ryby zjadł dużo więcej niż ja. Chwilę jeszcze sobie tam posiedzieliśmy i około 12 poszliśmy do samochodu się przebrać biegowo i następnie poszliśmy w stronę startu, gdzie się rozgrzewaliśmy i załatwiliśmy się kilka razy. No i już zupełnie oczyszczeni z zarzutów mogliśmy śmiało się ustawiać w lini startu. Ja się ustwiłem gdzieś w granicach setki może dalej. Jacek z Jurkiem troszkę z tyłu, ale tylko kawałeczek za mną. Gdy tradycyjnie na tych zawodach zawsze padał strzał z armatni, to i tym razem sygnałem startu był wybuch z armatni. Ruszyłem dosyć ostro i byłem szybki. Miałem jednak dziwne odczucie, bo myślałem, że zaraz będzie to co zwykle - siły stracę i mnie będą wyprzedzać, ale jakoś o dziwo w wyobraźni miałem Jurka Scotta i wyobrażałem sobie, że też chcę jak on wygrywać i też powiedziałem sobie - muszą być efekty przez tę dietę i muszę mieć lepszy wynik niż zwykle. No i właśnie w tym momencie, kiedy już traciłem siły zwykle była klapa - czarny scenariusz - ja traciłem siły, a inni mnie wyprzedzali. Własnie tutaj zaskoczę was - ten scenariusz się nie sprawdził! Było tak jak tego chciałem było podobnie tak samo jak startowałem w półmaratonie Bytów w 2012 r i podobnie tak samo kiedy ustalałem swój rekord w lipcu 2012 r. - czyli do pewnego momentu przyspieszałem i tempo trzymałem cały czas. No wyjątkiem było to, że dzisiaj to mi nie sprawiało jakiegoś mocnego zmęczenia niż wtedy, ale lekko nie było. Wtedy gdy już dostawałem sił, to jeszcze przyspieszałem. Trzymałem się jednej grupki i z nimi się do końca ścigałem. Raz to oni mnie doganiali, a wtedy ja ich i tak aż do pewnego momentu, gdzie w końcu chyba oni mnie wyprzedzili. Kolejnym ważnym czynnikiem dobrego samopoczucia było to, że biegałem na śródstopiu. Ta metoda też sprawiła, że dzisiaj synchronizacja pomiędzy mną a moim organizmem była idealna jak w szwajcarskim zegarku. Do 9 km biegałem bez znajomych, a może nawet nie chciałem nikogo zagadywać, żeby nie speszyć siebie, ani tej osoby, ale przy 9 km-trze spotkałem kolegę, który w poprzednim biegu mi dokopał chyba 5 minut. Dzisiaj już było inaczej - ja prowadziłem, a on mnie gonił. Właśnie przy 9 km-trze się spotkaliśmy i lekki kryzys mnie złapał i już troszkę zwolniłem, a on przez chwilę biegł ze mną wtedy to ja już nie miałem sił i ostatecznie mnie wyprzedził o 11 sekund - zaledwie 11 sekund! To było coś wpaniałego, kiedy dowiedziałem się, że mój czas to 41:16. Byłem w szoku, że pomimo iż jest zima - wykręciłem taki wspaniały czas. A więc tutaj była piękna historia 49 sekund pisana! Mowa o tym, że w nowym sezonie na dzień dobry już mój czas wynosi tylko i zaledwie 49 sekund gorszy od rekordu! Gdybym miał jeszcze odrobinę sił, to bym na prawdę i dzisiaj był bardzo blisko swojego rekordu. Kolejna najbliższa ku temu okazja będzie już 11 maja, kiedy to wtedy będę już po raz czwarty biegał w Gdyni. Co się święci? Czy już wtedy ustalę nowy rekord? Czy po raz kolejny jak rok temu poprawa będzie o 5 minut, no może nie o tyle, ale te dwie trzy minuty? Jeśli będę robił takie postępy i będę stosował tę dietę, to jest to do zrealizowania. I nie pieprzcie mi głupot, że nie zrobię tego. To równie dobrze byście mogli do Krzyśka Nowaka powiedzieć - nie dasz rady Harpagana wygrać! A ja jestem innego zdania - ja i Krzysiek dokonamy cudów poprzez swoją motywację. Pamiętajcie, że Krzysiek i ja jesteśmy bardzo zawzięci na wyniki, więc ja wcale się nie zdziwię, że Krzyś wygra, a ja złamię 40 minut. Powtarzam - to jest dla nas realne!!! Dokonamy cudów!! I Star Wormsi - będziecie dumni z tego, że macie takich dwóch wariatów jak ja i Krzysiek!!! Obiecujemy to wam, że zobaczycie nas w triumfie. Tego życzę sobie i Krzyśkowi, że i my będziemy należeć do tych najlepszych!!! Pamiętajcie te słowa, które teraz wypowiem: "Ciało i umysł musi współpracować ze sobą jak pilny uczeń z wymagającym nauczycielem". Te słowa nie są zaczerpnięte z nikąd. Po prostu ja je wypowiedziałem. No chyba, że gdzieś są zapisane, ale ja je pisałem od siebie i nie czytałem z nikąd ich. Po prostu wypowiedziałem je ja Mariusz Kowalewski.
bieganie, zawody

2 komentarze :

  1. Wielkie brava i gratulacje !!!
    Mariusz 40 minut to jest dla Ciebie granica do złamania w najbliższym czasie!
    Jesteś mega zmotywowany i dążysz do celu niesamowicie dokładnie.
    Układanka zaczyna się składać.
    Masz już ułożone ramkę i wchodzisz do środka. Tylko patrzeć jak puzzle zostaną ułożone w całości, a wtedy Ty staniesz na podium!!!

    powodzenia

    marian

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie to Marian ułożyłeś. Widzę, że rozpracowałeś mnie. Na prawdę nie ma nic lepszego jak dostać wiatru w żagle i jeszcze bardziej popłynąć w morze. Teraz tylko czekać do 11 maja, gdzie będę po raz kolejny triumfował. Wtedy to już będzie jeszcze bliżej smaku zwycięstwa! A jeśli jest smak zwycięstwa i czuje się już go, to niemożliwe nie jest żadną przeszkodą. To wtedy tylko kwestia czasu i będę mógł wtedy stanąć na podium. Każdy mnie pyta przed zawodami na jaki wynik idziesz - a ja odpowiadam - taki jaki wyjdzie! Nigdy już nie będę mówił na jaki lecę wynik, bo można się wtedy załamać jak będzie gorszy. Mówię po prostu - poniżej 45 minut i tyle. Nigdy nie da się określić jaki się wynik zrobi. Zależy to tylko od tego, czy byłeś dobrym uczniem na treningach, wtedy odpowiedź sama w sobie już jest ukazana.

    OdpowiedzUsuń

Prosimy o podpisywanie się pod komentarzami (imię, pseudonim, kontakt)

 
Copyright 2003-2013 STAR WORMS
Blogger Wordpress Gadgets